Witajcie:-)
Nie wiem czy uda mi się napisa to wszystko co mam napisać w miarę składnie. Tzn. tyle tego jest, że pratycznie nie wiadomo jak się za to zabrać aby czegoś nie pominąć. Wiecie jak to jest gdy przerasta was ilość i właściwie nie wiadomo nawet w którym miejscu zacząć. No ale trzeba po prostu próbować i wierzyć, że uda mi się mniej lub bardziej jakoś na to wszystko podpowiadać, uchwycić odpowiednie wątki, aczkolwiek i tak już się czuję trochę jakbym był "out", no bo nie ma co ukrywać, Azyl żyje swoim życie czasem nie czeka na spóźnialskich;-). Mimo wszystko miłe jest to że można się dołączyć, co te mam zamiar spróbować.
I tak oto jestem po dwóch dniach matur próbnych. Z moich wrażeń mogę powiedzieć, że jeśli ta normalna matura ma mieć tyle samo poziomu stresu co próbna, to ja nei wiem o co tyle jest krzyku. Jakoś nie pojawił się u mnie w najmniejszym stopinu stres - owszem poczucie niewiedzy, ale nie zdenerwowanie lub coś w tym stylu. No może trochę dziś na hiście, no ale i tak nie było źle. Tematy z poloka bardzo mi spasowały i to była czysta przyjemnosć pisania pracy z tego - co prawda mam świadomopść wielu niedociągnięć wynikająścych z kilku czynników, ale wynik negatywny to an pewno nie będzie. Atmosfera niemal sielankowa i nawet nei zdrzyłęłem się zmęczyć. Na hiście było dziś ciut gorzej właściwiei od samego początku, czyli od momentu zoabzcenie teamtów. O zgrozo na 3 dwa dotyczyły przemian gospodarczo rolnych, czyli chłopi, trójpolówka itp, coś czego nienawidzę i czego nigdy się nei chytam. Mimo wszystko bardziej nastawiałem się na polityczny temat, bo takie zazwycazj są, no ale i taki też był, ale on w sumie był raczej półpolityczny - tzn dotyczył porówniana reform z dwóch wieków i próby naprawy naszej kochanej RP, tyle że w to też wchodziła gospodarka i ustroje partyjne, styronnictwa, sejmy - bleee. Koljena rzecz której nie cierpię. No ale nie pozostało mi nic innego jak chwycić się tego tematu. No i jakoś go wymęczyłem = niestety wyszło mi to dość choatycznie i nie tak zadowalająco jak bym chciał, no ale trudno. Zobaxczymy co z tego bdzie - w sumie to jeszcze zależy do kogo to trafi, bo wiadomo że zależy to od nauczciela sprawdzajcego - jeden jest bardziej wymagający, drugi mniej. Wszystko w rękach boskich. No ale grunt że się sprawdziłem, zobaczyłem jak to wygląda, jak zachowuje się organizm. Było całkiem nice. Bardziej męczące było przygotowywanie się przez ostatni tydzień, no ale dziś i jutro sobie totalnie odpuszczam. Wow - ale sobie pzowalam;-). No wiem wiem, że brzmi to absurdalnie, ale jednak czas dalej leci, a to była dopiero próbna, a do właściwiej zostały już tylko 2 miesiące. A później jeszcze milej bo egzaminy. Mój wypoczynek będzie więc krótki, ale zawsze jest to coś. No i dzięki temu mam w końcu czas aby trochę tu popisać.
