TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

ROTS z innego punktu widzenia

Ssiruuvi 2006-05-06 01:28:00

Ssiruuvi

avek

Rejestracja: 2006-04-25

Ostatnia wizyta: 2007-06-09

Skąd: Szczecin

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w odległej galaktyce...

Dwa myśliwce szybko przemknęły obok dużego statku, który bardzo groźnie wyglądał zarówno z daleka jak i z bliska. Wyglądało na to, że na orbicie Coruscant nie ma żadnych innych pojazdów poza tymi trzeba. Dwa samotne stateczki zrobiły parę efektownych trików, jakieś pętle i beczki a następnie zanurkowały pod ten duży statek. Oczom pilotów ukazały się setki podobnych pojazdów i mnóstwo stacji krążących wokół nich niczym gigantyczne obwarzanki z pestką wiśni pośrodku.
-Artu (;D) rób zdjęcia – powiedział spokojnie Anakin Niebochód – widoki nadają się doskonale do mojej kolekcji. – dokończył uśmiechając się pod nosem.
-Anakinie, nie cuduj. Mamy misję do wykonania. – Opieprzył go drugi pilot, który, ku zdziwieniu Niebochoda, okazał się jego mistrzem, Obi-Wanem Kenobim.
-Przepraszam mistrzu. – odparł Anakin w myśli dodając: wal się, wiem, że mi zazdrościsz bo ten twój bezużyteczny R4 nie ma tak dobrego zooma w aparacie co mój.
-Okej, lecimy do tego dużego statku. – powiedział mistrz jedna ręką sterując maszynę, a drugą robiąc kulkę z gila, wyciągniętego przed chwilą z nosa.- Halo, halo próba mikrofonu.
-Słyszymy cię generale Kenobi – odpowiedział jakiś typ w myśliwcu podobnym do X-Winga ze starej Trylogii, który okazał się dowódcą jakiegoś szwadronu.
-To dobrze. No to pomóżcie nam się dostać do tego statku, to postawie wam piwo. – powiedział Obi.
-Się robi szefie.
Cała chmara leciała z dużą prędkością na ogromny statek. Nagle zobaczyli mnóstwo myśliwców wroga przed sobą.
-Nie strzelajcie do nich. Zobaczymy kto pierwszy stchórzy. – krzyknął Obi-Wan do mikrofonu.
Statki przeciwnika przeleciały obok republikańskich myśliwców jednak szybko zawróciły i zaczęły strzelać. Kilka maszyn tych dobrych zostało strąconych.
-Mistrzu, pomogę im bo widzę, że to fajtłapy i nie dadzą sobie rady. – powiedział Niebochód.
-Dobraaa, daj sobie z nimi spokój, te mordy Jango Fetta mnie już wkurzają, mam przez nich koszmary a przy tym zmazy nocne. – odpowiedział mistrz Yeti.
-Masz rację mistrzu, chociaż mi się nawet wydają przystojni.
Nagle jedne z wrogich statków puścił cztery rakiety w kierunku naszych bohaterów. Anakin zaczął wirować wokół własne osi, co spowodowało wybuch dwóch torped. Po zakończeniu manewru Patafian puścił pawia na tablicę rozdzielczą myśliwca. Obi miał większe problemy ale jakoś udało mu się wymigać, niestety to jego statku przyczepiło się parę okrągłych cosiów.
-Kurde, ktoś wyrzucił jakieś śmieci na mnie.-zaklął siarczyście mistrz Yeti.
-To bzyki!-pomógł Anakin w zidentyfikowanie kosmicznego odpadka.
-Co??-spytał się Kenobi.
-No takie jakieś roboty, które właśnie ci zepsuły tego R4 z kiepskim aparatem. Spoko pomogę ci. – Powiedział Anakin po czym strzelił parę razy w statek mistrza, strącając parę bzyków oraz odrywając pół skrzydła.
-Co ty głąbie robisz, chcesz mnie zabić?-krzyczał mistrz.
