TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Ogólnie o Star Wars

Gwiezdny buddyzm

Marrbacca 2005-06-14 21:26:00

Marrbacca

avek

Rejestracja: 2003-01-06

Ostatnia wizyta: 2008-04-21

Skąd: Stare Juchy

Z portalu gazeta.pl:
"Matrix" i "Gwiezdne wojny" podszyte są buddyzmem, który od lat 90. przeżywa kolejną falę popularności na Zachodzie. Czy wiedziały o tym władze podtoruńskiego Grabowca, które jednej z ulic nadały niedawno imię Obi Wana Kenobiego?

Ambitny uczeń buntuje się przeciw mistrzowi, zaczyna nastawać na jego życie. Rozgrywka kończy się jednak potępieniem buntownika. Otwiera się ziemia i pochłania go piekielny ogień - tak kończy Anakin Skywalker pokonany w "Zemście Sithów" przez swego mistrza Obi Wana. Podobnie 2,5 tys. lat temu skończył Dewadatta, szwagier i uczeń Buddy.

Obaj trafili do piekła - Dewadatta do piekła buddyjskiego, w którym grzesznicy pokutują w oczekiwaniu na kolejną inkarnację. Poparzony Anakin umieszczony został w czarnym skafandrze podtrzymującym pełną bólu egzystencję Dartha Vadera.

Obaj zasłużyli na potępienie. Jednak w 12. rozdziale "Sutry Lotosu" Budda obiecuje, że Dewadatta po nieskończenie długim czasie dozna oświecenia i zostanie "niebiańskim królem". O ostatnim okruchu dobra w sercu Vadera mówi na łożu śmierci jego żona. Czarny rycerz na szczęście nawraca się szybciej niż Dewadatta i w "Powrocie Jedi" pomaga synowi pokonać imperatora.

Zła karma Anakina Skywalkera

Proces przechodzenia Anakina na ciemną stronę mocy zachodzi wedle buddyjskiej zasady przyczyny i skutku. Zło kiełkuje w jego sercu, gdy nie potrafi zapanować nad pragnieniami - żądzą odwetu za śmierć matki, a potem ambicją zostania mistrzem Jedi i chęcią wyrwania żony ze szponów śmierci w połogu. Na początku "Zemsty Sithów" Yoda udziela mu rady słowami wyjętymi z kazań Buddy: "Przywiązanie prowadzi do zawiści, a ta jest cieniem chciwości. Pozwól odejść temu, co lękasz się stracić". Anakin pozwolić nie chce.

Ludzie, którzy chcą nagiąć rzeczywistość dla własnych pragnień, będą bez końca się odradzać, cierpieć i umierać - uczy buddyzm. W buddyzmie mahajany (tzw. wielkiego wozu) czci się nawet byty, które wyrzekły się nirwany, żeby pomagać w dążeniu do niej innym. Takich "świętych" nazywa się bodhisattwami, a za wcielenie bodhisattwy miłosierdzia Tybetańczycy uważają Dalajlamę.

W "Gwiezdnych wojnach" znajdziemy odniesienia do wielu innych religii. Sama koncepcja "mocy" jako zasady początku i istnienia wszechświata przypomina najbardziej kosmologię taoistyczną, w której życiowa siła "qi" również przenika wszystkie byty i również ma dwie strony - yin i yang, a zaburzenia równowagi między nimi muszą być wyrównywane (na tym opiera się m.in. akupunktura). Tyrana Palpatine`a przyrównać możemy i do szatana, i do pana Jamy, który zarządza buddyjskim piekłem, a sam George Lucas określa się w wywiadach jako metodysta-buddysta (metodystą jest po rodzicach, a buddyzm to jego osobista fascynacja).

Religijny miszmasz Lucasa ma licznych zwolenników - w spisie powszechnym z 2001 r. aż 390 tys. Brytyjczyków w polu religia wpisało: "Jedi", w ich ślady poszło 70 tys. Australijczyków. I chociaż pewnie kryje się za tym zgrywa podsycana przez e-mailową kampanię, to coś jest na rzeczy. W brytyjskich statystykach katolicyzm ma dziś przyporządkowany kod 001, a "religia" Jedi - 896.

LSD i księga umarłych

Pierwsza poważna fala zainteresowania buddyzmem pojawiła się na Zachodzie pod koniec XIX w. W "Tako rzecze Zaratustra" Nietzsche ogłosił, że "Bóg umarł", a w 1894 r. Kazimierz Przerwa-Tetmajer, inspirując się pismami Schopenhauera, w "Hymnie do nirwany" wzdychał: "Oto mi ludzka podłość kałem w źrenice bryzga, Nirwano! Oto się w złości ludzkiej błocie ma stopa ślizga, Nirwano!".