Czytając wasze posty dochodzę do wniosku, że chyba kiedyś powstanie w Polsce powiedzenie - masz teskt długi jak phil, albo będzie określenie "philomythusowska długość" ;-). Oj wiecie - ja naparwdę tego nie czuję że mi tyle wychodzi, więc się ze mnie nie śmiejcie. A tutaj na każdym kroku spotykam się z aluzjami i jakimiś uwagami. Jak wam się za długo czyta to mogę skracać nie ma sprawy ;-P. No ale tak po prawdzie nei wiem czy by mi wyszło. Zresztą nei zawsze tak długie posty mi wychodzą, więc znowu nie przesadzajcie. Wiela osób też tak już insynuwało, że pewnie wam dziś przywalę długi test. No nie wiem naprawdę jak to będzie - ile mi wyjdzie tyle mi wyjdzie. Spraw jest faktycznie dużo, ale i aj już czuję się ździebko zmęczony. Dobrze że postów nie trzeba pisać długopisem, bo wtedy to by na pewnoe nie było szans. Ja już w "długości" się spełniłem bo bądź co bądź w ciągu ostatnich 2 dni napisałem 30 stron jakiś pieprzonych prac - wczoraj na polskim 16 stron no i dziś na hiście 14. Ale czuję się generalni wyczerpany, a konkretnie moje place się czują, więc dobrze im zrobi jak nie wezmą w najbliższym czasie do rąk długopis bądź innego przedmiotu piszącego. Nie wiem tylko jak będę jadł - przecież widelec też się trzyma podobnie jak długopi;-). Przynajmniej można, bo nie myślcie sobie że ja trzymam widelec jak długopis - wtedy jedzenie msuiałoby wygładać dość komicznie w moim wykonaniu. Chodziło tylko o fakt trzymania czegoś palcami. No ale na szcęście z klawiaturą sobie jeszcze radzę.
Za książkami będę się rozglądał. Moim głównym atutem jest moje koleżnka, która bardzo dużo chodzi po księgarniach i antykwariatach. Jak więc widzisz wciągam w to moją sitakę agentów;-). No ale dzięki temu większe szanse, że skończy się kacja powodzeniem. Aczkolwiek jak sam mówisz marne szanse, jednak nadzieja zawsze musi przyświecać naszym celom (to tak w ramach pisania "okrągłych" zdań maturalnych;-). Wykorzystując ten akapit od razu poruszę kilka drobnych spraw dotyczących Ciebie Anor. Co do ksywki. No jednak się myliłem, przyznaję, zresztą sam mi to udowodniłeś. Ale już Ci mówię skąd mi się wziął Tolkien. Po prostu brzmi mi ta ksywka bardzo po Tolkienowsku, i od razu gdy ją przeczytałem, pomyślałem sobie, że to coś musi by związane. Stało się tak ponieważ "anor" to wyraz bardzo zbliżony do kilku wyrazów z Tolkiena. Arnor to utracona kraina w Śródziemiu, dawne królestwo założone przez część uchodźców z Numenoru. Popatrz że jest to różnica tylko tej jednej literki. Ale to nie jedyna zbieżność. Anar to nazwa słoćna w języku elfów, Andor to "Kraina Daru" czyli sam Numeron. Oprócz tego u Tolkiena czy to w LOTR-e, czy w Silmallirionie, czy w Niedokończoncyh opowieściach, aż roi się od wyrazów i imion z "n", "r" i "a". Tak więc "anor" także od razu skojarzył mi się z czymś zaczerpniętym z Tolkiena. No a do tego doszedł jeszcze fakt, iż masz takiego a nie innego avatarka. Nie wiem czy ma on przedstawiać Nazgula, ale jest on zbliżony do tego wizerunku filmowego (niekoniecznie książkowego). Tak to się wszystko nałożyło no i stąd moja sugestia. Errare humanum est - nic dodać nic ująć. Ale postaram się już na przyszłość mniej mylić i nie wysuwać pochopnych wniosków, a już na pewno nie pewników, bo o tmy, że to związane jest z Tolkienem Twoja ksywka to byłem przekonany.
Już przedzilema aby mi nie wyszed zbyt długi mój akapit - potem jeszcze mógłbym dostać upomnienie od Ciebie Anorze, pierwsze, następnie drugie, no a dalej to już czekałby na mnie Cuntdooku z mieczem, wynajęty przez Ciebie aby mnie załatwić za nieposłuszeńswto i niestosowanie si do funkcjonalnych zasad;-) A propos miecza - szkoda Dooku, że jednak z nim nic nie wyszło z tej mojej kochanej ameryki płn. No ale mam nadzieję, że uda Ci się jednak obejść przeszkody i jakoś zdobyć. A jak już będziesz go miał (w ten lub inny sposób - jak dla mnei to możesz go i skosnstrować - kiedyś nawet był jakiś taki news na Bastionie, o tym jak to zrobić - bierzez się rurkę bądź świetłowkę...;-) to pakujesz go do paczki i wysyłsaz go mnie abym mógł się nim pobawić, a następnie ja go odsyłam do tego kto chce, i tak lecimy przez wszystkich Azylowiczów jak ogień ze zniczu olimpijskiego. A gdy go odzyskasz w końcu, to wierz mi - będzie on wzmocniony taką dwaką mocy, że nic go nie zganie - w przenośni i dosłownie;-p.
