TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Wioska Gungan w Lesie Ewoków

Forest Wars 4

Halcyon 2006-10-13 18:50:00

Halcyon

avek

Rejestracja: 2004-09-07

Ostatnia wizyta: 2024-11-20

Skąd: Police

No i tak o to nadszedł dzień, w którym zaprezentuję Wam Forest Wars 4 cóż....miałem się zamiar jeszcze trochę porozwodzić nad tym, ale po prostu życzę Wam miłej lektury i czekam na komentarze

Forest Wars
Episode IV





Prolog

W bardzo odległym od Lasu Ewoków miejscu, wysoko pośród panteonu bogów w przestronnej Sali siedziało dwoje ludzi.
- Ładny ruch, ceto. – skomentował JORUUS jej ostatnie posunięcie. – Ale co powiesz na odwrócenie figur? Teraz ja go przejmuje.
Postawił na szachownicy nową figurę.
- On? Przecież P…- nie dokończyła zdania, ponieważ do sali weszła nowa osoba.
Przybysz był okryty czarnym płaszczem, który skutecznie uniemożliwiał jego rozpoznanie. Tajemnicza postać podeszła do stołu.
- Chciałbym się przyłączyć do waszej gry. – rzekł i położył na stole sakiewkę z figurami.
- A kim żeś jest, skoro chcesz grać z bóstwami? – zapytał JORUUS.
Przybysz zdjął kaptur.
- To nie możliwe… - powiedziała zdumiona ceta.
- A jednak. – odpowiedział Yard Still uśmiechając się złośliwie.

Chapter 1 – Odbudowa, czyli Las na odwyku

Wojna się skończyła. Zwaśnione frakcje musiały zacząć współpracować by odbudować wyniszczony Las Ewoków. Siły polityczne, oraz militarne połączyły się aby sprostać temu zadaniu. Większość bohaterów ostatniego konfliktu postanowiła włączyć się w dzieło odbudowy, stając się dowódcami, politykami czy strażnikami prawa – Jedi.
Przed nowo wybranym prezydentem Lordem Sidiousem stało ciężkie zadanie połączenia tych wszystkich frakcji w jedną. Za najważniejsze uznał zjednoczenie floty i armii, aby zapobiec ewentualnym wojnom domowym czy konfliktom z wykorzystaniem właśnie tych sił. Tak właśnie powstały Leśne Siły Defensywne, zwane w skrócie LSD….

Kwatera Główna LSD, przy Alei Wojska Ewockiego, Forest-City

W tłocznej wojskowej kantynie krzątali się liczni oficerowie, spędzając na rozmowach ostatnie chwile czasu wolnego przed ponownym wyruszeniem do pracy. Średniego wieku mężczyzna, maszerując w zielonym mundurze Admirała Floty, skierował się do bocznego wejścia. Prowadziło ono do mesy oficerskiej. Gdy do niej wkroczył poczuł chłód klimatyzowanego powietrza, jak i przestrzeń wolną od tłoku. Przysiadł się do stolika, przy którym siedziała już kobieta ubrana w identyczny mundur.
- Widzę, że obiad jak zwykle bezmięsny z twojej strony. – zagadnęła go pani Admirał. – Ale powiedz mi skąd wytrzasnąłeś Piwny Schabowy. Przecież w wojsku się go nie podaje.
- Droga Kasis, trzeba mieć znajomości u szefa kuchni. – odpowiedział spokojnie Admirał.
- A któż nim został? Chyba nie Duży Kyle?
- Tak właśnie on.
- Przecież on w ogóle nie zna się na gotowaniu! Ciekawe jaki kretyn go wybrał.
- Ten kretyn stoi właśnie przed tobą z niedostępnym Piwnym Schabowym.
- No tak, jak zwykle Cię nie doceniłam Miśku.
- Tak jak wtedy w bitwie o Gil-City.
- Dokładnie. Przecież twoje osiem małych okrętów nie miało szans. Może tylko twój okręt flagowy mógł coś zrobić.
- A jednak udało nam się zniszczyć pierwszy z twoich okrętów.
- Ale kosztem trzech twoich, Miśku. I wtedy bym odniosła sukces, gdyby nie…
- …Gdyby nie mój abordaż. Tak, wpadłem na ten pomysł w ostatniej chwili.
- Ale jaki to pomysł! Abordażować okręt flagowy własnym okrętem dowodzenia. Podobno mają zamiar nazwać ten manewr „Gambitem Miśka”.
- Och, jak zwykle przesadzają. Po prostu miałem szczęście.
- Oboje mieliśmy, że pokój nastąpił w chwili kiedy wyglądało, że oboje zginiemy przy szturmie na mostek.
- A tych, którzy naprawdę znali się na walce już nie ma z nami.
- Tak, tylko większość z nich odeszła. Twardy ukrywa się gdzieś na obrzeżach lasu, Strider wrócił do zawodu najemnika, Yuri został przywódcą Wooczego Separatystycznego Komitetu (WSK).
- To kto nam został?
- Wciąż mamy okrzykniętego bohaterem narodowym Leonidasa. W końcu jest „gościem, który przeżył”. Do dziś nie wiem jak to zrobił.
- Jedyny z 300 Ewoków. A poza nim mamy tylko jeszcze Vuę i Burzola.
- A Andaral?
- On? Jest obecnie bardziej politykiem niż dowódcą.
- To jest dzielniejszy od nas, bo polityka to prawdziwe piekło.
- Popieram. Zdrowie za to, że nie jesteśmy politykami. – podniósł w górę metalowy kubek pełen napitku.

Przestrzeń powietrzna Forest-City

Drewniany jacht pochodzący ze stolicy dawnego Wooczego Imperium szybował majestatycznie między strzelistymi blokami Forest-City. Eskortowały go dwa woocze myśliwce przechwytujące klasy Szpon. Zmierzali do wysuniętego lądowiska Leśnego Parlamentu. Powietrzny pojazd wylądował na twardym Żulbetonie i opuścił rampę, po której zaczęła schodzić majestatycznie pani poseł Platformy Wooczego Narodu. Nagle w jednej chwili nastąpiła eksplozja i z wnętrza jachtu wypłynęła szara piana zalewająca schodzących Wookieech. W mgnieniu oka cała ich sierść stała się sucha niczym trawa upalnym latem i opadła na rampę. Zaraz za sierścią na rampie wylądowali drapiący się Wookiee.
Piloci obu myśliwców wyskoczyli ze swoich maszyn i podbiegli do poszkodowanych. Piana zdążyła się już rozpłynąć. Jeden z pilotów- a właściwie pilotka- zdjęła hełm i podbiegła do pani poseł.
- Przepraszam cię. – powiedziała pilotka klękając przy leżącej. – Nie wiedziałem, że takie coś może się stać.
- Nic się nie stało, pani. – odpowiedziała słabym głosem posłanka. – To był mój obowiązek. A ty musisz brać udział w posiedzeniu parlamentu. W końcu wybrał Cię wooczy naród.
Chewie powoli wstała i spojrzała na gmach Parlamentu. Jeśli to ma tak wyglądać cały czas, to moje zadanie może być trudniejsze niż sądziłam, pomyślała.

Świątynia Jedi, Forest-City

Pierwsze posiedzenie rady. Halcyon i Otas zebrali większość znanych im Jedi, by określić ich zadania. Tak właśnie przy okrągłym stole znaleźli się Jaya, Lady Aragorn, Lady Este, Burzol i wierny druh Otasa – Calsann.
Otas wstał.
- Zebraliśmy się tu, by naprawić Zakon Jedi i przywrócić jego działalność. Lecz najpierw powinniśmy wybrać przewodniczącego rady. Proponuję Halcyon’a.
Hal rozejrzał się zdziwiony wymówieniem jego imienia. Był właśnie zajęty pisaniem sms-a, czyli swoją zwykłą dzienną czynnością.
- Ja? – zapytał zdziwiony. – Chyba żartujecie. Nie znam się na tym. Ale moim zdaniem ty byłbyś w tym świetny.
- Hal ma rację. – stwierdziła Jaya. – W końcu przewodziłeś Wesołej Gromadce, masz w tym doświadczenie. Nie uważacie?
Wszyscy przytaknęli.
- Dziękuję wam wszystkim. – powiedział Otas. – Zatem przejdźmy do szczegółów. Obecny tutaj Mihoo obiecał zaopiekować się naszą biblioteką i archiwami.
Wskazany Jedi, siedział milcząco w kącie sali. Kiedy Otas go wywołał kiwnął cicho głową i wrócił do pracy na swoim datapadzie.
Tymczasem Otas kontynuował swoje przemówienie.
- Jaya powinna dalej organizować „Jedi Dream Team”, czyli grupę szybkiego reagowania. Generał Burzol jest naszym łącznikiem z siłami LSD, zaś uważam, że Lady Aragorn powinna zostać naszym łącznikiem z Prezydentem Sidiousem i Parlamentem. Co Ty na to?
- No jeśli nie ma nic lepszego do roboty, chętnie się tym zajmę. – stwierdziła LA.
- No to załatwione. Stałe stanowiska zostały obsadzone. Tymczasem uważam, że ktoś powinien zająć się śledztwem w sprawie zamachu na panią poseł, o którym zapewne już słyszeliście. Może ty Hal się tym zajmiesz?
Hal oderwał wzrok znad swojej komórki.
- Tak, tak, żaden problem. – powiedział i machnął ręką.
- Tymczasem ja i Cal udamy się sprawdzić co się stało z Anorem, który wyruszył do zniszczonej Świątyni Żyto na północy. Wciąż nie dostaliśmy od niego żadnej odpowiedzi.

Plac Chwały Chewie, Nowe Woocze Miasto

Wookiee o dość ciemnej, brązowej sierści szedł spokojnie jednym z wiszących chodników. Właśnie się oddalał od remontowanego przez ewockich specjalistów Wooczego Gmachu Zwycięstwa. Był to dość zabytkowy budynek, który ewockie władze zaproponowały odremontować. Wszystko finansowała Ewocka Fundacja „Podaruj dzieciom Las”.
Wooczy osobnik był już stosunkowo daleko. Musiał odejść zanim to wszystko runie. Lecz nagle poczuł głód. Potworny głód. Spojrzał za siebie. Na rogu skrzyżowania, tuż przy gmachu znajdował się Dönner Kebab. Czym prędzej się zawrócił i zamówił sobie wielki kebab. Kiedy wracał ze swoim pięknym, smacznym, wielkim posiłkiem w dłoni i mijał wooczy gmach usłyszał trzask łamanej konstrukcji. Zaczął czym prędzej biec. Gałęzie padały dookoła niego. Wykonał ostatni unik i znalazł się poza zasięgiem odłamków. Spojrzał na swój kebab. Był cały zielony od kory z drzew. Jednym ruchem ręki Wook strącił zielone fragmenty i wchłonął w siebie posiłek za jednym razem.
Tak lepiej, pomyślał z zadowoleniem.
Tymczasem Wookiee zbierali się przy ruinach Gamchu. Wszyscy krzyczeli gniewnie na ewockich pracowników.
- To sabotaż! – krzyknął w stronę Ewoków Wookiee #7291 i usunął się w cień.
Tłum podłapał jego słowa i w ciągu kilku chwil zaczął rzucać odłamkami w Ewoki. Zadowolony z siebie Wookiee wszedł w ciemny zaułek i po chwili wyszedł z niej jako Gunganin.
Jak ja kocham moją pracę, pomyślał ze złośliwością Egzekutor #7291.

Chapter 2 – Gierki Słowne

Parlament, Forest-City

Olbrzymi gmach Leśnego Parlamentu, zwanego Bastionem (np. Bastionem Leśnokracji) pozostawiał w cieniu wszystkie okoliczne budynki. Obok Pałacu Wschodzącego Słońca Jej Cesarskiej Mości był największym budynkiem w Forest-City. W ogromnej i okrągłej Sali Parlamentarnej zbierali się posłowie na pierwszym, tegorocznym posiedzeniu, a kolejnym w historii Leśnokracji. Pośrodku sali siedział prezydent w osobie Lorda Sidiousa.
Kiedy Chewie zajęła swoje miejsce na mównicy właśnie przemawiał prezes partii Samookaleczenie – Shedao Shai. Wykrzykiwał coś czego Chewie nie mogła usłyszeć i pokazywał nieuprzejme gesty w stronę Prezydenta i ministrów. Chewie podeszła do głośników umieszczonych na jej balkonie.
- Kłamiecie jak bure suki! – kontynuował swoje oskarżenia Shedał – Jebać administrację! Mam was wszystkich chu…
W tym momencie dwóch agentów SB (Straż Bastionu) usunęło Shedao Shaia z mównicy. Na jego miejsce wkroczył Marszałek Parlamentu – Andaral.
- To karygodne zachowania należy ukarać! – krzyknął. – Wnoszę wniosek o zbanowanie Shedao Shaia na miesiąc zebrań parlamentu!
W tym momencie w Parlamencie wybuchł wielki harmider. Część posłów zaczęła bić brawo, zaś druga część, składająca się w większości z Samooklaczenia i Ewockiego Stronnictwa Pijących pod przywództwem Miamiego skandować i wyrażać sprzeciw.
- To samo czeka osoby, które będą zachowywały się nienależycie w Parlamencie!
Na sali wybuchły zamieszki. Agenci SB ostatecznie poradzili sobie z protestującymi posłami i po godzinie można było wznowić obrady. Na mównicę wkroczyła Chewie.
- Szanowni posłowie i szanowne posłanki! Muszę z przykrością oznajmić wam, że sytuacja w Lesie wraca do tego, co poznaliśmy w trakcie wojny! Najlepszym tego przykładem był dzisiejszy zamach na moje życie! Dlatego tym bardziej uważam, że powinniśmy doprowadzić do całkowitego rozbrojenia Lasu i co za tym idzie do ograniczenia sił LSD! Tylko tak możemy nie dopuścić do dalszego rozlewu krwi i utraty sierści!

Tajny apartament Lorda Sidiousa, Forest-City

W przestronnym i ciemnym pomieszczeniu, pośrodku skromnie umeblowanego pokoju, siedział przy swoim biurku Lord Sidious. Zajmował się tym, co zawsze – knuł plany i intrygi. Tym razem musiał pozbyć się niestety jednego ze swoich pionków. Zaszła za daleko, myślał, zaczęła mi przeszkadzać. Jego rozmyślanie przerwało przyjście długo oczekiwanego gościa. Drzwi od apartamentu otworzyły się.
- Witam cię, prezydencie.
- Ach, Ricky, oczekiwałem ciebie. – powiedział Lord na widok Prime Ciemnego Przydupasa. – Usiądź, proszę.
Ciemny Jedi zajął wskazane miejsce.
- Podobno masz dla mnie jakieś ważne informacje – rozpoczął Sidious.
- Tak, Lordzie, jak zwykle jesteś dobrze poinformowany. – powiedział Ricky. – Może zacznę od spraw przyziemnych. Podobno potrzebujesz płatnego zabójcy. Mam kogoś, kto się do tego nada. Tylko powiedz mi kto jest celem?
- Jedna z posłanek PWN.
- Chewie.
- Dokładnie.
- Załatwione, Lordzie. A teraz przejdę do ważniejszych rzeczy. Słyszałeś kiedyś coś o Leśnych Bóstwach?
- Tak, miałem okazje usłyszeć co nieco.
- Zapewne wiesz, że toczą ze sobą pojedynek. Każde z bóstw sprzyja jednej ze stron. Kiedy któraś ze stron przegra, tak przegra i bóstwo. Oczywiście działa to też w drugą stronę.
- Do czego zmierzasz?
- Otóż, jeśli by ludzie przestali wierzyć i czcić jedno z bóstw, straciłoby ono %Moc% i przegrało. Razem z nim strona, którą popierało.
- Bardzo ładnie. Tylko skąd wiadomo kto popiera kogo?
- Stąd. – powiedział Ricky wyciągając jakiś dziwny przedmiot na stół. Stała tam butelka. Ale nie jakaś zwykła. Była żywa.
- Imponujące….- powiedział Lord i zaczął ją oglądać.
Po godzinie badań i odświeżania archiwów Lord znalazł, to czego chciał. Dzięki tej butelce można porozumieć się z którymś z bóstw. Z tym, które nam sprzyja, pomyślał Lord Sidious.
- Wspaniały prezent, Ciemny Przydupasie. Ale czego pragniesz w zmian?
- Władzy.
- Spodziewałem się tego. Proszę, weź to. – powiedział Lord podając mu datakartę. – Znajdziesz tu wszystko czego potrzebujesz, by wykonać dla mnie pewne zadanie. Dzięki temu zdobędziesz też władzę.
- Dziękuję, Lordzie – Ricky wstał i skierował się do drzwi.
Głupi, pomyślał Ricky, ta zabawka połączy go tylko z jednym bóstwem. Z należytym. Uśmiechnął się do siebie w duchu i wyszedł.

Poselskie Apartamenty, Forest-City

Dwie postacie w strojach Jedi przemierzały hol budynku należącego do Parlamentu. Znajdowały się tutaj apartamenty wszystkich posłów, którzy mieli zbyt daleko do swoich mieszkań, by wracać do nich między dniami obrad. Obydwoje Jedi wkroczyli do windy.
- Na które piętro mamy jechać, mistrzu? – zapytał młodszy Jedi.
Hal spojrzał na swoją komórkę.
- Pisze, że na ostatnie.
- Czyli 113 piętro.- powiedział padawan i wcisnął odpowiedni przycisk.
Winda ruszyła z ogromną, acz nieodczuwalną dla pasażerów prędkością. Po chwili drzwi się rozsunęły i byli na górze.
- Szukamy Apartamentu numer 1138. – powiedział Halcyon.
- To chyba tamten, mistrzu. – powiedział młodszy Jedi i wskazał drzwi naprzeciw nich.
Były ogromne, wykonane z ciemnego, solidnego drewna. Ozdoby wykonane ze złota, zapewne prawdziwego. W końcu byłą Imperatoroszkę stać na luksus. Obydwoje podeszli bliżej i zadzwonili. Po chwili drzwi się otworzyły, ukazując drobną postać obecnej posłanki.
- Hal, cóż za niespodziewana wizyta! – powiedziała Chewie ściskając mistrza Jedi. – A któż jest razem z Tobą?
- To mój padawan, Fynar. Niestety chciałbym też, żeby sprawa, w której przybyłem była tak szczęśliwą.
- Wysłano was do mojej ochrony?
- Tak, właśnie po to.
- No cóż, zatem wejdźcie, Może się czegoś napijecie?
- Masz może trochę słynnej wooczej whiskey?
- Oczywiście, zaraz podam. A co dla twojego padawana?
Fynar spojrzał błagalnym wzrokiem na mistrza.
- Woda.
Uczeń skrzywił się.
- Nie mogę czegoś mocniejszego?
- Wybacz, ale nowe prawo mówi o zakazie spożywania alkoholu przed ukończeniem 16 roku życia.
- Próbowałam je znieść. – wtrąciła Chewie. – Lecz zbyt wielu posłów obawia się, że może przynieść to szkodę dla Lasu.
- Och…no dobrze. – powiedział niezadowolony Fynar.

