Oto mały fragment mojego opowiadania które nidawno zacząłem pisać. Jak się spodoba to napiszę dalszy ciąg, a jak się nie spodoba to i tak napiszę
35 lat przed zniszczeniem pierwszej Gwiazdy Śmierci.
Kurt Eroon, przechodząc pod drzewem, natknął się na ślady. Nie były to byle jakie ślady. Tych śladów szukał.
Nie było łatwo ścigać mordercę ale w końcu mu się udało. Ponieważ był „świeżym” rycerzem jedi, bardzo ucieszył się z pierwszej misji w tym miesiącu.
Planeta na której przebywał była tak niedawno odkryta, że nie nadano jej nawet nazwy. Było mu zimno lecz kontynuował poszukiwania. Chodzenia w tak wysokich zaspach nie było najłatwiejszym zadaniem. Miał tylko nadzieję że niedługo natknie się na poszukiwanego bo wichura i niska temperatura dawała mu się we znaki. Ciemnozielonych igieł drzew już prawie nie było widać z za białego śniegu.
Nagle, usłyszał dźwięk repulsorów. Ręka odruchowo powędrowała do pasa przy którym spoczywał miecz świetlny. Chwycił go lecz nie włączył. Repulsory ucichły ale wciąż słyszał sapanie i wzdychanie. Z za drzew wyszła odziana w czarny płaszcz kobieta o długich brązowych włosach i blasterem w ręku. Gdy zauważyła Kurta, wymierzyła w niego blaster.
-Nie ruszaj się jedi!
-Nie mam zamiaru, choć musisz wiedzieć że mogę cię obezwładnić bez najmniejszego ruchu...
W tym momencie blaster dziewczyny powędrował w stronę Rycerza jedi i zawisła nieruchomo w powietrzu przed jego twarzą.
-Wiedz też że zgodnie z twoim rozkazem, nie ruszając mogę cię pokonać.
-Dobra. Obiecuję że będę grzeczna jak dasz mi mój blaster dobra?
-Dobra.-Kurt nie wyczuł w niej kłamstwa. Emanowała złością i żądzą zemsty. -Jestem Kurt Eroon i jestem rycerzem jedi.
-Ja jestem Feemea Raxor i ścigam pewnego zabójcę Ashkana Worrhe.
-A więc przybyliśmy na tę planetę w tym samym celu.
-Ty też go ścigasz?
-Tak. Zostałem wysłany w pościgu za nim przez Radę Jedi.
-Hm...-Feemea zastanawiała się, co zrobić. - Co byś powiedział jakbyśmy ruszyli w pościg razem?
-Powiedziałbym że byłabyś dla mnie balastem.-Odpowiedział z
-Słuchaj! Nie znasz mnie. Wiem że jedi są świetni we wszystkim i władają mocą ale ja jestem wysportowana. Może pod płaszczem tego nie widac ale takie są fakty.
-Czyżbym wyczówał sarkazm? Dobrze ale przydałby się jakiś transport. Pamiętaj że Worrhe ma jakiś transport.
-Na pokładzie statku mam śmigacz. Dwuosobowy.
-No to... W drogę.
Lecąc śmigaczem. Ashkan Worrhe rozmyślał o swoim życiu. Nie widział w nim sensu. Pozbawiał istot życia. Nawet nie robił tego dla pieniędzy. Nie działał dla żadnej organizacji. Robił to... Bo musiał.