Teleport - to cztery zakręcone dni fajnego konwentu (chyba - bo poza SW mało widziałem ). Ale jak to Oolv stwierdził, dobrze, że cztery, bo więcej to by nas wykończyło totalnie (acz miło), choć z drugiej strony to tylko cztery.
Na początek chciałem podziękować wszystkim tym, którzy przybyli na konwent i brali udział w naszych turniejach, konkursach itp. Na prawdę wielokorotnie czuliśmy się mocno znobilitowani (jako twórcy programu) widząc, że nasze prelekcje gromadzą więcej chętnych niż prelekcje autorów - choćby prowadzone przez EuGeniusza Dębskiego itp.
Dla mnie przygotowanie do konwentu zaczęło się w środę odebraniem Freedona z dworca i oprowadzeniem go po Wrocławiu wieczorkiem, gdzie natknęlismy się także na Miśka, oraz znaleźliśmy jeża biegającego po zabytkowym centrum.
W czwartek rozpoczęliśmy też wcześniej, bo właściwie po 13 Leonidas z Rusisem przyjechali i zabraliśmy się do Leśnicy. Trzeba było trochę przygotować salę, a dodatkowo zaczęli pojawiać się fani. Program zgodnie z planem (naszym, bo były lekkie rozjazdy z głównym), rozpoczęliśmy o 16 pokazówką bitewniaka. O 17 rozpoczęła się prelekcja Freedona, ale jak to mówią, zaczynają się nieprzewidziane rzeczy, tj. schody. Czyli This is where the fun begins. Otóż pojawiła się TV i trzeba było ją czymś zająć. No znaczy, organizatorzy główni poprosili nas o pojedynek. Stroje były, gorzej było z mieczami. Ostatecznie zamiast kiji mioteł dostaliśmy z Alumem dwa żelazne mieczyki z TV i to nimi, w pełnym ostrojowaniu walczyliśmy przed kamerami TVP3. Później mogliśmy wrócić na prelekcję Freedona, która była najbardziej obleganą prelekcją na której uczestniczyłem.
Potem już było zgodnie z planem, o 20 konkurs muzyczny, bardzo ciekawy i udany, a później fanfilmy, które również cieszyły się swoim zainteresowaniem.
W między czasie już upodobaliśmy sobie poboliski park, jako miejsce dobre do walk, spotkań mniej oficjalnych, rozmów i kontemplowania Mocy, %Żywej Mocy%.
Skończyliśmy dość wcześnie, bo zabralismy się do domu jeszcze dość wczesnym nocnym.
W piątek zaczęliśmy od Sabacca, ku naszemu zdziwieniu ktoś na niego przyszedł (z poza szeroko rozumianego fandomu). Ostatecznie prowadziłem turniej Sabacca, gdzie w finale (choć nieprzepisowo) Helian postawił wszystko, i przegrał, zajmując drugie miejsce (choć wyglądało, że wygraną ma wa garści).
Następny był blok plastyczny - rysowanie i tworzenie figurek z Origami. Fajnie było to, że przychodzili ludzie z innych Teleportowych częsci, by coś sobie porobić, jedni dla odmianny (inni nawet twierdzili, że poza blokiem SW nic nie ma do roboty, to lepiej porobić orgiami, niż siedzieć gdziekolwiek indziej). W tym czasie najpierw poszedłem na prelekcję pt. Słowiańska Fantasy, która okazała się być spotkaniem z rosyjskimi autorami. Byłoby fajnie, gdyby pan Dębski tłumaczył to porządnie, ale mu się nie do końca chciało, więc poszedłem sobie. Potem jeszcze bardziej się wnerwiłem, że LARPa, na którego się zapisałem (w świecie George`a R.R. Martina) przesunięto na późniejsze godziny, które kolidowały mnie z moją prelekcją. O dziwo na mojej prelekcji również było dużo ludzi i nawet nie wyszli w połowie .
Następnie odbył się konkurs wiedzy o Zemście. Tu Miami po prostu zarzadził. Oczywiście wygrał ten konkurs i to w jakim stylu. Na części pisemnej, mimo, że znał odpowiedzi na wszystkie pytania, na jedno z nich odpowiedział źle. Pomylił się. W końcu to jest naturalne .
Pytanie brzmiało, Jakimi słowami (mniej więcej) Anakin Skywalker skonfrontował swoje obrażenie Grievousa z rzeczywistością. Odpowiedź brzmiała, że Grievous był mniejszy niż Anakin się spodziewał, Miami wpisał, że był większy, mimo, że po częsci pisemnej sam krzyczał mniejszy najgłośniej. Dalsza część turnieju to konkurs wybierania numerków pytań, gdzie trudność była pomieszana. Miami miał takiego farta, że szkoda gadać.