Świątynia Żyto, północna część Lasu

Ogromny gmach w kształcie olbrzymiej, stojącej butelki wyróżniał się od okolicznego, płaskiego terenu. Budowla, wzniesiona jeszcze w początkach istnienia Lasu, należała do tzw. Leśnych Cudów. Teraz, po wielu latach zapomnienia, była zarośnięta przez pobliską, dziką winorośl. Górna część monumentu Ery Andrzeja Żyto została lekko uszkodzona, zapewne podczas jednej z licznych wojen.
Dwie postacie wspinały się po zniszczonych i zarośniętych schodach Świątyni.
- Myślisz, że to dobry pomysł? – spytał jeden.
- A jak inaczej mamy znaleźć Anora? – odpowiedział drugi.
- No tak, ty tu rządzisz.
- Oj Cal, jeśli się boisz, możesz zostać.
- Sam w dżungli? To ja już wolę wejść do świątyni.
- No widzisz? Więc nie marudź.
Oboje wkroczyli do świątyni. Pierwsza sala była przestronna, zaś na jej środku znajdował się ołtarz, na którym w dawnych czasach przelewano hektolitry wódki. Podróżnicy skierowali się w stronę schodów. W komnacie tuż przed „szyjką” świątyni znaleźli archiwa. Były już wcześniej przez kogoś używane.
Cal zasiadł do komputera.
- A to ciekawe. – powiedział, jakby sam do siebie.
- Co jest ciekawe? – spytał Otas.
- Okazuje się, że mimo tego, że świątynia była opuszczona komputer był podłączony do ogólnoleśnej sieci i archiwizował wydarzenia.
- Czyli tutaj jest wszystko?
- Tak, dokładnie.
- Poszukaj informacji o Anorze.
- Znalazłem. Proszę, przeczytaj.
Otas zaczął powoli czytać dokładny życiorys Anora. Po chwili chwycił się za głowę.
- Coś się stało? – spytał Cal.
- Czytaj to! – powiedział Otas wskazując coś palcem.
- Przecież to niemożliwe!
- A jednak…

<<>>

-…. Mam siostrę!
Czym prędzej spakowali swoje rzeczy, skopiowali dane i wybiegli z sali archiwalnej. Zbiegli po schodach i wkroczyli do sali ofiarnej. Spojrzeli w kierunku wyjścia i ujrzeli wysoką postać stojącą w wejściu.
- Czekałem na Ciebie.
Przybysz był ubrany staroświecką , metalową zbroje i trzymał w ręku czerwony miecz świetlny.
- Kim jesteś? – spytał Otas.
- Jestem Darth Windykatorus!

Tajna baza separatystów, gdzieś w Lesie Ewoków

W przyciemnionej sali znajdującej się głęboko pod powierzchnią Lasu Ewoków znajdował się duży, okrągły stół. Siedziały przy nim cztery osoby. Stylichon, bogaty właściciel Bimbrowni, Rusis, przywódca separatystycznej grupy Ewoków, Yuri, przywódca separatystycznej grupy Wooków i jego brat, Celediv. Wszystkich łączyła niechęć do obecnej władzy w Lesie. Każdy z nich miał środki, by móc prowadzić własną wojnę przeciw Leśnokracji. A jednak ktoś zebrał ich wszystkich razem.
W tym momencie do auli wkroczyła postać ubrana w wykwintne, czarne szaty.
- Witam was wszystkich – rozpoczął przybysz. – Jestem hrabia Syrenko.
Ukłonił się.
- Jak już pewnie zauważyliście wszystkich was łączy niechęć do Leśnej Republiki. Dla mnie jest ona równie uciążliwa. Skorzystałbym na jej upadku tak samo jak wy. Dlatego uważam, że powinniśmy połączyć siły. Razem mamy szansę zmienić sytuację w Lesie.
- Wszystko pięknie. – odezwał się Rusis. – Tylko nie uważasz, że nasze wspólne siły raczej nie poradzą sobie z LSD?
- Spodziewałem się tego pytania, ale jest coś, o czym LSD nie wie. Otóż w najbliższym czasie nastąpi pewna inwazja….
I tak o to hrabia wtajemniczył ich w plany inwazji, która zmieni oblicze Lasu. Po tych wydarzeniach nic już nie będzie takiej jak wcześniej.
- … i dzięki tym sojusznikom Las upadnie. – dokończył hrabia.
- Dość ciekawe informacje. – skomentował Stylichon. – Ale poza tym jaki ma być twój udział w tej wojnie?
Hrabia uśmiechnął się złośliwie i pstryknął palcami. Drzwi po drugiej stronie sali otworzyły się. Stanął w nich potężnie zbudowany osobnik w zbroi wyglądającej na żywą. W prawej dłoni trzymał miecz świetlny, zaś w lewej zesztywniałego węża ogrodowego.
- Przedstawiam wam jednego z moich sojuszników, który będzie wspierał wasze siły w walce. Darth Lordi!
Więcej pytań nie było. Separatyści dość szybko przystali na propozycje hrabiego. Wszyscy zgodnie postanowili zebrać armię i spotkać się ponownie, by ustalić szczegóły.
Po zakończonych obradach hrabia i Darth Lordi ruszyli w stronę prywatnego pojazdu.
- Chyba dobrze nam poszło. – stwierdził mroczny wojownik. – Lord będzie zadowolony.
- Fakt, dobrze się spisałeś, Ulv. – stwierdził Ricky. – No to teraz nic nie stoi nam na przeszkodzie, by podbić Las.

Poselskie Apartamenty, Forest-City

Około północy, kiedy pani poseł poszła spać, Halcyon usiadł spokojnie na kanapie w pokoju gościnnym i wyciągnął gazetę. Na stole przed nim stała do połowy pełna butelka po ewockim piwie. Takie wieczory Hal lubił najbardziej. Pogrążył się w jednym z artykułów politycznych dotyczących Parlamentu….
„Wczoraj około godziny 20.00 Służby Bastionu aresztowały posła Ewockiego Stronnictwa Pijących i ministra rolnictwa Gajowego. Od jakiegoś czasu Esbecy śledzili poczynania przedsiębiorstwa „Polędwica Gajowego” i bardzo długo nie mogli ustalić pochodzenia tamtejszego mięsa. Niedawno wyszło na jaw, iż są to polityczni przeciwnicy ministra rolnictwa, którzy mieli nieszczęście zbyt głośno sprzeciwiać się reformom rolnictwa.
- To karygodne zachowanie. – skomentował całe zajście minister sprawiedliwości Yako. – Nie możemy pozwolić, żeby wśród polityków znajdowali się groźni przestępcy.
Pytany przez dziennikarzy o komentarz, Gajowy stwierdził tylko, iż jest niewinny.
Ministrowi rolnictwa grozi…”

Eh, pomyślał mistrz Jedi, ciekawe ile w tym prawdy. Pomysły Gajowego były jednymi z lepszych, jakie słyszał podczas obrad parlamentarnych. Komuś naprawdę musi zależeć, by nie doszło do sensownych reform.
Przerzucił kilka stron.
„Dzisiejszego dnia zakończył się proces groźnego mordercy Zabraka znanego pod pseudonimami „Qymaen” i „Urthona”.. Proces byłego pilota Wooczego Imperium toczył się już od kilku tygodni. Oskarżonemu zarzucano seryjne morderstwa z premedytacją. Z powodu niesamowitego okrucieństwa (Zabrak potrafił przywiązywać swoje ofiary do krzeseł i zagadywać ich na śmierć) został skazany na 345 lat osamotnienia w izolatce. Jest to najcięższy wyrok jaki do tej …”
W tym momencie Hal wyczuł coś niepokojącego. Wyskoczył ze swojego miejsca na kanapie i pobiegł w kierunku sypialni. Przed wejściem do pokoju Chewie dołączył do niego Fynar.
Mistrz spojrzał na niego znacząco.
- Też to poczułem, mistrzu.
Razem wkroczyli do pomieszczenia.
W szybie naprzeciwko nich była wycięta dziura, za którą unosiła się drewniana klatka na repulsorach. Po ich prawej stronie stało łóżko, w którym spała niczego się niespodziewająca pani poseł. Po obu jego stronach stały dwa, bure kocięta uzbrojone w sztylety. Spojrzały ze zdziwieniem na Jedi, a w ich oczkach zapłonął promyk gniewu.
Nie czekając na reakcje kotów-zabójców Hal ruszył do ataku. Kopnięciem z pół- obrotu posłał swojego przeciwnika pod ścianę. Usłyszał, jak Fynar włącza swój miecz świetlny. Spojrzał w jego kierunku akurat, żeby zobaczyć, jak przecina jednym machnięciem oba sztylety, które trzymał kot i pchnięciem Mocy rzuca nim o ścianę. Kociak upadł obok swojego towarzysza.
Obudzona całym zajściem Chewie siedziała na łóżku, spoglądając ze zdziwieniem na obu zabójców. Chciała coś powiedzieć, lecz Hal nie zamierzał tracić czasu i skoczył w kierunku okna. Rozbił je mocą i wyskoczył, łapiąc się drewnianej klatki, która chciała właśnie odlecieć. Mistrz Jedi odleciał razem z nią w kierunku starego miasta.

Chapter 3 – Las wstrząśnięty, nie mieszany.

Biuro Prezydenta Lasu, Forest-City

W jednym z najwyższych apartamentów leśnego miasta znajdowało się biuro prezydenta lasu. Był to przestronny i skromnie urządzony pokój z szerokim widokiem na miasto i okolice. W wolnych chwilach pracujący tu Lord mógł spokojnie przyglądać się Forest-City, tak jak teraz to robił.
Mimo wielu zniszczeń w mieście zachowało się jeszcze sporo obiektów, tak, jak słynna wieża ciśnień Na Grobli czy Hala Ludowa (przemianowana na Hale Leśną po wojnie). W dawnym urzędzie miejskim znajdował się obecnie LOT (Leśna Organizacja Techniczna). Ważnym punktem w mieście był też Wooczy Most przerzucony nad Absyntem, choć niektórzy (czyt. wrogo nastawieni do Wooczego Imperium) nazywają go Zwierzynieckim. Na głównym placu w mieście znajdował się słynny pomnik Zielonej Alternatywy, przedstawiający Ewoka. Miał on symbolizować, iż najważniejsza jest jedność Lasu (stąd kolor).
Przyjrzał się jeszcze raz Staremu Lasowi i rzucił okiem na resztę dzielnic, zawsze zatłoczony Śródlas, głośne i pełne krzyków Kłótniki, gdzie mieszkały chyba wszystkie leśne rasy, następnie Javowe Pole, dzielnica powstała na polu słynnej bitwy, po której Javowie….
Przemyślenia Lorda przerwało pukanie do drzwi. Prezydent odszedł spokojnie od okna i usiadł za biurkiem. Do pokoju wpadł mocno wzburzony przedstawiciel wooczego społeczeństwa.
- Witaj, Żujtabako.
Zdenerwowany Żujtabaka tylko skinął na powitanie.
- Lordzie, czemu nikt się nie zajął sabotażem przy Gmachu Zwycięstwa? – zapytał wciąż mocno zirytowany Wookiee.
- Drogi przyjacielu, to nie był sabotaż, tylko zwyczajny wypadek.
- Wypadek? Wypadek? Może gigantyczne mrówki uszkodziły konstrukcje?
Lord spojrzał szybko na swoje akwarium z mrówkami. Gigantyczne mrówki spokojnie maszerowały po swoim mrowisku. Sekret jest bezpieczny. Spojrzał ponownie na Wookieego.
- Mrówki? Kto wie, mogą być bardzo szkodliwe.
- Tak, oczywiście. – odpowiedział Żujtabaka z sarkazmem. – I może jeszcze nauczą się latać!
- Spokojnie, obiecuję, że wyślę kilku agentów, żeby się tym zajęli.
Wookiee uspokoił się trochę.
- Dziękuję. Już przeszkadzam ci w pracy. – powiedział i wyszedł spokojnie z pomieszczenia.
Kiedy drzwi się już zamknęły, a odgłos kroków ucichł, Lord zaśmiał się złowieszczo.
- Mrówki. – powiedział z wyraźnym rozbawieniem.

Ulice Forest-City

Uczepiony drewnianej, latającej klatki Hal leciał przez mroczne i raczej puste o tej porze ulice Kłótników. Przyczajona w cieniu jednego z budynków zabójczyni dostrzegła bez problemu lecące w jej stronę zagrożenie. Podniosła podłużny karabin, starając się wymierzyć go prosto w Jedi. Gdy pociągnęła za spust w jego stronę poleciały ostre niczym pazury tygrysa płaskie dyski.
Niestety chybiły celu, lecz zniszczyły klatkę, na której wisiał Halcyon. Zabójczyni popatrzyła jak Jedi spada w dół.
To powinno załatwić sprawę, pomyślała i wskoczyła do swojego pojazdu.
Tymczasem mistrz Jedi ubrany w szaty koloru absyntu spadał coraz niżej. No, pomyślał Hal, przynajmniej pozostawię po sobie jakiś ślad na ziemi, tylko dlaczego tak dosłownie? W tym momencie podleciał obok jakiś pojazd.
- Wsiadasz mistrzu? – zapytał uśmiechnięty Fynar.
- Nie pytaj się głupio, tylko podleć bliżej.
Kiedy się zbliżył Hal wskoczył do środka.
- Leć za tym pojazdem!
Wskazał odlatującą drewnianą karetę. Kierowca najwidoczniej nie spodziewał się, że jest ścigany, więc nie starał się uciec. Kiedy podlecieli bliżej, Hal wskoczył na dach powozu i wpadł do niego przez okno. W środku znajdowała się ubrana w czarny strój kota zabójczyni. Spojrzała zdziwiona na Jedi, a z jej rękawic wysunęły się ostre i długie na kilkanaście centymetrów, metalowe pazury. Skoczyła na niego tak szybko, że ledwo zdążył zapalić klingę miecza świetlnego i odbić pierwszy cios. Złapał ją za rękawice, lecz zabójczyni-kot przewróciła się na plecy, wyrzucając Jedi za okno.
Jakby wiedząc, że tak się stanie, Fynar leciał tuż za karetą gotowy w każdej chwili złapać mistrza. Kiedy zobaczył, że Hal wypada, podleciał pod niego i mistrz spadł ciężko na tylne siedzenie. Kareta przyśpieszyła i zniknęła w śród jednej z ruchliwych ulic.
- Uciekł nam, mistrzu. Tym wozem go nie dogonimy.
- Jej. Poza tym mam coś, co nam pomoże ją znaleźć.
W ręce trzymał jedną z rękawic ze szponami.

Świątynia Żyto, północna część Lasu

- Czego od nas chcesz? – spytał Otas.
- Nie możecie opuścić świątyni.
Otas podał swoje rzeczy Calsannowi i wyciągnął miecz świetlny.
- Zatem wyjdziemy stąd siłą.
Skoczył na przeciwnika, atakując go od góry. Darth Windykatorus zablokował jego uderzenie i zamachnął się mieczem w lewy bok Otasa. Dzielny Wook sparował atak i odskoczył od przeciwnika. Kątem oka zauważył, że Cal jest już prawie przy wyjściu. Ich adwersarz także to spostrzegł i odwrócił się do Calsanna wyciągając rękę. Ze ściany wyskoczyło kilka kamiennych bloków lecących w jego kierunku.
Widząc to Otas rzucił mieczem świetlnym, rozcinając pociski i jednocześnie zmieniając tor ich lotu. Rozcięte kamienie minęły Calsanna i trafiły w osobę, która je poruszyła.
Wykorzystując chwilę przewagi Otas skoczył do wyjścia, doganiając Cala i razem opuścili świątynię. Biegliile w sił w nogach, aż dotarli do ukrytego w pobliskim gaju pojazdu. Tymczasem w głównym holu świątyni sterta kamieni nieznacznie się poruszyła. Po chwili kawałki kamiennych bloków wystrzeliły we wszystkie strony. Kiedy kurz, normalnie zalegający korytarze starożytnej świątyni, a teraz wzniesiony nagłym podmuchem Mocy osiadał, na samym środku pomieszczenia stała samotna postać w metalowej i powyginanej zbroi.
- Uciekajcie. I tak już nie powstrzymacie tego, co ma się stać.

