TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

"Eskadra Żalu"

Gajowy 2006-05-15 15:15:00

Gajowy

avek

Rejestracja: 2004-04-07

Ostatnia wizyta: 2017-05-25

Skąd: Piotrków Trybunalski

Po wielu namawianiach, zaglądając od świąt i dopisując po jednym, dwóch zdaniach, napisałem coś co przy porywach dobrego humoru nazywam opowiadaniem. Nie wiem czy można znaleść szerszą ekipę do krytyki tego tekstu od Bastionowiczów. Jednocześnie zdaję sobie sprawę że nie ma drugiej takiej ekipy której w żaden sposób nie można dogodzić Jestem otwarty na wszelką krytykę tekstu, żeby poprawić się w koleinych moich dziełach jeśli oczywiście nie orzekniecie żebym już nigdy nie podchodził do klawiatury z zamiarem napisania czegoś własnego. Życzę miłego czytania!

---

Siedząc w swoim myśliwcu gwiezdnym typu TIE Interceptor, Draugnar Aldaron, jeden z pilotów Eskadry Żalu analizował po raz kolejny obecne zadanie. Eskadra Żalu, jak wiele formacji tego typu dostała zadanie sprawdzenia szlaków transportowych. Oczywiście większe trasy takie jak Perlemiański szlak handlowy czy Droga Hydiańska przypadła pewnie legendarnym formacjom takim jak Eskadra Łotrów Darklightera, Bliźniacze Słońca Solo czy Tuzin Durrona i to przy wsparciu ciężkich jednostek typu niszczyciela gwiezdnego. Jednak dowództwo chciało mieć sprawdzone wszystkie, nawet najmniejsze drogi na wypadek ewakuacji z Kalamara. Jeden z takich właśnie niewielkich szlaków przypadł fregacie typu Lansjer „Wytrwałość Boxxer’a”, złożonej z A-wingów Eskadry Smoków, i Żalom – dywizji składającej się z różnorakich typów myśliwców. Ich zadanie polegało na sprawdzeniu czy na kursie z Kalamara do Ossus Yuuzhanie Vong nie pozostawili min z dovin basali, które mogłyby wyrwać okręty z nadprzestrzeni. Cała załoga, zarówno fregaty jak i obu eskadr podróżowała przez nadprzestrzeń w ciągłej gotowości. Z tym jednak wyjątkiem, że Smoki leciały bezpośrednio nadświetlną a piloci Żalu czekali niecierpliwie na pokładzie „Wytrwałości”. Powód był w zasadzie tylko jeden. On sam – Draugnar Aldaron i jego maszyna. Ponieważ konstruktorzy myśliwców typu TIE, stawiając przede wszystkim na szybkość i zwrotność pojazdu, nie instalowali w nim takich komponentów jak jednostka napędu nadświetlnego. Aldaron już od dawna zastanawiał się czy nie zmodyfikować myśliwca o ten napęd i generatory tarcz, ale po rozmowie z dowódcą eskadry, Asimem R’zalem i mechanikami z Kalamara uznał, że Interceptor straciłby wiele ze swoich zalet i lepiej pozostawić go takiego, jakim jest.
