Jak myślciie czy gdyby nei było Gwiezdnych wojen w latach 70-80 tylko Lucas wpadłby na taki pomysł dopiero teraz to czy film byłby inny.Macie jakieś pomysły,wyobrażenia?
Jak myślciie czy gdyby nei było Gwiezdnych wojen w latach 70-80 tylko Lucas wpadłby na taki pomysł dopiero teraz to czy film byłby inny.Macie jakieś pomysły,wyobrażenia?
walki i jeszcze raz walki byłyby inne... ciekawsze... żywsze.
pewnie nie byłoby technologi żeby zrobić takie walki jakie mamy w NT. pamiętajcie ze to Lucas ruszył z miejsca technologie filmową!
napewno inne filmy by ruszyły technologię do przodu gdyby nie SW... a poza tym na pewno nie stałaby w miejscu
to Diuna Lyncha by sie wszystkim podobala
Muad_Dib napisał:
to Diuna Lyncha by sie wszystkim podobala
-----------
A "Kaczor Howard" brylował by na listach najbardziej kasowych filmów wszechczasów
Nie śmiejcie się z Kaczora Howarda. Film ten jest majstersztykiem. A przemieniający się doktorek rewelacyjny.
należał do Bastionu Polskich Fanów Harry`ego Pottera
A tak na poważnie... Gdyby Lucas nakręcił SW dopiero teraz, to pewnie zniknęłyby w natłoku Harry Potterów, Spidermanów, Daredevili itd. Nie żebym miała specjalnie coś przeciw w.w., ale jest ich po prostu taaaaaka ilość. Poza tym wtedy świat był bardziej czarno-biały (ooo argument do innego wątku) i takie postawienie sprawy chwyciło.
A teraz... sami wiecie, jaka jest dzisiejsza młodzież ;D. Żadnych wyższych wartości. Z mało kogo byłby nowy Skywalker (Luke oczywiście, Anakin może by się znalazł). Większość powiedziałaby pewnie tak "Eee tam, walka dobra ze złem, dziadostwo (żeby się nie wyrazić), kicz. I SW przeszłyby do historii kina jako największa klapa. I to by było na tyle..."Widmo przeszłości?"
na pewno bym tak nie powiedział. Nie jestem z tych, którzy tylko wystają pod blokiem z tanim winiaczem, w uszach słuchawki od walkmana i tylko "hej suczki, rara...". Nie, jakoś mnie to nie kręci... a gdyby SW nie wyszłoby w latach 70-tych, pewnie byłbym fanem LOTRa I właśnie zaciekawiałby mnie ten nowy film, który wlaśnie pojaweił się w kinach... ten o rycerzach ze świetlnymi mieczami, przemytniku latającym z wielkim włochaczem...
jak ty dokładnie znasz zachowanie i obyczaje sosnowieckiej młodzieży ... i wiemy że nie jesteś z tych tylko z sosnowca.. z tych to jest Rael
wczoraj pochwaliłam, że ciągle masz tego samego avatara i od razu wiadomo, że Ty to Ty. A tu masz...
Wszystko, ćo napisałam o "dzisiejszej młodzieży" nie odnosiło się oczywiście do prawdziwych fanów SW. Nie napisałam tego, bo myślałam, że się rozumie samo przez się. Widać nie...Jeszcze raz przepraszam. A jak piszę o prawdziwych fanach, to nie mam na myśli tych, co to w Teleranku opowiadają, że najbardziej lubią Luke`a, bo umie walczyć mieczem.
ale czy gdyby SW nie wyszło w latach 70-tych, wszyscy bylibyśmy do tego stopnia fanami, jakimi jesteśmy?
