Dla mnie każdy zakaz jest porażką (nawet ten tzw. edukacyjny), ponieważ to jest pójście po najmniejszej linii oporu (co może być prostszego od zakazania czegoś?). Ja go nie kwestionuję zupełnie, bo, jak napisałem, rozumiem, że nieraz nie ma innego wyjścia (jak gra w dejarika). Niemniej wg mnie, jeśli czegoś zakażesz staniesz się przegranym człowiekiem. Oczywiście nie chcę wyolbrzymiać, ale jednak. Bo cóż takiego daje ci prawo do zabraniania czegokolwiek innemu człowiekowi? Tak naprawdę każdy z nas może przedstawiać własny punkt widzenia, prezentować ewentualne konsekwencje i na tym koniec. Wszystko inne jest już nadużyciem, aczkolwiek wszechobecnym nadużyciem. Wierz mi, ja bym potrafił narzucić drugiej osobie swoje poglądy bez zmrużenia oka i bez słowa sprzeciwu, ale zdaję sobie sprawę że nie o to przecież chodzi. Czy druga osoba musi być taka jak ja? Czy musi być chociaż podobna do mnie? Czy musi mieć podobny, jak to nazwałeś, kręgosłup moralny? Moja odpowiedź brzmi NIE. Ja bym bardzo chciał żeby miała, ale decyzja musi należeć do tej osoby wyłącznie. Robienie czegoś na siłę drogą zakazu nie jest tym co ja bym kiedykolwiek chciał robić, bo to nie jest właściwe. Z drugiej strony nie zawsze trzeba robić wszystko właściwie, nieraz nawet nie można... To już każdy podejmuje decyzje za siebie i sam odpowiada za nie. Ja tylko mówię jak jest - ...wg mnie oczywiście... żeby nie narzucać ani nie zakazywać
.