Tak, w koncu przemoglam sie i postanowilam zamiescic wlasne opowiadanie. Konstruktywna krytyka, sugestie, porady, komentarze etc. mile widziane.
Poki co zapraszam do lektury.
Odc 1 (robocza nazwa calosci- `Przyprawa`)
Knajpa „Wschodzące Słońca” cieszyła się dość dobrą sławą wśród mieszkańców Mos Eisley. Każdy kto się w niej znalazł mógł z czystym sumieniem stwierdzić, że podają tu najlepsze drinki i jedzenie na całym Tatooine. Lokal należał do gildii Huttów i był jednym z najlepiej zaopatrzonych na planecie.
Bar ten nie był jednak tylko miejscem, gdzie można było dobrze zjeść. W nocy pełnił funkcję ekskluzywnego domu schadzek i kasyna. Był też centrum światka przemytniczego i schronieniem dla poszukiwanych.
Takich jak ona...
Cicho wślizgnęła się do środka lokalu.
Wszędzie panował gwar i zamieszanie. Ludzie grali w elektroniczną ruletkę i sabbaca . Wrzaski i ryki przegrywających zlewały się z muzyką zespołu przygrywającego w kącie. Piski i jęki dobiegały zza ścian, gdzie mieściły się pokoje dla gości.
Bezszelestnie przemknęła w kąt sali i rozejrzała się. Dostrzegła mężczyznę w białej kurtce, będącego informatorem Sojuszu, który stał przy barze z pilotką w ręce. Przyglądała mu się uważnie , jakby chcąc sobie przypomnieć jego twarz.
Po chwili już nie musiała . Nieznajomy spojrzał wprost na nią z papierosem w ręku. Posłał jej zalotny uśmiech i mrugnął okiem.
Odwróciła się mimowolnie do okna i wolno zaczęła wyciągać blaster z kabury. Zerknęła kątem oka czy człowiek w bieli się odwrócił. Przemyślała i przeanalizowała raz jeszcze cały plan. Zrobiła kilka kroków w stronę baru , gdy nagle jeden z mężczyzn grających w sabbaca przyciągnął ją ku sobie.
-Hai czuba da naga? <czego chcesz?>- syknęła
-Kuuna t’czuta uutmian? <dokąd się wybierasz przybyszu?>– szepnął jej wprost do ucha a z jego ust zionęło alkoholem- Mam tutaj całkiem przyjemny pokój... – dodał już w basicu.
Ręka dziewczyny zacisnęła się na miotaczu.
Mężczyzna usłyszawszy cichy dźwięk odbezpieczanej broni zdążył tylko podnieść obie ręce w błagalnym geście.
-Suung piitcz alaj <już za późno> -powiedziała
Raila błyskawicznie nacisnęła spust i strzeliła w potężne cielsko mężczyzny, zabijając go na miejscu. W okamgnieniu rzuciła się w kierunku człowieka w białej kurtce.
Stali bywalcy baru byli wyraźnie rozdrażnieni i domagali się schwytania dziewczyny.
Raila wiedziała, że to tylko może przeszkodzić jej w akcji i uniemożliwić schwytanie poszukiwanego. Ten, na szczęście, nawet nie zauważył całego zamieszania, jakie wywołała.
Obróciła się na pięcie i strzeliła w kilku graczy. Przetoczyła się w bok i puściła się biegiem do mężczyzny w białej kurtce. Chwyciła go pod ramię i wyskoczyła z nim przez okno.
Spadła w niewielką wydmę i czym prędzej pozbyła się uciążliwego bagażu. Strzeliła zdezorientowanemu mężczyźnie w głowę a zwłoki niedbale zakopała. Szybko włożyła na siebie jego kurtkę. Ściągnęła perukę, rozpuściła włosy i roztarła makijaż. Spodnie naciągnęła na buty i wolnym krokiem skręciła w kierunku miasta. Przebranie wyrzuciła do najbliższego śmietnika.
Po drodze minęła mężczyzn z baru, którzy rozpaczliwe szukali w piasku swego kompana. Uśmiechnęła się pod nosem.
Skręciła w lewą alejkę i weszła spokojnie do konkurencyjnego baru. Usiadła przy umówionym stoliku.