Nirwana europejskich dekadentów bardziej przypominała narkotyczny odlot niż stan oświecenia połączonego z miłosierdziem wobec cierpiących istot. Niemniej w 1922 r. Hermann Hesse pisze "Siddharthę" - powieść o Buddzie będącą już wyrazem dużo głębszego zrozumienia dla orientalnej religii.

W fazę masowej popularności buddyzm zaczął wchodzić w latach 60., kiedy duchową drogę na Wschód wytyczyli dla dzieci kwiatów m.in. Beatlesi. Na płycie "Revoler" z 1966 r. znalazła się piosenka "Tomorrow Never Knows", którą John Lennon napisał, łącząc LSD i lekturę Tybetańskiej Księgi Umarłych. W tym samym roku Bruce Lee, grając w serialu "Zielony Szerszeń", zareklamował w USA orientalne sztuki walki. Zaczęła się moda na przesycone buddyjskimi wątkami filmy kung-fu z Hongkongu. Ich ulubionym tematem była walka z Mandżurami, którzy w XVII w. podbili Chiny (to z tych filmów bierze się stereotyp, że historyczna chińska fryzura to ogolony czubek głowy i warkocz; tymczasem wymyślili ją Mandżurowie, żeby upokorzyć Chińczyków).

Według legend awangardą partyzanckiej walki z najeźdźcą stali się buddyjscy mnisi-wojownicy rozproszeni po spaleniu klasztoru Shaolin. To w Shaolinie doszło w VII w. do połączenia buddyzmu i kung-fu. W tym samym miejscu i czasie z połączenia buddyzmu i chińskiej filozofii narodziła się buddyjska sekta Chan, którą podbiła Japonię i dziś jest znana pod japońską nazwą Zen. Motyw mnicha-wojownika i wyznawane przez samurajów wartości Zen odcisnęły piętno na Lucasowskich rycerzach Jedi, którzy stali się ulubionymi bohaterami popkultury.

Obawiam się, że z tych inspiracji nie do końca zdawali sobie sprawę radni podtoruńskiej gminy Lubicz, którzy podjęli pod koniec maja decyzję o nazwaniu jednej z ulic w Grabowcu imieniem Obi Wana - bo to "jednoznacznie dobra postać", nie tak "chwiejna jak Anakin".

Matrix, czyli science fiction zamiast pustki

Chociaż wielu reżyserów próbowało - jak Lucas - wykreować namiastkę nowoczesnej mitologii, udało się to dopiero Wachowskim i ich "Matriksowi". Najpierw była jednak "buddyjska" dekada lat 90., której początek w muzyce upłynął pod znakiem Nirvany. Kurt Cobain lubił słuchać śpiewu tybetańskich mnichów i chciał stworzyć rodzaj jego grunge`owego odpowiednika. Po śmierci w 1994 r. prochy Cobaina zostały rozsypane w jednej z buddyjskich świątyń w Nowym Jorku. Dziś dusza artysty przebywa pewnie w jednym z buddyjskich piekieł, bo samobójstwo zostało przez Buddę potępione.

W 1993 r. podobał się "Mały Budda" Bernarda Bertolucciego, który opowiadając współczesną historię o poszukiwaniach kolejnej inkarnacji tybetańskiego lamy, wstawił do filmu buddyjskie rekolekcje i przypomniał życie Buddy. W roli Przebudzonego wystąpił Keanu Reeves. W 1997 r. powstały dwa filmy - "Kundun - życie Dalajlamy" Martina Scorsese oraz "Siedem lat w Tybecie" Jeana Jacquesa Annauda, w którym austriacki alpinista (Brad Pitt) od młodego XIV Dalajlamy uczy się podstaw buddyzmu.

Buddyzm znów stał się trendy, ale jego niuejdżowska wersja była w najlepszym razie ślizganiem się po powierzchni nauk Buddy, czyli "dharmy". To wtedy kardynał Ratzinger, dziś papież Benedykt XVI, określił taką powierzchowną wersję buddyzmu mianem "duchowego onanizmu", co niektórzy zrozumieli opacznie jako wyraz totalnej krytyki tej religii.

