TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

Opowiadanie by Osgiliath/Eamon Yzzali

Eamon Yzalli 2006-05-02 18:39:00

Eamon Yzalli

avek

Rejestracja: 2005-10-24

Ostatnia wizyta: 2009-02-11

Skąd: Otrębusy

Hehe mojeStarWarsowe wypocinki... to jest pierwszy rozdział...
Krytyka mile widziana
-------------------------------------------------------------------------------------
Jedyne czego Eamon był pewny to przekonanie, że umrze za Imperium.
Doskonale wiedział gdzie jestest... u progu swojego przeznaczenia... Na Korelii.
Tak Akademia Imperialna była mu pisana... Gdziekolwiek nie zmierzał, czegokolwiek nie przeżyłw swojej karieże przemytnika, a później szturmowca Imperium droga porowadziła go na Korelii, do akademii szkolącej oficerów Imperium Galaktycznego... Mimo swoich wcześniejszych osiągnęć dopiero tutaj poznał swoje ograniczenia i niedoskonałości... Droga była ciężka mimo to stoi teraz w pełni dumy, jako prawdziwy oficer doktryny imperialnej... Wcześniejszy awans był jedynie krokiem, krokiem do władzy jaką może dać wybitnym dowódcom służba w Imperium...
Eamon słyszy głos oficera każącego wam przejść...
Idzie on na spotkanie ze swoim początkiem, ale i ze swoim końcem...
Podąża ciemnym tunelem ramię w ramię razem z innymi oficerami, którzy otrzymali awans razem z nim... Nie byli oni tylko kolegami z akademii... Byli to przyjaciele z dawnych, misji, bitew, z przygód przemytnika...
Każdemu z nich powierzyłby swoje życie...
Oficerowie równym krokiem wchodzą do komnaty, w której mroczna potęga jest wszechobecna, tak realna że wydaje się możliwe jej dotknięcie i posmakowanie...
Eamon Yzzali wchodzi i czuje, że ma przed sobą postać która ma nad nim władzę... władzę nad jego życiem i śmiercią...
Stoicie przed obliczem Genrała Ossidiusa...
Strach i bojaźń odbiera głos wszystkim tym którzy przed chwilą wchodzili bez oznak choćby stesu... On jednak do nich mówi... Jego słowa brzmią:
"Witajcie zdrajcy..."
Z tymi słowami zostali oszołomieni i wtrąceni do lochów w jednej z krypt w podziemiach Akademii...
Pozostali tam kilka dni zastanawając się co może być przyczyną tych zdarzeń...
-------------------------------------------------------------------------------------
Bothanin Sal Gathorr przerażony wpadł do swkojego prywatnego pomieszczenia na statku, aby uciec przed samą śmiercią. Jeszcze niedawno skrzywiłby się z niesmakiem, patrząc na wystrój pomieszczenia. Jego poprzedni właściciel nie miał zbyt wielkiego poczucia estetyki i cała kabina byłą zagracona, niepasującymi do siebie meblami i kilkoma hologramami, które służyły za jedyne źródło światła w zapuszczonym pomieszczeniu. Sal nienawidził tej kabiny. Ale i tak byłą lepiej wyposażona niż pomieszczenia dla jego załogi.