Po chwili zjawił się niebieskooki mężczyzna razem z Rodianinem. Szybko odprawił swego towarzysza a sam wyciągnął kartę identyfikacyjną.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz –szepnął- Słyszałem , że imperialni są na Tatooine. Wiesz coś o tym?
Owszem, pomyślała, niejaki major Tehnet znajduje się w piątym sektorze. Prowadzi jakieś nudne dochodzenie dotyczące kradzieży dewbacków.
-Pokaż mi legitymację- powiedziała z obcym akcentem w głosie.
Mężczyzna zdawał się nie słyszeć tego pytania. Spojrzał na nią zalotnie.
-Wiesz... myślałem, że – zaczął podając jej plakietkę- nasi wyślą faceta. To chyba zbyt niebezpieczne zadanie jak dla kobiety. Nie miałaś problemów?
Oprócz jednego rebelianta i hordy w barze? Nie, skądże...
-Sierżant Leuen , tak?- spojrzała na niego kokieteryjnie- Musi pan być dzielnym człowiekiem, skoro powierzają panu takie zadanie...
Mężczyzna zaczerwienił się lekko. Widać był łasy na komplementy.
-Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób... Wykonuje tylko swoją pracę...- posłał jej nieśmiały uśmiech- Naprawdę...
-Taki niebezpieczny zawód... – przerwała mu, odginając się do tyłu w krześle.
-Równie ryzykowny jak pani...- swymi słowami i mową ciała powoli owijała Leuena wokół przysłowiowego palca.
-Och... Niech pan nie będzie zbyt skromny- ciągnęła dalej zniżając swój piękny głos do szeptu- Rzadko spotyka się tak odważnych ludzi, którzy potrafią poświęcić się dla organizacji...
Leuen nie bardzo zrozumiał ostatnią aluzję. Błędnym wzrokiem wpatrywał się w jej długie, białe włosy.
-...Świat jest pełen tchórzy- dokończyła.
Z gardła sierżanta wydobyło się tylko ciche:
-Taa...
Vanite nawet dobrze się bawiła kokietując Leuena. Nie zapominała jednak o zadaniu, które było rzeczą nadrzędną, jak wszystko zresztą co dotyczyło Imperium. Ceniła je wyżej niż wszystko inne, oddała się całkowicie służbie. Czuła, że byłaby gotowa oddać życie nawet za Imperatora.
Palpatine jednak nie żył od dwóch lat, a Imperium było rozproszone po całej galaktyce.
Vanite słysząc ciche westchnienia sierżanta przypomniała sobie, gdzie się obecnie znajduje. Spojrzała tępo na mężczyznę mając jeszcze w głowie wydarzenia z bitwy o Endor. Nagle opuściła ją ochota na romanse.
Spostrzegła, że sytuacja powoli stawała się niezręczna. Jeszcze chwila , a zwykłe służbowe zadanie zamieniłoby się w niewinny flirt. Raila w zasadzie nie miałaby nic przeciwko, chociaż wolała już nie przeciągać sprawy.
Kiedy indziej, gdzie indziej i z kim innym, pomyślała.
Myślami była teraz w swoim pokoju na Coruscant, gdzie mogłaby odpocząć. W końcu była poza domem już dwa lata.
Koniec zabawy, pomyślała przytomniejąc.
-Skoro jest pan kompetentny to zrozumie pan, że przedłużając nasze spotkanie zwracamy większą uwagę Imperium- sprowadziła rozmowę na inne tory.
-A tak , oczywiście – natychmiast zmienił ton i sięgnął do kieszeni. Po chwili wyciągnął z niej mały holodysk i położył na dłoni.
Raila Vanite otworzyła oczy z zaciekawienia.
Więc to jest ten mały krążek, który może zlikwidować raz na zawsze problemy finansowe Imperium , pomyślała. Przyprawa...prawie ją czuję...
Wyciągnęła dłoń.
-A mogę tylko wiedzieć- zaczął nieśmiałe- Jakie są pani...
Dziewczyna zaklęła w duchu. Przed oczami stanęła jej wizja wdzierającego się patrolu szturmowców, który pomieszałby jej szyki.
