Czołem,
Witam wszystkich po dłuuuuższej przerwie i zapraszam do pobrania mojej książki o historii starego kina science-fiction.
Dużo informacji i zdjęć. Myślę, że może to zainteresować wszystkich, którzy lubią dobre kino fantastyczne i chcieliby poszerzyć swoją wiedzę na ten temat. Mile widziane komentarze. Książkę możecie pobrać stąd:
http://mediamax.streamload.com/masterjurek/Hosted/inwazja.pdf
(.pdf, 4,4 M
Jesli dobrze pamietam to juz gdzies w lipcu to czytałem. Swoją drogą dziwna rzecz, że plik w .doc miał 60 MB a tu udało ci sie dokladnie ten sam materiał zmiescic w czterech 
Co do ksiazki - mimo, że sie tematem nie fascynuje dla mnie była to ciekawa podróż przez minione epoki w dziejach kinematografii i przy okazji dowiedziałem się paru faktów i chociaż po lekturze nadal fascynatem się nie stałem to polecam.
ściagnałem wczesneij i podczytuje w wolnym czasie.
Superowa rzecz 
Wydaj to
Jak skończe czytać, to pewnie napiszę recenzję.
Oczywiscie bez nagonki na "krwiopijny PRL" i " szatanski socjalizm" ksiazki zaczac sie nie dalo :C. Za czasow PRL praktycznie wszystkie filmy byly dostepne, nie tworzmy mitow historycznych. Za 20 lat uczac sie o PRL`u pewnie dowiemy sie ze jezykiem urzedowym byl rosyjski a za mowienie po polsku byla odsiadka w pierdlu. Opamietajcie sie...
Tgc napisał(a):
Za czasow PRL praktycznie wszystkie filmy byly dostepne, nie tworzmy mitow historycznych.
________
stary o czym ty mówisz? Taki Łowca Jeleni dajmy na to wszedł u nas do kin dopiero w latach 90, a bardzo wielu innych tytułów do dziś nie miało takowej premiery.
Jeśli ktoś tu pisze mity, to chyba Ty. Poza "Dobrobtem" (ja dziękuje za taki dobrobyt), była jeszcze jedna kwestia zwana cenzurą... No faktycznie, może były osoby, które w Polsce widziały Star Treka w latach 60. Ale z pewnością nie było to społęczeństwo. SF czy fantasy miało jeszcze to do siebie, że była to literatura czy film podejrzany, więc poza wyjątkami zaczęła pojawiać siędopiero w latach 80. (już po Stanie Wojennym). Wtedy też prężnie działały DKFy i na nich faktycznie można było obejrzeć o wiele więcej filmów, które nie wchodziły z różnych powodów do kin.
To żadna nagonka, jedynie próba wyjaśnienia, że my Polacy mamy tu duże zaległości. A czy ktoś w PRL-u, w latach 50-tych, znał Dzień, w którym Ziemia zamarła, Zakazaną planetę albo Kierunek Księżyc? Do tej pory większośc z nas nie zna tych filmów, a to jedne z najważniejszych pozycji dla gatunku, i do tego najlepszych.
Zapominasz o fakcie ze polska w latach 50 byla zrujnowana po 2ws, sprowadzanie drogich filmow z ameryki do polskich kin bylo ograniczone nie czynnikiem ustrojowym ale finansowym. Jezeli chcesz kogos oskarzac o niedobor filmow to nie wladze socjalistyczne ale kraje osi ktore doprowadzily do wojny. Kojena kwestia jest taka ze kiedy ktos odpowiedzialny za zakup filmow mial decydowac pomiedzy filmem s-f ktory glownie zaadresowany byl tylko do mlodszych widzow a filmem dla szerszej grupy odbiorcow, wybieral ten drugi, tez ze wzgledow finansowych.
"Plan Marshalla". To nie amerykanie nie dali nam kasy, to socjalistyczne rządy po prostu ją odrzuciły. I ponownie zapominasz o czynniku politycznym, bo radzieckie filmy kupowało się prawie wszystkie, nawet jeśli ludzie nie byli nimi zainteresowani. System był chory, na pewno nie miał nic wspólnego z preferencjami społeczeństwa.
Ile Ty masz lat?