Ulice Forest-City

Mistrz Halcyon siedział na ławeczce w jednej z obskurnych dzielnic Javowego Pola. Jak zwykle czytał gazetę, tą, której nie miał okazji dokończyć poprzedniego wieczora.
- Mistrzu, na co czekamy? – spytał niecierpliwy Fynar.
- Spokojnie, zaraz zobaczysz.
Tymczasem Hal wrócił do lektury. Przeleciał szybko po nagłówkach głównych artykułów.
Grupa obrońców lasu pod przywództwem Zebrzastej wylało piwo na tory Kolejna grupa świrów chce zrobić aferę, pomyślał Hal i rzucił okiem na kolejny artykuł. Bogaty przedsiębiorca motoryzacyjny Lord Bart znów przed sądem oskarżony o molestowanie Ten to ma dobrze, kasa, kobiety i ciągła sława. Sabotażysta miejskiej kanalizacji złapany – Darth Fizyk za kratami No wreszcie go złapali, ten zapach szamba zaczynał mnie irytować.
W tej chwili usłyszał pomruk zbliżającego się Drewnobusa. Spojrzał szybko na jadący się pojazd. Linia 527. To ta.
Wstał z ławki.
Tymczasem pojazd pojechał pod przystanek. Drzwi się otworzyły ukazując kobietę o długich blond włosach związanych z tyłu.
- Witaj, moja droga. – Hal objął Este na przywitanie.
- No dobra, nie spoufalaj się tak. – powiedziała, odsuwając się od niego. – Zatem mam Ci pomóc znaleźć jakiś ślad po zabójczyni?
- Dokładnie. Udało mi się zdobyć jej rękawice. – pokazał jej swoją zdobycz.
- Chyba wiem, gdzie możemy coś znaleźć. Chodźcie za mną.
Poprowadziła ich kilka przecznic od miejsca, w którym się spotkali. Z każdą następną ulicą okolica stawała się co raz bardziej zaniedbana. W końcu dotarli do „Rury”. Dość kiepskiej i brudnej kantyny.
- Wchodźcie do środka. – powiedziała Este zapraszając ich gestem ręki.
- Fynar poczeka na zewnątrz. – stwierdził Halcyon.
- Czemu zawsze musi mnie omijać najlepsza zabawa?
- Bądź cierpliwy. Może tutaj wydarzy się coś ciekawego.
- Jasssne, a Ewoki zaczną…
Nie czekając, aż skończy, Hal wszedł do kantyny. Tak, jak się spodziewał, było to dość małe i ciemne miejsce. Przepychając się w kierunku baru Hal przyjrzał się uważniej lokalowi. W kącie pomieszczenia stało palenisko z rożnem na mięso. Zaś na jednej ze ścian zauważył chyba nawet napis „ JOR i Otas” tylko do tego drugiego imienia ktoś dopisał przy „o” kreseczkę na dole. Niestety nie miał okazji się temu dłużej przyjrzeć, ponieważ dotarli do barmana.
- Klooonnnn, cześć. – rzekła Este.
- Eeeeeste, co cię tutaj sprowadza?
- Interesy. Potrzebuję informacji.
- Wiesz, że informacje kosztują.
Este spojrzała na niego surowo.
- No, ale ze względu na stare, dobre czasy. – ciągnął dalej klon. – Postaram ci się pomóc.
- Do kogo to należy? – zapytała pokazując rękawice.
- To? Do łowczyni nagród zwanej…
W tym momencie krzesło przeleciało ze świstem trafiając w klona. W stronę Este i Hala skoczyło kilka kociaków. Oboje wyciągnęli swoje miecze świetlne, rozcinając pierwsza dwa potworki. Zamieszanie, jakie w ten sposób powstało, spowodowało bójkę wśród gości lokalu. W powietrzu latały krzesła, butelki, kufle … i uzbrojone po zęby kociaki. Hal odbił jednego posyłając go pod sam sufit. Zauważył także, jak Este wykopuje drugiego prosto na rożen.
Pieczeń z kota. Mniam, pomyślał Hal.
Odwrócił się by pomóc towarzyszce i wtedy zobaczył krzesło zbliżające się niebezpiecznie szybko. Świat zawirował i zaciemnił się.
Chwilę, a może godzinę później (mistrz Jedi nie był w stanie stwierdzić) poczuł, że ktoś go cuci.
Ujrzał przed sobą twarz Este ze złośliwym uśmieszkiem.
- Wielki bohater Jedi został uratowany przez kobietę? Jak to przeżyje twoja męska duma?
- Zapytam jej, jak przestanie mi dzwonić w uszach.
- Na to nie ma czasu. Chodź za mną. Musimy znaleźć głównego winowajcę. Z tego, co zauważyłam, pobiegła tam.
Wskazała drzwi prowadzące na zaplecze. Ruszyli w ich kierunku. Rozglądając się dookoła Hal stwierdził, iż wszyscy bywalcy kantyny leżą obecnie nieprzytomni (jeśli mieli szczęście) na ziemi. Ale rzeźnia. Kiedy dotarli do wskazanych drzwi okazało się, że były one wyważone. Przyspieszyli kroku, aż dobiegli do wejścia kanalizacyjnego. Bez wahania wkroczyli do środka. Kierowani Mocą czuli co raz bliższą obecność przeciwniczki. Wreszcie skręcili w ślepy tunel kończący się wodospadem. Na samym końcu stała kocia zabójczyni.
Podeszli bliżej.
- Dla kogo pracujesz? – spytał Hal.
- Myślisz, żebym Ci powiedziała? – odparła i nagle rzuciła w nich kilkoma nożami.
Halcyon uniósł miecz świetlny odbijając wszystkie z nich na boki. Este nie czekając na dalsze wydarzenia, pchnęła mocą przeciwniczkę, która wypadła za krawędź.
- Ciekawe gdzie poleciała… - powiedział Hal i wtedy zauważył tabliczkę nad otworem tunelu.
„Szambo numer 2”

Przestrzeń międzyleśna

Po rozróbie w kantynie Halcyonowi udało się odkryć, iż łowczyni współpracowała z innym łowcą nagród i najemnikiem, niejakim Striderem. Mistrz Jedi udał się ze swoim padawanem do z powrotem do świątyni, gdzie otrzymali nowiusieńkie Heinekeny 280. Rycerze Jedi, podobnie, jak siły SB, używały Heinekenów He 100, które były przez długi czas najlepszymi myśliwcami we flocie. Wielokrotnie przewyższały SpirytusFire’y czy P-51 Mustak używane pod czas Leśnej Wojny, a teraz powoli wycofywane z LSD. Starsze modele miały silniki, które wtłaczały bezpośrednio piwo, tudzież spirytus i wytwarzały w wyniku spożycia energię potrzebną do lotu. Nowe Heinekeny 280 miały silniki, którym wystarczały jedynie opary alkoholowe by wywołać odrzut potrzebny do lotu.
Obecnie ich nowe maszyny zmierzały do miejsca przeznaczenia, potrójnego, nadmorskiego miasta zwanego popularnie „Labiryntem Myszy”. Dwa myśliwce przelatywały między platformami zbudowanymi nad wodą. Deszcz bębnił o szyby kokpitów. Ciemne chmury i mgła zakrywały widok całego miasta, ukazując ledwie kilka metrów przestrzeni przed dziobem maszyn. Po dwóch godzinach morderczego lotu dotarli do platformy przeznaczenia.
Posadzili swoje pojazdy na lądowisku. Oboje wysiedli opatuleni szczelnie płaszczami. Przed wejściem do środka czekał na nich dziwnie wyglądający osobnik. Podszedł do nich i skłonił się lekko.
- Jestem Ooryl. – przedstawił się. – Oczekiwałem Ciebie, mistrzu Jedi.
- Jestem mistrz Halcyon, a to mój padawan Fynar. Co znaczy, że nas oczekiwałeś?
- Po tym jak Jedi zamówili armię, wiedzieliśmy, że kiedyś po nią przylecicie.
- Armię? – zapytał Jaką do cholery armię? – Czy mogę ją zobaczyć?
- Oczywiście. Proszę za mną.
Ooryl poprowadził ich do środka. Po kilku minutach doszli do balustrady, z której rozciągał się widok na olbrzymią stołówkę. Siedziało w niej setki identycznie wyglądających wojowników w zielonobiałych zbrojach.
- Ilu ich jest? – spytał Hal
- Około tysiąca.
- Rozumiem Tysiąca???
- Tak, w tym budynku. Mamy takich jeszcze kilka tysięcy.
- Oczywiście. Kilka tysięcy?? O rumba, to musi dawać razem kilka milionów żołnierzy A kto był pierwowzorem?
- Łowca nagród Strider.
- Czy mógłbym go poznać? No to mam już jakiś trop
- Ależ oczywiście. Proszę za mną.
Ooryl poprowadził ich do hangaru. Kiedy wchodzili wschodnim wejściem, dokładnie naprzeciwko nich zachodnim wchodził Strider. Był ubrany jak zwykle w swoją mandaloriańską zbroję. Kiedy spostrzegł wchodzących sięgnął po broń.
- O jejku - zaklął szpetnie – Jedi!
Oddał kilka strzałów w ich kierunku, lecz Hal odbił większość i skoczył w jego stronę. Strid, widząc to, rzucił bombę Bolsową między siebie, a mistrza Jedi. Butelka eksplodowała tworząc falę uderzeniową o zapachu owoców leśnych. Hal musiał schować się ze kilka pobliskich skrzyń by nie dostać odłamkami. Łowca w tym czasie zdążył wejść na pokład.
- Bubi włączaj silniki. – rzucił do chłopca siedzącego za sterami.
Zanim Hal zdążył cokolwiek zrobić, pojazd łowcy uniósł się nad ziemie. Ostatkiem sił Hal przyczepił nadajnik do jego kadłuba.
Trzeba poinformować o tym radę, pomyślał, obserwując odlatujący frachtowiec.

Leśny Parlament, Forest-City

W Leśnym Parlamencie działy się co raz straszniejsze rzeczy. Posłowie wychodzili z obrad w akcie buntu. Narody planowały odseparowanie się od reszty Leśnej Republiki. Całą sytuację pogarszali jeszcze siejący zamęt anarchiści.
Tego dnia wybrany miał zostać premier Lasu. Siedzący na prezydenckim miejscu Lord Sidious był całkiem spokojny, myśląc o wyniku tych wyborów. W końcu zadbał o to, aby był po jego myśli.
Głosowanie się rozpoczęło. I jak Lord przewidział, na Chewie głosowało 304 posłów z 540 zgromadzonych w Parlamencie. Wszystko szło zgodnie z jego planem. Chewie wyszła na parlamentarną mównicę, by wygłosić swoje pierwsze przemówienie w roli premiera. Mówiła z pasją w oczach, mówiła o rzeczach wielkich. A posłowie jej słuchali.
-…Jednym z moich nowych postanowień będzie powołanie nowej organizacji do walki z anarchią szerzącą się wśród Leśnej Republiki – Świętej Moderacji! Moderatorzy są jedynym lekarstwem na zgniliznę, jaka niszczy nasze państwo! Członkami nowopowstałej instytucji zostaną najzdolniejsi agenci SB oraz oficerowie LSD. Otrzymają własne oddziały specjalne, które pomogą utrzymać spokój i sprawiedliwość w naszym społeczeństwie!

Zajazd pod Głową Banthy, Wioska Gungan

Kilku brudnych, śmierdzących, ale stosunkowo trzeźwych Gungan siedziało przy jednym ze stolików w obskurnym zajeździe Pod Głową Banthy.
Jeden z nich, a dla ułatwienia w jego rozpoznawaniu nazwiemy go Gunganinem #7291 podniósł kieliszek.
- Wznieśmy toast za zdrowie Wioski Gungan!
- Zdrowie!
- Barman, kolejka dla wszystkich!
Wrzask radości wzniósł się w zajeździe. I nie był to jedyny dzisiaj. Kolejka za kolejką wznoszono toasty, to w imieniu Żyta, to Jacksona. Po kilku godzinach większość gości była już mocno podchmielona. Z wyjątkiem jednej osoby, na którą alkohol specjalnie nie działał.
Tylko na to czekał.
Gunganin #7291 wstał.
- Chciałbym wznieść toast za niepodległą i niezależną od tych abstynenckich misiów Wioskę!
- Niech żyje wioska!
- Wypędźmy okupantów!
#7291 uśmiechnął się. Wszystko idzie zgodnie z…
W tym momencie z hukiem wyleciały drzwi zajazdu. Przez szyby w oknach i otwarte drzwi wpadło kilka granatów bolsowych. Miały one powalić bywalców zajazdu, lecz na Gunagn były raczej mało skuteczne.
Zaraz po grantach wpadły do pomieszczenia oddziały Sondermod uzbrojone w najnowsze karabiny Porter K-18 celując do zaskoczonych Gungan.
- W imieniu Leśnej Republiki jesteście wszyscy aresztowani. – powiedział wschodzący właśnie Wielki Moderator Misiek.
Gugnanie zaśmieli się szyderczo.
- Brać ich!
Rozpoczęła się wielka bójka. Portery strzelały seriami skondensowanego, ciemnego, ewockiego piwa do pijanych Gungan, lecz było to za mało by ich od razu powalić. Doszło do walki wręcz, którą uzbrojeni w Batony marki Wróżka żołnierze Sondermod wygrywali.
Tymczasem Gunganin #7921 zmienił się w Sondermoda #7291 i zaczął pomagać siłom Moderacji. Po kilku chwilach zajazd został spacyfikowany. Dowódca Sondermodów podszedł do Miśka.
- Wielki Moderatorze, zajazd jest nasz.
- Dobrze się spisaliście, pani komandor Taraissu…

Przestrzeń międzyleśna, północny rejon lasu

Dwa Heinekeny 280 leciały nad bezkresnymi Odłożnymi Równinami.
- Fynar, ja polecę dalej za łowcą nagród, Ty zaś wrócisz do Świątyni i powiadomisz Otasa.
- Nie mogę Cię zostawić samego, mistrzu.
- To wyraźny rozkaz.
- Czemu musi mnie zawsze omijać cała zabawa?
- Takie życie, a teraz nie marudź i leć do Forest-City.
- Tak jest, mistrzu.
Pojazdy się rozdzieliły. Mistrz Halcyon poleciał dalej na północ w ślad za niebezpiecznym łowcą nagród. Jego nadajnik doprowadził go do leżącej tuż za granicami Bastionlandu Areny Kłejk. Według danych z archiwum należała ona do niejakiej Lady Morte.
Jedi posadził swoją maszynę między pobliskimi pagórkami i zakradł się do potężnego obiektu. Strzegło go niezwykle wielu noobów, lecz nie byli oni przeszkodą dla mistrza. Po pewnym czasie dotarł on do centralnego pomieszczenia, gdzie jego oczom ukazał się widok sali konferencyjnej, w której znajdowali się przedstawiciele wszystkich prawie narodów Bastionlandu.
Celediv i Yuri z grupy Wooków.
Rusis, przywódca Ewoków.
Stylichon, szef najemników.
Twardy, wielki admirał.
Darth Windykatorus i Darth Lordi.
Lady Morte, właścielka areny.
Ricky, hrabia Syrenko, zwany też Ryczym.
Strider, łowca nagród.
- Hrabio, Jedi węszyli wokół produkcji klonów. – poinformował wszystkich Strider.
- Nic się nie stało. – odpowiedział Ryczy. – I tak nie powstrzymają naszej inwazji.
- Uważam, że powinniśmy przyśpieszyć przygotowania. – stwierdził twardy.
- Dobry pomysł, admirale….hmm….
- Co się stało, hrabio?
- Czuję jakieś zakłócenia w Mocy…

Biuro Premiera Lasu


-…planują wielką inwazję. Setki tysięcy wojowników. Musimy się przygotować nim. Czekajcie! – sylwetka Halcyona na podniosła miecz świetlny i wycofała się z pola widzenia holokamery. Na jego miejscy pojawiła się gromada Wooków strzelających z kuszy,
Nagranie zostało przerwane.
Między siedzącymi w gabinecie zapadła cisza.
- Musimy coś z tym zrobić. – stwierdził Otas.
- Ale cóż możemy uczynić? – spytała Chewie.
- Powołać armię.
- Ale przecież po to rozwiązałam moją armię i wsparłam leśnokrację, aby już nigdy więcej nie trzeba było używać siły.
- Chyba nie masz wyjścia, pani premier – stwierdził Lord.- Nawet połączone siły Jedi, SB i nadwątlonych LSD nie mają szans w walce z taką potęgą.
- Zatem moim obowiązkiem jest powołać armię.
- A Jedi wspólnie z LSD obejmą dowództwo nad klonami, o których poinformował nas Fynar. – powiedział Otas.
- I wszystko ustalone. – stwierdził Lord Sidious. – Czas iść na wojnę.

Chapter 4 – Wojny Noobów

Kłejk Arena

- Mistrzu Halcyon. – odezwał się grzecznie Ricky wchodząc do ciemnego pomieszczenia.
Halcyon wisiał przykuty do wielkiego kamiennego słupa na środku pomieszczenia.
- Hrabio Ryczy, cóż za miła niespodzianka.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- Zamierzasz mnie tu tak cały czas trzymać?
- Nie. Zamierzam wyjawić Ci pewien sekret.
- Cóż to za sekret?
- Otóż, za całą tą wojną stoi jedyny prawdziwy Sith, Darth Sidolux! Ma on wielki wpływ na Leśną Republikę. Jak i na Jedi. Przyłącz się do nas, a wspólnymi siłami obalimy Sidoluxa i będziemy rządzić Lasem!
- Nie przyłącze się do ciebie, dupku.
- Cóż…jeśli to jest twoja decyzja, to żegnam.
Odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Zapanował mrok i cisza, którą za chwilę zakłócił zgrzyt mechanizmów podnoszących podłogę, która okazała się wielką platformą. Sufit otworzył się i podnośnik wyniósł Halcyona na rozległa, piaszczystą arenę, otoczoną niesamowicie wysokimi trybunami pełnymi robali.
Kolumna ustawiła się pośrodku areny. Mistrz Jedi był zwrócony twarzą w kierunku głównego balkonu, na którym stał hrabia Ryczy Syrenko w raz z Lady Morte i Striderem.
- Wykonać egzekucję. – powiedział głośno Ricky.
Kraty znajdującej się pod balkonem bramy zazgrzytały, a z ciemnego otworu wypełzło to coś.
Coś, było dobrym słowem na pełne włosów i rogów monstrum.
O nie! To dziki Bantha! Już po mnie !
Tymczasem stwór zwęszył zapach unieruchomionego mistrza i ruszył w jego kierunku. Halcyon postanowił użyć pewnej sztuczki i zginając lekko dłoń wyciągnął z rękawa kartę.
Idiota.
Jednym ruchem karta przecięła przytrzymujący go łańcuch. Mistrz Jedi użył jego reszty by wspiąć się na szczyt kolumny.
W ostatniej chwili.
Bantha właśnie dobiegł do kolumny i rozpoczął jej powolne okrążanie. Zapowiadała się długa walka.
Hrabia Ryczy stał i obserwował całą sytuację z balkonu. Już po nim, pomyślał, jeśli nie zabije go Bantha, to zrobią to nooby.
Prowadząc rozmyślania nie zauważył postaci, która kroczyła w kierunku balkonu. Podeszła od tyłu do stojących gości i zapaliła miecz świetlny. Purpurowe ostrze pojawiło się tuż przed szyją łowcy nagród.
- Ach, mistrzyni Jaya. Jak miło, że do nas dołączyłaś. Akurat by zobaczyć chwilę prawdy.
- Przykro mi, muszę cię rozczarować Ricky, koniec widowiska. – odrzekła chłodno Jaya.
W chwili, gdy to mówiła, na trybunach areny rozbłysło kilkadziesiąt mieczy świetlnych.
- Odważnie, ale głupio moja droga przyjaciółko. Nie jest was zbyt wielu.
- Mylisz się. – odparła Jaya. – Każdy z nas jest wart tyle co setka robali.
- A czy jest wart tyle, co tysiąc noobów? – mówiąc to Ricky obserwował jak na arenę wkraczają setki, nawet tysiące noobów.
Jaya widząc to czym prędzej wskoczyła na arenę, tnąc po drodze kilku noobów. Mistrzyni Jedi ruszyła pędem w kierunku zbliżającej się armii. Po chwili obok niej biegło kilku Jedi, w tym należący do Dream Teamu Gunfan, Mef i Kyle. Ta czwórka wpadła pomiędzy wrogów tnąc noobów, ich posty na lewo i prawo. Atak wroga powoli się załamywał.
Lecz w tej chwili otworzyły się pozostałe trzy bramy prowadzące do areny. Z nich także zaczęły wysypywać się hordy krwiożerczych Dzieci Neostrady. Widząc to, pozostali przy życiu Jedi zaczęli się zbierać w sercu areny. Mistrzyni Jaya cofała się powoli odbijając strzały swoim purpurowym ostrzem, gdy nagle zauważyła jak rozszalały Bantha szarżuje w jej kierunku. Uskoczyła, ale zbyt wolno, stwór zahaczył rogiem o jej tunikę, przewracając mistrzynię. Miecz wyleciał jej z ręki i wylądował kilka metrów przed nią. Wstała szybko i zauważyła, jak ubrany w metalową zbroję łowca nagród ląduje przed nią. Przyciągnęła miecz w ostatniej chwili by odbić wymierzone w nią strzały Stridera. Sparowała pierwszą i drugą serię, powoli zbliżając się do łowcy. Nagle minął ją rozszalały Bantha i pobiegł wprost na Strida, taranując go. Łowca upadł na ziemię, lecz szybko się podniósł widząc, że potwór wraca. Wymierzył ostrożnie i strzelił. Wiązka wysokoskoncentrowanej, czystej gungańskiej trafiła bestię w pysk. W ciągu dwóch milisekund Bantha leżał nieprzytomny na piachu areny.
Łowca się odwrócił by zobaczyć jak mistrzyni Jedi biegnie w jego kierunku z włączonym ostrzem. Wystrzelił do niej kilka razy, lecz widząc z jakim spokojem odbija jego strzały postanowił się wycofać. Włączył plecak odrzutowy.
Ukryty w plecaku system otworzył zawory dwóch zbiorników, których zawartość zaczęła przelewać się do trzeciego. Obie substancje osobno były nieszkodliwe, lecz razem tworzyły wybuchową mieszankę napędzającą odrzutowy silnik.
W wyniku walki z Banthą zawory uległy uszkodzeniu i zamiast przelać tylko niewielkie ilości Red Bulla i Komandosa do wspólnego zbiornika przelały całość.
Wielka eksplozja wyrzuciła otulonego płomieniami łowcę wysoko w niebo.
Jaya nie mogła oglądać całego widowiska, ponieważ musiała się skupić na odbijaniu postów coraz większej ilości noobów.
Było ich stanowczo za dużo.
Mistrzyni zaczęła się cofać, parując wszystkie pociski, aż poczuła, że zderza się z kimś plecami.
- Niezły ratunek, mistrzyni Jayo. – powiedział Halcyon.
- Mógłbyś darować sobie ten sarkazm i zrobić coś, by oni przestali nas ostrzeliwać.
W tej chwili wszystkie nooby opuściły broń.
- Chyba nie doceniałam cię, Hal.
- To nie ja.
Hrabia Ryczy podszedł do krawędzi balkonu.
- Mistrzyni Jayo! Dzielnie walczyliście. Warto odnotować tą bitwę w dziejach Lasu, ale to już koniec. Poddajcie się, a darujemy wam życie.
- Nie będziemy zakładnikami, których mógłbyś dupczy…to jest kupczyć, Ryczy.
- Zatem przykro mi, stara przyjaciółko, ratunek nie przybędzie wam z nieba. – Ricky uniósł rękę by wydać rozkaz do ataku, lecz w tej chwili coś przysłoniło światło słoneczne.
Kanonierki.
Tysiące leśnych kanonierek Holsten. Wszystkie pełne leśnych klonów. Nooby otworzyły ogień do oddziałów desantowych. Tymczasem jedna z kanonierek wylądowała w pobliżu Jedi. W jej włazie pojawił się Otas z wyszczerzonymi zębami.
- Potrzebujecie taksówki?