Z zadumy wyrwał pilota nagły wstrząs i odgłos syren alarmowych fregaty.
- A już myślałem, że to takie zadupie, że nawet Vongowie się tu nie zapuszczają – mruknął pod nosem uruchamiając silniki Interceptora i rozpoczynając procedury startowe. Przez okrągły iluminator zobaczył jak pozostałe pojazdy opuszczają dok „Wytrwałości” i nie pozwalając by na niego czekali poderwał myśliwiec w kierunku wylotu hangaru.
Przez komunikator na kanale łączności eskadry odezwał się głos dowódcy:
- Eskadra Żalu meldować się – w głosie kapitana Asima R’zala lecącego A-wingiem można było wyczuć zadowolenie, ale również i lekkie napięcie.
- Żal Dwa – rzucił krótko Aldaron.
- Żal Trzy zgłasza gotowość – Pien Nobb był Sullustaninem, i jak większość mieszkańców Sullusty miał piskliwy głos i imponujący talent pilotażu.
- Żal Cztery, miło znów czuć próżnię pod brzuchem – Miven Nok był Durosjaninem.
- Żal Pięć gotów – zameldował Korelianin, Slyfer.
- Szóstka wszystko gra – Żal Sześć pochodził z Tatooine, miał piskliwy głos niemal jak Pien, był niski, i miewał często nie do końca normalne pomysły, wobec czego nazywany był przez Żale Szalonym Javą. Szalony, zarówno jak Pien, Miven i Slyfer, siedział za sterami X-winga.
- Żal Siedem, w porządku – już sam słodki głos Minahibi Mirpal doprowadzał pilotów z innych eskadr do zazdrości, nie mówiąc już o tych, którzy choć raz widzieli, żółtoskórą Twi’lekiankę. Minahibi leciała zmodyfikowanym do walki w przestrzeni kosmicznej ciężkim myśliwcem typu K.
- Żal Osiem. Już nie mogę się doczekać. – Ka Tchorr, dołączył do eskadry nie dawno, ale już mógł popisać się kilkoma efektownymi strąceniami. I kilkoma nieodpowiedzialnymi manewrami, z których pozostała część eskadry musiała go ratować. Ka posiadał rodzinę bogatych kupców z Kuat, która za wszelką cenę chciała zatrzymać go na planecie. Wykorzystał on więc ich kredyty do opuszczenia Kuat na nowiutkim myśliwcu typu E wraz z równie nowym astromechem – R7-S4.
- „Wytrwałość” tu dowódca Żali. Zgłaszam gotowość do akcji – zameldował Asim.
- Żale, Smoki nawiązały kontakt z eskadrą koralowych skoczków – przekazał oficer z fregaty – Jeśli zdążycie możecie im pomóc.
- No więc, Eskadro Żalu: naprzód!
- Juuuuhuuu! – rozległ się euforyczny krzyk Ka.
- Dowódco, nie zaczyna się zdania od no więc… -wtrącił z rozbawieniem Miven.


