Myślę, że jest jeszcze jedna możliwość, przeoczona przez Miśka i resztę wesołej kompanii.
Droid był pod kątem ~45 stopni, bowiem jego prawa stopa faktycznie była przytrzaśnięta. Dekapitacja pozbawiła droida mobilności i równowagi. Zauważmy, że na pokładnie "Ręki" zdekapitowany droid IG-100 nie atakuje od razu, tylko jakby przez króciutką chwilkę "mobilizuje się", czyli zapewne przełącza się na wspomniany przez Miśka procesor zapasowy. Jego braciszek na Utapau nie ma szans na taką mobilizację, bowiem Obi-Wan zrobił mu kuku w postaci przytrzaśniętej stopy. Porównajmy to do przesuwania szafy:
Przesuwamy pełną szafę, ona nagle otwiera się i na łe... eee.. w głowę spada nam żelazko. Jeśli stoimy prosto jak przysłowiowa świeca, cios w głowe, owszem, może nas powalić, ale nie musi. Gdybyśmy jednak mieli jedną stopę przytrzaśniętą ową szafą i nasze ciało znajdowało by się pod kątem względem pionu (i poziomu też - dziwne, nie?), musielibyśmy mieć pole siłowe (albo mandaloriański hełm na głowie ), żeby utrzymać równowagę.
Kiedy biedny droid stracił głowę, nie mógł się nie przewalić. Impet ciosu wytrącił mu jego broń z łap. Cały droid padł bezwładny na posadzkę, a zapasowy procesor pozwolił mu dalej funkcjonować, ale uszkodzenia były za poważne, by mógł się wydostać, a broń leżała poza zasięgiem nie tylko jego zgrabnych rączek, ale i fotoreceptora na klacie.
Później kamera przestała przejmować się losem IG-100.
Kto wie, może wiele godzin po odlocie sił Republiki (a raczej już Imperium) z Utapau, samotny, opuszczony IG-100 nadal męczył się, wstrząsany elektronicznymi spazmami...?