Kłejk Arena, koniec bitwy o Arenę

Otas, Jaya i Hal stali na stanowisku dowodzenia Wielką Armią Leśnej Republiki.
- Nooby są w odwrocie, mistrzu Otasie.
- Dobrze się spisałaś, Taraissu. Rozkaż armii przygotować się do odwrotu w kierunku Lasu.
- Wspaniałe zwycięstwo, Otasie. – powiedział Halcyon.
- Zwycięstwo powiadasz? Nie, nie zwycięstwo. Kurtyna Ciemnej Strony opadła. Rozpoczęła się Wojna Noobów.
- Siły Noobów na północy połączyły się z wooczymi, gungańskimi i ewockimi separatystami. – powiedziała cały czas zamyślona Jaya. – Sami nie mamy szans ich pokonać. Musimy wezwać resztę sił LSD.
- Obyśmy tylko zdążyli. – stwierdził Hal.

Apartamenty Prezydenta Lasu

Odziana w szaty Jedi gniewna postać kroczyła korytarzami biura leśnego prezydenta. Bez pukania wkroczyła do głównego apartamentu. Lord Sidious siedział przy swoim biurku, zajmując się jak zwykle przeglądaniem dokumentów.
- Och, Milady Aragorn, słyszałem, iż nasi drodzy przyjaciele odnieśli zwycięstwo w bitwie na północy.
- Zgadza się, panie prezydencie.
- Nie jesteś tym zachwycona? – spytał zatroskany Lord.
- Jestem, tylko, że… - urwała na chwilę.
- Tak? Możesz mówić śmiało.
- … kiedy oni prowadzą wojnę, ja muszę tutaj siedzieć. Oczywiście, bez obrazy dla stanowiska pana prezydenta, ale chciałabym robić coś większego.
- Rozumiem, czyli myślisz, że cię nie doceniają?
- Tak, uważają, że nie jestem na tyle silna, by walczyć.
- Och wydaje mi się, że nie powinnaś się o to martwić.
- Nie powinnam?
- Teraz mam jeszcze dużo zajęć, ale przyjdź do mnie później, a opowiem ci pewną historię. Powinna ci pomóc.
- Dziękuję, panie prezydencie.
- I jeszcze jedno, możesz mi mówić po imieniu. Nie musimy tworzyć między nami niepotrzebnych granic.
Wracając z gabinetu Lorda, Lady Aragorn czuła się o wiele lepiej. Ten człowiek miał na nią bardzo uspokajający wpływ. Muszę częściej z nim rozmawiać, pomyślała.

Wioska Gungan, Bród na rzece Absynt w pobliżu Świątyni Andrzeja

Burzol stał na balkonie stanowiska dowodzenia Grupą Obronną Lasu „Północ” i obserwował jak poranne promienie słońca odbijają się od spokojnych wód Absyntu. Stanowisko G.O.L.-u „Północ” znajdowało się w starożytnej Świątyni Andrzeja. Był to bliźniaczy budynek Świątyni Żyta. Różnił się przede wszystkim tym, iż wyglądał jak butelka postawiona na szyjce. Dookoła niej znajdowało się wiele budynków gospodarczych, takich jak magazyny na ogórki czy Kielichy Ofiarne. Gunganie z pobliskiej wioski od wieków składali tu hołd Andrzejowi Żyto, a ostatnio także Jacksonowi.
Admirał LSD jeszcze raz przyjrzał się swoim wojskom. Lewe skrzydło jego sił stanowiły oddziały Leśnych Klonów, wyposażone w najnowsze karabiny dębowe Mocne M-16, ciężkie karabiny maszynowe Guinness MG-42 czy szturmówki Porter K-18. Wspierane przez kanonierki szturmowe Holsteny, te oddziały były prawie nie do pokonania. Niestety Burzol nie dysponował zbyt sporą ich ilością.
W centrum znajdowała się ewocka kawaleria i piechota pod dowództwem Leonidasa. Piechota ewocka była uzbrojona w przestarzałe karabinki strzeleckie Miller M-4, zaś dosiadająca Taun-Taunów kawaleria w lance. Mimo kiepskiego uzbrojenia były to jedne z najbardziej doświadczonych oddziałów w LSD. Byli wśród nich weterani walk w gębowym jarze, ocaleli z masakry w Wąwozie Tampopili czy bitwy o Forest-City.
Na prawym skrzydle, które osłaniało jednocześnie, świątynię stały oddziały gungańskiego pospolitego ruszenia. Wielu uważało, że to błąd stawiać tak niezorganizowane oddziały do osłony stanowiska dowodzenia, ale Burzol wiedział, jak zaciekli potrafią być Gunganie jeśli się ich zmobilizuje.
- Admirale, oddziały noobów nadchodzą. – zameldował młody oficer łącznościowy.
- Zrozumiałem, poruczniku.
Muszę tylko wytrzymać, aż przybędą siły Miśka i Kasis, pomyślał Burzol, razem powinniśmy ich pokonać.
Skupił uwagę na nadchodzących oddziałach starając sobie przypomnieć raporty o organizacji armii wroga. Główną jednostką piechoty były bataliony noobów. Dowodziły nimi dzieci neostrady, popularnie zwane neo-noobami. Oprócz tego istniały oddzielne oddziały neo-crusader’ów (neo-krzyżowców), które składały się z fanatycznych noobów walczących w imię ich boga, Yarda Stilla.
Tymczasem armia noobów zbliżyła się do wysuniętych pozycji klonów. Doszło do pierwszej wymiany ognia.
- Baterie rakietowe 1,3 i 4 rozpocząć ostrzał sektora C1! Baterie 2,5 i 6 wziąć na cel sektor C2.
Po chwili usłyszał świt wystrzeliwanych rakiet. Organy Sidiousa. Taki przydomek nadano wyrzutni rakiet VOLT V-1. Setki wyglądających niczym iskierki rakiet uderzyło w fale atakujących noobów. Kiedy tylko nalot się skończył, Holsteny ruszyły do kontrofensywy, załamując atak noobów na lewym skrzydle.
W międzyczasie nowa grupa wrogów ruszyła do szarży na Gungan na prawym skrzydle. Ciężkozbrojni neo-krzyżowcy wpadli pomiędzy słabo zorganizowanych Gunagan wchodząc w nich, niczym nóż w masło.
- Admirale! Oddziały Gungan zaczynają się rozpraszać!
- Spokojnie poruczniku. Proszę wydać rozkaz „Plotka”.
- Tak jest, sir.
Burzol obserwował jak wśród Gungan rozchodzi się plotka, iż głównym celem noobów jest opróżnienie zbiorników z wódką. Zareagowali natychmiast. Rzucili się na neo-krzyżwców, niczym oszalałe Banthy. Nic ich nie było wstanie powstrzymać, żadna zbroja, żaden post czy zmienne IP. Szala zaczęła się przechylać znów na korzyść wojsk Leśnej Republiki.
- Niech Leonidas rozpocznie manewr okrążający.
- Tak jest, sir.
Bezczynna do tej pory ewocka kawaleria ruszyła do dzikiej szarży na osłabione flanki noobów osłaniających atak neo-krzyżowców. Widocznie nie spodziewali się takiej siły przebicia ze strony słabo uzbrojonych Ewoków. Taun-Tauny przedarły się przez pierwszą linię i wjechały na tyły wycofujących się neo-crusaderów, okrążając ich.
No to pokonaliśmy pierwszą falę wroga, pomyślał z ulgą Burzol.
- Gdzie są oddziały Miśka i Kasis?
- Właśnie dostaliśmy wiadomość, iż nie przybędą.
- Co??
- Coś ważnego zatrzymało ich w Forest-City.
- To bardzo niedobrze. Nie wytrzymamy sami kolejnych fal noobów. Poruczniku, wydać rozkaz do odwrotu.
Ciekawe co ich mogło zatrzymać, pomyślał Burzol.

Elektrownia Absyntowi, Forest-City

Pewien znany Wook, Albert Wojanstein, wytworzył z absyntowej wody skrystalizowany Absynt. Zapewne te odkrycie pozostałoby w cieniu historii, gdyby nie fakt, że są przy tym wytwarzane niesamowicie duże ilości energii. Nowy prezydent lasu uznał, iż stolica państwa powinna mieć pewne i niezależne źródło energii, zatem zbudował na Absyncie wielką elektrownię, znajdującą się na obrzeżach miasta.
- Freed, to jak z tym ładunkiem? – krzyknął Shed.
- Podłożony.
- A Miami i Veng? Jak wam idzie?
- Równie dobrze, już prawie skończyliśmy.
- Dom, przygotuj się, zaraz wychodzimy.
Po chwili pod elektrownie podjechał nieoznakowany pojazd. Cztery postacie ubrane w stroje klaunów wyskoczyły z elektrowni.
- Po co zakładaliśmy te głupie stroje? - zapytał poirytowany Veng.
- To był jego pomysł. – Shed wskazał na Doma. – On tu jest fanem KISSu.
Kiedy wszyscy weszli do pojazdu, Dom dał gazu i odfrunęli od elektrowni.
- Radziłbym się pośpieszyć. – powiedział Shed.
- A na ile nastawiliście zapalniki?
W tej chwili dobiegł ich odgłos ogromnej eksplozji i pojazdem zarzuciło.
- Było blisko.
- Ale się udało.
- Dom, obierz kurs na naszą siedzibę. Lecimy świętować.

Mostek Moderatora, Przestrzeń Międzyleśna

Misiek stał na mostku swojego nowego okrętu klasy Moderator, o tej samej nazwie. W iluminatorze widać było wiszący w powietrzu drugi okręt tej klasy, „Moderatrix”, flagowy statek pani Admirał Kasis. Jej hologram znajdował się właśnie przed Miśkiem.
- Prezydent chce byśmy pozbyli się problemu Anarchistów raz na zawsze. – mówił Misiek. – Ostatni ich sabotaż był ogromnym aktem terroru.
- Ale co z Burzolem na północy?
- Wycofa się na ustalone pozycje na Palonym Absyncie. Do tego czasu powinniśmy się uporać z naszym problemem i dołączyć do niego.
- Szczególnie, że Jedi mają nam pomóc.
- Dokładnie. Zatem omówmy plany…

Apartamenty Prezydenta Lasu

Kiedy Lady Aragorn wkroczyła do jednego z prywatnych pomieszczeń Lorda, zastała go obserwującego olbrzymie akwarium. Był to sztucznie stworzony mikroklimat odwzorowujący podwodne życie rzeki Absynt przed zmianami dokonanymi przez mieszkańców lasu.
- Och, witaj moja droga. – Sidious odwrócił się, uśmiechając się do swego gościa.
- Witaj, Lordzie. Przybyłam jak prosiłeś.
- Bez zbędnych formalności, usiądź obok mnie.
- Podobno miałeś mi coś opowiedzieć.
- Taaak… słyszałaś kiedyś historię Darth Plusa GSM Mądrego?
- Nie, jakoś nie pamiętam, abym czytała o nim w holocronie.
- Nic byś tam nie znalazła. To historia, o której Jedi raczej nie lubią mówić.
- Dlaczego nie?
- Bowiem Jedi pożądają to co on zdobył. Potęgi i Czasopowstrzymywacza.
- Jak tego dokonał?
- Otóż niewielu poznało jego nauki. Tylko jego uczeń poznał tą prawdę w pełni i wtedy pozbył się swojego mistrza…To jest właśnie cena potęgi.
- A co się stało z tą całą wiedzą?
- Przepadła wraz z kolejnymi wojnami.
- Szkoda, mogła by pomóc tylu osobom.
- Tak i tu się właśnie zgadzamy…

LINK
  • cd.

    Halcyon 2006-10-13 18:54:00

    Halcyon

    avek

    Rejestracja: 2004-09-07

    Ostatnia wizyta: 2024-11-20

    Skąd: Police

    - Baza Anarchistów

    Mały statek w kształcie naleśnika, tudzież spodka przemierzał przestrzeń międzyleśną. Któreś z bóstw chciało, aby wpadł w potężną burzę, która miotała pojazdem na lewo i prawo. To i tak nic. Gorzej było z pasażerami..
    - Baza Anarchistów jest zbudowana na kształt koła. – mówiła Jaya, zanim rzuciło nią ponownie o ścianę. – Są dwa wejścia. Od południa i jedno od północnego zachodu. Uderzymy na oba. Musimy jak najszybciej dostać się do centrum dowodzenia w środku. Trzecia grupa w tym czasie postara się unieszkodliwić generatory, które znajdują się bardziej na zachód od bazy.
    W tym momencie silniejszy podmuch rzucił „Naleśnikiem Milenium” posyłając jego pasażerów na ścianę.
    - Poczekajcie, zobaczę co z pilotem.
    Jaya wstała i chwiejnym krokiem udała się do kokpitu siadając na miejscu drugiego pilota.
    - I jak idzie, Guf?
    - Kiepsko, strasznie zła pogoda. Ale z drugiej strony, nikt nie zauważy jak lądujemy.
    - Racja, jak się rozbijemy, to też nikt niczego nie zauważy.
    - Czybyś nie wierzyła w moje zdolności pilotażu?
    - W takiej burzy na niewiele się one zdadzą. – odparła.
    - Właśnie po to szkoliłem się w korzystaniu z Mocy.
    - I właśnie tego się boję. Choć przyznam, że zrobiłeś duże postępy.
    - Dzięki. Właśnie dolatujemy do bazy.
    - Pójdę powiedzieć to reszcie.
    Mistrzyni Jedi wróciła do ładowni.
    - Szykujcie skutery. Zaraz lądujemy. I pamiętajcie, że tam wszystko jest zagłuszane, więc każda z grup będzie zdana na siebie. Niech ceta nam sprzyja.
    Wszyscy cicho przytaknęli zaczęli się przygotowywać do opuszczenia pojazdu. Tymczasem „Naleśnik Milenium” wylądował łagodnie nieopodal bazy Anarchistów. Panująca zamieć śnieżna przysłania całkowicie widok. Kilkanaście postaci wyjechało na skuterach z jego wnętrza Naleśnika i transportowca. który wylądował obok. Ruszyły w kierunku bazy i rozdzieliły na grupy.
    Jedna z grup dojechała do tylnego wejścia.
    - Musimy wysłać kogoś by rzucił okiem na główny generator i dał znać tym u góry. – powiedziała Taraissu.
    - Este, weź Fynara i zbadajcie sprawę. – powiedział Hal.
    - I znów wysyłasz mnie z dala od zabawy? – zaczął narzekać Fynar.
    - Nas. – powiedziała Este. – Ale to nawet lepiej. Nie będę musiała znów ratować tyłka twojemu „wielkiemu bohaterowi”.
    Uśmiechnęła się złośliwie i ruszyła w kierunku generatorów.
    - To na razie. – rzucił Fynar i dołączył do niej.
    Tymczasem reszta grupy weszła do środka. Szybko obezwładnili kilku oficerów Szedałostapo. To był ich najmniejszy problem. Idąc głównym korytarzem natknęli się na Brenczatorów. Byli to kapłani boga Jacksona i poplecznicy Brencza. W swoich szatach koloru rzygów o poranku robili porażające wrażenie.
    - Plan A. Ognia w usta. – krzyknęła Taraissu.
    Hal spojrzał na Dębowe Mocne M-16 w swoich rękach.
    Zawsze wolałem miecz świetlny. Ale w walce z tym bestiami byłby bezużyteczny
    Wycelował i wypalił. Dawka skondensowanej pianki trafiła prosto w otwarte usta jednego z Brenczatorów i w kontakcie z C2H5OH natychmiast stwardniała zatykając otwór.
    Po chwili wszyscy wrogowie mieli zatkane usta.
    - No to chyba po kłopocie. – powiedziała Taraissu.
    W tej chwili pierwsza dawka wrzących rzygów przedarła się przez stwardniałą piankę i trafiła w ścianę obok pani komandor zostawiając wypaloną dziurę.
    - Plan B! Plan B!
    Hal przeładował swoją broń. Wystrzelił ponownie i trafił swojego przeciwnika w usta zanim tamten zdążył wyrzucić z siebie dawkę śmiertelnej substancji.
    Po chwili wszyscy Brenaczatorzy uciekli w strasznym popłochu.
    - Co im się przytrafiło? – zapytał zdziwiony Hal.
    - Silnie skoncentrowana dawka szybko działającego środka przeczyszczającego. O wiele lepsze niż lewatywa.
    Reszta drogi do centrum dowodzenia nie sprawiła im przeszkody. Nowy środek działał bezbłędnie. Kiedy wkroczyli do głównego pomieszczenia, dokładnie po drugiej stronie w drzwiach pojawiła się Jaya.
    - Witajcie moi drodzy. – powiedział Shedao siedzący w fotelu dowodzenia na środku pomieszczenia.
    - To koniec, Shed. – powiedziała Jaya. – Przegrałeś.
    - Niekoniecznie. Zapewne niedługo siły Miśka i Kasis przełamią się przez moją obronę, ale to ich złamie.
    Wskazał na pilot, który trzymał w ręku.
    - Co to jest?
    - Otóż, zapewne nikt nie zauważył, że zanim wysadziliśmy Elektrownie Absyntową zniknęło z niej kilkanaście kilogramów absyntu.
    - No i?
    - I okazuje się, że wywołując rozpad absyntu dochodzi do wybuchowej reakcji łańcuchowej. Kiedy nacisnę ten guzik, generator napędzany absyntem wejdzie w reakcję łańcuchową, której nikt nie powstrzyma.
    - Chcesz nas wszystkich zabić?
    - Och, ten bunkier to wytrzyma. Zginą wszyscy na zewnątrz. – dokończył Shed i wcisnął przycisk.
    W tym momencie Hal wybiegł z centrum dowodzenia. Przebiegł korytarz. Przeskoczył wylewające się z toalet fekalia i wybiegł z bazy. Dopadł do skutera i wskoczył na niego. Ruszył pędem w stronę generatorów.
    Szybciej, szybciej, mamy mało czasu.
    Zobaczył ich daleka. Stali przy generatorach. Podjechał do nich.
    - Szybko, musimy uciekać! Generatory zaraz wybuchną!
    - Zostawiliśmy skutery za pagórkiem. – powiedziała Este.
    - Nie ma czasu, wskakujcie na mój.
    Ruszyli w trójkę z powrotem. Kiedy zbliżali się do bazy, Hal zobaczył jak zasłony zamykają się na szczelinach w oknach i drzwiach.
    Przyśpieszył i wyhamował tuż przed wejściem.
    - Wchodźcie! Natychmiast.
    Fynar przeturlał się pod zamykającymi się wrotami. Este poszła szybko w jego ślady. Hal podbiegł do drzwi by pójść za nimi, lecz było za późno. Szpara była za mała, aż wreszcie znikła.
    - Pięknie. – powiedział, całkiem przerażony Hal.
    I nagle zobaczył błysk.
    Słup zielonego dymu.
    A potem fala zielonego światła.
    Zielone światło.
    Zielone.
    Coraz bliżej.
    Ciemność.

