No dobrze, ale co to za prawdę powiedział Palpatine/Sidious? On w końcu przyznał, że przez cały czas kłamał... To jest ta rewelacja? Przecież Palpatine, jako forma przykrywki dla Sidiousa, był jedym, wielkim, stuprocentowym bajerem - trudno o większe oszustwo. Udawał zatroskanego, kiedy zatroskany nie był (albo był, ale o coś zupełnie innego, niż sugerował); udawał przyjaciela, kiedy tak naprawdę był wrogiem; udawał uczciwego, kiedy tak naprawdę dopuszczał się zbrodni; udawał, że nie chce uprawnień, kiedy chciał ich jeszcze więcej... Można by tak kontynuować tę wyliczankę jeszcze przez jakiś czas... Generalnie więc nie przeceniałbym prawdomówności tego człowieka i faktu, iż wreszcie odsłonił pewne karty swojej talii - co więcej, odsłonił karty ohydne, bo trudno nazwać zabójstwo mistrza czymś zachęcającym i przekonującym, nie? Nie jestem pewny czy w tej sytuacji Anakinowi trudniej było wierzyć w słowa Windu... Wiesz, jeśli zastosujemy pewną specyficzną logikę, to może i tak
. To coś podobnego, jeśli weźmiemy nastolatka, który ma do wyboru: posłuchać rodziców, którzy mówią, że narkotyki są złe, albo posłuchać kolesia-dealera, który mówi, że po narkotykach będzie miał niezły odlot... Faktycznie są tacy, co mają dość rodziców i ich gadania i na złość wolą uwierzyć takiemu dealerowi
. I ja to w pewnym sensie rozumiem... Tylko w tym momencie mamy Anakina, jako zwykłego szczyla, który, ze względu na swoje frustracje względem rygorów Jedi, daje się zmanipulować łajdakowi. No cóż... ja chciałbym trochę więcej wymagać od inteligencji Skywalkera...
PS. Może z tym rozczarowaniem to jest tak jak z feniksem, który umiera, by odrodzić się swych popiołów. Chodzi mi o to, iż po takiej wstępnej fazie rozczarowania moją osobą, może dojdziesz do wniosku, że mam rację
.