Dawniej Sal zamiast wziąć potrzebny mu przedmio, omiótłby pokój krytycznym wzrokiem i usiłowałby zmienić cokolwiek, aby chociaż lekko upiększyć nędzny widok.
Dawniej Sal zmarnowałby mnóstwo czasu. Teraz jednak to czas był tym czego mu brakowało najbardziej.
Podbiegł więc do stojącego w rogu stolika repulsorowegi, chwycił i włączył małe urządzenie. Dziękował w myślach Elevarowi, że ten zaoferował się zdobyć dla niego ów przedmiot. Teraz mogło to się okazać się jego jedynym wybawieniem. A jeśli nie jego, to może chociaż podaruje trochę życia innym. Zaczął więc nadawać. Pierwsze jego słowa brzmiały: "Do wszystkich, którzy..."
-------------------------------------------------------------------------------------
Eamon, skuty, rozmyslał o przeszłości.
Zastanawiał się, czy gdyby dokonał innych wyborów, wszystko nie potoczyłoby się lepiej. Był pewien, ze to z jego powodu tu sąm że to jego dawne wybory zaprowadziły tu jego i jego przyjaciów. Być może gdyby nie to, że w akcji na Borleias zdradził się ze swoimi umiejętnościami, wszystko byłoby inaczej. A owe zdolności były bardzo niepokojące. W końcu nie każdy Scout Trooper i nie każdy Imperialny Oficer był wrażliwy na Moc. Eamon sądził, że taka zdolność tylko mu pomoże i być może jako TK-333 jego kariera dynamicznie się rozwinie. Miał nadzieję nawet na to, że Imperium zaproponuje mu bycie Shadowtrooperem. Teraz zrozumiał, jaki był naiwny. Miał tylko nadzieję, że władze Imperium zrozumieją, że ukrywał to z troski o swoje bezpieczeństwo, a nie dlatego, iż był szpiegiem.
Dalsze rozważania przerwało mu wyłaczenie pola siłowego naokoło celi.
Był to znak że za chwilę ktoś wejdzie. Postać która pojawiła się w celi byłam nie mal niewidoczna, ale emanująca z niej siła jednoznacznie wskazywała na obecnego przełożonego akademii- Ossidiusa...
Stoi nad oficerami lecz nic nie mówi jakby czekał aż to oni odezwa się pierwsi...
`Generale co my tu robimy? Za jakie grzechy umieszczono nas tutaj?"- spytał Amras
"Wasza obecność tutaj jest niezbędna"-odparł generał-"Nikt nie może się dowiedzieć o waszej misji, dlatego oficjalnie zostaliście uznani za zdrajców Imperium i zostaliście straceni. A nieoficjalnie macie do wykonania pewne zadanie"
"Nie mogę zdradzić zbyt wiele... Zbyt ważna to rzecz dla Imperatora...
Wszystkiego dowiecie się na miejscu... Koordynaty macie już wpisane w pamięć waszych myśliwców. Nawiasem mówiąc uważajcie... Trzeba wykonać kilka mikroskoków aby dotrzeć do celu, a w tamtym rejonie toczą się walki z rebelią. A więc w drogę..."-z tymi słowami Ossidius odszedł, w pewnym momencie jednak odwrócił się i rzekł:
"Niech Wola Imperatora Was prowadzi, a jego Opatrzność czuwa nad Wami"
-------------------------------------------------------------------------------------