    Mostek dowodzenia „Moderatrix”

    Kasis stała na mostku swojego, nowego leśnego niszczyciela. Czuła, że coś jest nie tak. Pokonali obronę wroga i zbliżali się do generatorów. Wszystko wydawało się, że wygrali, lecz ona coś czuła.
    Spojrzała jeszcze raz w iluminator. Widziała wiszącego obok „Moderatora”. Wszystko wyglądało…
    Niespodziewanie ujrzała oślepiające światło, całym statkiem wstrząsnęło. Zanim upadła widziała jak „Moderator” znika w wielkiej fali ognia razem z połową floty. Chwilę później uderzyła o podłogę.
    Wstrząs minął po chwili, choć w głowie wciąż słyszała łomot.
    Wstała chwiejnie i zobaczyła jak podoficer coś do niej krzyczy, ale nie słyszała co.
    - Co mówisz?
    - „Moderator”…rozbił….zniszczony.
    - A nasz okręt?
    - Musimy….rozkaz ewakuacji.

    Poza czasem i przestrzenią

    Otworzył oczy. Był na czarnej pustyni. Nad nim było blade niebo, a w oddali majaczyły góry. Spojrzał w dół. Piasek był rzeczywiście czarny.
    - Gdzie ja u licha jestem? – zapytał Hal.
    - ZA DRZWIAMI. – odparł Śmierć.
    - Jakimi drzwiami?
    - CZASU I PRZESTRZENI.
    - Och czyli umarłem?
    - NIE, TO BY BYŁO O WIELE PROSTSZE.
    - Czyli co się ze mną stało?
    - MOŻNA POWIEDZIEĆ, ŻE JESTEŚ TU PRZEJŚCIOWO. ALE WRÓCISZ TU JESZCZE.
    - Kiedy?
    - KIEDY PRZYJDZIE NA TO CZAS. A TERAZ ŻEGNAJ.
    - Żegnaj?
    Poczuł, że cały świat przed oczami mu się ściemnia. Odpłynął w błogą nieświadomość. Kiedy znów ją odzyskał, usłyszał głosy mówiące dokoła niego.
    - Ale w końcu wygraliście.
    - Tak, ale ile nas to kosztowało. Spójrz na Miśka albo na Hala!
    - I na naszą flotę.
    - Co się stało, to się nie odstanie. Musimy udać się na pomoc Burzolowi z tym, co mamy.
    - I ktoś musi zostać tutaj na wszelki wypadek gdyby informacje od Hala o Darth Sidoluxie były prawdziwe.
    - A co z Halem?
    Otworzył oczy.
    - Jak to co ze mną?
    Jaya, Kasis, Misiek i Otas spojrzeli na niego z zaskoczeniem. Tymczasem Hal wstał z łóżka i rozprostował kości.
    - Czuję się świetnie. To kiedy wyruszamy?
    - Ale ty byłeś w śpiączce. Dostałeś falą uderzeniową. – powiedziała jeszcze zaskoczona Kasis.
    - No i? I tak wyglądam lepiej niż Misiek. A właśnie jak się czujesz?
    Misiek miał opaskę z opatrunkiem na prawym oku i najwidoczniej złamaną rękę.
    - A dobrze, chyba nawet lepiej niż wyglądam. Miałem miękkie lądowanie.
    - No to się cieszę. – powiedział Hal. – Tylko co tu tak śmierdzi?
    Wszyscy spojrzeli dziwnie na Miśka.
    - No co do tego miękkiego lądowania…

    Chapter 5 – Ostrość na nieskończoność zakończenie

    [u] Z Leśnych Kronik Mihaa: [/cytat]

    Tom II, Rozdział 78 : Bitwa o Absyntowe Wały, przedbitewna analiza

    Z północnych części Bastionlandu w kierunku stolicy prowadziła tylko jedna droga. Poprzez Odłożne Równiny, most na Palonym Absyncie aż do Forest-City. I właśnie w rejonie mostu powstały umocnienia zwane „Absynotwymi Wałami”.
    W pobliżu samego mostu zbudowano niewielki fort o nazwie „Fort Ewoków” i kilka pobocznych umocnień. W górę rzeki, a na południe od fortu znajdował się drugi z fortów, „Fort Leonidasa”, którego celem było pilnowanie przepraw promowych w najszerszym miejscu rzeki. W dół rzeki, a na północ od „Fortu Ewoków” znajdowały się okopy, które miały strzec brodów na rzece.
    Ogólnie rzecz biorąc były to trzy najdogodniejsze miejsca do przeprawy przez rzekę, dlatego właśnie te trzy miejsca obsadzone zostały przez Leśne Wojska. Brodów pilnowała G.O.L. „Północ” pod dowództwem Kasis. Siłami lądowymi tej formacji dowodzili Vua i Halcyon. Mostu strzegła G.O.L „Centrum” pod dowództwem Miśka oraz Otasa i Taraissu. W pobliżu przepraw stacjonowała G.O.L „Południe”. Dowodził nią Burzol, a wspierał go Leonidas.
    Naczelnym dowódcą Wojsk Noobów został Darth Lordi, dowódcami jego flotylli byli Wielki Admirał twardy i Stylichon. Na lądzie dowodzili Darth Windykatorus, hrabia Ryczyoraz Lady Morte.
    Wojska Leśnej Republiki składały się głównie z leśnych klonów i wojsk LSD, czyli w większości ewockich i wooczych żołnierzy. W bitwie brały też udział ochotnicze oddziały Gungan, szukające odwetu za okupacje i zbezczeszczenie Świątyni Żyta. Po przeciwnej stronie główną siłą była armia noobów wspierana przez separatystyczne oddziały Ewoków, Wookieech i Gungan.
    Bitwa rozpoczęła się o godzinie 23:00 czasu Leśnego.

    Bitwa o Absyntowe Wały

    Admirał Misiek stał na mostku swego starego okrętu flagowego „Drzewa Jeden”. Obserwował odległe punkciki, które były zbliżającą się flotą przeciwnika. Lordi przyjął taktykę wroga i podzielił swoje siły na trzy grupy.
    W sumie czemu nie, pomyślał Misiek, i tak ma przewagę nad nami.
    Flota noobów składa się głównie z wielkich okrętów liniowych klasy Spamator czy lotniskowców klasy Neostradator. Posiadali ledwie kilka zdobycznych okrętów mniejszych klas. Ich główną siłą były myśliwce klasy Postall. Małe i zwinne służyły za mięso armatnie, zaś ich ilość całkowicie wystarczała by walczyć nawet z większymi okrętami.
    Misiek spojrzał jeszcze raz na flotę wroga. Składa się z prawie dwudziestu okrętów liniowych i sześciu lotniskowców. Dawało to niewyobrażalną liczbę wrogich myśliwców. On sam dysponował ledwie siedmioma okrętami liniowymi i lotniskowcem. Większość z jego okrętów pamiętała jeszcze bitwę o Gil-City czy Gębowy Jar.
    Nie będzie łatwo, pomyślał.
    - Daj rozkaz grupie Harpoona do startu. Niech wykonuje plan A i spotka się z grupą Mandarynkową w sektorze H.
    - Tak jest, sir.
    Misiek obserwował, jak fala myśliwców odłączyła się od głównej grupy okrętów i ruszyła na spotkanie z Postall’ami. Na przedzie leciała eskadra Marchewkowa, którą dowodził Harpoon. Leciał swoim nowym Freeq’iem F-16, myśliwcem szturmowym przeznaczonym do walki z większymi okrętami.
    - Uwaga, atakujemy pierwszą falę wrogów, a następnie się rozdzielamy. Eskadra Ogórkowa i Kapuściana lecą za mną, zaś Ziemniaczana i Gruszkowa wracają dołączyć do osłony głównej floty.
    Przyśpieszył i zobaczył, że znajduje się już całkiem blisko wrogiej grupy. Miał przed sobą kilka tysięcy myśliwców. Wypalił ze wszystkiego, co miał, przebijając się przez nich, jakby byli muchami.
    Podobnie postąpiła reszta pilotów. Lecz niektórzy nie mieli szczęścia i zderzyli się z wrogiem. To była właśnie główna taktyka noobów. Taranować ilością.
    Harpoon przyjrzał się jeszcze raz czujnikom. Zniszczyli około stu maszyn. Stanowczo za mało. Zebrał pozostałe myśliwce i ruszył do punktu spotkania z grupą Mandarynkową, którą tworzyły okręty nie większe od fregat.
    Tymczasem daleko pod walczącymi myśliwcami oddział klonów chował się za barykadą umieszczoną na moście.
    - Nadchodzą, pani komandor. – zameldował klon.
    - Przygotować się. – rozkazała Taraissu. – Stanowiska MG-42 wybrać cele. Czekać na mój znak.
    Przed nimi na most właśnie wkraczały szeregi noobów. Nawet nie starali się ukrywać, chcieli przebić się masą. Minęli pierwszy filar mostu. Po chwili dotarli prawie na środek.
    - Ognia! Wszystkie stanowiska ognia!
    Grad alkoholowych pocisków zasypał szeregi wroga. Padali jak muchy, tworząc naturalny wał, po którym przechodzili ich towarzysze broni. Mimo to wyglądało na to, że pozycje klonów pozostaną niezdobyte. Wtedy pojawił się błysk czerwonego miecza. Ubrany w metalową zbroję Darth Windykatorus ruszył przed siebie odbijając czy to przyjmując na swój pancerz, strzały z karabinów. Parł do przodu, aż dotarł do pierwszego stanowiska MG-42. Kilkoma cięciami miecza unieszkodliwił je i ruszył dalej.
    Taraissu spojrzała na powoli załamującą się obronę.
    - Wycofać się za most. – rozkazała. – Sami sobie z nim nie poradzimy.
    - Ja to zrobię. – odpowiedział Otas, który pojawił się jakby z nikąd.
    - Dobrze, mistrzu Otasie, tymczasem ja wycofam nasze wojska i stworzę zaporę za mostem.
    Mistrz Jedi zapalił swój miecz świetlny i ruszył w kierunku czerwonego błysku.
    Kilka kilometrów dalej na południe Leonidas obserwował spokojne wody Palonego Absyntu. Wysoko nad nim okręty Burzola i Wielkiego Admirała twardego toczyły śmiertelny bój. Spojrzał jeszcze raz na rzękę i dostrzegł, jakby coś poruszało się po wodzie. Kiedy skupił wzrok mógł dostrzec, że było tego bardzo dużo.
    - Niech czołgi wezmą cel na rzekę. Na mój znak….ognia.
    Noc rozjaśniły błyski wystrzałów. Ustawione przy brzegu dziesiątki nowych czołgów Amstel A-1 otworzyło ogień do sunących po rzece łodzi desantowych. W błysku eksplozji Leo zobaczył ilość przeciwników.
    Było ich stanowczo za dużo.
    - Piechota, przygotować się do walki wręcz. – rozkazał.
    To będzie długa noc, pomyślał.
    Tymczasem na północnym odcinku frontu walki dopiero miały się rozpocząć. Setki noobów i neo-krzyżowców przelewały się przez bród na rzece. Z drugiej strony ruszyła na nich ewocka kawaleria. Na jej czele jechali Vua i Hal.
    Hal podniósł miecz.
    - Za Leśną Republikę!
    Setki Taun-taunów wjechało, przechodząc przez nich jak przez masło. Lecz z każdą chwilą tempo szarży zwalniało. Wreszcie Hal zeskoczył ze swojego wierzchowca i zaczął walczyć z otaczającymi go wrogami.
    Było ich jednak zbyt wielu, nawet jak dla mistrza Jedi. Kiedy wyglądało już na to, że nooby zaleją szarżującą kawalerię, nadleciała pomoc. Dwie eskadry F-16 zrzuciły spirytusowe bomby na falę noobów, załamując ich atak.
    - Dzięki, Sick. – powiedział Hal do słuchawki.
    - To był pomysł Wedge’a. – odpowiedział Sick, lecący na czele eskadry Porzeczkowej.
    - Żaden problem, Hal. – odezwał się Wedge, dowódca eskadry Białych Winogron. – A teraz Porzeczki, Jabłka i Egzotyczni lećcie za mną.
    Cztery eskadry skierowały się prosto w serce wrogiej armady.
    Stojąca na mostku „Piękności” Kasis obserwowała, jak lecą wykonać jej plan. Może i był trochę niebezpieczny, ale nie mieli innego wyjścia. Patrzyła, jak fala jej myśliwców wpada w kilka razy większą falę wroga i przebija się przez nią, lecz tracą przy tym wiele maszyn.
    Dowodząc pozostałymi przy życiu myśliwcami Sick skierował się na okręt flagowy Stylichona.
    - Wedge, jak wygląda u ciebie sytuacja? – spytał.
    Odpowiedziała mu cisza.
    - Wedge?
    - Zestrzelili go, sir.
    - Kiedy??
    - Jak wylatywaliśmy z fali noobów. Dostał prosto w silniki i spadł.
    Sick zacisnął zęby.
    -Musimy zniszczyć ich okręt flagowy. Wszyscy za mną.
    Kilkadziesiąt myśliwców ruszyło za nim. Widzieli przed sobą jeden z okrętów liniowych klasy Spamator. Wyglądało na to, że to jest właśnie okręt dowodzenia. Sick poprowadził wszystkie myśliwce do ataku. Na jego znak wszyscy piloci wypalili w kierunku okrętu wszystkim, co mieli. Około 50 rakiet powietrze-powietrze klasy Volot v 0.5 uderzyło w burtę Spamatora pozostawiając na nim potężne dziury. Wyglądało na to, że wykonali zadanie. Lecz w tej chwili na ich grupę z wszystkich stron uderzyły myśliwce Noobów.
    - Porzeczkowy 2, dostałem.
    - Jabłkowy 4 trafili.
    - Mam go na ognie, pomóżcie!
    W ciągu kilku chwil grupa myśliwska Sicka została zdziesiątkowana.
    - Odwrót! Musimy się wycofać!
    Tymczasem bitwa na lądzie wcale nie wyglądała lepiej. Halcyon stał nad brzegiem Absyntu tnąc na lewo i prawo. Był zbyt skoncentrowany na walce z wychodzącymi z rzeki neo-krzyżowcami aby zauważyć, jak kilku zachodzi go od tyłu. Lecz zanim zdążyli zadać choć jeden cios, rozbił się na nich myśliwiec.
    Hal odwrócił się by zobaczyć jak z wraku myśliwca wyskakuje Wedge.
    - Pomóc trochę? – zapytał włączając miecz świetlny.
    - No przyda mi się pomocna dłoń czy też miecz przy tych noobach.
    Walcząc ramię szybko odpierali ataki wrogów, szło im to na tyle dobrze, że wyglądało na to, iż niedługo atak noobów się załamie. Wtedy pojawił hrabia Ryczy.
    Trzema skokami przebył rzekę i wylądował przed nimi.
    - Witam panów. – skłonił się nisko i zaatakował.
    Pchnięcie z góry, zaraz potem z dołu. Obrót i atak od dołu. Był jednym z najlepszych, znanych szermierzy. Dwójka Jedi ledwo sobie z nim radziła, ale powoli broniła się i przechodziła do kontrataku. Lecz w jednej chwili Antilles potknął się. Ryczy to wykorzystał, posyłając go na brzeg pchnięciem Mocy. Wedge uderzył o wrak swego myśliwca i padł oszołomiony.
    Halcyon zaatakował Ricky’ego ze zdwojoną siła, ale wiedział, że to mu nie pomoże. Po kilku chwilach hrabia przełamał jego obronę i kopnął prosto w podbródek. Hal wpadł do rzeki i nałykał się Absyntu.
    Ricky wymierzył miecz w leżącego Jedi.
    - To koniec.
    I wtedy się dopiero zaczęło.