- No więc lipa. – skwitował Ka Tchorr. Dotarli do miejsca starcia akurat by zobaczyć jak nawrót A-wingów ściera na proch ostatniego Yuzhaańskiego skoczka. A jednak sekundy przewagi coś dały Smokom, pomyślał Aldaron.
- „Wytrwałość Boxxer’a” do dowódcy Żali. Wygląda na to że to wszystko w tym miejscu do zrobienia. Smoki zrobią krótki zwiad a wy wracajcie na pokład.
- Zrozumiałem. Żale powrót.
- Żal Dwa do reszty –mruknął Aldaron – Przepraszam za mój hipernapęd.
- Żal Dwa nie masz się co…
- „Wytrwałość” do wszystkich eskadr! Skanery wykrywają cztery eskadry skoczków koralowych na kursie 182-54! Zbliżają się do nas! Powtarzam cztery nieprzyjacielskie eskadry…
Zarówno Smoki jak i Żale wykonały profesjonalny zwrot i pognały w kierunku fregaty której silniki za parę chwil mogły zostać rozniesione w kosmiczny pył.
- Przeprosiny przyjęte Dwójka – wtrąciła z rozbawieniem Minahibi.
Stopniowo Eskadra Smoków wyprzedzała Żale. Z prostej przyczyny – A-wingi były jednymi z najszybszych myśliwców i choć zarówno E-wing, jak i Interceptor mógłby stawać z nimi w zawody nie można przecież zostawić reszty eskadry. Gdy tylko wrogie skoczki pojawiły się na monitorach myśliwców A-wingi podzieliły się na trójki i przyspieszyły jeszcze bardziej.
- Proponuje by pokazać Smokom jak się lata – przekazał Asim – Podzielić się na pary.
Ze względu na małą liczebność Żale musiały porzucić podział na klucze kosztem dwójek. Eskadra przeformowała się. Aldaron leciał w parze z Asimem, z tego względu że parametry ich myśliwców były na tyle zbliżone by mogli wydajnie działać. Pien leciał z Ka, Slyfer z Mivenem a Java z Minahibi. Z sekundy na sekundę odczyty sensorów były wyraźniejsze. „Wytrwałość” jednak myliła się – na jej silniki szykowało się pięć eskadr a w dodatku w oddali widniał jeszcze matolok. Całkiem sporawy matolok.
– Słuchajcie niewierni! Mówi do was komandor Rra’forh Dren – usłyszeli szorstki głos Yuuzhanina. Aldaron zdziwił się. Jedynym sposobem na porozumiewanie się dowódców Yuuzhańskich z wrogiem był oggzil, stworzenie które przekształcało fale grawitacyjne villipów na elektromagnetyczne. Nie często się jednak zdarzało żeby ktoś z dowódców posiadał oggzila. Musiał to być ktoś ważny. Kolejne słowa potwierdziły to – Za chwilę odpowiecie za hańbę na jaką mnie naraziliście! To przez was zostałem skazany na tę przeklętą misję! I przysięgam na Yun-Yammkę że własnoręcznie zamienię wasze bluźnierstwa w żużel i przyczynicie się jeszcze do mojego powrotu na stanowisko i odzyskanie dłoni! Jesteście prochem! Przywitajcie się ze śmiercią!
– Tu dowódca „Wytrwałości Boxxer’a” kapitan Cosades. Panie komandorze ośmielę się nie zgodzić z pańskim zdaniem. Nasze myśliwce zniszczyły już jedną z waszych eskadr bez strat własnych. Teraz lecą po pana.
– Głupcy! Sam zniszczę większość z tego złomu który nazywacie myśliwcami! Będę napawał się waszą śmiercią! Zdematerializuje was jak tysiące niewiernych przed zgubnym dla was pojawieniem się tutaj! Już jesteście prochem!
– To się jeszcze okaże komandorze. Cosades bez odbioru.
Po dłuższej chwili, ciszę przerwał Ka Tchorr:
– No, to z tego można wyciągnąć tylko jeden wniosek.
– Jaki Żal Osiem? – zapytał Asim.
– Że musieliśmy być naprawdę dobrzy nad Sullustą, Ald’Ruhn i Dossun – tłumaczył Ka – bo nikt nie wytłumaczył naszemu ambitnemu komandorowi że nie opłaca się nazywać maszyn Eskadry Żalu złomem.
– Przypomnę ci to jak kolejny raz będziesz czule przemawiał do swojego myśliwca – wtrącił Slyfer. Ka miał zwyczaj każde swoje tarapaty tłumaczyć albo defektami myśliwca (krzemowy rzęch!) albo nieudolnością eskadry (banda kretynów!) – A tak w ogóle to zapomniałeś wymienić jeszcze Likantropii i Obroa-skai.