Muszę coś zrobić....szybko.
-To bardzo poufne, ale mogę panu zdradzić , że jestem z ramienia samego Luke’a Skywalkera- skłamała gładko .
Kiwnął głową w geście uznania.
Garnizon był coraz bliżej, Technet prawie stał przy drzwiach.
Leuen odezwał się:
-Zawsze podziwiałem rycerzy Jedi – widziała już majora przez okno- Tylko ci ludzie potrafią dokonać trafnego wyboru –szturmowcy zajmowali pozycje- Stawiają cudze dobro ponad własne. Właśnie za to ich cenię – rozległo się ciche pukanie przy drzwiach kuchennych- Nigdy nie potrafiłbym... nie miałbym odwagi osądzać ...
Do drzwi podszedł zdziwiony barman. Pora dostaw już dawno minęła.
Nie, teraz na pewno mi się nie wysmyknie. Nie po to pół roku udawałam rebeliantkę, by teraz pokrzyżował mi te plany zwykły major.
-Nie gadaj tylko dawaj– wycedziła
Mężczyzna zdążył tylko odchylić się w fotelu. Raila wyszarpnęła mu holodysk z ręki i popchnęła na podłogę. Chwyciła jego identyfikator, który jeszcze leżał na stoliku i zastrzeliła rebelianta.
Usłyszała dźwięk tłuczonej szyby. Szturmowcy wdzierali się przez rozbite okno do wnętrza lokalu. Jeden z nich dźgnął ją lufą w plecy. Pozostali sprowadzili bywalców baru w jeden róg pomieszczenia.
Technet wolnym krokiem podszedł do niej. Zmrużył oczy jakby spoglądał na słońce. W jego niebieskich oczach pojawiły się iskierki.
Jawne zdemaskowanie przez lizusa z Imperium, który tylko czeka na kolejny awans? Niedoczekanie!
Raila wycelowała w niego miotaczem. Jeden ze szturmowców zdążył jednak w porę złapać ją za rękę. Inny chwycił ją pod ramię.
-Zawsze twierdziłem, że obcy to dzikusy – prychnął z pogardą Technet.
Dziewczyna zmrużyła oczy i ściągnęła brwi. Mimowolnie zacisnęła pięści.
Technet widząc jej reakcję kontynuował dalej:
-Skąd jesteś ?– jego pogardliwy ton przeszywał co chwilę Railę – Cuchnące karbidem stworzenie, uciekłaś z wodnej farmy?
Dziewczyna zmusiła się do zachowania spokoju. Jej agresja tylko pogarszałaby sytuację i zachęcała majora do dalszych uszczypliwych uwag.
Z podobnym człowiekiem spotkała się lata temu, kiedy uciekła z Kessel kradzionym statkiem. Wpadła wtedy na gwiezdny niszczyciel, który bez trudu ściągnął jej kradziony frachtowiec na pokład. Wewnątrz zaproponowano jej przyłączenie się do Imperium albo nieludzkie tortury.
Bez wahania zgodziła się pracować dla Imperium, pamiętając bolesne doświadczenia z Kessel. Nie chciała przechodzić tego po raz drugi.
-Odpowiedz – krzyknął.
Z jej gardła wydobyło się ciche westchnienie. Przymknęła oczy. Skupiła się na stojących wokół niej szturmowcach.
Już kiedyś ćwiczyła ten manewr i miała nadzieję, że tym razem zadziała.
Opuściła głowę, ugięła lekko kolana i ,niczym z katapulty, wyskoczyła wysoko w górę, uwalniając się. Miała tylko nadzieję, że szturmowcy nie mają naładowanych blasterów i że uda jej się sprawnie wylądować, bez żadnych złamań.
W locie wyciągnęła swoje dwa wibrosztylety i jednym z nich rzuciła w Techneta. Drugi wbił się w hełm jednego ze szturmowców, powalając go na ziemię.
Upadła na blat stołu i szubko wyrwała jednemu z żołnierzy broń. W okamgnieniu zlikwidowała kilku szturmowców i zabrała swoje sztylety. Rzuciła bronią w kąt i szybko wybiegła z lokalu w kierunku swojego statku.