Jestem w kropce. Muszę komuś zwierzyć sie z tego co mnie spotkało, ale boję sie powiedzieć komukolwiek. Ale zawsze mogę napisać...
Niedawno Pani Komandor wskutek namów Rodziciela zamieniła blaster na długi kij z kawałkiem żyłki i hakiem, po czym udała się na ryby. Cały dzień stawiając czoło hordom komarów i morderczym upałom wpatrywalła sie w wodę. Zero reakcji. Już wieczorem dałam spokój i zamiast ryb zajęłam się kanapkami.
Torba sie ruszała. Zapaliłam ostrożnie miecz i zbliżyłam sie do torby...
Walka była krótka acz gwałtowna...
-Przepaszam-jęknęła ryba- ta twoja kanapka... wyglądała zupełnie jak mysz morska...yyy...to byl komplement.
Wił się i sapał, ale trzymałam mocno parą rąk, jednym lekku i czubkiem buta.
-Co ze mną zrobisz?
-Uwędzę i podam na grillu za tydzień. Wszystkim oko zbieleje. Węgorz morski w słodkim bajorze.
-Litości! Mój pan ma tylko mnie, nikt już go nie kocha, obiecał mnie wypuścić... a ja tylko wpadłem w dziurę czaoprzestrzenną i bum moja była w tej sadzawceeee...
Wyraźnie zgłupiał ze strachu.
-A moze się potargujemy...
-As you wish, my fair lady... mogą być trzy życzenia...
-A potrafisz je spełnić?
-Taka złota rybka umiała to ja nie? Człekokształtni mają o sobie wysokie mniemanie, ale nie tylko oni posługują się Mocą Własnie przez to jestem tutaj... Mam pomysł, pomoge ci wrócić na Galaktykę. To po pierwsze... po drugie... jak nie jesteś zadowolona z rasy to sie zmienisz... a po trzecie... zostaniesz kim chcesz, wybierz tylko...nie, nie, tylko nie do słoja!!!
Nad biednym węgorzem wciąż wisi groźba UWĘDZENIA. Juz trzy dni trzymam go pod łóżkiem i staram sie ułożyć jakiś plan.
Gdzie mam niby trafić: piękne Naboo, słoneczna Taootine, gwarne Coursant... Oczywiście fajnie jest być Twi`lekkiem, ale odmiana nie zaszkodzi... prawie na pewno chcę powrócić jako Jedi, ale żywot łowcy nagród jest taki ekscytujący.

Mam więc ogromną prośbę. Doradźcie mi coś-Napiszcie jak wyobrażacie sobie swoje życie w świecie SW, miejsce zamieszkania, rasę profesję...pomożecie?