Anor rozumiem Twój dylemat dotyczący rodziny. Ależ to teraz zabrzmiało. Ja wiem, że ja jestem smarkacz i młodzian i jeszcze daleko mi do tego wszystkiego, ale sam wiem, że nie wziąłbym się za coś takiego bez odpowiednych środków - po prostu dlatego, że zależałoby mi na stworzeniu jak najlpeszych warunków osobie którą kocham. No ale też nie dziwię się Twojej frustracji dotyczącej mieszkania w domu i tego że mas zcasem ochotę wziąść to wszystko w cholerę rzucić. Ja mam dopiero 19 na karku i też to momenmtami czuję (stąd też ochota wyjazdu do Krakowa, aczkowleik byoby to dość fikcyjne bo i tak pozostałbym na utrzymaniu rodziny - aczkolwiek byłoby to już bardziej niezależne). Ale też bardzo często dochodzę do wniosku ostatnio, że dom rodzinny to jedna z niewielu pewnych rzeczy jaką mam w życiu - atmosfera która tam jest, dom jako dom, otoczenie itp. Brzmit o ckliwie, no ale tak to po prostu wygląda. Dlatego bez względu na moje odczucia wiem jak bardzo należy się temu wszystkiemu szacunek. Tylko żeby teraz nie wyszło, że ja uważam, iż Ty tego szacunku nie mam. Po prostu dzielę się moimi przemyśleniami.
A ha - jak tam Allegro? Bo tak pisałem o książkach i w końcu nie skończyłem tego co miałem skończyć. Mam nadzieję że udało się zdobyć choć jedną książkę, no bo już chyba po licytacji. Nie wiem - jakoś ostatnio zatraciłem poczucie czasu, ale to nie wynika z faktu nauki, żeby mi tu się zaraz nie odezwały jakieś głosy potępienia ze strony ramoli doświadczonych, że przesadzam ;-P. Wybaczcie - oczywiście nie traktujcie tego poważnie co piszę. Mam chyba nastrój w którym po prostu mam potrzebę poprzedrzeźniania się z kimś. No a najmłodszy brat wyjechał ;-).
Cieszę się, żźe wszystkie wątpliwości dotyczące liczb zostały wyjaśnione. Neimo i Anor - może zalożucie wspólnei jakąś fimrę obrachunkową ;-). Liczby rzeczywiście są imponujące, aczkolwiek chyba jeszcze bardziej imponujące jest to co piszemy - to znaczy nie chcę sobie schlebiać, bardziej to kieruję do was. Nie chodzi już nawet o długości, ale po prostu sam faktm, że prawie już przez rok, wspólnie coś tworzymy, że udało się stworzyć coś co trwa i nie jest tylko jakmiś tam tematem na Forum, który szybko pada, że udało się wytworzyć przyjacielską amtosferę, jakiej często szukać próżno u ludzie blisko nas,a którą stworzyło się przecież nieznając nawzajem i tylko za pomocą literek. No miło jest nie ma co. I choć życie nasze splunięcie nie warte... eviva la`arte. To przecież także jakaś fomra sztuki. Literatura nie;-) (no ale dobra - już postaram się powstrzymać od cytatów maturalnych:-).
Cieszę się, że udało wam się dotrzeć do raportu i zdjęć. Cóż - wyglądamy tak jak wyglądamy i tego nie da się zmienić. Dobrze że przynajmniej jestem takim akceptowany;-). To jak w kółku terapeutycznym -Mam na i imię Łukasz, i wyglądam tak jak widzicie -Akceptujemy Cię - teraz następują oklaski a ja przytulam się do najbliżej stojącej osoby pochlipując z cicha ;-). No ale spotkanie było naprawdę -mówiąc nowoczesnym żragonem i slangiem, oraz będąc tredny - wypas. Anor - Ty się baprawdę zainteresuj tymi spotkaniami Poznańskimi. Widzisz - moc nie śpi, i jak widać prowadzi nas w odpowiednie miejsca. Co prawda jeszcze nie wiedziałeś, jaką rolę ma spełniać ten klub, ale czułeś że coś tam jest. A teraz po prostu zmień wizyty tam z weekendów na wtroki i sprawa załatwiona. A Ty Neimo najlepiej idź na porządny lifting, strzel sobie kilka minutek na solarium, zaaduj kilka kremów no i może uda Ci się upodobnić do człowieka poniżej 18-stki:-).