– I Honoghr – dodał Asim – Ale teraz musimy się postarać by i ten pan nie miał o czym się chwalić innym. Dwie minuty do kontaktu. Trzymać mi się!
–„Wytrwałość” tu dowódca Żali – R’zal wywołał fregatę – zdołamy związać walką tylko jedną eskadrę. Myślę że Smoki też jedną, więc z trzema będziecie musieli sobie poradzić.
– Nie ma sprawy – odparł oficer fregaty – Też damy im popalić.
Kontakt nastąpił dość szybko. Najpierw kilkakrotnie przelatując nad skoczkami, Żale starały się rozbić ich ciasną formację. Nadaremnie.
– Nic z tego Żale – odezwał się dowódca Smoków – Chyba najpierw trzeba zaopiekować się ich yammoskiem.
– Na to wygląda Smoki – odpowiedział R’zal – zaraz się nim zajmiemy.
Yammosk, stworzenie o kształcie przypominającym meduzę, pełnił funkcję koordynatora. Znajdował on się na statkach dowodzenia i to dzięki niemu Yuzhaańskie okręty trzymały się ładu. Po uruchomieniu odpowiedniego urządzenia zakłócającego ich fale jednostki ogarniał chaos. Takie właśnie urządzenie znajdowało się na pokładzie K-winga Minahibi. Aby jednak dobrze ono zadziałało należało się zbliżyć choć trochę do yammoska.
Eskadra Żalu ostrzeliwując niewiele przydzielone im skoczki, zaczęła oddalać się w stronę matoloka. Pilotom skoczków musiało się wydawać że wrogie maszyny uciekają przed nimi i w przerażeniu pomylili kierunki. Natychmiast pognali za Żalami.
– Mam! – krzyknęła Minahibi. Urządzenie zostało włączone w połowie drogi między „Wytrwałością” a światostatkiem. Od razu można było dostrzec zamęt w manewrach Yuuzhan.
Aldaron namierzył skoczka i oddał parę strzałów rufę pojazdu. Niemal od razu laserowe wiązki zmieniły barwę z zielonej na czerwoną, zostały zakrzywione, i pochłonięte przez pustki – miniaturowe czarne dziury wytwarzane przez dovin basale w celu ochrony skoczka. Jednakże niemal w tym samym czasie Asim zaatakował owiewkę kabiny a tej dovin basale nie zdążyły osłonić. Pilot Yuuzhanin wraz z górną częścią pojazdu został zamieniony w parę. To samo zrobili z drugim. Przy trzecim dovin basale zdążyły ledwie zakrzywić tor pierwszych wiązek Draugnara które uszkodziły kadłub wrogiego pojazdu. R’zal dokończył dzieła zniszczenia. Na razie mamy po półtora, jeszcze jeden a będzie po równe dwa, liczył strącenia Aldaron. Jednak rozglądając się stwierdził że pozostała część eskadry rozniosła wszystkie wrogie skoczki.
– Tu dowódca Żali, bierzemy się za matolok – rozkazał Asim – Lecimy Żal Dwa.
Wszyscy potwierdzili zrozumienie polecenia podwójnym włączeniem i wyłączeniem komunikatorów. Po ustawieniu się w odpowiednim szyku – Pien, Miven, Slyfer i Szalony jako trzon klina, z Minahibi i Ka na skrzydłach – polecieli na frontalny atak na punkt umiejscowienia dovin basali. Od samego początku posypały się lasery, torpedy protonowe a także rakiety i bomby – każda siła ognia jaką dysponował dany myśliwiec. Większość energii, choć nie całą oczywiście, pochłonęły miniaturowe czarne dziury światostatku. W tym samym czasie w stronę stanowiska dowodzenia mknęły dwa myśliwce: TIE Interceptor i A-wing. Dowódcy matoloka za późno ich dojrzeli, zbyt zajęci nalotem reszty Żali. W ostatnich chwilach rozkazali wyrzutniom plazmy ostrzał dwóch zagrażającym im celom. Przy wirażach i unikach Draugnar i R’zal wystrzelili kilka serii laserów w kierunku stanowiska dowodzenia. Wszystkie dosięgły celu. Matolok umierał.
– Dobra Żale. Zwijamy się zdjąć parę skoczków z siedzenia „Wytrwałości” – polecił Asim.