    Tymczasem na moście toczył się pojedynek na śmierć i życie. Ciosy wymieniane były z niesamowitą prędkością. Biegnące w kierunku pozycji Taraissu nooby padały od przypadkowych ciosów. Rozpętali istną burzę mocy. Wszystko dookoła co nie było przymocowane do mostu albo nie ważyło kilka ton fruwało dookoła nich. Mimo to pojedynek nabierał tempa i siły. Powoli, bardzo powoli czerwona smuga, która była Darth Windykatorusem cofnęła się w kierunku brzegu mostu.
    Wtedy padł jeden cios.
    Wszystko się zatrzymało i spadło na ziemię.
    Chwilę po tym z głośnym brzękiem w dziwnej ciszy na ziemię spadła maska ukazując twarz wroga…

    W tym samym czasie, tylko kilka kilometrów na południe szeregi Wookieech i Ewoków były zalewane przez noobów. Leśny Bohater Leonidas stał pośród swoich dzielnych żołnierzy strzelając do atakujących wrogów.
    Krótka seria, jednego mniej.
    Dwóch, trzech, czterech, pięciu, sześciu….
    Nowy magazynek.
    Granat ręczny.
    Kolejna seria.
    Wreszcie kończy się amunicja.
    Leonidas sięga po swoją oficerską pałę i wskakuje między nich.
    Atak z góry, obrót, trafienie łokciem i cięcie z boku. Pokonani wrodzi leżą dziesiątkami dookoła niego. Ale to i tak za mało. Przelewają się przez nich niczym woda przez sitko.
    Wtedy zobaczył czerwone ostrze. Morte skoczyła w jego kierunku rozcinając jego pałę na pół i kopnięciem z pół obrotu posłała go na ziemię.
    - Już po tobie. – powiedziała celując w niego ostrzem miecza.

    Kilka kilometrów na północ i w górę.
    - Rozpocząć operację „Niby Gambit Miśka”. – rozkazał Admirał Misiek.
    Jego okręty liniowe utworzyły klin i zaatakowały wroga. Wbijając się miedzy Spamatory zmierzały do serca grupy adwersarzy. Ich okrętu flagowego. I tak jak przewidział Misiek ten właśnie okręt zaczął wycofywać się z formacji ustawiając się samotnie na tyle. Tymczasem klin uderzeniowy LSD utknął wśród okrętów liniowych wroga.
    Idealnie, pomyślał.
    - Niech grupa Mandarynkowa rozpocznie atak.
    Wtedy znajdujące się na uboczu i ignorowane kanonierki, korwety i kilka fregat wspieranych przez myśliwce uderzyło na prawie samotny okręt flagowy. Mimo swojej wyższości technicznej i siły ognia uległ przeważającemu wrogowi. Po krótkiej wymianie ognia z jego brzucha trysnęły słupy ognia. To koniec, Darth Lordi został pokonany, zaś wojska noobów rzuciły się do ucieczki.

    W innym miejscu pola bitwy….
    Ryczy spojrzał na HalaOczy Jedi zaświeciły się na zielono. Jego włosy przybrały ten sam odcień i zaczęły się rozrastać po całym ciele, aż zakryły je całkowicie. Sama jego postura urosła przynajmniej dwukrotnie.
    Jedi powstał.
    Wyglądał niczym absyntowy Wook.
    - Halk być zły. Halk niszczyć!
    Rzucił się na hrabiego łapiąc go w pół i uderzając kilka razy o ziemię, jakby był szmacianą lalką. Następnie wziął go w jedną rękę i rzucił daleko poza pole bitwy, po czym zaatakował wycofujących się noobów. Wtedy spostrzegł stojącego przed nim Wedge’a.
    - Halk niszczyć!
    - Spokojnie, Halk. Nie jestem twoim wrogiem. Jestem Wedge. Jestem przyjacielem.
    - Wedge przyjaciel?
    - Tak, spokojnie, nic ci nie zrobię.
    Podszedł do Halka i położył dłoń na jego ramieniu. Absyntowy Wook spojrzał na niego i naglę zaczął się kurczyć, a jego sierść się przerzedzać. Po chwili zamienił się w Halcyon z postrzępionym ubraniem i niechybnie by się przewrócił na ziemię, gdyby Wedge go nie podtrzymał.
    - No już trzymaj się. Zaniosę cię do punktu medycznego.

    Tymczasem Leonidas patrzył w ostrze miecza świetlnego.
    - Żegnam. – powiedziała Lady Morte, lecz wtedy uderzyła w nią fala wycofujących noobów.
    Morte się zachwiała, zaś Leo to wykorzystał i swoją uciętą pałą uderzył w rękojeść miecza, który wyleciał jej z dłoni. Chciała go złapać, lecz fala uciekinierów pociągnęła ją za sobą.
    - Jeszcze się spotkamy! – krzyknęła, nim całkowicie zniknęła w fali noobów.

    Na centralnym odcinku frontu sytuacja wyglądała podobnie. Nooby się wycofywały przez most w kierunku Odłożnych Równin i po drodze mijały dwie postacie stojące na moście.
    Otas spojrzał w twarz Dartha Windykatorusa.
    - Ojcze.
    Anor, a raczej Darth Windykatorus, spojrzał na niego jakby w ogóle go nie znał.
    - Nie jestem twoim ojcem.
    Uniósł miecz do góry.
    - Proszę, nie rób tego, ojcze.
    - Nie jestem twoim ojcem.
    Otas dostrzegł pustkę w jego oczach.
    Nie miał wyjścia. Użył mocy i wrzucił Anora do rzeki.
    To koniec bitwy.

    Apartamenty Prezydenta Lasu

    - Zwyciężyliśmy. – oznajmiła Lady Aragorn wchodząc do gabinetu Lorda.
    - Nie cieszysz się?- odparł Sidious.
    - Znów wszystko odbyło się beze mnie!
    - Tak, Jedi nie pozwalają ci brać udziału w wojnie. Ale mogę ci pomóc.
    - To znaczy?
    - Przyłącz się do mnie, a nauczę cię jak władać Mocą, aby zyskać potęgę.
    - Umiesz posługiwać się Mocą?
    - Tak, nauczył mnie tego mój mentor.
    - A więc to ty jesteś Sithem!
    - Tak i proponuję ci pomóc zdobyć to, czego pragniesz.
    - Powinnam cię teraz zabić.
    - To zrób to, ale uwierz mi, że patrzę na ciebie i widzę, że zasługujesz na coś więcej. Chcę ci pomóc.
    - Ja nie…nie wiem.
    Lady Aragorn wybiegła z pomieszczenia Prezydenta. Opuściła w pośpiechu budynek i ruszyła prosto przed siebie ulicą, aż zatrzymała się na którejś z ławek w parku. Włączyła holoprojektor, który ukazał jej Jayę.
    - Coś się stało, Lady Aragorn?
    - Mam bardzo złą wiadomość. Lord Sidious jest Sithem.
    - Jesteś pewna?
    - Tak, sam mi to powiedział.
    - Dobrze, zostań tam, gdzie jesteś. My to załatwimy.

    Gabinet Prezydenta Lasu

    Jaya, Gunfan, Mefisto i Kyle wkroczyli do gabinetu prezydenckiego.
    - Ach, mistrzyni Jaya. – odezwał się siedzący w fotelu Sidious. – Jaka miła niespodzianka. Słyszałem, że Darth Lordi został pokonany?
    - W imieniu Parlamentu Leśnego Republiki, jesteś aresztowany.
    Zapaliły się cztery klingi mieczy świetlnych.
    - Grozisz mi, mistrzynio Jedi?
    - Parlament zdecyduje o twoim losie.
    - Ja jestem Parlamentem.
    - Jeszcze nie.
    - Zatem to jest zdrada.
    Wyskoczył ze swojego fotela włączając w locie czerwony miecz świetlny. Wylądował między nimi. Jednym kopnięciem posłał Kyle’a na drugą stronę pokój. Wielkolud uderzył z hukiem o stojącą rzeźbę, która przewróciła się, przygniatając go. Sidious obrócił się, sparował cios Mefista i pchnięciem Mocy posłał, prosto w stojące w kącie akwarium. Jedi trafił ciałem w szybę, zbijając ją. Wylewająca się woda poniosła go w Prost pod biurko Sidiousa, gdzie już pozostał.
    Gunfan i Jaya stanęli obok siebie i razem zaatakowali Sidiousa. On sparował ich ciosy, wchodząc między nich. Przy okazji trafił Guf’a łokciem w brzuch, a gdy ten się zgiął z bólu, Lord obrócił się i uderzył go drugim łokciem w plecy oraz kolanem w głowę. Jedi padł na ziemię.
    Sidiousowi pozostała już tylko jedna przeciwniczka. Wymieniali cios za ciosem. Ich miecze świetlne dwoiły się i troiły kreśląc kolorowe smugi dookoła walczących, lecz nadaremnie. Jaya użyła wypadowego stylu walki by zdobyć przewagę nad przeciwnikiem. Lord zaczął się cofać, aż dotarł do szerokiego okna jednego z gabinetów.
    Tam obaj walczący zwarli się w śmiertelnym uścisku. Jaya używając wypadu odepchnęła Sidiousa od siebie. Miecz wypadł mu z dłoni - rozbijając szybę - wyleciał za okno.
    Sidious padł na ziemię, opierając się o brzeg okna.
    Tymczasem do pokoju wbiegła Lady Aragorn.
    - Jesteś aresztowany, mój panie. – powiedziała Jaya celując ostrzem miecza w Sidiousa.
    - Lady Aragorn. – powiedział Sidious. – Widzisz? Mówiłem, że do tego dojdzie. Jedi pożądają władzy. I chcą ją zdobyć dzięki Leśnej Republice.
    - Rządy Sithów już nigdy nie powrócą. Przegrałeś. – odparła Jaya.
    - Nie…nie…nie! Zginiesz!
    Sidious wyciągnął obie ręce w kierunku Jayi. Z końców jego palców strzeli błyskawice. Jaya zasłoniła się mieczem świetlnym.
    - Ona jest zdrajcą. – wydusił z siebie Sidious.
    - Nie, to on jest nim!
    - Lady Aragorn, tylko ja mam wiedzę, która umożliwi ci spełnienie swoich marzeń.
    - Nie słuchaj go! – krzyknęła Jaya.
    - Nie pozwól jej mnie zabić, proszę…
    Wyczerpany Sidious zaprzestał używać błyskawic. Padł, prawie bez sił przed Jayą.
    - Skończę to raz na zawsze. – powiedziała Jaya.
    - Nie możesz. – powiedziała LA. – Musi stanąć przed sądem.
    - On kontroluje Parlament, sądy i trybunały. Jest zbyt niebezpieczny, by żyć.
    - Ale tak nie postępują Jedi.
    Jaya uniosła miecz.
    - Nie! – krzyknęła Lady Aragorn i wyciągnęła rękę by użyć Mocy.
    Jedna z butelek z absyntem wyskoczyła z półki i poleciała wprost w Jayę, trafiając ją w głowę. Miecz wypadł jej z ręki i poleciał za okno. Ona sama zachwiała się na jego krawędzi.
    Sidious nie czekając na następny ruch Jayi posłał ją okrutnym „hakiem” w ślad za jej mieczem.
    Wstał z podłogi i spojrzał na Lady Aragorn.
    - Bardzo dobrze moja….nowa uczennico. Spełniasz swoje przeznaczenia.
    - Dziękuję, mój mistrzu.
    - Dobrze, uklęknij.
    Lady Aragorn uklękła na jedno kolano.
    - Od dzisiaj będziesz znana jako Darth…Opozzz!
    - Tak, jest mój mistrzu.
    - Powstań. Musimy rozwiązać sprawę Jedi. Ostatecznie. Od teraz każdy z nich jest wrogiem Leśnej Republiki.
    - Rozumiem, mistrzu.
    - Musimy działać szybko. Udaj się do świątyni Jedi i zrób to co trzeba zrobić.
    - Tak jest, mistrzu.
    Lady Aragorn wyszła z gabinetu Sidiousa. Prezydent lasu zasiadł za swoim biurkiem i włączył holoprojektor.
    - Komandorze. – powiedział do obrazu klona. – Wykonać rozkaz 616.

    Chapter 6 – Daleka droga do domu pokoju

    Hangar „Drzewa Jeden”

    Wedge Antilles stał na drabince swojego myśliwca, nieświadomy tego, co się zaraz wydarzy, a o czego większość czytelników już się domyśliła. Tak więc niczego niespodziewający się Jedi spokojnie przeglądał swoją maszynę, kiedy poczuł coś dziwnego. Odwrócił się by zobaczyć jak leci w jego kierunku odkręcona butelka whiskey. Zrobił unik i butelka rozbiła się obok. Czuł jak alkohol go ochlapuje i spływa po jego twarzy. Spojrzał w kierunku, z którego nadleciała. Stało tam kilkunastu klonów.
    - Jesteś aresztowany za zdradę Republiki.
    - Jakiej zdrady?
    Nie miał okazji usłyszeć odpowiedzi. W jego kierunku posypały się butelki. Nie miał szans.

    Kwatera Wookieech nad Absyntem

    Otas stał pośród namiotu otoczony przez kilku wooczych oficerów, omawiając przebieg niedawno stoczonej bitwy oraz plany pościgu za wojskami noobów. Lecz coś tu nie grało, czuł to. Swędziały go stopy. To zły znak.
    Wyczuł jak kilku klonów wchodzi do namiotu. Usłyszał szczęk broni.
    Odwrócił się i ruchem ręki przewrócił na ziemię. Strzały z karabinków chybiły celu, robiąc dziury w namiocie.
    Jeden z wooczych oficerów spojrzał na Otasa.
    - Klony atakują Jedi?
    - Na to wygląda.
    - Mam złe przeczucia, lepiej chodź za mną.

    Świątynia Jedi, Forest-City

    Mihoo stał na jednym z balkonów świątyni umieszczonych wysoko ponad większością budynków Forest-City. Pierwotnie były przeznaczone jako miejsca medytacji. Z czasem wielu uczniów zaczęło je wykorzystywać jako „palarnie” albo „piwiarnie” poza okiem mentorów.
    Mistrzowi Jedi to nie przeszkadzało, póki mógł znaleźć czysty kąt dla jego medytacji. Usiadł wygodnie na posadzce i zamknął oczy.
    Nagle usłyszał dziwny dźwięk.
    Niby warkot silnika.
    Wielu silników.
    Otworzył oczy.
    Na niebie przed nim widać było eskadry ciężkich bombowców Beck’s B-52.
    Leciały w kierunku świątyni.
    Wstał i spojrzał przez balustradę w dół.
    Szeregi klonów zbliżały się do głównego wejścia.
    Nie dobrze, pomyślał.

    Mostek „Drzewa Jeden”

    Misiek, Kasis i Halcyon stali na mostku okrętu flagowego. Przez iluminatory obserwowali jak flota przegrupowuje się do pościgu.
    - Dobrze się spisałaś, pani admirał. – stwierdził Misiek. – Ten desperacki atak myśliwski zakończył się sukcesem.
    - Tak, ale straciliśmy zbyt wielu pilotów. Tymczasem twój pozorowany gambit odniósł o wiele większy skutek. Znów jesteś sławny.
    - Na każdego przyjdzie pora. W końcu w każdej chwili możemy stanąć przed ważnym wyborem.
    W tym momencie na mostek wparował oddział klonów.
    - Jedi, jesteś aresztowany za zdradę Republiki.
    - Kto wydał taki rozkaz?
    - Prezydent lasu. A teraz poddaj się, Jedi.
    - Uciekaj Hal! – krzyknęła Kasis i włączyła gaśnice.
    Z sufity zleciała na nic niespodziewających się żołnierzy gęsta piana.
    Hal wykorzystał moment zaskoczenia, wycinając w iluminatorze dziurę i wyskakując przez nią.
    Spadając tak w dół przyszła mu do głowy pewna myśl.
    No i co teraz, bohaterze? Wyrosną Ci skrzydła i pofruniesz?
    W tym momencie podleciał do niego jakiś frachtowiec. Otworzył się luk towarowy i pojawiła się w nim postać w czerwono-czarnej zbroi.
    Chcąc, nie chcąc, Hal skorzystał z okazji i wsiadł na pokład statku.
    - Kim jesteś? – spytał, kiedy mógł już normalnie mówić.
    Mandalorianin zdjął hełm.
    - Immobilaiser. – przedstawił się.
    Nie jest dużo starszy ode mnie.
    - Halcyon.
    Poddali sobie ręce.
    - Od kiedy to najemnik pomaga Jedi?
    - A od kiedy to Jedi są wrogami systemu?
    Ruszyli do sterowni. Imm wyjaśnił całą sprawę. Postanowił pomóc Jedi, ponieważ nie wierzył w dobre intencje prezydenta.
    Hal usiadł na miejscu drugiego pilota.
    - Gdzie lecimy?
    - Wkrótce zobaczysz. Tylko chyba widzę kolejnego Jedi w potrzebie.
    Posadził maszynę nie daleko jakiejś walki i oboje wyskoczyli z pojazdu.
    Ujrzeli jak Este otoczona przez oddział klonów stara się bronić przed ich strzałami.
    Uzbrojeni w miecz świetlny i karabinek Pilsner P-60 we dwójkę szybko rozbili oddział klonów.
    - Już wszystko dobrze…- zaczął Hal, lecz Este podbiegła do nich i zdzieliła Imma metalowym prętem przez łeb.
    - Ejj…za co to? – zapytał urażony masując się po wgniecionym hełmie.
    - Za miotłę. I za okno.
    - Dobrze, ustalimy to wszystko później, a teraz może chodźmy, zanim przyjdą ich koledzy? – zapytał Hal.

    Baza Mandalorian

    Frachtowiec osiadł powoli na powierzchni hangaru. Trzy postacie wysiadły z niego i skierowały się do mesy. Po drodze wpadli na dość nieoczekiwanego gościa.
    - Otas? – spytał zdziwiony Hal.
    - Tak, żyję i widzę, że Tobie również udało się uciec. – odparł Otas.
    - Wookiee przyprowadzili cię do tej bazy? – spytał podejrzliwie Imm.
    - Taaak. – odpowiedział powoli Otas.
    - To dobrze. – Mandalorianin uśmiechnął się.
    - Słyszałem, że Sidious zaatakował świątynię. Uważam, że powinniśmy to sprawdzić.
    - Pomożesz nam, Imm?
    - Jasne, tylko chcę zdążyć na kolację. – odparł z krzywym uśmiechem.