Co do spotkań na Kantynie - według mnie jest to ciekawy pomysł, aczkolwiek nie wiem czy do końca ma to sens. Już nie bijcie mnie - powiem co przez to rozumiem. Chodzi mi o to że wiem jak to z reguły wyglądają takie spotaknia - tzn. że jest to bardzo chaotyczne, każdy robi swoje, trudno się pozbierać. Odchodzi z tego całkowicie owa "dogłębność" i jest to jakieś takie ulotne. Nie wiem - ja po prostu jestem zrażony wszelkiego rodzaju czatami itp. Aczkolwiek spotaknei z ludźmi których znam mogłoby by jednak być o wiele bardziej udane. Nigdy też nic nie zaszkodzi spróbować. Nie wiem tylko czy byłoby to wykonalne, jakoże przecież nie każdy ma stałe łącze, niektórzy mają modem, niektórzy korzystają z pracy (oj wy wy - Kołodko już się zabiera za reformę a chodzą słuchy że w swoim projekcie ma take nieujawnioną na konferencji część - "Ustawa AntyStarworsowa";-). Mogłoby więc to być trudne technicznei zgrać się w jednym momencie. No ale spróbować można, czemu nie. Tylko kiedy??
<Ozymandias 2003-03-04 16:15:00> całkowicie Cię chłopie rozumiem. Miałem dokładnie to samo uczucie na poczżątku, gdy dziś powróciłem do domu z matury z histy, no ale teraz po dwóch godzinach siedzenia na postami i po odpisywaniu, czuję że zaczynam kontrolować sytuację. Mam taką nadzieję, że bo jeszcze nie wszystkie posty przecież wciąż przeczytałem;-).
Neimo - Ty mnie tymi wypowiedziami o Ameryce i o tym że ona nie jest bee nie prowokój;-). Tzn. ja nie jestem jakiś zażarty antyameykanista, ale jest wiele rezczy które mnie drażni. A rzeczą która mnie najbardziej drażni to fakt, że gdy zginie obywatel amerykański, gdy tam coś się stanie to mamy specjalne wydanie wiadomości i informacji lub co najmniej jest do wiadomość nr. 1. Tymczasem śmierć innych to już tylko liczby. A w czym ten amerykaniec był lepszy od tysiąca innych ludzi, którzy zginęli. Co trzy minuty ginie dziecko od miny przeciwpiechotnej w Afaganistanie. To wcale nie jest zabawne, ale dla USA zawsze jest coś ważniejszego. Choćby przykad ze wczoraj czy przedwczoraj. Pierwsze 20 minut wiadomości na 1 reżimowym to było cały czas ględzenie i smędzenie o wojnie w Iraku. Jasne - ja wiem że to jest ważne, ale znowu nie przesadzajmy. Dopiero koło 19:50 była wiadomość, że zginęło 103 osoby w katastrofie samolotu w Algierii. Noe ale gdyby to był samolot USA, no to by już wszyscy o tym trąbili, przerwano by dzieciom wieczorynkę, a mądrzy eksperci wywodzili to kto dokonał zamachu (pomimo, że pewnei byłby uszkodzony silnik). No dobra - wiem wiem, trochę przesadzam, nmie ukrywam, że ta sprawa zawsze mnie nieco frustruje (coduntdooku - pewnie się teraz podśmiewujesz - Ty już swoje musiałeś ze mną przejść w tej tematryce;-), owa "megalomania" ameykanów, ich egocentryzm, a co więcej, że wszyscy na około na to przystają. I co do wojny w Iraku. Dooku - pozwól, że posłużę się fragmentem z maila do Ciebie. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miał za złe, że korzystam z tego, jako że była to korespondencja do Ciebie, ale tam generalnei zawarłem w tym fragmencie, to co myślę o wojnie z Irakiem, i nie chcę tego wszystkiego pisać jeszcze raz, bo i tak by wyszło na to samo.
