Hehe mojeStarWarsowe wypocinki... to jest pierwszy rozdział...
Krytyka mile widziana
-------------------------------------------------------------------------------------
Jedyne czego Eamon był pewny to przekonanie, że umrze za Imperium.
Doskonale wiedział gdzie jestest... u progu swojego przeznaczenia... Na Korelii.
Tak Akademia Imperialna była mu pisana... Gdziekolwiek nie zmierzał, czegokolwiek nie przeżyłw swojej karieże przemytnika, a później szturmowca Imperium droga porowadziła go na Korelii, do akademii szkolącej oficerów Imperium Galaktycznego... Mimo swoich wcześniejszych osiągnęć dopiero tutaj poznał swoje ograniczenia i niedoskonałości... Droga była ciężka mimo to stoi teraz w pełni dumy, jako prawdziwy oficer doktryny imperialnej... Wcześniejszy awans był jedynie krokiem, krokiem do władzy jaką może dać wybitnym dowódcom służba w Imperium...
Eamon słyszy głos oficera każącego wam przejść...
Idzie on na spotkanie ze swoim początkiem, ale i ze swoim końcem...
Podąża ciemnym tunelem ramię w ramię razem z innymi oficerami, którzy otrzymali awans razem z nim... Nie byli oni tylko kolegami z akademii... Byli to przyjaciele z dawnych, misji, bitew, z przygód przemytnika...
Każdemu z nich powierzyłby swoje życie...
Oficerowie równym krokiem wchodzą do komnaty, w której mroczna potęga jest wszechobecna, tak realna że wydaje się możliwe jej dotknięcie i posmakowanie...
Eamon Yzzali wchodzi i czuje, że ma przed sobą postać która ma nad nim władzę... władzę nad jego życiem i śmiercią...
Stoicie przed obliczem Genrała Ossidiusa...
Strach i bojaźń odbiera głos wszystkim tym którzy przed chwilą wchodzili bez oznak choćby stesu... On jednak do nich mówi... Jego słowa brzmią:
"Witajcie zdrajcy..."
Z tymi słowami zostali oszołomieni i wtrąceni do lochów w jednej z krypt w podziemiach Akademii...
Pozostali tam kilka dni zastanawając się co może być przyczyną tych zdarzeń...
-------------------------------------------------------------------------------------
Bothanin Sal Gathorr przerażony wpadł do swkojego prywatnego pomieszczenia na statku, aby uciec przed samą śmiercią. Jeszcze niedawno skrzywiłby się z niesmakiem, patrząc na wystrój pomieszczenia. Jego poprzedni właściciel nie miał zbyt wielkiego poczucia estetyki i cała kabina byłą zagracona, niepasującymi do siebie meblami i kilkoma hologramami, które służyły za jedyne źródło światła w zapuszczonym pomieszczeniu. Sal nienawidził tej kabiny. Ale i tak byłą lepiej wyposażona niż pomieszczenia dla jego załogi.
Dawniej Sal zamiast wziąć potrzebny mu przedmio, omiótłby pokój krytycznym wzrokiem i usiłowałby zmienić cokolwiek, aby chociaż lekko upiększyć nędzny widok.
Dawniej Sal zmarnowałby mnóstwo czasu. Teraz jednak to czas był tym czego mu brakowało najbardziej.
Podbiegł więc do stojącego w rogu stolika repulsorowegi, chwycił i włączył małe urządzenie. Dziękował w myślach Elevarowi, że ten zaoferował się zdobyć dla niego ów przedmiot. Teraz mogło to się okazać się jego jedynym wybawieniem. A jeśli nie jego, to może chociaż podaruje trochę życia innym. Zaczął więc nadawać. Pierwsze jego słowa brzmiały: "Do wszystkich, którzy..."
-------------------------------------------------------------------------------------
Eamon, skuty, rozmyslał o przeszłości.
Zastanawiał się, czy gdyby dokonał innych wyborów, wszystko nie potoczyłoby się lepiej. Był pewien, ze to z jego powodu tu sąm że to jego dawne wybory zaprowadziły tu jego i jego przyjaciów. Być może gdyby nie to, że w akcji na Borleias zdradził się ze swoimi umiejętnościami, wszystko byłoby inaczej. A owe zdolności były bardzo niepokojące. W końcu nie każdy Scout Trooper i nie każdy Imperialny Oficer był wrażliwy na Moc. Eamon sądził, że taka zdolność tylko mu pomoże i być może jako TK-333 jego kariera dynamicznie się rozwinie. Miał nadzieję nawet na to, że Imperium zaproponuje mu bycie Shadowtrooperem. Teraz zrozumiał, jaki był naiwny. Miał tylko nadzieję, że władze Imperium zrozumieją, że ukrywał to z troski o swoje bezpieczeństwo, a nie dlatego, iż był szpiegiem.
Dalsze rozważania przerwało mu wyłaczenie pola siłowego naokoło celi.
Był to znak że za chwilę ktoś wejdzie. Postać która pojawiła się w celi byłam nie mal niewidoczna, ale emanująca z niej siła jednoznacznie wskazywała na obecnego przełożonego akademii- Ossidiusa...
Stoi nad oficerami lecz nic nie mówi jakby czekał aż to oni odezwa się pierwsi...
`Generale co my tu robimy? Za jakie grzechy umieszczono nas tutaj?"- spytał Amras
"Wasza obecność tutaj jest niezbędna"-odparł generał-"Nikt nie może się dowiedzieć o waszej misji, dlatego oficjalnie zostaliście uznani za zdrajców Imperium i zostaliście straceni. A nieoficjalnie macie do wykonania pewne zadanie"
"Nie mogę zdradzić zbyt wiele... Zbyt ważna to rzecz dla Imperatora...
Wszystkiego dowiecie się na miejscu... Koordynaty macie już wpisane w pamięć waszych myśliwców. Nawiasem mówiąc uważajcie... Trzeba wykonać kilka mikroskoków aby dotrzeć do celu, a w tamtym rejonie toczą się walki z rebelią. A więc w drogę..."-z tymi słowami Ossidius odszedł, w pewnym momencie jednak odwrócił się i rzekł:
"Niech Wola Imperatora Was prowadzi, a jego Opatrzność czuwa nad Wami"
-------------------------------------------------------------------------------------