Plan Marshalla? Buehehe, a kto na konferencji Jałtanskiej obiecal Stalinowi Polske ? Wlasnie Twoi kochani amerykanie. Dzialanie Amerykanow i Plan Marshalla dla Polski to mydlenie oczu, rownie dobrze mozna komus pierw wybic zeby a pozniej dac mu pogrysc czekolade aby nie bylo mu smutno.
przed chwilą pisałeś, że kasy Polska nie miała - podałem Ci przykład, że sama ją odrzuciła. Jeśli tłumaczmy to honorem, to znów przypomnę kilka faktów. Po pierwsze w początkowym okresie i Polska i Czechosłowacja wyraziła zainteresowanie planem Marshalla (czyli wzięciem kasy), a tem miał także obiąć i ZSRR. Ale gdy ten ostatni konglomerat odmówił uczestnictwa, Polska i Czechosłowacja wycofały się, więc znów była to decyzja polityczna, niestety nie związana z jakimś odwtetem za Jałtę (tym bardziej, że tamte rządy nawet nie mogło o tym mówić otarcie, o tym także nie zapominaj).
Nie zamierzam dalej prowadzić dyskusji na temat dobrobytu i szczęścia w PRL-u. Ja całą swoją młodość w nim właśnie spędziłem, prawdopodobnie w przeciwieństwie do Ciebie, a argument, że w latach 50-tych tych filmów nie było, bo były za drogie, uważam za dość frywolny żarcik (na marginesie, w większości były to najtańsze filmy, często kręcone w tydzień, za kilka tysięcy zielonych). Podobnie jak to, że winien był temu Hitler i japoński cesarz. Na 200 stronach maszynopisu napisałem 2 fragmenty o socjaliźmie, ubolewając nad tym, że nie mieliśmy okazji śledzić rozwoju kina sf w jego złotym wieku. Ot i tyle. Proponuję teraz porozmawiać o filmie sf.
Ściągnąłem pdfa i troche poczytałem.
Oczywiście moja ocena bedzie nawiazywała tylko do tych urwanych fragmentów na które poświęciłem te niewiele czasu więc sorry.
Wg mnie złą koncepcja jest podzielenie tego na działy/filmy. Dlaczego?
A no dlatego, że to wygląda jak zlepek wypracowań ze szkoły średniej. Każdy film ma wprowadzenie rozwinięcie i zakończenie. Praktycznie wszystko mogłoby być osobną recenzją np. na filmweb czy gdzieś tam.
To jest moje zdanie. Pomysł przedni, wykonanie troche mniej. Może jak przeczytam całość to będę miał inne zdanie, tylko nie wiem czy przeczytam bo z każdym nowym filmem/działem wiem jakiej formy i czego, spodziewać się po następnym...
Ale ogólnie jest spoko.
Na pracę składa się zestaw recenzji chronologicznie poukładanych filmów, z których każdy reprezentuje pewien trend, czy zjawisko istotne dla rozwoju kina sf i mające na ten rozwój wpływ. Dzięki temu możesz czytać wszystko po kolei śledząc rozwój gatunku, ale równie dobrze możesz czytać pracę fragmentami, nie tracąc wątku, a jednocześnie dowiadując się o pewnym wycinku, który miał znaczenie dla filmów fantastycznych. Nie są to oderwane od siebie recencje, a raczej opisy osadzone w szerszym kontekście. Trochę dziwię się, że narzekasz na powtarzalność, dla mnie to zawsze zaleta tego typu książek. Nie wyobrażam sobie, by wymyślać inną formę dla każdego opisywanego filmu, bo i niby jak?
Ale przede wszystkim dzięki za opinię. .gif)
Owszem, rozerwalność daje możliwość czytania wszystkiego w różnym czasie.
Jeśli chodzi o powtarzalność to z tym jest tak, że jak przeczytam kilka tekstów i kilka z nich będzie nudne lub mało interesujące to dalsza część może mnie już nieprzekonać i mogę szybko przestać czytać taki tekst. Bardziej chodziło mi o to, by wszystko stanowiło wspólną całość a nie było rozbite na działy, które w ostateczności są takie same.
Na razie nie planuję kontynuacji, chociaż, kto wie, może kiedyś zabiorę się za ciąg dalszy. Przede wszystkim filmy do roku 1968 są moim konikiem, a w Polsce są mało znane i często niedoceniane. Dlatego chciałem napisać taką pracę, głównie dla spopularyzowania tego, co moim zdaniem warte jest oglądania.
.