"I ma on trzy aspekty. Pierwszy - zgadzam się że Irak trzeba rozbroić i coś z tym dyktatorem zrobić, bo nie ma on prawa tak traktować ludzi, więzić ich we własnym kraju, karmić propagandą, prześladować itp. Faktem też jest, że tak naprawdę metody dyplomatyczne w takich sytuacjach nie skutkują i jedyną możliwością rozbrojenia jest akcja zbrojna. Drugi aspekt - denerwuje mnie postawa USA, która kolejny raz chce postawić na swoim, poakazć że z nikim się nie liczy i to ona stawia warunki. Zresztą tak jest i nie mamy póki co an to wpływu. Ale po prostu to nei oni są panami ziemi, bo nie przez nich została ona stworzona. Trzeci aspekt: wkurza mnie postawa takich państw jak Niemcy, Francja i wszystkie przeciwne. Wkurza mnie, ponieważ w nich to obajwia się kompleks słabości - jesteśmy słaby, nie mamy szans w starciu z USA, to oni dyktują warunki i taka jest prawda. Ale te państwa zamiast przyznać się do rzeczy oczywistych zgrywają silnych, próbują pokazać sobie i innym, że trzeba się z nimi liczyć, pomimo że nie trzeba. A do tego najsmutniejsze ale i najbardziej mnie rozdrażaniające jest to, iż Irak jest w tym momencie polem bitwy "Staromocrstwowa Europa" - USA. Przecież tym państwo nie chodzi o to aby rozwiązać konflikt pokojow - im chodzi o to aby pokazać że są w stanie się przeciwstawić USA. To nie jest walka o pokój - to jest wojna z USA. Irak już dawano sam w sobei został odsunięty na dalszy plan - ważne teraz jest to kto komu pokarze. Europa dawnomocarstwowa stara się przeciwstaiwć USA i jej stawić opór, a nie rozbroić pokojow Irak. I tyle jest tych moich apektów. Trudno jest je dość pogodzić, bo tak naprawdę przeciw każdemu mam "coś". No właśnie - i tutaj dochodzi jeszcze ten aspekt poprawności politycznej - Irak nie, Chiny tak itp. A przecież kto powiedział że to USA ma być żandarmem? Równoczęsnie czemu w imię obrych stosunków z Rosją nie poruszy się wątku Czeczeni i nikt nie stanie w ich obornie. Ale czemu takim obrońcą miałaby być ONZ - to też jest marionetka, która defrauduje światowe pieniądze. I tak to się wszystko nawarstwia.
(tutaj przedzilelam aby wam się łatwiej czytało, bo fragment jest wciąż ten sam)" Aczkolwiek ogólnie rzezc biorąc, jeśli miałbym się opowiedzieć to jestem przeciw wojnie. Dziwne się to może wydaje po wszystkich tych wywodach, ale takie jest moje wewnętrzne przekonanie moralne. Ale nie dlatego że popieram Europę, lub że jestem przeciw Ameryce. To jest mój osąd wobec wojny, jej sensowności, pieniędzy jakie ona pochłonie, istnień ludzkich jakie stracą życie. Oczywiście - zawsze jest argument, że w przeciwnym arzie stracą ludzie życie z ręki Sadama. Ale zawsze jest jakieś "ale". Na dzień dzisiejszy jestem przeciw. Choćby i też dlatego, że najwyższy przełożony mojej religii w którą mocno wierzę jest przeciw. I choć do końca nie zgadzam się argumentami Papieża, to jednak popeiram go w misji pokojowej jak prowadzi. Na dzień dzisiejszy tak to wygląda. Jak będzie wyglądało dalej - nie wiem, bo wiadomo, że wszystko się zmienia. Chpć wojna i tak prawdopodobnie wybuchnie, bo USA zbyt wiele pieniędzy utopiło już w jej przygotowaniach, a zbyt wiele pieniędzy jest z kolei o wyłowienia w irackich złożach". (Countdooku - jeszcze raz wybacz, jeśli wkleiłem to bez Twego przyzwolenia, ale wierzę, że się bardzo nie obrazisz).
