To i ja wynalazłem troszkę czasu na nasmarowanie paru słów na temat Bloodlines. Ostrzegam, że będzie mnóstwo spoilerów, a nie mam zamiaru ich zaznaczać.
Tłumaczenie
Tym razem zaczne od kwestii tłumaczenia. Całe szczęście tłumaczenie Bloodlines jest bardzo dobre. A już na pewno znacznie lepsze od żenującego poziomu Zdrajcy i trzeciego Dark Nest. Literówek niewiele, zdania składne, brak powtórzeń, brak błędów typowo "translacyjnych". Brawo, wreszcie się udało!
Niestety zgrzyt musiał być, a jest nim tytuł. Zanim przeczytałem powieść uznałem, że "Braterstwo krwi" pasuje jak ulał. Po przeczytaniu stwierdzam, że nie pasuje. Powinno być "Więzy krwi" i tej wersji będę bronił. Duża wpadka Ambera uzasadniona idiotycznie. Aż szkoda gadać.
Autor(ka)
Karen Traviss. Jakimś cudem moja pierwsza jej książka jaką przeczytałem, choć Hard Contact mam niemalże od dnia amerykańskiej premiery.
Jestem pozytywnie zaskoczony, bo często czytałem na Bastionie, że Traviss pisze rzaczej przeciętnie. Więc ja poproszę więcej takiej przeciętności. Dobry styl, dokładne, nienurzące opisy, zaangażowanie w prowadzenie ulubionej postaci (Boba Fett). Brawo. Czy mam zażalenia? I owszem, ale o tym później.
Fabuła - watek główny
I zaczyna się. Na ten moment jestem niemalże kompletnie zawiedziony serią Legacy. Główny wątek leży i kwiczy. Jest niemrawy, przewidywalny, schematyczny... nudny i co najgorsze nienaturalny. Gdy już się wie co czeka Jacena, a nietrudno na to wpaść nie znając nawet spoilerów, to czytając Legacy przechodzi się przez kolejne nurzące etapy. I już co najmniej 3 razy te etapy były wymyślone ne siłę - zabójstwo Nelani, zabójstwo córki Fetta i końcówka Bloodlines, czyli rozmowa z Lumiyą. Te wydarzenie wyraźnie nie pasują, są sztuczne, logicznie nieuzasadnione, a przynajmniej do mnie nie trafiają wyjaśniania autorów.
Wątek polityczny wbrew pozorom lepiej był poprowadzony u Allstona. Tutaj jest skromniutkim tłem dla Jacena i Fetta. I całośc jest niemrawa, brak dynamizmu w tej polityce, reakcje stron są sztuczne i nieuzasadnione. Korelia sobie, a Sojusz coś tam sobie. Omas nic nie robi tylko się łamie. Rozumiem też, że trzeba nawiązać jakoś do upadku Zakonu Jedi z Nowej Trylogii, ale ten Zakon to już przechodzi sam siebie. Zakon nie robi NIC. Absolutne ZERO, NULL. Po Dark Nest mamy zwrot o 180 stopni. A Luke to znowu marny wieśniaczek nie potrafiący zapanowac nad własnym synem, a co dopiero nad Zakonem. Szkoda, bo marnuje się tę postać. Bo to na pewno nie jest Wielki Mistrz. Niestety również "wsiąkli" gdzieś pozostali Jedi. Nie ma Corrana, nie ma Kypa, nie ma Katarna. Szkoda. Duża szkoda.
Ale winą za słabą fabułę nie obarczę tylko Traviss. To wina prawdopodobnie całej trójcy piszących plus Rostoni.
Fabuła - wątki poboczne
To jest siła tej powieści. Wątek Fetta jest bardzo dobry. Zwłaszcza jak już doczyta się książkę do końca, bo w trakcie cały czas ma się wrażenie, że to nie Boba, że Traviss źle go opisuje, źle to prowadzi. Nic bardziej mylnego. Kolejne brawa. Tak na prawdę to ten wątek nadawałby sięna osobną powieść. I to jest wątek ratujący Legacy od nudy i przewidywalności.
