Szczerze mówiąc, nie wiem, skąd pojawiło się panujące tu przekonanie o takiej popularności hutyjskiego. Ryloth, Hutt Space i tak dalej - to nie są przecież obszary cywilizowane, chociaż może najczęściej opisywane. Nie mają znaczącego wkładu w kulturę galaktyczną, produkują najwyżej przemytników, tancerki i mięso armatnie z dodatkiem przyprawy. Na Liannie, Raltiir, Alderaanie czy Coruscant huttyjski byłby traktowany tak, jak u nas rosyjski - przydatny, ale dla `niższych istot`, nie tak cywilizowanych. Warto mieć kogoś, kto nim dysponuje, bo jest to przydatne, żeby uzgodnić kontrakty na gaz. Ale przepustką na salony to nie będzie. Już bocce miałby większą szansę wejść `na salony`, bo też jest językiem kupieckim, ale mniej kryminalnym.
Hiszpański ma swoją kulturę, w Europie cieszy się renomą ze względów historycznych... W USA już mniej - bo tam jest domeną latynosów i wspomnianego Castro. Więc może i huttyjski == hiszpański, ale w stereotypie amerykanina. Bez flamenco, odkryć geograficznych, Escurialu, Gaudiego... Huttyjskiemu brakuje tego właśnie pierwiastka kultury.
Ze starokoreliańskim o to mi właśnie chodziło - martwy. I dlatego elitarny, chociaż już nie powszechny wśród elit. To tak, jak z łaciną - parę dekad temu jeszcze istniała, dzisiaj znają ją tylko księża, naukowcy lub hobbyści.
Gdyby istniał język alderaański, albo jakiejś innej planety z wysoką kulturą (tudzież coruskański), to miałby szansę stać się czymś takim, jak francuski w XVI wieku... Ale nie ma na to szans język szemranego biznesu, nawet jeśli nie jest wiązany bezpośrednio z przestepcami i jest znany dużej ilości istot. Powszechność =/= `kulturalność` w sensie, o którym mówimy.