No tak - (czyżby niestety?) - moim zdaniem nadszedł już czas najwyższy , by słowami obserwatora wyrazić uczucia wobec bastionowego biuletynu.
Co najbardziej rzuca się w oczy? Spośród siedmiu numerów żaden nie ukazał się w terminie. Kolejnych nie widać. 
To problem. 
Jak każdy - jest rozwiązywalny.
I ma swoje źródła. 
Czy sens jest w tym , by Naczelny , który musi wszystkiego dopilnować był na tyle zajęty prawdziwym życiem i nie mógł przypomnieć sobie o biuletynie?
W tym , że jednym z głównych Redaktorów była osoba zaangażowana w -naście projektów , nie będąca w stanie poświęcić wystarczająco czasu dla któregokolwiek z nich , bo zapomniała który z nich wszystkich jest najważniejszy?
A może znalazłby się sens w szefowaniu kogoś , kto ma dość czasu , by ścigać setkę osób , która zadeklarowała się z napisaniem artykułów , by dorwać tę dziesiątkę , których teksty trafia do kolejnego numeru? Ktoś , kto potrafi to trzymać w kupie?
Więc jak jest?
* - Gwiazdka. 
Gwiazdkę stawiam , która wyjaśnienie nieść winna. 
Stawiam , bo jest to prowokacja w stopniu mniej lub bardziej jasnym. 
Stawiam , bo do przyszłego tygodnia o tym zapomnę i wyjdzie na to , że chciałem przyczynić się do Apokalipsy Bastionu.
 
            
                
                
                
.
                    
 ). Na pewno było tam parę fajnych i wciągających tekstów i pismo trzymało poziom. Ale tęsknił nie będę, jeśli mamy być szczerzy. Być może wpłynęło na to ledwie 7 czy ile tam wydań tegoż, a to za mało, żeby się przyzwyczaić (tym bardziej, że nie wychodziło regularnie) i polubić je tak bardzo, jak te, co kupuję w kiosku. Być może złożyła się też na to ostatnia długaśnia przerwa pomiędzy numerem ostatnim, a tym, co był wcześniej. Czyli reasumując - jeśli są ludzie, którzy nadal chcą to pismo tworzyć, pisać je i "wydawać", to ok, ale jeśli pismo upadło, to nic się wielkiego nie stało.