Tak – pomyślał Niebochów – Oczywiście, że nie mistrzu, chciałem pomóc. Zrobię coś innego! – zaoferował pomoc Patafian.
-Nie!. Mamy inną misję. Trzeba ratować Kanclerza. Wisi mi piątaka, nie wymiga się tak łatwo. – powiedział Obi-Wan.
-Jak cię uratuję to może wydusimy ze sknerusa po dychu! – odparł Anakin i rąbnął skrzydłem swego myśliwca w maszynę mistrza wyrzucając resztki bzyków w przestrzeń. Przypominam, że dookoła są wybuchy.
-Okej dobra robota, dzięki szczylu. Ej, czemu tarcze są właczone? – podziękował Obi i od razu zrugał młodzieniaszka.
-Przepraszam mistrzu – powiedział Anakin i strzelił w budkę wysokiego napięcia co spowodowało wyłączenie się pola i zasuwanie się firanki.
-Mam złe przeczucia, wydaje mi się, że zostawiłem kartofle na gazie.-zadumał się Kenobi.
Dwa stateczki wniknęły w głąb dużego statku unikając śmierci od zasuwającej się zasłony. Kenobi wyskoczył z sunącego jeszcze myśliwca, zrobił parę salt mortadela w powietrzu po czym opadł na ziemię niczym łania i ściął kilka droidów swym niebieskim świetnym mieczem. Miecz był świetny, po prostu rewelacyjny. Obi przypomniał sobie jak kupił go po okazyjnej cenie na ryneczku u Jawów. Zapłacił w naturze, ale nie wstydził się tego. Anakin natomiast spokojnie odpiął pasy, wytarł w chusteczkę wcześniej puszczonego bełta ze spodni i wysiadł. Kazał zlokalizować Artu porwanego dłużnika. Robot, który wyglądał jak kosz na śmieci podszedł do małej metalowej dziurki i włożył tam swojego żelaznego, twardego i lśniącego niczym kiełbasa, drąga. Przekręcił parę razy w tę i spowrotem, ąż komputer zajęczał czy to w ekstazie czy w odpowiedzi. Przed Yetimi pokazał się hologram statku z wysoką wieżą obserwacyjną, która przypominała te z wesołych miasteczek.
-Tam jest Kanclerz. – powiedział Obi.
-Wyczuwam pułapkę-powiedział Anakin.
-Głupiś, młodzieńcze. – odpowiedział Kenobi, poczym strzelił swojego Patafiana w pystk, aż poszły iskry.
Kolesie szli, potem wsiedli do windy, która zacięła się, ale Artu znów włożył swój dżojstik w dziurę, i odblokował windę. W końcu dwóch mężczyzn znalazło się na wierzy obserwacyjnej gdzie na wygodnym foteliku siedział kanclerz Niemiec Helmut K. Podeszli do niego:
-Dawaj kasę obszarpańcu – zagroził mu palcem Obi-Wan.
-Pizd* Dooku (Count Dooku brzmi zupełnie jak Cunt Dooku. Przyp. Red.).- powiedział Helmut wskazując głową w stronę wejścia do pomieszczenia. Yeti odwrócili się i zobaczyli starucha w pelerynie, który mógłby z powodzeniem grać ojca batmana lub innego zorra. Dziadek zrobił salto przez barierkę i się przewrócił. Szybko wstał, chrząknął i udał, że nic się nie stało.
-Oddajcie swoje miecze, nie chcemy tu robić syfu, moja żonka się wścieknie, niedawno robiła porządki.-powiedział spokojnie hrabia.
-Ssij – odpowiedział Obi i zwrócił się do Anakina – Tym razem atakujemy razem bo znowu ci odrąbie rękę i będziesz wyglądał jak oszołom.
-Ok.-zgodził się posłusznie Patafian.