Inne wątki nie są tak poboczne jak się wydają. Walka o władzę na Korelii to coś co mnie nie interesuje, bo nigdy nie lubiłem książek o tej planecie. Walka o władzę na Coruscant jest niemrawa, to cień tego czym mogła być. Terroryzm... jeden z większych minusów książki. Mamy go dość na codzień nie musze o nim jeszcze czytać w książkach o SW. SGS - nic nie wnosi, jest pretekstem do pokazywania przemiany Jacena i Bena.
Ale Boba wszystko ratuje
Postaci
Jacen - nie pasuje mi takie prowadzenie tej postaci. Nigdy go nie lubiłem, ale w Dark Nest i Betrayal go zacząłem lubić. Teraz trójca wybrała dla niego drogę idioty. Szkoda. Tylko żałować, że nie ma już Anakina Solo. Tylko żałować, że to nie Anakin jest Kraytem... chlip.
Han Solo - Traviss go nie lubi. Jak nic go nie lubi, bo tak "nietypowo" opisanego Hana jeszcze nie było. I tak wkurwiającego Hana. Jeszcze go przestanę lubić.
Leia - błędem Denninga było zrobienie z Lei w Dark Nest Jedi. Widać, że Traviss to rozwiązanie nie pasuje. Odchodzi od niego na ile to moźliwe.
Luke - szkoda gadać, juz wyżej napisałem co o tym myślę.
Mara - i to postać się zmienia. Czy tylko po to aby wszyscy fani poczuli żal po jej śmierci? W każdym razie to nie ta Mara co kiedyś. Nie pasuje mi.
Ben - WTF? Przeginają. 13 latek... No, ale zobaczymy. Na razie jestem raczej na nie w stosunku do tej postaci
Boba - tak trzymać, choc to niekoniecznie jest ten Boba jakiego znaliśmy
Niathal - co to ma być? Nie dość, że Traviss pozbyła się lekką ręką Pellaeona to jeszcze Niathal zabawia się jak imperialni oficerowie. Kolejny przykład słabego podąrzania pewnymi wzorcami :/
Lumiya - na razie nie skomentuje.
Reszta postaci ma się różnie. Wielkim błędem jest pozbycie się Jedi. Ich nie ma. Zakonu nie ma. To jest jakieś nieporozumienie. Jak można nawiązywac do Nowej Trylogii i pominąć Zakon?
Podsumowanie
Na ten moment jestem rozczarowany Legacy. Bardzo słaby główny wątek i na razie dwójka z trójcy poległa na nim. Może Denning to zmieni. O tym się przekonam już niedługo.
Plusy:
+ wątek Boby i Mandalorian
+ opisy, sposób pisania, cały warsztat
+ mało Jainy i Zekka
+ inne przedstawienie Hana
+ próba naprostowania Lei
+ (polskie tłumaczenie)
Minusy
- w dalszym ciagy słabiutki wątek główny
- brak Zakonu i Jedi
- Luke, Jacen, Mara, Ben, Niathal
- potraktowanie "po łepkach" waznej postaci jaką jest Pellaeon
- brak logiki, dynamiki, sztuczność (to o fabule, nie o pisarstwie)
- (polski tytuł)
I to tyle. Daje tej powieści 8/10, czyli tyle ile ostatnio zawsze wystawiam książkom z SW. Dlaczego tak dużo skoro było tyle narzekania? Bo przy całej marności głównego wątky mamy Boba Fetta oraz dlatego, że znacznie lepiej niż Allston Traviss poradziła sobie z ciągłym "rwaniem", czyli z ciągłymi zmianami miejsca akcji. I choć wg mnie Betrayal jest lepsze w kwestii głównego wątku od Bloodlines to ostatecznie wypadają podobnie jako całość
Dodam tylko, że stałem się bardzo czepliwy jeśli chodzi o książki. Tym samym 8/10, czyli tak na prawdę wysoka ocena, może być potraktowane jako przeciwaga na moją silną krytykę.
8/10