Dwa lata później powstaje wreszcie "Matrix" braci Wachowskich, którzy idą tropem Lucasa i dyskontują trzecią falę popularności buddyzmu. Neo - podobnie jak odgrywany wcześniej przez Reevesa książę Siddhartha - odkrywa, że otaczający go świat jest iluzją. Podczas wizyty u wyroczni rozmawia z ubranym jak buddyjski mnich chłopcem, który siłą woli zagina metalowe łyżki. - Ta łyżka tak naprawdę nie istnieje - tłumaczy dziecko, bo zgodnie z naukami Zen istnieje tylko pustka. W filmie iluzję świata generuje niewolący ludzkość komputer (tytułowy Matrix). Zrozumienie tego niesie możliwości podobne do tych, które chińskie czy tybetańskie legendy przypisują świątobliwym bonzom - umiejętność latania, uzdrawiania, nadludzką technikę kung-fu czy nawet przejmowanie cudzych ciał, którą to techniką Neo unicestwia agenta Smitha pod koniec pierwszej części filmu.

"Matrix" ładnie wyznacza jednak granicę, na której kończy się popbuddyzm, przed którym przestrzegał Ratzinger. Oto pod komputerową iluzją istnieje szary, prawdziwy świat XXII wieku, w którym ludzie przegrali z maszynami walkę o Ziemię. Ostatnie niedobitki ludzkości kryją się w podziemnym Syjonie (ang. Zion), gdzie Neo uchodzi nie tyle za Przebudzonego (bo tyle znaczy w sanskrycie słowo Budda), co za Mesjasza. Niechcący (a może i chcący?) bracia Wachowscy pokazali, że pojmowanie wschodniej filozofii na Zachodzie jest podszyte judeochrześcijańskimi konceptami. I chociaż większość z nas, ludzi Zachodu, długo jeszcze nie będzie wiedziała, jak się zabrać do negowania swojego ja (żeby doznać oświecenia przez wyzwolenie z pęt osobowego umysłu - jak chce tego Zen), to mam wrażenie, że przy następnym spisie powszechnym jeszcze większa liczba Brytyjczyków może wybrać kategorię 896. jako swoją religię.

"Zemsta Sithów" jest bowiem zdecydowanie lepsza niż poprzednie części sagi o przemianie Anakina Skywalkera w Dartha Vadera. A ten - jak pokazał niedawny plebiscyt magazynu "Cinema" oraz internetowych serwisów Stopklatka i Esensja - jest ulubionym bohaterem filmów science fiction także w oczach polskich widzów. Neo, budda cyberpunku, zajął dopiero drugie miejsce, co sugeruje, że wolimy drania, który w końcu okazuje się dobry, niż bohatera jednoznacznie dobrego.

Jeżeli popkultura ma jakąś religię, to jest to z pewnością jej pierwsze przykazanie.
Dość ciekawy artykuł wg. mnie.
BTW są jeszcze jakieś miasta w Polsce, które ulicom nadały nazwy z SW?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,2766574.html?skad=rss&wv=0000

LINK
  • Yoda buddą

    Mel 2005-06-14 21:36:00

    Mel

    avek

    Rejestracja: 2005-03-21

    Ostatnia wizyta: 2012-12-21

    Skąd: Warszawa

    tak to podobne tak tak. Yoda buddą

    LINK
  • Jedno ale

    Sebastiannie 2005-06-15 00:10:00

    Sebastiannie

    avek

    Rejestracja: 2002-12-28

    Ostatnia wizyta: 2008-09-20

    Skąd: Pabianice

    Niby takie podsumowanie tego, o czym co jakiś czas się pisze, ale mimo wszystko ciekawe . Jedynie co jest durne, to takie dziwne sugerowanie, że radni nie wiedzieli o pewnych faktach, kiedy ustanawiali Kenobiego patronem ulicy. Pewnie gdyby bardziej słuchali nauk Benedykta, to nie podjęliby takiej decyzji... Odbieram to jako coś żałosnego.

    LINK
    • Cóż...

      NLoriel 2005-06-15 01:46:00

      NLoriel

      avek

      Rejestracja: 2003-01-05

      Ostatnia wizyta: 2024-03-24

      Skąd: Sluis Van

      Dla mnie ten artykuł to typowa dziennikarska próba stworzenia afery z niczego. W ogóle język brzmi jak z `Faktu`, a nie uważającej się za poważny dziennik opiniotwórczy Wybiórczej. Zresztą to już drugi taki `okołostarwarsowy` bełkot w ostatnim czasie, po wpadce z `historią Jedi` spisaną z sieci z czyjegoś fan-fiction... Słabszą mają selekcję tekstów w internecie, czy celowo idą z `duchem` tego medium, jak np. onet?