    Świątynia Jedi, Forest City

    Nieoznakowany pojazd wylądował przed zniszczonym wejściem do świątyni Jedi. Chewie wyskoczyła z limuzyny i rozejrzała się dookoła. Wszędzie było widać plamy po alkoholu, walające się butelki i wszechobecne, szklane odłamki. To mogło znaczyć tylko jedno. Świątynia padła. Pani premier wyciągnęła swój ulubiony rewolwer .357 Budweiser. Zawsze trzeba być zabezpieczonym.
    Powoli zakradła się do bocznego wejścia do świątyni i skierowała się schodami w górę. Weszła bez większego problemu na czwarte piętro i podeszła do balustrady, z której widać było wewnętrzny dziedziniec. Chewie spojrzała w dół i ujrzała oddział klonów prowadzący więźniów.
    Przyjrzała się im bliżej.
    To byli więźniowie polityczni. Wśród nich znajdowała cesarzowa Gilraen.
    No tak, pomyślała, władza absolutna się nie dzieli z innymi, ciekawe jak ja skończę.
    Powędrowała dalej wzdłuż balustrady i dotarła do długiego bocznego korytarza. Ruszyła nim w kierunku świątynnej biblioteki. Mniej więcej w połowie korytarza drogę przecinała jej szczelina w podłodze ciągnąca się w poprzek. Chewie przeskoczyła ją bez większego problemu. Kiedy wylądowała po drugiej stronie podłoga zawaliła się za nią, rozszerzając wyłom.
    Obym nie musiała tędzy wracać, pomyślała.
    Wreszcie dotarła do końca korytarza, który przecinał się prostopadle z innym. Natknęła się tam na patrol klonów.
    - Stój! Kim jesteś? – krzyknął ich dowódca.
    Nie siląc się nawet o odpowiedź Chewie schowała się za jedną z rozbitych kolumn i zaczęła strzelać do żołnierzy. Po chwili zrozumiała, że było ich za dużo. Spojrzała do góry i dostrzegła zawieszoną nad nimi ogromną kulę wykonaną z metalu.
    Uważnie celując przestrzeliła podtrzymujące ją łańcuchy. Kula spadła prosto na oddział klonów, lecz zamiast się na nim zatrzymać, poturlała się wzdłuż korytarza, prosto na Chewie.
    Pani premier widząc to zaczęła uciekać. Kula, która na początku toczyła się powoli, zaczęła przyśpieszać i doganiać ją. Biegnąc tak Chewie nagle przypomniała sobie o rozpadlinie przed nią. Wyciągnęła z torby swój bicz i przyjrzała się tamtemu miejscu. Nad rozpadliną wisiała lampa.
    Zamachnęła biczem i jego końcówkę zawiązała na lampie.
    Dosłownie przefrunęła nad szczeliną i po wylądowaniu zaczęła biec dalej.
    Kula spokojnie przetoczyła się nad wyrwą nie tracąc prędkości.
    W ostatniej chwili Chewie wybiegła przed świątynię by prawie wpaść na Imma i Este.
    - Pani premier? Co pani tu robi? – spytał Imm.
    - Przyszłam zobaczyć, co się stało z Jedi. – powiedziała lekko zdyszana Chewie. – Widziałam, że przyprowadzili tutaj także Gilraen.
    - Byłą cesarzową? Czemu?
    - Być może Sidious się jej boi? – spytała Este.
    - Na pewno posiada jeszcze sporo wpływów wśród wyższych sfer Lasu. – skomentowała Chewie.
    - Zatem spróbujemy ją uwolnić. – postanowił Imm. – A potem poczekamy na Hala, aż wróci z świątynnej biblioteki.

    Świątynna biblioteka, świątynia Jedi, Forest-City

    Hal powoli przemierzał korytarz prowadzący do biblioteki. Musiał tylko wejść tam, wgrać dane na temat Jedi na dysk, wykasować resztę i wyjść. To zajmie mu ledwie kilka chwil. Coś mu jednak mówiło, że może nie do końca.
    Podszedł do konsoli i włożył dysk. Samo przegrywanie i kasowanie danych poszło bez problemu. Kiedy już prawie skończył poczuł za sobą znajomą obecność.
    Odwrócił się.
    - Witaj. – powiedział i po chwili namysłu dodał. – Widzę, że znów jesteśmy po różnych stronach barykady.
    - Witaj, mój były mistrzu. – powiedziała Lady Aragorn.
    Hal schował dysk do kieszeni swoich zielono-czarnych szat.
    - Czyżbyś znów chciała walczyć?
    - Nie. Wystarczy, że się od razu poddasz.
    Srebrne ostrze obudziło się z sykiem do życia.
    - Lubię komplikować wszystko. – odparł.
    - A ja lubię wyzwania.
    Czerwone ostrze zapłonęło rzucając wyzwanie srebrnemu.
    Przeciwnicy skoczyli na siebie, a ich miecze zderzyły się jeszcze zanim wylądowali. Wymieniali cios za ciosem, jakby się znali od zawsze, co było w gruncie rzeczy prawdą. Mistrz miał przewagę doświadczenia, zaś jego uczennica siły i sprawności. Halowi to nie przeszkadzało. Nie musiał wygrać. Nie tym razem. Wystarczy, że uda mu się uciec. Dlatego spokojnie cofał się pod jej naporem. Czekał na swoją szansę.
    I wtedy zauważył uszkodzoną alkoholowym wybuchem kolumnę.
    Zatrzymał się.
    - Cóż, zatem żegnam. Do następnego spotkania.
    Skłonił się, tnąc przy okazji kolumnę, która na chwilę oddzieliła go od Lady Aragorn.
    Szybkim ruchem wyciął dziurę w klatce na odpady obok i wskoczył do niej. Kanałem zsunął się do zbiornika na odpady.
    Jak za dawnych dobrych czasów. Zapach szamba dookoła.
    Wybrał inny kanał, który powinien doprowadzić go do wyjścia ze świątyni…

    Gabinet Prezydenta, Leśny Parlament, Forest-City

    Lord Sidious siedział przy swoim biurku pisząc „Proklamację Leśnego Imperium”. Dwoje strażników stało przy drzwiach.
    Wtedy rozległo się pukanie.
    Strażnik otworzył drzwi. Jakaś niewidzialna siła rzuciła nim o ścianę. Drugi strażnik skończył w identyczny sposób.
    - Witaj prezydencie. – powiedział wchodzący Otas. – A może powinienem był powiedzieć Darth Sidoluxie?
    - Ach, mistrzu Otasie. Przeżyłeś.
    - Dziwi cię to?
    - Twoja głupota cię zaślepia. Poczuj teraz potęgę ciemnej strony.
    Sidious wyciągnął ręce i piorun Mocy poleciał w stronę Otasa. Lecz mistrz Jedi, który oglądał wiele filmów, w tym ten jeden, przyjął uderzenie na ostrze miecza.
    - To chyba nie miało tak wyglądać. – powiedział Sidious wyciągając swój miecz.
    - Wynik oglądania filmów po nocach.
    Otas skoczył w kierunku Sidiousa tnąc mieczem z góry. Jego przeciwnik sparował cios i zaatakował od dołu. Jedi uskoczył lądując na platformie prezydenckiej. Sidious skoczył za nim.
    Walcząc na platformie przypadkiem uruchomili podnośnik, który wyniósł ich do pustej auli Parlamentu. Kiedy mównica prezydenta dotarła do swojego najwyższego punktu, Otas zeskoczył z niej, lądując na jednym z parlamentarnych stanowisk. Sidious skoczył za nim i walczyli dalej, tnąc mieczami z niesamowitą szybkością. Po chwili stanowisko posła Samookaleczenia zmieniło się nie do poznania.
    Wtedy Sidious postanowił skończyć ten pojedynek używając pchnięcia Mocy. Otas sparował ten atak i złączyli się w potwornym uścisku Mocy. Wkładali w to ostatnie pokłady sił, napięcie między nimi rosło, aż Jedi zrozumiał, że przegrywa i odpuścił. Potężna eksplozja Mocy zrzuciła go z platformy, na której stał. Mistrz Jedi spadł na sam dół, gubiąc po drodze swój miecz.
    Kiedy wstał z ziemi zrozumiał, że przegrał. Czołgając się dotarł do wentylacji, do której ledwo się zmieścił. Zszedł nią na sam dół i doczołgał się do wyjścia na zewnątrz. Włączył komunikator i poczekał, aż podleci pod niego pojazd, do którego wskoczył.
    Gdy dotarł do kokpitu frachtowca, zastał w nim o wiele więcej osób niż się spodziewał. Poza Halem, Este i Immem siedziały w nim jeszcze Chewie i Gil.
    - Cóż za ciekawe towarzystwo. – skomentował.
    - Ciekawe czasy owocują ciekawymi sojuszami. – odparł Hal, który był cały umorusany czymś, z czym Otas nie chciałby mieć bliższego kontaktu.
    - To gdzie teraz lecimy? – spytał.
    - Do mojej bazy operacyjnej. – odpowiedziała Gil.
    Gdy wylecieli niezauważeni z Forest-City, skierowali się na zachód. Po godzinie lotu w nadleśnej przestrzeni na horyzoncie ukazała im się podłużna sylwetka okrętu. Kiedy podlecieli bliżej okazało się, że widzą olbrzymi niszczyciel.
    - Cóż to jest? – spytał zdumiony Otas.
    - Mój superniszczyciel „Predatorka”. – odparła Gil.
    - W żadnej ze statystyk nie było o nim mowy. – powiedział Otas.
    - Zbudowałam go w tajemnicy. W końcu każdy odkłada sobie coś na czarną godzinę.

    Mostek „Predatorki”

    Przy okrągłym stole na mostku Superniszczyciela „Predatorka” siedziały trzy osoby. Trzech byłych przywódców.
    - I znów spotykamy się przy jednym stole. – stwierdził Otas.
    - Ale teraz nie mamy już własnych państw. – dodała Chewie.
    - Ale mamy wspólnego wroga. – powiedziała Gil.
    - Dlatego czas zawrzeć pakt i zjednoczyć się w walce z nim. – powiedział stojący w kącie Hal.
    Położył na stole dokument.
    Każdy z przywódców po kolei go podpisał.
    - To jest początek nowej walki. – powiedział Otas. – I ostatniej nadziei dla Lasu

    Epilog

    Ceta i JORUUS siedzieli przy szachownicy przedstawiającej Las.
    - I nasze role się odwróciły. – stwierdziła ceta. – Ale twoja przewaga jest niewielka.
    - Na razie nie. Ale to ulegnie zmianie. – odparł. – Popatrz.
    Ceta spojrzała na stół przy którym siedzieli. Zawsze było przy nim pięć stołków. Dwa zajmowali oni. Na jednym siedział Yard Still, który na jakiś czas odpadł z gry. Na dwóch stały dwie butelki po czystej gungańskiej. Tak było zawsze. Do tej pory.
    Z przerażeniem ceta patrzyła na nowy, szósty stołek, który pojawił się przy stole…

    THE END


    Special thanks to :

    Naczelnemu Poganiaczowi i Pierwszej Testerce
    Lady Aragorn

    Korektorowi
    Miśkowi

    Beta-testerkom
    Chewie, Kalannie, Taraissu

    Beton-testerowi
    Soadomaniakowi

    Szefowi biura reklamy
    Burzolowi

    And very special thanks to:
    George Lucas


    [url] http://img236.imageshack.us/img236/3946/forest2sl2.jpg [/url]

    [url] http://img232.imageshack.us/img232/9900/forest1hq3.jpg [/url]

    [url] http://img162.imageshack.us/img162/2930/anarchia1eg4.jpg [/url]

    LINK
  • Hehe

    Lady Aragorn 2006-10-13 19:01:00

    Lady Aragorn

    avek

    Rejestracja: 2004-10-07

    Ostatnia wizyta: 2019-02-26

    Skąd: Poznań

    wspaniale jak zwykle śmiesznie i absurdalnie to mi się podoba.... coś mi się wydaje że jak dojdziesz do FW6 to chyba bedziesz musiał na rapidshare.de uploadować bo topic będzie się dłuuugo otwierał

    I bardzo dziękuję za podziękowania! :*

    LINK
  • Nawet śmieszne :)

    Hego Damask 2006-10-13 20:57:00

    Hego Damask

    avek

    Rejestracja: 2005-05-28

    Ostatnia wizyta: 2024-11-23

    Skąd: Wrocław

    gratuluję weny twórczej Oby ci jej wystarczyło do równego rachunku, czyli FW 10

    LINK
  • hmm

    the chosen one 2006-10-13 21:03:00

    the chosen one

    avek

    Rejestracja: 2005-01-27

    Ostatnia wizyta: 2013-10-04

    Skąd: Kraków

    świetne

    LINK
  • :p

    ObiwanKenobi 2006-10-13 21:06:00

    ObiwanKenobi

    avek

    Rejestracja: 2006-02-10

    Ostatnia wizyta: 2007-11-17

    Skąd: Kraków

    OCZYWIŚCIE

    LINK
  • również dziękuję za podziękowania :P

    Kalanna 2006-10-13 21:23:00

    Kalanna

    avek

    Rejestracja: 2006-06-30

    Ostatnia wizyta: 2007-07-05

    Skąd:

    To była sama przyjemność Z niecierpliwieniem czekam na kolejną część. Mam też nadzieję, że uchylisz choć rąbka tajemnicy wcześniej

    LINK
  • Wow

    Wedge 2006-10-13 21:26:00

    Wedge

    avek

    Rejestracja: 2005-01-07

    Ostatnia wizyta: 2019-05-26

    Skąd: Wrocław/Psary

    respekt Spodziewałem się czegoś fajnego, ale to jest nawet extra Zwłaszcza jestem zadowolony z nie tak małej roli, jaka mi przypadła Szkoda tylko, że wygląda na to, że jestem jedyną prócz Stridera postacią, która zginęła Wiedziałem, że nie było warto się tak zachwycać śmiercią Mundiego, bo skończyłem tak jak on No chyba, że w Forest Wars 5 przygotujesz mi manewr Quinlana Vosa i powrócę do życia, czego sobie bardzo życzę Ale generalnie abstrahując nawet od głównej siły tego opowiadania (czyli aluzji do postaci i zdarzeń rzeczywistych), jest to wciągająca i interesująca opowieść Warto było poczekać

    Aha, no i masz wielkiego plusa chociażby za okręty klasy Spamator i Moderator A także za wiele, wiele innych rzeczy (Hulk ). Czekamy na epizod 5!

    LINK
    • dziękuję

      Halcyon 2006-10-13 22:16:00

      Halcyon

      avek

      Rejestracja: 2004-09-07

      Ostatnia wizyta: 2024-11-20

      Skąd: Police

      za komentarz a co do śmierci....w Forest Wars nikt nie ginie i nie zginie, aż do częsci szóstej i ostatniej Poza tym...Ty być dla Halk przyjaciel. Przyjaciel Halka nie ginąć

      Co do części piątej. Po pierwsze potrzebuje czasu mam pomysły...ale muszę to odpowiednio wykonać. Czwórka pod koniec była zbytnio przegoniona.

      LINK
      • zgony

        Gajowy 2006-10-16 10:23:00

        Gajowy

        avek

        Rejestracja: 2004-04-07

        Ostatnia wizyta: 2017-05-25

        Skąd: Piotrków Trybunalski

        Naczelny Opowiadacz napisał:
        ...w Forest Wars nikt nie ginie i nie zginie...
        ________

        Właśnie to jest jedną z zalet Żadna z postaci która posiada imię nie ginie! Przygniecieni różnymi rodzajami przeszkód lub w inny sposób unieszkodliwieni A krążący po planie na Pimpusiu pan Śmierć musi się zadowolić bezimiennymi Ewokami, Gunganami, noobami, itp.
        ________


        ...aż do częsci szóstej i ostatniej
        ________

        Oooo... Czyżbyś planował wypuścić Zabraka, Zebrzastą, Barta, Fizyka, mnie itd. z pier... piekielnie bezpiecznego Leśnego Zakładu Karnego??

        LINK
    • No wiesz co?

      Jaya 2006-10-14 13:17:00

      Jaya

      avek

      Rejestracja: 2004-08-11

      Ostatnia wizyta: 2021-04-13

      Skąd: Bielsko-Biała

      Jeżeli tobie wydawało się, że zginąłeś, to co ja mam powiedzieć?

      Hal, dzięki za duuuuuuuuuużą rolę. Niezły zaszczyt mnie kopnął. To nie lada wyzwanie, włożyć szaty Mace`a Windu

      Jak zwykle ubawiłam się nieźle, niektóre teksty, które włożyłeś mi w usta sprawiły, że omal nie spadłam z krzesła. Inne zresztą też

      Jeszcze jedna sprawa. Niedawno ktoś mi przypomniał / uświadomił, że Hal nie jest pierwszym tego typu twórcą na Bastionie, ale o tamtych dziełach mało kto wie, bo to było jeszcze przede mną, więc dobrze ponad 5000 nowych użytkowników temu.

      Gdyby ktoś chciał sobie przypomnieć, albo się zapoznać z radosną twórczością weteranów forum, zapraszam tutaj:

      http://gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=94160

      i tutaj:

      http://gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=45937
      (jak wam się spodoba, to pozostałe części znajdźcie sobie sami)

      LINK
  • BUEHEHE!!!

    Cody 2006-10-14 02:30:00

    Cody

    avek

    Rejestracja: 2006-07-20

    Ostatnia wizyta: 2015-09-20

    Skąd: Radzyń Podlaski

    Fajne to. BUAHA!!!

    LINK
  • A przyjaciołom się UFO

    ObiwanKenobi 2006-10-14 09:45:00

    ObiwanKenobi

    avek

    Rejestracja: 2006-02-10

    Ostatnia wizyta: 2007-11-17

    Skąd: Kraków

    *I się ufo

    LINK
  • ...

    Lord Bart 2006-10-14 12:13:00

    Lord Bart

    avek

    Rejestracja: 2004-01-20

    Ostatnia wizyta: 2021-09-13

    Skąd: Warszawa

    Na początek powiem, że dla mnie ciut za długie. Ale:

    Darth Windykatorus

    Otas jako jedi to obraza dla zakonu ale mnie to wisi, więc jest o.k.

    Bogaty przedsiębiorca motoryzacyjny Lord Bart znów przed sądem oskarżony o molestowanie Ten to ma dobrze, kasa, kobiety i ciągła sława. - to wielkie semantyczne nadużycie z tym molestowaniem... na taśmach nic nie ma

    hrabia Ryczy rządzi jako BadAssMotherFucker i to chyba jest najlepiej zrealizowana postać moim zdaniem.

    A co do Ciebie jako saberowego-wymiatacza to miałbym wątpliwości


    Ogólnie jest fun i bamboocha. I dobrze.

    LINK
    • hmm....

      Halcyon 2006-10-14 14:22:00

      Halcyon

      avek

      Rejestracja: 2004-09-07

      Ostatnia wizyta: 2024-11-20

      Skąd: Police

      - to wielkie semantyczne nadużycie z tym molestowaniem... na taśmach nic nie ma

      A to się jeszcze okaże

      hrabia Ryczy rządzi jako BadAssMotherFucker i to chyba jest najlepiej zrealizowana postać moim zdaniem.

      Wiedziałem, że Ci się sposodoba

      A co do Ciebie jako saberowego-wymiatacza to miałbym wątpliwości

      Mam przypomnieć kto był za mną w rankingu walki o tytuł Rycerza Bastionu?

