Pindolu, Zaxie, mój Ty kompanie,
Dziś znowu przyszedł Twój dzień na chlanie.
Znam na szczęście Twą wątrobę,
I wiem, że nie wpadnie w żadną chorobę.
Choć okres znajomości za nami krótki,
Wypiliśmy już wspólnie trochę wódki,
Już z początku widziałem, ze z Ciebie równiacha,
Oraz, że pęknie z Tobą niejedna flacha.
W dniu dzisiejszym, dla Ciebie tak uroczystym,
Stuknąłbym się z Tobą płynem przeźroczystym,
Ale wiem, że pewnie wolisz robić coś innego,
Więc zacznę od czegoś zgoła odmiennego:
A więc może od drobnostki:
Byś nie doznał żadnej troski,
Byś nie tylko w jawie swej,
Belucci Moniki poznał lej
I Pindolem był najlepszym,
Do dyskusji i wypitki zawsze pierwszym.
Obyś zawsze śmiał się szczerze,
Nie tylko kiedy Domator Ci bierze!
A póki Twój dzień ciągle trwa,
Na koniec jeszcze wersy dwa:
Abyś w prezencji był twardym Imeprialem
A głęboko w sercu kochanym kompanem.
Tego Ci życzy
anor.