Tak - bo masz oczywiście rację
Nie - bo Twój wniosek wynika z niepełnych przesłanek. Toteż sobie pouzupełniam:
Należy pamiętać o tym, dlaczego Rebelia była Rebelią. A była nią przede wszystkim z powodu typowo partyzanckiego charakteru. Niewiele planet otwarcie przyłączało się w tym okresie do Sojuszu (w rozumieniu: wypowiadało lojalność Imperium), raczej - jeśli już - to robiły to jednostki. Na dobrą sprawę jeszcze 11 lat ABY było wiele planet, na których Nowa Republika prowadziła działalność partyzancką (Phaeda na ten przykład). A jeśli już coś się do Sojuszu przyłączało otwarcie, to były to albo planety ludzkie, jak Circarpous, albo Sullust, Kalamar, Bothawui (chociaż tutaj to nie było tak otwarte poparcie, bo Przestworza Bothan zawsze cieszyły się swoistą autonomią) czy Dressel. Reszta, a więc Ryloth, Kashyyyk i takie tam mogły zasilać Sojusz ochotnikami, jednak nie było to masowe. No i jest to, o czym mówiłeś, czyli Traktat Koreliański, który podpisały grupy rebeliantów ludzkich, przede wszystkim planujących walkę polityczną i dopiero organizujących masowy ruch oporu. Rzekłbym wręcz, że odzew i tak - co mówi N`Loriel - był spory wśród nie-ludzi. I myślę, że to nie wynikało z odgórnego parytetu rasowego, ale po prostu praktycznego wkładu w Sojusz; weźmy już tych nieszczęsnych Verpinów; nigdy nie byli oni wspaniałymi wojownikami i nie uświadczyłbyś ich na liniach frontu, jednak produkowali broń i wspierali Sojusz, że tak powiem, logistycznie.
No i ostatnia sprawa, czyli wyszkolenie wojskowe. Sojusz liczył się z każdym żołnierzem i nie mógł sobie pozwolić na wysyłanie na pierwsze linie frontu istot pozbawionych szkolenia i doświadczenia, a niewiele ras pod panowaniem Imperium mogło poszczycić się jakimiś ośrodkami szkoleniowymi czy wciąż otwarcie kultywowanymi tradycjami wojennymi (czego najlepszym przykładem N`Zoth). Ludzie zaś mogli się szkolić zawsze i wszędzie ze szczególnym uwzględnieniem imperialnych akademii, mamy więc całą masę Rebeliantów po imperialnym przeszkoleniu bojowym: Katarna, Page`a, Solo, Feltha, Celchu, Hobbiego, potem Fela... a kto najlepiej poradzi sobie z wrogiem, jeśli nie ktoś przez wroga przeszkolony? Toteż ludzi jest w pierwszyhc szeregach więcej. Ale obcych i tak było w Sojuszu, jak mrówków (po mojemu nawiasem mówiąc obraz fałszuje nam trochę NT, gdzie obcych w ogóle jest, jak mrówków, ale trzeba pamiętać, że rządy Imperium były rasistowskie, aż przykro, i zepchnęły nie-ludzi do szpar w podłodze, jak kantyna w Mos Eisley, czy pałac Jabby).