-Porównanie do Jawów i Gamorreanów było skierowane NIE do fanów ale do postaci pokroju w/w.
Ależ ja rozumiem, po prostu pozwoliłem sobie nieco przeinaczyć Twoją wypowiedź celem uzyskania humorystycznego wstępu ;]
Chodziło mi oto że ci którzy na codzień nie mieli do czynienia z użytkownikami mocy, bardziej postrzegali Jedi za osoby mistyczne i napewno nie mieli bladego pojęcia "o chemicznych właściwościach Rycerzy Jedi". Co innego taki Valorum, który na codzień stykał się z zakonnikami. Ba w młodości przeszedł odpowiednie próby, które potwierdziły że midichlorianów w swojej krwi nie uświadczy.
Hmm... Nie do końca tak. W którymś Medstarze (dużo ich było, hmh?
) jest wzmianka na temat "świeckiego", czy wręcz naukowego podejścia do natury Mocy. Konkretnie w kontekście studiów medycznych. Wspomina się mianowicie, iż studenci odbierają naukę na temat midi-chlorianów, ich obecności i symbiotycznej natury, acz całą otoczkę mistyczna pomija się klasyfikując ją jako będącą poza granicami poznania; jednocześnie pozostawiając jako domenę wierzeń Rycerzy Jedi. A i dla nich pozostaje ona niezgłębioną tajemnicą.
Cały problem polega jednak na tym że aby być wrażliwym wystarczy być predysponowanym poprzez obecność midi, oczywiście jeśli taki osobnik przejdzie jeszcze szkolenie.
Na szczęście wciąż to jednak pozostawia element auto-doskonalenia; biegłości we władaniu Mocą nie dostaje się od razu - konieczna jest praca nad sobą, rozwój duchowy, kolejne stopnie wtajemniczenia.
Yoda w TESB mówi że moc spaja wszystko, ale ci którzy nie posiadają odpowiednich właściwości Jedi nie zostaną i nie ze wzgl. ideowych czy duchowych ale dla tego że nie posiadają jakiś tam płynów czy organizmów w sobie. I ta mieszanina sacrum i profanum jest tak irytująca.
Sam sposób stanowienia o przydatności delikwenta do szkolenia wydawać się może nieco odstręczający, owszem. Ale już od początku [historii sagi] wiadome było, że na Moc wrażliwi są tylko wybrańcy, ci którzy doświadczyli Daru, Łaski, Powołania - jak zwał tak zwał. Okazało się, że są to ci, których tkankom Wola Mocy ofiarowała wysokie stężenie symbiontów. Niech będzie i tak, to przecież wciąż Moc. Rozumiem, mało to poetyckie, ale dostrzec w tym można i pozytywne strony - na przykład podkreślenie wspólnego pierwiastka wszystkiego co żyje.
Muszę przyznać że pojawienie się midichlorianów jest zarazem lekarstwem dla tych którzy mocy w sobie nie czują ani trochę. Pomysł co prawda absurdalny ale jednak. Przykładem niech będzie Skippy - robot Jedi. W którego smarach znajdowały się midichloriany. Wiem że to bajeczka, ale uświadamia że w pożądnych labolatoriach SR (o ile takowe istniały) można było przeprowadzać takie zabiegi na żywych organizmach.
Jeśli o droidy chodzi, to już jest w ogóle ciekawa sprawa. Stara Republika widziała zastępy Iron Knights - walczących u boku Jedi robotów, władających Mocą dzięki żywym kryształom zwanym Shards. To jednak bez manipulacji midi-chlorianami. Nie spotkałem się prawdę mówiąc z eksperymentami o których mówisz, ale to chyba raczej niemożliwe. Nie mamy dokładnej "Doktryny Mocy", zatem nie znamy pełnej istoty zależności pomiędzy stężeniem midi-chlorianów a wrażliwością na Moc, stąd ciężko spekulować. Na mój gust, ewentualna "transfuzja" wiązać by się musiała ze zmianą stężenia w każdej komórce... Aż strach brać się za rozważanie wszystkich możliwości.