      LINK
  • Po

    Leonidas 2006-10-14 12:55:00

    Leonidas

    avek

    Rejestracja: 2003-11-14

    Ostatnia wizyta: 2022-12-29

    Skąd:

    lekturze FW 4 dochodze do wniosku że Hal to NARCYZ w czystej postaci!!!! Nie dość że sam dowartosciowuje sie w FW jaki to on-nie-jest-super-i-kropka to jeszcze specjalnie pisze dalsze częsci żeby wszyscy mówili że są zajebiste. No to ja sie przyłącze

    Tekst który wymiata - "Nie będziemy zakładnikami, których mógłbyś dupczy…to jest kupczyć Ryczy - Rickuś, nie znałem Cię od tej strony

    LINK
  • SKANDAL!!

    Lord Sidious 2006-10-14 13:35:00

    Lord Sidious

    avek

    Rejestracja: 2001-09-05

    Ostatnia wizyta: 2024-11-23

    Skąd: Wrocław

    Nie no końcówka to .... ***** ..... ***** tylko Hal, mógł coś takiego zrobić, w końcu zaczęło się coś dziać... a tu.... Koniec. Pewnie jeszcze będzie nam groził jak George R.R. Martin, którego na którymś spytano czy ma końcówkę swojej sagi, to odrzekł "Nie. Jak kipne to macie przej***". Hal pewnie zaraz da to sobie na swój opis na GG .

    Druga mega wtopa, to brak napisania, co było w akwariach. Rozumiem mrówki, ale w moim gabinecie w akwarium powinien być żółw, który niczym Gamera mógłby wkroczyć do akcji z Jedi .

    No i widzę, ŚMIERĆ jakby ze Świata Dysku sobie przyszła

    Hehe jakbym widział Wrocław miejscami

    Zabrak normalnie jak żywy 100 % autentyczności.
    Fizyk - sabotażysta z szambem znów 500 % prawdy! I sprawa rozwiązana, tu mamy koronny dowód. Ciekawe, czy Hal rozwiąże w 6 sprawę afery Leonidasa.

    Ale niektóre pomysły jakbym skąś znał:
    - żywa butelka
    - wojskowy zamawiajacy sobie własne żarcie w kantynie
    - gigantyczne mrówki
    - gra bogów
    - przekleństwo "rumba" ....
    hmm... Ciekawe skąd to, może mi ktoś wskazać źródło?

    A mam pytanie Javowe pole to niby od Jawów?

    A na koniec, super fajnie Czekamy na dalszy tom, choć jak masz kończyć tak jak teraz, to propononuje pisać krócej, ale częśćiej .

    LINK
    • Re:SKANDAL

      Halcyon 2006-10-14 14:20:00

      Halcyon

      avek

      Rejestracja: 2004-09-07

      Ostatnia wizyta: 2024-11-20

      Skąd: Police

      - Nie no końcówka to .... ***** ..... ***** tylko Hal, mógł coś takiego zrobić, w końcu zaczęło się coś dziać... a tu.... Koniec.

      Już nie powiem komu sprawiało perwersyjną przyjemność kończenie w ten sposób notek na pewnym blogu

      Hal pewnie zaraz da to sobie na swój opis na GG

      Skąd wiedziałeś?

      Ale niektóre pomysły jakbym skąś znał:
      - żywa butelka
      - wojskowy zamawiajacy sobie własne żarcie w kantynie
      - gigantyczne mrówki
      - gra bogów
      - przekleństwo "rumba" ....
      hmm... Ciekawe skąd to, może mi ktoś wskazać źródło?


      Hmm....mi też wydaje się, że gdzieś już o tym czytałem

      A mam pytanie Javowe pole to niby od Jawów?

      Tak, po bitwie Jawowie zabierali poległym złom. W końcu sam wiesz, że teraz to bardzo opłacalny biznes

      LINK
  • zgodnie z umową...

    Taraissu 2006-10-14 16:20:00

    Taraissu

    avek

    Rejestracja: 2005-12-29

    Ostatnia wizyta: 2017-03-31

    Skąd: Wrocław

    moja opinia.
    Jak już wspominałam Piwny schabowy rulezzzz...wraz z koleżanką wykombinowałyśmy jak mogłoby takie coś wyglądać
    Ubawiłam sie światnie czytając FW4, te wszystkie smaczki, Halki, zapachy, sabotażyści kanalizacji miejskiej... i wiele wiele innych Pomijając odniesienia, sama w sobie historia jest znakomita i wciągająca, co potwierdza moja znajoma<ta od schabowego> która z SW ma tyle wspólnego, ile się nasłucha ode mnie, a samych filmów nie widziała, chociaż po lekturze FW4 jest coraz bardziej przekonana, iż powinna oglądnąć wszystkie 6 epizodów Czytając opisy scenerii poczułam się jak w domu..Hala Leśna, Most Zwierzyniecki...Powaliły mnie wszystkie nazwy broni i statków oraz powołanie Św. Moderacji..A no i oczywiście pojawia się wspaniała pani komandor Taraissu ^_^ doprawdy znakomita postać
    Co do zastrzeżeń: Ja ci dam pieczeń z kota

    Oczywiście dziękuję za podziękowania Jest mi niezmiernie miło, że mogłam służyć pomocą naszemu wieszczowi z woli %Mocy% Halcyon`owi Polecam się na przyszłość, warunki umowy spełniam jak widzisz Mistrzu...a i jeszcze mała prośba do Wielkiego Korektora..czytelniej na przyszłość.. chociaż komentarze były równie powalające jak samo FW4..Może by tak, wydać to na płycie z dodatkami albo coś w tym stylu^^ przy edycji specjalnej Forest Wars

    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!!!!

    LINK
  • Co to ja chciałem...

    Misiek 2006-10-14 16:24:00

    Misiek

    avek

    Rejestracja: 2003-01-12

    Ostatnia wizyta: 2022-05-16

    Skąd: Wrocław

    Acha, zaopiniować.
    No więc skoro miałem okazję przejrzeć wcześniej, nie wiem, na ile moje wrażenia opierają się na wersji beta, a na ile na finalnym dziele, tym niemniej powiem, że fajowe Wprawdzie FW3 bardziej mnie rozbawiło, ale w końcu "Jeden Świat, Jeden Kraj, Jedne Forest Wars" Z najlepszych kawałków muszę wymienić ten o rzece absyntu, piwnym schabowym, Halku () i o utożsamieniu dwóch sympatycznych, autentycznych postaci z niejakim Szambem Acha, i Ulv Ci nie daruje umieszczenia go w szeregach Noobów
    P.S. Nadal nie wiem, kim była kocia zabójczyni...

    LINK
    • hmmm....

      Halcyon 2006-10-14 16:27:00

      Halcyon

      avek

      Rejestracja: 2004-09-07

      Ostatnia wizyta: 2024-11-20

      Skąd: Police

      - P.S. Nadal nie wiem, kim była kocia zabójczyni...

      Nie wiesz? To trzeba było ciąc albo chociaż czytać offtopy pewnej użytkowiniczki wypowiadającej się o jej kociackach

      LINK
      • no wiesz

        Kathi Langley 2006-10-14 17:26:00

        Kathi Langley

        avek

        Rejestracja: 2003-12-28

        Ostatnia wizyta: 2024-11-22

        Skąd: Poznań

        super
        Ale mam nadzieję, ze na tym mój udział się nie skończy xD

        LINK
  • Przybyłem,

    Rusis 2006-10-14 17:37:00

    Rusis

    avek

    Rejestracja: 2004-02-28

    Ostatnia wizyta: 2024-11-23

    Skąd: Wrocław

    zobaczyłem, przeczytałem
    Coż można powiedzieć Hal. Jak zwykle ciekawe opowiadanie z dużą ilośćią humoru i odwołań do kwestii fandomowych Opowiadania w których treść wiąże się z czymś co znamy nabierają zdecydowanie innego wymiaru
    Gratulacje i oczekuję kontynuacji

    LINK
  • Po raz kolejny...

    Vua Rapuung 2006-10-14 18:07:00

    Vua Rapuung

    avek

    Rejestracja: 2005-03-29

    Ostatnia wizyta: 2024-04-11

    Skąd: Biała Podlaska

    ...udało ci się Hal stworzyć świetne opowiadanie z absurdalnym, fandomowym humorem i paroma naprawdę niezlymi tekstami .
    Czekam na kontynuację .

    LINK
  • Co można napisać?

    Burzol 2006-10-14 19:15:00

    Burzol

    avek

    Rejestracja: 2003-10-14

    Ostatnia wizyta: 2024-11-23

    Skąd: Poznań

    To nie Hal napisał Forest Wars... To życie.

    Ale nieźle temu życiu poszło . Zauważyliście, że w tym epizodzie pan Reżyser dużo większą uwagę skupił na szczegółach technicznych? Na statkach, pojazdach, okrętach i broniach...tylko droidów trochę brakuje . I to bogactwo i różnorodność postaci. I lokacji. I wogle.

    Wielkie to dzieło. Dosłownie.

    LINK
  • :P

    ObiwanKenobi 2006-10-14 19:19:00

    ObiwanKenobi

    avek

    Rejestracja: 2006-02-10

    Ostatnia wizyta: 2007-11-17

    Skąd: Kraków

    i mnie

    LINK
  • i moja kolej

    Chewie z Wooczego Imperium 2006-10-14 19:24:00

    Chewie z Wooczego Imperium

    avek

    Rejestracja: 2005-08-26

    Ostatnia wizyta: 2021-01-28

    Skąd: Woocze Imperium

    a może kolejka w sumie nie mam nic do powiedzenia, bo to, co najważniejsze o FW4 już napisali poprzednicy, więc dodam tylko: opowiadania w forumowych klimatach z przymrużeniem oka to jest coś, czego przydałoby sie więcej, nie tylko autorstwa Hala(dobra, niech chłopak czasem odpocznie). a jak juz o FW4 to jak zawsze - genialne nawiązania do fandomowych wydarzeń, jak mi się zauważyło, jest pewna drobna fajna zmiana z tym, co mozna było w Pilcho przeczytać no i intryg się namotało, że nie wiem, czy starczy do 6. części, żeby to odmotać i jeszcze te powiązania rodzinne, jak z telenoweli. może w 5. się dowiemy niezwykle palącej kwestii - czy Zosia jest siostrą Otasa czy to tylko blef? czekamy, czekamy ...

    LINK
  • Hal, nie wyspałam się przez Ciebie:P

    Kasis 2006-10-15 13:33:00

    Kasis

    avek

    Rejestracja: 2005-09-08

    Ostatnia wizyta: 2024-11-23

    Skąd: Rzeszów

    W końcu i ja mogę podzielić się wrażeniami

    Piątkowy wieczór. Po dość ciężkim tygodniu, okropnie niewyspana chciałam położyć się wcześnie spać. Skończone przygotowania do spotkania fanów i zaglądnęłam jeszcze na gg, a tam wiadomość od Urthony "Jest już Forest Wars 4!". I już nie miałam wyjścia Wydrukowałam i zabrałam razem z grzańcem do łóżeczka by zająć się lekturą. W rezultacie zasnęłam grubo po północy, ale nie żałuję

    Podobało mi się, że znów nawiązywałeś do akcji znanej nam z epizodów. I do tego tak genialnie wplotłeś wydarzenia z życia Forum i Fandomu Brawo! Mnóstwo świetnych drobiazgów i szczegółów (jak w.w. Spamator).
    Piękne były artykuły z gazety. Zabrak i Lord Bart
    Czy nazwa "Piękność" jest wynikiem naszej rozmowy po FW3?
    Cieszę się, że Admirał Kasis pomogła uciec Halowi Ciekawe jakie będą konsekwencje tego czynu
    Całą resztę plusów wymienili już moi poprzednicy, więc nie będę powtarzać.
    Czekam na FW5

    LINK
  • <-rotfl>

    Lady Morte 2006-10-15 13:43:00

    Lady Morte

    avek

    Rejestracja: 2006-04-03

    Ostatnia wizyta: 2014-08-31

    Skąd: Złotniki

    Tak, FW4 (jak wszystkie FW zresztą) to jedno wielkie rotfl Dawno się tak nie uśmiałam. Warto było czekać tyle czasu i nie czytać początku w Pilcho, żeby teraz w pełni delektować się całością Oczekiwałam czegoś wspaniałego i prześmieszngo. Nie zawiodłam się.
    Dziękuję Halowi z przyznanie mi takiej roli, jaką mi przyznał. I że wogóle mnie gdzieś tam wcisnął do FW4 - jestem mile zaskoczona
    Cóż, czekam na więcej, choć szkoda, że masz zamiar tylko 6 części napisać. Może jednak zmienisz zdanie?
    Heh, życze mnóstwa nowych, ciekawych i śmiesznych pomysłów. I niech ceta Ci sprzyja

    LINK
  • A mi...

    Freed 2006-10-15 13:48:00

    Freed

    avek

    Rejestracja: 2003-04-06

    Ostatnia wizyta: 2019-12-09

    Skąd: Warszawa

    Podobnie zresztą jak poprzednich części, tej też nie udało się doczytać do końca.

    LINK
  • Czwórka...

    Gajowy 2006-10-16 10:59:00

    Gajowy

    avek

    Rejestracja: 2004-04-07

    Ostatnia wizyta: 2017-05-25

    Skąd: Piotrków Trybunalski

    Nie mniej genialna niz reszta...
    W pewien piątkowy wieczór wracam ostatnią MZKą do domku i nagle sms od Slyfera "FW4". Krótki ale treściwy. Kierowca Autobusu dał się nabrać na numer z "Szatana z siódmej klasy" i z większą motywacją przemierzał ulicę Piotrkowa Potem około 11.30 wbijanie się do kumpla przez okno celem zrzucenia Czwórki i mykusiem do domciu. No i efekt końcowy podobny jak u Kasis. 2:00 upragniony kontakt z powierzchnia płaską i 4 godziny snu.

    Żebyś nie popadł w samozachwyt (chociaż pewnie za późno) trochę powypominam Jak to było wspomniane całą akcję dało się przewidzieć i czasami działo to na minus FW. Poza tym LA znowu po CS%M% i Anor na przeciwko Otasa. Mnie też chyba bardziej rozbawiła Trójka. Może też dlatego że człowiek juz przywykł do "świata" w jakim dzieje się FW i Wszechobecny alkocholizm nie wywołuje już zrywania podłogi i zeskrobywania tynku ze ścian w napadzie szaleńczego dobrego humoru Chociaż przy rzece Abynst i innych smaczkach typu LSD, Heinekeny 280, itp., itd., ect., było trudo się opanować Oprócz tego MASĘ genialnych sytuacji, np.: Hulk, Gigantyczne mrówki, czy podróż do "starożytnych" świątyń: A. i Ż.
    FW4 prześmieszne i porządnie napisane - trzeba podziękować i pogratulować naprawdę. Ahh... Jeszcze postać ministra rolnictwa... Nie jest to wymarzona pozycja ale WIELKIE, WIELKIE DZIĘKI
    Nad Piątką musisz pracować przede wszystkim:
    - długo - Apetyt rośnie w miarę picia i FW5 musi być wyraźnie lepsze od pozostałych (tak jak do tej pory),
    - szybko - bo nie damy Ci spokoju i padniesz zamęczony na jednej z ulic Lasu (np. Placu Zwycięstwa). Tak więc trudne zadanie przed Tobą

    Jeszcze jedno: Co papcio Lucas na FW4?? Bo na pewno nie umknęło jego uwagi

    LINK
  • Super

    Jagd Fell 2006-10-16 16:03:00

    Jagd Fell

    avek

    Rejestracja: 2004-04-18

    Ostatnia wizyta: 2014-09-07

    Skąd: Piotków Trybunalski

    Jak zawsze bardzo fajne ale 3 mi sie bardziej podobała
    Wogole troche spoźniony jestem, ale przypominam że flota Twardego z 3 części skłąda się z: Okrętu Flagowego i mojej eksadry w skład której wchodzą aż 4 msliwce i jej członkiem jest Gajowy. A o ile pamiętam nie dałem mu pozolenia na własną działaność gospodarczą.

    LINK
  • no

    Lady Este 2006-10-16 22:40:00

    Lady Este

    avek

    Rejestracja: 2004-06-02

    Ostatnia wizyta: 2008-06-23

    Skąd: Warszawa

    niezłe Choc nie jestem super-ekstra fanka FW, uwazam ze jest okey.

    Ale...(zawsze sie znajdzie jakieś "ale") mimo wszystko Hal, odbiegłes troche od tematu tych opowiadań przez co straciły cały urok...

    p.s pozdrowienia dla Kathi

    LINK
    • ...

      Kathi Langley 2006-10-18 18:28:00

      Kathi Langley

      avek

      Rejestracja: 2003-12-28

      Ostatnia wizyta: 2024-11-22

      Skąd: Poznań

      ooo dziękuję, doprawdy, jak MIŁO, że o mnie pamiętacie

      LINK
      • Pamiętamy

        Kasis 2006-10-18 18:32:00

        Kasis

        avek

        Rejestracja: 2005-09-08

        Ostatnia wizyta: 2024-11-23

        Skąd: Rzeszów

        nawet sobie niedawno pomyślałam, że coś Cię nie widuję ostatnio.

        LINK
        • no cóż

          Kathi Langley 2006-10-18 18:37:00

          Kathi Langley

          avek

          Rejestracja: 2003-12-28

          Ostatnia wizyta: 2024-11-22

          Skąd: Poznań

          nie chcę tu przyznawać racji Halowi, ale mam kolejne pokolenie kocich morderców do odchowania, karmienie co godzinę, w nocy też, trzeba pokimywać w międzyczasie A w międzyczasie najbardziej lajtowe studia będące zarazem najbardziej czasożernymi

          LINK
  • Dziżas

    Włóczykij 2007-02-04 19:51:00

    Włóczykij

    avek

    Rejestracja: 2006-02-18

    Ostatnia wizyta: 2019-12-08

    Skąd: Las, trzecia gawra na lewo od starego dębu

    to... To jest tak cudownie szalone...

    LINK
  • Joss Whedon

    Kathi Langley 2013-09-27 22:18:00

    Kathi Langley

    avek

    Rejestracja: 2003-12-28

    Ostatnia wizyta: 2024-11-22

    Skąd: Poznań

    ewidentnie ma konto na Bastionie...

    Wyglądał niczym absyntowy Wook.
    - Halk być zły. Halk niszczyć!
    Rzucił się na hrabiego łapiąc go w pół i uderzając kilka razy o ziemię, jakby był szmacianą lalką. Następnie wziął go w jedną rękę i rzucił daleko poza pole bitwy, po czym zaatakował wycofujących się noobów. Wtedy spostrzegł stojącego przed nim Wedge’a.
    - Halk niszczyć!



    Słynna scena z Avengersów jest jawnym plagiatem!

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..