      LINK
      • Perfidna próba

        Sebastiannie 2005-06-15 02:18:00

        Sebastiannie

        avek

        Rejestracja: 2002-12-28

        Ostatnia wizyta: 2008-09-20

        Skąd: Pabianice

        Perfidia tego tekstu polega na tym, że tutaj afery nie ma na pierwszy rzut oka. Autor próbuje doszukiwać się związków między różnymi wątkami "Gwiezdnych wojen" a buddyzmem, co przecież nie jest pionierskie - Lucas niewątpliwie czerpał inspirację z filozofii Wschodu o czym już w przeszłości pisano artykuły. No i wszystko jest niby OK - z pozoru, bo autor tylko pozornie przedstawia nam wyłącznie podobieństwa, których się doszukał. Co jakiś czas pokazuje jednak pazurek i wciska do tekstu zdanie sugerujące, że coś jest w tej sprawie nie tak. Dlatego pojawia się Benedykt, choć to nie jest buddyjski autorytet . Dzięki temu i tym odwołaniom do niewiedzy radnych mamy przemycony krytyczny stosunek do nawiązań występujących w "Gwiezdnych wojnach". Bo skoro Obi-Wan ma w sobie coś z buddysty, to czy radni, będacy świadomi tego faktu, rzeczywiście zrobiliby go patronem jakiejkolwiek ulicy w Polsce? Nie, ci radni zapewne zostali wprowadzeni przez kogoś w błąd, zatajono przed nimi istotne informacje... Oto jest przesłanie powyższego artykułu, choć ukryte pod fałszywym płaszczykiem suchej analizy.

        LINK
  • Szukanie dziury w całym...

    Tomeq83 2005-06-15 11:51:00

    Tomeq83

    avek

    Rejestracja: 2003-11-16

    Ostatnia wizyta: 2017-01-11

    Skąd: Wilkowice

    Otóż owszem pod SW można podciągnąć wielę mitów, religi i tak dalej ale nie róbmy z SW religii!!! Film miał być tylko czystą rozrywką dla mas i tyle a reszta to już dorabiana ideologia przes fanów/nie fanów/publicystów. Poprostu niektórzy szukają dziury w całym... [mniejwięcej o tym artykuł, który też jest bardzo ciekawy http://archiwum.zalogag.pl/online/data55/strona-012.html ]

    Nawet jeśli Obiwan wzorowany jest na Buddzie, to co z tego? Czy Buddyzm to sekta? czy jest zakazana w Polsce? I co zmieniło by to decyzje radnych? Czy ktoś okłamywał radnych- przecież pewnie oglądali SW i co ślepi i głusi są?

