ale musze się pokusić o małą reckę i moje odczucia.
Pierwszy raz poczułem się jak na prawdziwej wojnie z Yuuzhanami. To odbicie Botleias, jego obrona przed napadami Vongów, szpiegostwo, miłość, wyprawa na Coruscant i wogóle masa, masa wątków i pomysłów które w większości nie zostały rozwinięte, czuje tu pewien niedosyt. Najbardziej podobało mi opisanie życia bazy jako tła dla przygód głównych bohaterów, naprawde można było poczuć klimat wojny i ciągłego zagrożenia. II tom niestety zburzył moje dobre zdanie a to za sprawą tego że przez większość książki Luke i jego ekipa włuczy sie po Coruscant i nic ciekawego się nie dzieje. Wkońcu okazuje się, że zagrożeniem które tak wyczuwał był Dark Jedi z bezsensowną przeszłością. Tutaj Alston wykazał się kompletnym brakiem pomysłowości [jakiś podpakowany koleś, z mod-chipem w mózgu jako bad ass to naprawdę przesada].
Wydaje mi się, że Alston to bardzo dobry pisarz który ma dobre pomysły, potrafi namnożyć masę wątków, świetnie wprowadza w wir wojny, taktyki, szpiegostwa i bitw kosmicznych ale kompletnie nie nadaje się do opisywania przygód Jedi. Niedługo zaczne X-wingi i czuje, że będzie dobrze bo wojna to jego specjalność