Nad „Wytrwałością Boxxer’a” krążyły dwie niepełne Yuuzhańskie eskadry. Za nimi uwijała się przerzedzona eskadra Smoków i działa pokładowe fregaty Lansjer. Żale w parach szybko włączyły się do walki. W niespełna pięć standardowych minut Asim i Aldaron mieli po pełnych dwóch strąceniach. Poszukiwanie kolejnego celu przerwał mrożący krew w żyłach głos z komunikatora:
– Tu Żal Siedem, zgłaszam cztery ogony i brak tarcz.
Aldaronowi zrobiło się ciemno przed oczami. Tylko nie to, pomyślał, a już się cieszyłem że nikogo nie straciliśmy. Trzy jednostki nieposiadające aktualnie celu rzuciły się na ratunek Minahibi. Aldaron, Asim i jeden ze Smoków. K–wing został odciągnięty w pobliże resztek matoloka, grubo poza strefę zasięgu dział „Wytrwałości”, cztery jednostki siedziały mu na ogonie i został pozbawiony tarcz. K-wing był ciężkim i niezdarnym myśliwcem więc osłony pozostawały jedyną przewagą nad szybszym i zwrotniejszym przeciwnikiem. A Minahibi została właśnie pozbawiona tej przewagi. Aldaron wysunął się na początek klucza biorąc na cel najbliższego mu skoczka i oczekiwał na kontakt. Całe ciało zdrętwiało mu z wysiłku i przerażenia.
– Czemu to trwa tak długo – zastanawiał się – czy mi się zdaje ten skoczek jest szybszy niż inne z którymi miałem do czynienia? Nawet wydaje się nieco większy. Czyżby komandor Dren?
Było to mało prawdopodobne ale nie niemożliwe. Przecież sam groził że „własnoręcznie” się z nami rozprawi. Aldaron zaczął strzelać parę kilometrów przed zasięgiem jego strzałów – chodziło mu o odciągnięcie uwagi przeciwników od osłabianego K skrzydłowca. Yuuzhanie nie dali się jednak odwieść od łatwego celu. Prawdopodobnie zrozumieli że stoją na przegranej pozycji i postanowili zabrać ze sobą tyle maszyn ile się tylko da. Nie przeszkadzało im zagrożenie ich ruf, byli gotowi na śmierć. Niebawem i Asim, i Smok znaleźli się w zasięgu strzału i próbowali zdjąć swoje skoczki. Dovin basale pochłaniały prawie wszystkie ich wysiłki. Nagle niemal z próżni między K-wingiem a ścigającymi go skoczkami pojawiła się smukła sylwetka myśliwca typu X. Przeleciał świecą między drapieżnikami a ich ofiarą a potem latał wokół Yuuzhan niczym natrętny owad. Drwił sobie z nich. Rozwścieczeni piloci skoczków rzucili się za nim zapominając o Minahibi, która natychmiast oddaliła się ze strefy zagrożenia. W tym całym zamieszaniu koralowe skoczki uciekły z celowników Aldarona oraz pozostałej ekipy odsieczy i rozpoczęły nowe polowanie. Zmieniła się więc po prostu ofiara pościgu Vongów ale zmieniła się na ofiarę zwrotniejszą, szybszą i z tarczami. Pilot X-winga nie wydawał się jednak przerażony perspektywą rychłego zniszczenia. X-wing próbował przelatywać między plazmowymi strzałami, koralowymi skoczkami robiąc takie ewolucje że wydawało się że w próżni rozlega się jęk nadwyrężonego kompensatora przeciążeń. Widać było że myśliwiec nie raz przy tym porządnie obrywał. On jest chyba szalony, pomyślał Aldaron. Szalony?
– Tu Szóstka. Przepraszam kochanie za spóźnienie – odezwał się piskliwy, zadziorny głos pilota z Tatooine – Czy będzie to zabawne jeśli zgłoszę cztery ogony i brak tarcz?
– Tak Szóstka wprost nie wyrabiam ze śmiechu. Postaraj się wytrzymać choć trochę w jednym miejscu to może cię dorwiemy – wtrącił Aldaron.
– W jednym miejscu? Ci bliznogłowi chcą zjeść mnie na obiad i wcale nie wygląda bym smakował im na surowo – zripostował Szalony – Lepiej się pospieszcie. Wiecie jaki się robię zły kiedy próbują mnie zabić. Jeszcze nie wytrzymam i ich uszkodzę.