Kyle - miło że jeszcze o nas jeszcze nie zapomniałeś. DAV właśnie nie wiem gdzie jest - w końcu to Twój uczeń a więc liczyłem, że za Twoją też sprawą w końcu tu do nas zawita. No ale ani widu ani słychu. Schade. Co do tego wysiudania Imperatora no to może spróbujemy z Anorem - ja już czuję, że ten post będzie bardzo długaśny, i naprawdę martwię się, że będziecie mieli problem z przeczytaniem go w całości. Ale zawszer możecie wziąść to na raty - i to bez żyrantów;-). Kyle - i wytłumacz mi to kiedyś, jak Ty to robisz z tymi nocnymi porami. Ja rozumiem raz, albo dwa, ale Ty tak w funkcji stałej. Podziwiam - tzn ja również egzystuję często o tej porze, ale już bardziej czytając książki, lub robią zaległe rzeczy z nauki (np. po dniu gdy nie ma mnie cały czas i wracam bardzo późno - kiedyś trzeba wtedy zadziałać), jednak kolacja o tej porze to samobójstwo.
Co do książek - jak już pisaem wcześniej, niestety nie mogę za bradzo zabrać głosu w tej sprawie, choć dyskusja nie ma co się wam rozwinęła. Jak słusznie zauważył Niemo - kącik bibliofila. Ale chciałem dodać coś w kwestii ogólnej - faktem jest, że chyba coś się poprawia z tym czytaniem książek. Co prawda jak czasem patrzę na moją klasę, która niby ma być tą inteligentą młodzieżą to zaczynam wątpić, bo tak jadą po brykach że aż szkoda. A innych książek i też nie chwytają. Aczkolwiek zawsze tak chyba było w dużej mierze. Są też jednak pozytywne aspekty - ludzie po których bym się tego nie spodziewał, tak mnie ostatnio zaskakują,gdyż czytają książek i to całkiem sporo, a jakoś nigdy wcześniej tego nie robili, lub robili to w bardzo małym stopniu. Jest to dla mnie jakaś jutrzenka. Aczkolwiek pomyślałem sobie też jeszcze o innej rzeczy. Jak podają chyba statystyki przeciętny Polak czyta 1-2 książek na rok. No to teraz sobie pomyślcie jak to naprawdę wygląda, skoro są tacy ludzie jak wy, inni fani Star Wars, którzy czytają każdą pozycje. Ile tych książek jest. W dużej mierzez okazjue się, że to oni napędzają statystyki. Jak jednak tedy przerażająco to wygląda, ilu ludzi wciąż nie ma żadnego kontaktu z książkami. Smutne, tym bardziej, że literatura to wspaniała rzecz.
Ozy - strona którą podałeś jest naprawdę fajna, aczkolwiek chyba i ja miałem problemy takie jak Anor. Tzn nie potrafię się na niej do końca odnaleć, bo mówiąc ogólnie, jest ona bardzo oryginalna. Tyle że nie wiem, czy wszystkie obrazki które tam są to Ty rysowałeś, czy jest jakiś specjalny dział, czy może konkretny komiks. Bo takiego działu jak galeria bądź prace Rafała nie znalazłem. Chyba jestem na to za mało inteligentny w stanie powiedzieć, że niezależnie które prace byłby Twoje to masz chłopie talent. Bo któreś z tych które oglądałem na pewno są Twoje, a wszystkie były profesjonalne. Dla mnie pozostaniesz niedoścignionym wzorem, bo ja plastykę to zawsze kaleczyłem. Cóż - nie można mieć wszytkiego, jak więc już pisuję sporo, to nie mogę wymagać również rysowania;-)
A teraz co do spotkania on-live. Pomysł mi się bradzo podoba i mówię jednoznacznie - tak. Problemy są tylko dwa - jak się z tym jak się zorganizować tzn gdzie się spotkać, bo nie ukrywam, że może to być pewien problem z tym zjazdem z całej Polski. No a drugi to fakt, iż Countdooku nie mogłoby być z nami. Jakoś wcale mi się to za bardzo nie podoba, bo w końcu to jeden z "ojców założycieli, dobry duch, no i zresztą wiele innych mian, którymi mógłbym go określić. No ale skoro Ty nie możesz przyjechać do nas na to spotkanie, to kiedyś my byśmy wpadli do Ciebie? Pomyś; tyleż szalony co i mogący się nie spodobać Tobie. Nie wiem - chciałbym to jakoś rozwiązać, ale naprawdę jest to trudno zrobić.