LINK
  • Brawo.

    Darth Byku 2006-05-02 19:34:00

    Darth Byku

    avek

    Rejestracja: 2005-05-09

    Ostatnia wizyta: 2007-04-16

    Skąd:

    Tylko tyle moge powiedzieć . Opowiadanie utrzymane na bardzo wysokim poziomie. Czytałem z ciekawością . Myślę, że masz talent, a ja moge się jedynie od Ciebie czegoś nauczyć . Daleko mi jeszcze do takiego poziomu . Pozdro

    LINK
  • Dzięki!

    Eamon Yzalli 2006-05-02 19:49:00

    Eamon Yzalli

    avek

    Rejestracja: 2005-10-24

    Ostatnia wizyta: 2009-02-11

    Skąd: Otrębusy

    Dzięki za miłe słowa!
    Talentu raczej nie mam...
    Napiszę kolejną część mam już nawet połowe

    LINK
  • ...

    Eamon Yzalli 2006-05-20 10:06:00

    Eamon Yzalli

    avek

    Rejestracja: 2005-10-24

    Ostatnia wizyta: 2009-02-11

    Skąd: Otrębusy

    -------------------------------------------------------------------------------------
    Jedyne czego Eamon był pewny to przekonanie, że umrze za Imperium.
    Doskonale wiedział gdzie jest. U progu swojego przeznaczenia. Na Korelii.
    Tak Akademia Imperialna była mu pisana. Gdziekolwiek nie zmierzał, czegokolwiek nie przeżył w swojej karierze przemytnika, a później szturmowca Imperium droga porowadziła go na Korelii, do akademii szkolącej oficerów Imperium Galaktycznego. Mimo swoich wcześniejszych osiągnęć dopiero tutaj poznał swoje ograniczenia i niedoskonałości. Droga była ciężka mimo to stoi teraz w pełni dumy, jako prawdziwy oficer doktryny imperialnej. Wcześniejszy awans był jedynie krokiem, krokiem do władzy jaką może dać wybitnym dowódcom służba w Imperium.
    Eamon słyszy głos oficera każącego wam przejść.
    Idzie on na spotkanie ze swoim początkiem, ale i ze swoim końcem.
    Podąża ciemnym tunelem ramię w ramię razem z innymi oficerami, którzy otrzymali awans razem z nim. Nie byli oni tylko kolegami z akademii, byli to przyjaciele z dawnych, misji, bitew, z przygód przemytnika.
    Każdemu z nich powierzyłby swoje życie.
    Oficerowie równym krokiem wchodzą do komnaty, w której mroczna potęga jest wszechobecna, tak realna że wydaje się możliwe jej dotknięcie i posmakowanie.
    Eamon Yzzali wchodzi i czuje, że ma przed sobą postać która ma nad nim władzę. Władzę nad jego życiem i śmiercią.
    Stoicie przed obliczem Genrała Ossidiusa.
    Strach i bojaźń odbiera głos wszystkim tym którzy przed chwilą wchodzili bez oznak choćby stesu. On jednak do nich mówi. Jego słowa brzmią:
    "Witajcie zdrajcy."
    Z tymi słowami zostali oszołomieni i wtrąceni do lochów w jednej z krypt w podziemiach Akademii.
    Pozostali tam kilka dni zastanawając się co może być przyczyną tych zdarzeń.
    -------------------------------------------------------------------------------------
    Bothanin Sal Gathorr przerażony wpadł do swojego prywatnego pomieszczenia na statku, aby uciec przed samą śmiercią. Jeszcze niedawno skrzywiłby się z niesmakiem, patrząc na wystrój pomieszczenia. Jego poprzedni właściciel nie miał zbyt wielkiego poczucia estetyki i cała kabina byłą zagracona, niepasującymi do siebie meblami i kilkoma hologramami, które służyły za jedyne źródło światła w zapuszczonym pomieszczeniu. Sal nienawidził tej kabiny. Ale i tak byłą lepiej wyposażona niż pomieszczenia dla jego załogi.
    Dawniej Sal zamiast wziąć potrzebny mu przedmiot, omiótłby pokój krytycznym wzrokiem i usiłowałby zmienić cokolwiek, aby chociaż lekko upiększyć nędzny widok.
    Dawniej Sal zmarnowałby mnóstwo czasu. Teraz jednak to czas był tym czego mu brakowało najbardziej.
    Podbiegł więc do stojącego w rogu stolika repulsorowegi, chwycił i włączył małe urządzenie. Dziękował w myślach Elevarowi, że ten zaoferował się zdobyć dla niego ów przedmiot. Teraz mogło to się okazać się jego jedynym wybawieniem. A jeśli nie jego, to może chociaż podaruje trochę życia innym. Zaczął więc nadawać. Pierwsze jego słowa brzmiały: "Do wszystkich, którzy..."