    LINK
  • Ten artykuł

    grzegokon 2005-06-15 11:58:00

    grzegokon

    avek

    Rejestracja: 2005-04-01

    Ostatnia wizyta: 2025-09-06

    Skąd: Warszawa

    to miód na moje oczy, szkoda jedynie, że przebijała w nim nieco nutka kontestacji nad buddyzmem na zachodzie, ale w gruncie rzeczy tak to jest, jest on mocno przesiąknięty myśleniem judeochrześcijańskim, choć nie bez powodu, w końcu takie są korzenie naszej kultury i cywilizacji, którą wpaja nam się od dzieciństwa (na zasadzie koła zamachowego, przynajmniej dopóki nie zaczniemy mysleć samodzielnie), siłą rzeczy więc jakieś odbicie tego musi być również wśród buddystów zachodnich "skażonych tego typu myśleniem". Mnie osobiście jednak to nie przeszkadza, ponieważ z buddyjskiego punktu patrzenia to mało-istotne, ważniejsze raczej dla "analityczno-werbalnej" myśli zachodu niż samego buddyzmu... Buddyzm nawet nie operuje większością pojęć filozofii (najczęściej o zabarwieniu hellenistyczno-tomistycznym(oryginalna filozofia greków została zaadaptowana na potrzeby teologii katolickiej, co w niej nie pasowało-usunięto-w skrócie...)) wytworzonych na zachodzie, a nawet jeśli używa ich, to inaczej rozumie treści kryjące się pod tymi pojęciami... Zgadzam się, natomiast, że samo zjawisko świtu buddyzmu na zachodzie, to częściowo efekt kontestacji przez dzieci świata zachodu własnej kultury i religii, która w wielu przypadkach stała się dla nich samych niezrozumiała i obca (proces ten rozpoczął się już na szeroką skalę w wyniku zderzenia kulturowego podczas wielkich odkryć geograficznych i zderzenia z innymi kulturami/religiami na masową skalę w świadomośći społecznej)... Pewien mechanizm jednak znany jest już wcześniej. Buddyzm tak naprwdę powstał jako swego rodzaju kontestacja hinduizmu, na zachodzie natomiast prawosławie i protestantyzm był efektem takiej kontestacji krystalizującego się katolicyzmu. Od czasu do czasu w historii ludzkości pewne fundamenty są kontestowane i "próbowane" i albo się zawalają, albo trwają dalej (to podstawa rozwoju), czasem ulegają ewolucji by po prostu przetrwać (widać to choćby po reformach wewnątrz samego Kośćioła Katolickiego- szczególnie po Soborze Watykańskim II-i rozpoczęcia przez katolicką hierarchię tzw. epoki dialogu także z buddyzmem (oczywiście wg. pewnych norm i zasad uniemożliwiających zatracenie własnych korzeni, tradycji itd. itp. ..)... Buddyzm jest już od ceszrza Asioki mocno otwarty na taki dialog, w pewnym sensie "przejął" od chrześcijaństwa pewną "postawę misyjnośći" i ekspansywności...
    Karl Ratzinger z pewnością mówiąc o buddyzmie miał na myśli efekt zwany na zachodzie "new age", gdzie synkretycznie miesza się i spłyca w ten sposób różne idee religijne i filozoficzne, niemniej jednak pamiętajmy, iż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia(szczególnie na zachodzie) i zawsze na poziomie doktrynalnym porozumienie między religiami nie będzie możliwe, prędzej w duchu Asyżu w duchu wspólnego wysiłku (każdy wedle własnych tradycji), by zabiegać o pokój na świecie dla wszystkich, zgodnie z ideą jedności w różnorodności i odrębności -to podwaliny katolickiej koncepcji dialogu- z poszanowaniem odrębności drugiej strony dialogu....
    Koniec końców świat SW to taki troszeczkę (podług myśli zachodu oczywiśćie) produkt NEW AGE, jeśli upierać się przy tej opcji, jednak jest to próba kolejnego szufladkowania i naklejania etykietki (podług mysli zachodu).
    Dla mnie to po prostu kawał dobrego kina, które ma pobudzić do myślenia, bawić, odprężać, dawać relaks od szarej codziennośći itd... itp... Funkcją tego filmu na pewno nie jest obrona dogmatów, prawowierności wierzeń itd... itp... Samo New Age jest próbą (można dyskutować o tym czy mniej czy bardziej udaną) uzgodnienia wielu poglądów na otaczającą nas rzezczywistość, próbą wypełnienia luki powstałej w wyniku zderzenia róznych kultur, kiedy to oficjalne i ortodoksyjne stanowiska nabierały wody w usta, nie mogąc sobie poradzić z tym problemem i zamykając się w twierdzach w myśl zasady-kto nie z nami ten przeciwko nam. Znam nieco ten temat, bo kiedyś na jednym z wykładów pewien ksiądz profesor "naukowo" udowadniał mi, że klonowanie jest niemożliwe z czysto biologicznego punktu widzebnia-czas zweryfikował jego poglądy (tak samo jest i z innymi tematami i na szerszą skalę poprzez analaogię, choćby rechabilitacja Giordano Bruno)..
    Mając jednak świadomość tego wszystkiego nie trzeba oburzać się, że gdzieś tam powstała ulica "OBI-Wana_Kenobiego", bo taka nazwa niczym nie różni się od powiedzmy ulicy "Sierotki Marysi i 7 krasnoludków, czy Kubusia puchatka" (bajki braci Grimm powstały wskutek inspiracji własnie literarurą wschodu (sic!)), po prostu jest to nazwa w jakiś sposób akceptowalna przez ludzi lubiących te bajki i tyle.
    Pozdrawiam Wszystkich!!! Gratuluję wiedzy o Dalekim Wschodzie Marrbacco! Paradoksem jest, iż jest ona bardziej dostępna na zachodzie własnie dzięki "zachodnim pasjonatom wschodu".

    LINK
    • nie ma

      Marrbacca 2005-06-15 14:12:00

      Marrbacca

      avek

      Rejestracja: 2003-01-06

      Ostatnia wizyta: 2008-04-21

      Skąd: Stare Juchy

      mi co gratulować. Po prostu na bieżąco śledzę artykuły akurat na gazecie.pl zobaczyłem i wkleiłem artykuł. Jak widać w podanym linku artykuł nie jest mojego autorstwa, a moja wiedza o Dalekim Wschodzie nie przekracza standardowej

      LINK
  • oki

    grzegokon 2005-06-15 21:37:00

    grzegokon

    avek

    Rejestracja: 2005-04-01

    Ostatnia wizyta: 2025-09-06

    Skąd: Warszawa

    musiałem przeoczyć, ale artykuł był ciekawy przynajmniej dla mnie.
    Pozdrawiam serdecznie mimo wszystko!

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..