– Zrozumieliśmy Szóstka – odezwał się zadowolony Asim. Gdy tylko znaleźli się znów w zasięgu ostrzelali każdego z ścigających skoczków. Wyglądało na to że troje Yuuzhan przyjęło zasady pojedynku. Każdy z nich zwrócił się ku swoim wrogom i rozpoczął kontratak.
– Jeden na jednego, tak? To zobaczymy kto jest lepszy – wyszeptał Aldaron pod adresem pilota skoczka. Lecąc naprzeciw siebie, zarówno Yuuzhanin jak i Draugnar, oddawali serię strzałów. Gdy tylko plazmowe pociski zaczęły zbliżać się do Interceptora Aldaron błyskawicznie wszedł w ciasną pętle, biorąc na cel i ostrzeliwując koralowy myśliwiec nieco ponad owiewkę kabiny pilota. Czarna dziura chcąc chronić skoczka przed zniszczeniem zakrzywiła promienie lasera jednak nie zdążyła ich pochłonąć i zmieniła tylko ich tor lotu. Wprost w stronę kabiny i twarzy Yuuzhanina Vong. Promień przeleciał na wylot unieruchamiając ale nie niszcząc pojazdu. Rozejrzał się po polu bitwy. Wyglądało na to że pozostała grupa ratunkowa postąpiła podobnie ze swoimi celami, wskutek czego w próżni wisiały teraz trzy całkowicie nieszkodliwe bryły korala yorik. Aldaron powiódł spojrzeniem za myśliwcem Szalonego. Wciąż siedział mu na ogonie skoczek ale po chwili został on ostrzelany serią z potężnych poczwórnych laserów K-winga i dość efektywnie przestał istnieć, zamieniając się w obłok pary.
– Tu Żal Siedem. Melduje że ten był mój – miło było znów usłyszeć, lekko zdenerwowany, głos Mihinabi Mirpal.
– Tu „Wytrwałość Boxxer’a” do dowódcy Eskadry Żalu. Wygląda na to że wszystkie cele zniszczone. Wracajcie na pokład. Powtarzam: wszystkie cele zniszczone…
Gdzieś już to słyszałem pomyślał z uśmiechem Aldaron. Tym razem jednak wydawało to się prawdą. Przetrwali po raz kolejny. Przetrwali w jednym kawałku choć niewiele brakowało. Po raz pierwszy od początku bitwy Aldaron westchnął z ulgą.
Szalony, Aldaron, Asim, pilot z Eskadry Smoków i Mirpal naprowadzili dzioby swoich pojazdów w kierunku fregaty i szykowali się do powrotu na jej pokład. Coś jest jednak nie tak pomyślał Aldaron. Nim przeczucie wyraziście ukazało się w jego umyśle usłyszał w komunikatorze zakłócony licznymi trzaskami, zachrypnięty, paraliżujący głos komandora Drena:
Do-ro ‘ik vong pratte!
Aldaron niemal odruchowo przyspieszył wpadając w beczkę i ujrzał jak będąca najbliżej nich największa pozostałość po koralowym skoczku przyjmuje coraz jaśniejszą barwę aż do oślepiającej bieli po czym efektownie wybucha prosto w nieprzygotowane do reakcji myśliwce.
– Aaaaa! – rozległ się krzyk Asima po czym jego myśliwiec wpadł w pewien rodzaj niekontrolowanego korkociągu – Dostałem po oczach! Nic nie widzę!
Mimo tego że wybuch nie uszkodził wcale maszyny R’zala, pilot mógł sam zaprowadzić siebie do zagłady bo podążał przy sporej prędkości w kierunku zniszczonego matoloka. Miał najwyżej kilka minut do zderzenia. To za mało by „Wytrwałość” zdołała tu dolecieć a co dopiero złapać go promieniem ściągającym. A-wing zatrzymał się jednak po chwili a z interkomu popłynął zachrypły głos:
– Tu dowódca Eskadry Żalu do „Wytrwałości”… Dowódca do… Do „Wytrwałości Boxxer’a”… Przechwyćcie mnie dobrze? Chyba zaraz stracę… – z komunikatora nadbiegło najpierw głuche walnięcie a potem wyraźny, niemiły odgłos zwracania zawartości żołądka.

LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..