    -------------------------------------------------------------------------------------
    Eamon, skuty, rozmyslał o przeszłości.
    Zastanawiał się, czy gdyby dokonał innych wyborów, wszystko nie potoczyłoby się lepiej. Był pewien, ze to z jego powodu tu są, że to jego dawne wybory zaprowadziły tu jego i jego przyjaciów. Być może gdyby nie to, że w akcji na Borleias zdradził się ze swoimi umiejętnościami, wszystko byłoby inaczej. A owe zdolności były bardzo niepokojące. W końcu nie każdy Scout Trooper i nie każdy Imperialny Oficer był wrażliwy na Moc. Eamon sądził, że taka zdolność tylko mu pomoże i być może jego kariera dynamicznie się rozwinie. Miał nadzieję nawet na to, że Imperium zaproponuje mu bycie Shadowtrooperem. Teraz zrozumiał, jaki był naiwny. Miał tylko nadzieję, że władze Imperium zrozumieją, że ukrywał to z troski o swoje bezpieczeństwo, a nie dlatego, iż był szpiegiem.
    Dalsze rozważania przerwało mu wyłaczenie pola siłowego naokoło celi.
    Był to znak że za chwilę ktoś wejdzie. Postać która pojawiła się w celi była niemal niewidoczna, ale emanująca z niej siła jednoznacznie wskazywała na obecnego przełożonego akademii- Ossidiusa...
    Stoi nad oficerami lecz nic nie mówi jakby czekał aż to oni odezwą się pierwsi...
    `Generale co my tu robimy? Za jakie grzechy umieszczono nas tutaj?"- spytał Amras
    "Wasza obecność tutaj jest niezbędna"-odparł generał-"Nikt nie może się dowiedzieć o waszej misji, dlatego oficjalnie zostaliście uznani za zdrajców Imperium i zostaliście straceni. A nieoficjalnie macie do wykonania pewne zadanie"
    "Nie mogę zdradzić zbyt wiele... Zbyt ważna to rzecz dla Imperium.
    Wszystkiego dowiecie się na miejscu... Koordynaty macie już wpisane w pamięć waszych myśliwców. Nawiasem mówiąc uważajcie... Trzeba wykonać kilka mikroskoków aby dotrzeć do celu, a w tamtym rejonie toczą się walki z rebelią. Wasze statki są już przygotowane. A więc w drogę..."-z tymi słowami Ossidius odszedł, w pewnym momencie jednak odwrócił się i rzekł:
    "Niech Wola Imperatora Was prowadzi, a jego Opatrzność czuwa nad Wami"
    "Zaraz"-odparł Eamon-"Skoro to misja incognito to jakie będzie nasze wyposażenie?"
    Ossidius, spodziewając się pytania, odwrócił się i wyciagnął z kieszni munduru holocron. Trzymając go w ręku i odparł:
    "Będziecie wyposażeni w Ostrza Lig, blastery DL-44 oraz tą oto zbroję.
    Położył holocron na jednej z prycz i aktywował go. Bezimienny głos z przedmiotu przemówił:
    "Zbroja typu `Kessel` jest standardowym połączeniem dwóch pancerzy, które na przestrzeni ostatnich lat odznaczały się wysoką jakością i odpornością. Pierwszą częścią składową jest tradycyjny lekki egzoszkielet, drugą natomiast zmodyfikowany Pancerz typu `Bastion`, co zapewnia dużą wytrzymałość. Do zalet zbroi typu `Kessel` należy lekka budowa i możliwość skutecznej walki zarówno bronią białą, jak i blasterami"
    Ossidius wyłączył holocron i ponownie włożył go do kieszeni munduru. Tym razem, niezatrzymywany przez nikogo, spokojnie wyszedł.
    -------------------------------------------------------------------------------------
    To, że w czasie długiego szkolenia zarówno na szturmowca, jak i na oficera Imperium, na wykładach nigdy nie omawiano planety Myrkr, ba nidgy nawet nie informowano o istnieniu planety o takiej nazwie, nie wystawiało jej zbyt dużej oceny pod względem przydatności i samodzielności. Była to najprawdopodobniej jedna z tych bezimiennych, nie oferujących przebyszom niczego, planet. Bez surowców strategicznych, zabytkówm atrakcji, słowem niczego, co mogłoby zachęcić do osiedlenia się lub choćby przybycia.
    "Mimo całej swojej nieprzydatności, emanuje z niej coś dziwnego"- pomyślał Eamon- "Jakaś tajemnica, sekret, coś niewidocznego na pierwszy rzut oka. Hmmm..."
    Dalsze rozważania przerwał mu jednak sygnał nadany na kanale ogólnym.