Powalczyli, powalczyli i w końcu Niebochód zauważył, że Dooku ma długie paznokcie, a że chłopak był uczynny chciał mu je obciąć swym mieczem. Niestety źle wymierzył i obciął mu dłonie. Hrabia chyba tego nie zauważył bo nic nie dał po sobie poznań oprócz dziwnej miny, która przypominała człowieka, który popuścił w majtki. Anakin złapał jego miecz w locie skrzyżował ostrze i przyłożył do szyi przeciwnika. Kanclerz powiedział bez skrupułów, żeby go zabił, jednak Anakin się zawahał. Nagle stracił równowagę i obciął hrabiemu głowę. Helmut zaczął prawić jaki to Anakin nie jest. Z pewnością miał w zamyśle to, żeby Niebochód nie przypomniał sobie, że wisi Obiemu piątaka. Zaczęli uciekać. Annie wziął Obiego na barana stylem strażackim, gdzie tyłek był koło twarzy ratownika, a ręce swobodnie zwisały z tyłu. Nagle statkiem wstrząsnął ogromny wstrząs i wszystko zaczęło się przewracać. Trójka mężczyzn weszła do szybu windy, wtedy statek zaczął się stabilizować do poprzedniej pozycji.
-Kur**, mogliby się zdecydować – powiedział bez przekonania Anakin, który ześlizgiwał się po szybie windy. Złapał się jakiegoś druta i wtedy Obi-Wan się obudził zdziwiony, że nie zrobił tego w łóźku. Nagle usłyszeli jak winda na nich leci więc puścili się. Spadając wyjęli ze swoich bezdennych kieszeni linki z haczykami i cudem wyskoczyli do korytarza. Potem sobie szli, szli, szli i nagle energetyczna klatka opadła na nich.
-Chwila jak to się stało??-spytał Obi.
-Nie wiem, wbijam w to. Ja był powiedział: cierpliwości. – odpowiedział Anakin.
-Cierpliwość hmm?
-Tak, zaraz przyjdzie R2, zrobi nam zdjęcie i nas uwolni.
Nagle otworzyły się drzwi i wyskoczył z nich robot, za nimi kilka jakichś innych. Kopulasty przyjaciel bohaterów próbował się bronić, ale dostał z fleka i się przewrócił. Wszystkich zanieśli na mostek, gdzie generał Grevious, astmatyk z wystającą wątroba i żołądkiem, a także dwunastnicą i kiszką stolcową, czakał na nich. Zapatrzył się w nich po czym z charyzmą zakaszlał.
-Aaa, negocjatorzy. Witam generale Kenobi. No tak, i Anakin Niebochód. Myślałem, że ktoś z twoją reputacją będzie nieco... starszy. – powiedział zły generał.
-Generale Grevious. Jesteś niższy i brzydszy niż myślałem, a w dodatku masz żółte żeby i śmierdzi ci z pyska. – odparował Niebochód.
-Anakinie spróbuj go nie wkur***ć, jesteśmy tu by odebrać dług Kanclerzowi. – powiedział do Patafiana Obi po czym zwrócił się do generała – A ty tym razem nie uciekniesz. Odwrócił się wystrzelił swą pajęczą sieć, złapał miecz i uwolnił siebie i Anakina. Zaczęła się walka, w której Grevious złapał jakiś handźar i rzucił w okno, które oczywiście musiało się rozbić. Wszystkich zaczęło wysysać, jednak szybko automatyczne firanki się zatrzasnęły i ustabliziwały sytuację. Okazało się, że generał uciekł, a połowa statku odpadła niczym zeschnięta kupa ze ściany.
-Nie przejmuj się Niebochodzie, mamy jeszcze połowę statku, i tak naprawdę to możemy sobie ją wsadzić w dupę! – powiedział z entuzjazmem Obi-Wan.
Anakin zmieniał miny jak rękawiczkę, którą nosił na maszynowej ręcę, ale w końcu udało mu się postawić statek na ziemi na Coruscant, po drodze niszcząc wieżę, gdzie znajdowały się mikrofilmy z dowodami, kto zabił Kenediego. Wszyscy się ucieszyli z tego manewru, szczególnie Kanclerz, który jak najszybciej chciał zmienić przemoczone majtki, bo jemu to nie przystoi...

LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..