No ale co do samego projektu technicznie - ja również nie sądzę abyśmy mieli się siebie przerazić, bo znamy się nawet dość dobrze - w kocu napisaliśmy do siebie te tysiące słów i coś o sobie nawzajem też się dowiedzieliśmy. A takie spotkanie to byłaby fantastyczna rzecz, tym bardziej że wiedząc jak wyglądało takie nasze Śląskie, myślę sobie jak mogłoby być na spotkaniu z ludźmi, których przecież znasz o wiele lepiej. Tyle, że w tej chwili mamy dwie koncepcje - jedna w Bielsku czy opodal, druga pod Poznaniem. W grunie rzeczy obie propozycje dzieli bardzo wiele - odległość;-). Trzeba by się na coś zdecydować, lub po prostu najpierw w jednym miejscu a potem drugim. Niemniej zgadzam się Anorem, że jak coś takiego robić to na nockę, aby nie zwariować od podróży, bo lda niektórych podróż zabrałaby więcej niż sam pobyt. No i jak coś takiego robić to jak rozumiem w lecie, bo wcześniej chyba nikt nie jest wolny prawda. Mam taką nadzieję, bo ja na pewno przed lipcem nie będę mógł sobie na coś takiego pozwolić. O ile w ogóle chcielibyście przyjąć takiego młodzanina jak ja. W końcu coż ja jestem wobec takich nestorów. Trochę w tym co piszę jest humoru, ale równocześnie piszę całkim poważnie. Ale niezależnie od tego, że dzieli nas wiek, nie ukrywam, że i mi brakuje ostatnio nocy z piwkiem i filmami. Ech....
Dooku - dotarłem właśnie do tego co pisałeś o kantynie - no i widzę że się znowu rozumiemy. Aczkolwiek ja bym mimo wszystko podjął próbę zobaczenie jak by to mogło wyglądać. Jednak Azyl to Azyl i nie dałoby się na pewno tego przenieść na rozmowę on-live na Kantynie, gdzie zwyczajnie w takim przypadku zapanowałby chaos.
Neimo - Ciebie coś prześladuje ten Bagdad. Wiesz - zawsze możesz spróbować zaciągnąć się do US Army, aczkolwiek to mogłobys się okazać trudne. No pozostaje Ci jeszcze możliwość zorganizowania krucjaty. Co prawda nie masz chyab takich wpływów jak Pitr Amnies, który wykorzystująć odezwę papieża w 1096 roku zorgaznizwoał pierwszą krucjatę. Zresztą nie życzyłbym Ci takiego losu, gdyż była to krucjata chłopska i generalnie wybili ich w pień. No ale odwołując się do naszych zainteresowań możesz zebrać niemających co robić Sithów i Jedi, którzy może chcieliby wypróbować swoje miecze i hajże na Soplice.. upsss, hajże na Husajna. Nemoidina z synowcem na czele i jakoś to będzie. A tego synowca to można Ci jakiegoś przyszywanego wykombinować ;-P.
Anor - mam nadzieję że nartki się udały. Trzeba korzystać, bo zima się już kończy. U mnie cała rodzinka wyjechała na weekend na "białe szaleństwo", oczywiście mnie zostajwiają samego, wobec wyzwań polonistyczno-historycznych:-)
No nic - kończę już, bo i tak trochę mi tego wyszło. W słowie końcowym jeszcze raz dzięki dla wszystkich którzy trzymali za mnie kciuki i pamiętali (Neimo - thanks za "zapowiedź") - muszę powiedzieć że w pewnien sposób na pewno pomogło. Kaesz - będę pamiętał i trzymam kciuki za Ciebie. A w każdym razie życzę Ci na pewno, abyś nie trafiła na trzy tematy powiązane w tematyce z problematyką gospodarczo-społeczną, bo to prawdziwe przekleństwo, na które ja dziś miałem okazję trafić.
No to się teraz zobaczy ile mi tego wyszło, bo sam jestem ciekaw ;-p.