    -------------------------------------------------------------------------------------
    "pomóżcie... oni.. zdrajcami... Imperium... (dźwięk wystrzału z blastera) khe..."- brzmiał sygnał.
    "Zdrajcy i Imperium"- powiedział Eamon-"Co robimy?"
    "Misja jest ważniejsza"- odparł Sinvar- "Zignorujmy to i lećmy dalej."
    "A jeśli to właśnie część misji?"- odparował Amras- "Lepiej zróbmy wyjaśniając tę sprawę."
    "A więc postanowione"- rzekł Necron-"Lecimy na powierzchnię. Asheron, sprawdź skąd dokładnie nadawano ten sygnał."
    "Już się robi`- powiedział Asheron.
    Przez kilka chwil zapanowała całkowia cisza. W niedługim czasie usłyszeli znowu słos Asherona.
    "Nie wiem czemu, ale czujniki są bardzo nieprecyzyjne. Mam jedynie obszar o promieniu 400 kilometrów. Na szczęście na tej planecie jest tylko kilka miast, a jedno w tym obrębie. Nazywa się Roostalen"- wyjaśnił imperialny oficer-"Może tam dowiemy się czegoś więcej."
    "A więc lećmy"- zdecydował Eamon.
    -------------------------------------------------------------------------------------
    Statki typu Firespray powoli obniżały lot kierując się do jedynego miasta w promieniu setek kilometrów. Niestety, z niewiadomej rzyczyny, czujniki cały czas wariowały i były o wiele bardziej nieprecyzyjne niż kiedykolwiek wcześniej. Trafili jednak na miejsce do niewielkiego portu, gdzie spodziewali się znaleźć odpowiedzi na chociaż część nurtujących i ch pytań. Gdy już wylądowali zauważyli, że na terenie wokół nich panuje wielkie ożywienie.
    "Pewnie to ma wiele wspólnego z tym tajemniczym sygnałem"- pomyślał Necron.
    Gdy już opuścili teren portu, skierowali się do najlepszego miejsca, skąd można zasięgnąć informacji- do kantyny.
    W owej kantynie, o nazwie wybitnie kojarzącej się z przemytnikami i łowcami nagród- Zuchwały Towar, panował półmrok. Okrągłe stoły repulsorowe były poustawiane bez żdnego widocznego schematu, a lekkie nuty jizzu działały uspokajająco.
    Oficerowie Imperium zdecydowali że dwóch z nich będzie krązyć po kantynie, dwóch zacznie grać w sabacca, a jeden podejdzie do barmana.
    Barman-Sullustanin-według niepisanej zasady kantyn, znajdujących się na peryferyjnych i opuszczonych planetach, najlepsze czasy, gdy był szczupły i wysportowany, miał już za sobą.
    Był jednak schludnie ubrany i z uwagą śledził poczynania swoich gości. Eamon, który stał przy barze popukał palcem w blat.
    "Jeśli chcesz się czegoś napić, roboty krążą po sali"- odparł burkliwie barman.
    "Potrebne mi informacje, nie alkohol."-powiedział spokojnie Eamon.
    "Nietrudno się tego domyśleć"-burknął barman-"Kłopot w tym, czy ja na tych informacjach zyskam, czy stracę"
    "To, o co mi chodzi, nie jest raczej tajemnicą."- odparł Eamon -"Potrzebuję informacji na temat tego sygnału, który usłyszeliśmy z orbity"
    "Nie jesteś pierwszym, który o to pyta. Mogę jedynie powiedzieć, że to nie jest sprawa obcych"-odpowiedział tamtem, zerkając podejrzliwie.
    Eamon,świadom tego, że ma przy sobie niewiele pieniędzy, postanowił spróbować swojej siły perswazji, wspomaganej Mocą.
    "Nie potrzebujesz pieniędzy"-rzekł, nadając swemu głosowi melodyjny ton -"Powiedz mi tylko, o co tutaj chodzi"
    "Nie potrzebuję pieniędzy"-posłusznie odpowiedział barman-"Jednak sam wiem niewiele. Powiem ci tylko, że wszystkich, którzy o to pytali, odesłałem do pewnego człowieka"
    "Jak się nazywa?"-zapytał Eamon
    "Hmm... chyba nie sądzisz, że tu używa się identyfikatorów"-uśmiechnął się barman-"Jednak tu nosi miano Primus. Znajdziesz go w wysokim budynku, zaraz za kantyną. Powołaj się na mnie, na peno cię wpuści"
    Eamon, otrzymawszy informacje, jakich potrzebował, wyszedł z kantyny, uprzednio dając znak reszcie grupy.
    --------------------------------------------------------------------------------------

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..