Tak się złożyło, że pod choinkę dostałem, a jakże, nową trylogię SW i ku mojemu zdumieniu... ksiązkę o nagrodach Darwina. Dumając sobie w świątecznej atmosferze, te dwie odrębne zupełnie rzeczy, połączyłem w myślach ze sobą. W Gwiezdnych Wojnach śmierć jest wszechobecna. Bohaterowie giną walecznie, dumnie, po prostu, a bywa także że skrajnie głupio. Wobec tego można byłoby takowym bohaterom przyznać Nagrodę Darwina. Wytężcie więc umysły drodzy współfani i wytypujcie swoich kandydatów do tej nagrody. Moim zdaniem zasługuje na nią Jango Fett. Najlepszy łowca nagród w galaktyce, jest oczywiście najlepszy dla tego nie zna słowa ucieczka i bez wachania rzuca się na mistrza seniora rady Jedi by stracić w ten sposób głowę i coś jeszcze. Każdy bezmuzgi bandzior z Ord Mantell wiedziałby, że będąc pozbawionym swojej tajnej broni ( u Janga plecak rakietowy) i używając zwykłych pistoletów blasterowych nie pokona Jedi.
P.S. Przypominam, że nagrodę Darwina może otrzymać osoba, która, wykazując się nadzwyczajną głupotą, straciła życie, bądź zdolność reprodukcji.
Ja też uważam, że Jango zasłużył na Darwina wskakując na arenę. Nie było najmniejszego powodu, by to zrobił. Nie zachował się tak, jak przystało na łowcę nagród (który nie robi nic, za co mu nie płacą). Był bodyguardem Dooku - no i fajnie, skosił Colemana aż miło było patrzeć. Ale po kiego grzyba wskakiwał do Mace`a? Wiem, że miał uraz do Jedi po masakrze jaką zgotowali jego kumplom, ale tak się składa, że Jedi dowodził tam Dooku, więc skoro Jango zaczął mu służyć, to chyba się już z tym pogodził
A ten tu nagle wskakuje na podwórko, gdzie roi się od Murzynów z mieczami, ubranych na biało idiotek, dużej ilości złomu i wkurzonych byczków/modliszek... No właśnie, po co?
Jedyne co możemy zrobić, to powspominać tych, którzy zginęli w wyjątkowo głupi sposób i niejako na własne życzenie
Co do tej całej zemsty za Galidraan... Czy Boba kiedykolwiek, już jako dorosły łowca, dawał się ponieść emocjom, a przynajmniej narażać swój kark? NIE. Dlaczego? Bo był mądry. Jeśli już się mścił, to w odpowiednim czasie (polecam lekturę Agent of Doom i rozmowę z admirałem). Jango wybrał zdecydowanie najgorszy z możliwych momentów. Poza tym mścić się za przyłożenie miecza? Bez sensu, w takim przypadku musiałby wyznawać zasadę, że zabije każdego, kto do niego wyceluje, a wiemy dobrze, że tak nie robił. Przykład: jakoś do zabicia Obiego mu się nie spieszyło, a przecież został przez niego solidnie poturbowany na Kamino. To się nie trzyma kupy