Tego dnia powitalśmy też ekipę Ślązaków.
Potem odbył się konkurs z EU. W tym czasie dzięki kijom Immobilizera, Ki Adi Mundiego i chyba też Aluma, rozpoczęły się jaja w parku. Najzabawniejsze oczywiście były walki z Miamim, który wylądował raz w kwiatach, a raz - cóż zobaczycie na filmiku no i walka z Oolvem (moja), którą można określić słowami "Nie okazujcie litości, nie wahajcie się", nieważne były obrażenia kogokolwiek, ani moje ani przeciniwnika.
Na koniec były Ewoki, a Freedon zaprzyjaźnił się z żulikiem .
Sobota - tu niestety okazało się, że turniej TCG nie mógł dojść do skutku. Ekipa Wrocławska trochę zaspała bądź nie okazała chęci do uczestniczenia w niej osobiście (bo bez sensu na siłę wciągać organizatorów), więc sala zamieniła się w wielki Gamesroom - co również nie było złym pomysłem. W czasie Gamesroomu ktoś włączył nawet Epizod III, który także zgromadził sporą publikę. Wsród osób, które przyszły zobaczyć co się dzieje, znalazł się ... Ozi. Okazało się, że prowadzi on panel komiksowy. W czasie konkursu strojów, który skończył się rozdaniem nagród, z powodu małej ilości chętnych, ja i Otas poszliśmy do Oziego, gdzie robiliśmy za sztuczny tłum. Potem poszedłem na prelekcję (z Raelem, Freedonem i Yurim) nt. wątków apokaliptycznych w Śródziemium (tytuł był zwodniczy), ale ogólnie nie wypadło to źle, acz co tu dużo mówić, nasze prelekcje były bardziej oblegane .
Następnie odbyła się prelekcja Elfki, a po niej konkurs filmowy.
Wspaniałą zabawa rozpoczęła się w czasie familiady SW - na pewno powtórzymy to na następnych konwentach i pewnie też na którejś z Imperiad. Na koniec były ponownie Ewoki .
Niedziela, ostatni dzien konwentu, ale z pewnoscia nie najgorszy.
Fakt, blok plastyczny z powodu malego zainteresowania (znaczy zerowego) zmienil sie w blok gier - czyli jak planowano wczesniej.
Potem odbył się konkurs wiedzy o aktorach i twórcach. Tu wyszedł jeden z zgrzytów organizacyjnych konwentu - czyli fakt, że programu nikt nie spiął odgórnie. Bo w tym samym czasie była prelekcja Witolda Jabłońskiego pt. "Wątki polityczne i mityczne Gwiezdnych Wojen". Zrobiliśmy mu trochę tlumu . Ale co tu dużo mówić, z łatwością kupił sobie nasze serca, powinien tylko żałować, że nie miał prelekcji włączonej w nasz program i własnych książek. Zresztą jak miałby nie kupić, jeśli zdając sobie sprawę, z tego, że SW są pozbawione wad, udowadnia nam (to jest fanom), ze to najważniejsze dzieło w historii filmu . Że Lucas to współczesny Szekspir czy Tolkien.
Potem była prelekcja BSolara, również przyszło posłuchać wiele osób, a na koniec Empire of Dreams, które początkowo myśleliśmy, że się nie odbędzie, ale było zainteresowanie i większość konwentu już sie skonczyło. Gdzieniegdzie tylko kończyły się turnieje bitewniaków, a panel SW wciąż trwał.
Na tym skończył się teleport, ale nie dla wszystkich.
Koło 20-21 grupka zapaleńców to jest Lord Sidious, Freedon Nadd, Helian, Darth Fizyk, Oolv, Ruyven oraz Alum Tauk spotkała się na mieście by dalej rozrabiać. Największą polewką było dla mnie to, że gdy odchodziliśmy z placu zabaw, powiedziałem, że zaraz przyjedzie pewnie policja, a my będziemy po drugiej stronie. I tak się prawie stało, bo akurat byliśmy na środku przejścia nadziemnego, gdy zauważyliśmy radiowóz straży miejskiej.
Wszystkim którzy brali udział jeszcze raz bardzo dziękuję. Osobiście jestem bardzo zadowolony z tego co nam wspólnymi siłami wyszło. A Ci, którzy nie dojechali, niech żałują. Nie wiadomo, kiedy coś takiego się powtórzy.
MTFBWY