PS. Nie musisz na to odpowiadać, bo się zaczniemy zagłębiać w filozofię a`la Vergere
...że nie ma SW od lat 70.:
Wersja optymistyczna: wszyscy jesteśmy fanami Indiany Jonesa, bo cały przemysł okołofilmowy zacząłby przynosić zysk z inicjatywy Lucasa właśnie przy tym filmie i "Indiana Jones i Utracona Fortuna" byłby najbardziej kasowym gadżetem filmowym wszechczasów.
Wersja średnio optymistyczna: IL&M nie powstaje, bo nie ma komu go rozkręcić. S-F się nie rozwija, bo nie ma komu go wypromować. Najsłynniejszym filmem z tego gatunku jest "Obcy" Scotta. Lucas kończy jako producent albo podrzędny reżyser, bo bez wizji jest on nikim. Wpada na pomysł "Gwiezdnych Wojen", ale go nie kręci, bo rynek zdominowany jest przez "Obcego 6: Głowojada" i "Terminatora 8: Śrubki i kabelki".
Wersja umiarkowanie pesymistyczna: Lucas z wielkim trudem tworzy "Gwiezdne Wojny", ale nikną one w natłoku innych pozycji. Ktoś inny miał kiedś wizję, żeby zrobić coś podobnego, ktoś inny założył IL&M, ktoś inny zbija kasę na prawach autorskich. Lucas gdzieś w tym znika. Wszyscy uznajemy "Gwiezdne Wojny" za szmirę pokroju "Jasona X", a Lucas prosi Spielberga, żeby pozwolił mu nakręcić którąś część cyklu "Jurassic Park". Steven się zgadza, bo ma dobre serce.
Wersja pesymistyczna: jak wyżej, przy czym Lucas zamiast filmu kręci serial telewizyjny. Nikomu się on nie podoba, bo Flasha Gordona nikt już nie pamięta, a ideałyu mitologiczne nie trafiają w tej wersji do ludzi. Lucas zmuszony jest przez widzów do zmiany fabuły pod groźbą usunięcia z ramówki, przez co dostraja ją do najmłodszych widzów i ich oczekiwań. Powstają "Power Rangers" (ci, co byli w Toszku, rozumieją mój sposób myślenia).
Wersja tragiczna: nikt nigdy nie tworzy niczego, co by było tak przełomowe, przełom więc nie następuje. Otas kocha "Obcego", Mef "Terminatora", Lord Sid jest zapalonym Tolkienistą i ma inną ksywkę, ja piszę absurdalne felietony na forum WRP, Ricky co tydzień jeździ do Manieczek, Jor nie ma czego słuchać, bo bez "Gwiezdnych Wojen" nie błoby Vadera, i idzie do seminarium. Twardy rozpoczyna współpracę z Wołoszańskim, Shed całe dnie ogląda niemieckie westerny...
...gdzie reszta aktorów tragedii? BTW. skąd ty się wziąłes na necie w czwartek? I Masz być w Sobotę!
...będę w "Misiu" o 16:00... i tyle mnie w tym tygodniu we Wrocławiu zobaczysz. Poważnie mówię; w tę sobotę to nie wyjdzie i to raczej na 100%.
A co robię na necie? Człowiek, z którym teraz mieszkam, ma kompa w pokoju, i właśnie poszedł spać
To jutro o 16 w misu, rozumiem hmmm... kończę o 15, będę głodny, ale zaczekam Jakby co, przez SMSy się zgadamy dokładniej?
ciekawe rozumowanie ale jest jeszcze wersja super tragiczna: Lucas kręci Nową Nadzieje ale umiera na zawał jak sie dowiaduje, jak wielką popularność zdobył film i nie powstają nastęne części, jedyną książką z EU SW jest Spotkanie na Mimban, po pewnym czsie o filmie pamiętają już tylko zramplałe dziadki bo reszta zajarana jest pokemonami zmiksowanymi z obcym, predatorem i terminatorem
Wszyscy siedzą na forum Polskiego Bastionu Pokemonów...
Nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, jak mi teraz popadleś
chłopak ma racje, i to niepodwazalną
Nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, jak mi teraz popadleś
Pokemony sa naprawde zajebiste chociaz Czarodziejka z księżyca była lepsza
"Jasona X" szmirą to Oolv będzie Cię pewnie próbował rozerwać na strzępy Nie wiem czemu ale on traktuje to bardzo osobiście... Może jakiś kompleks?
...miał jakieś związki z Transformerami, których to związków nie jestem świadom?
A tak w ogóle rozumiem, że można lubić serię "Piątek Trzynastego", ale "Jason X"... toż to parodia. Ja osobiście zdychałem na tym filmie ze śmiechu i długo nie mogłem przestać. Jeszcze te miny, które wali Jason, jak go na przykład ktoś na hak nabije albo coś... no i kilka absolutnie rozbrajających momentów, jak Jason-terminator...
Makabra.
Można lubić serię o Jasonie, ale bez przesady...
ma wyjątkowy talent do robienia z przesady nieodzownego elementu jego życia Zresztą kiedys Ci go pokaze u nas na Wydziale (jak przyjdzie, co mu sie nieczęsto zdarza)
O ja... No to koniec! Jak Cię tylko dorwę, misiu, to Ci futro opitolę na pałę! Skończy się dobra ciocia Oolv, najpierw wyrwę Ci nery, potem zrobię sobie z nich jojo! NIKT nie będzie poniewierał Jasonem X! Nie jest śmieszny Vorhees Niezdzieralny! Wszyscy trzęsą porami, kiedy dobywa maczety! Nie masz szacunku dla legendy, ale ja Cię go nauczę. Pod koniec roku będziesz się przebierał za Optimusa i sławił walkę Jasona z Freddym tańcząc w balecie na jednej nodze... Już się dzisiaj Twardy dowiedział, że potrafię utopić za nic. Czekaj no tylko do poniedziałku, niech ja na instytut przylezę!!!!
...film "Jason X" jest ultraśmieszny. Ja naprawdę zdechłem i wydaje mi się, że to właśnie TEN FILM jest obrazą dla legendy Jasona. "Freddy vs. Jason" może i był dobry, nie wiem, nie widziałem.
A Transformersy to ja lubię. Poza paroma numerami ze środka mam wszystkie komiksy wydane w Polsce
Pofantazjujmy.
Gwiezdne Wojny powstają w drugiej połowie pierwszej dekady XX wieku. Są filmem pięknym technologicznie, otwierają nowy rozdział kina 3-D, i dopiero teraz zaczyna powstawać prawdziwe kino nowej przygody. W latach 2011-2020, kino zaczyna odkrywać na nowo SF, fantastykę, sięga po gry komputerowe, komiksy. W ciągu 5 lat dochodzi mniej więcej do obecnego poziomu. Tylko jest jedna mała różnica, nikt nie czuje takiego znużenia, fantastyka się jeszcze nie wypaliła, swe najlepsze lata ma przed sobą. Z drugiej strony nigdy nie powstaje Willow, pierwsze 10 kinowych Star Treków, Indiana Jones i wiele filmów, które inspirowały. A nowe Gwiezdne Wojny, sprawiają wrażenie technologicznego potwora - z jednej strony idealnie skrojone, z drugiej sędziwy Lucas nigdy nie stworzył filmu, który poruszyłby całą generację. Saga jest ważnym elementem w dziejach kina, ale nie ważną częścią popkultury. Nie ważniejszą niż wiele innych nerdowskich filmów, książek czy seriali. A Gwiezdne Wojny bez 3-D nie potrafią przyciągnąć ludzi do kin. Ich legenda przemija wraz z modą na 3-D, może ożyją, gdy zamiast głębi na ekranie pojawi się prawdziwy, holograficzny obraz? A może wtedy powstanie coś innego, Avatar?
Z drugiej strony piszący te słowa. Jedno jest pewne, imię i nazwisko pewnie się jeszcze zgadzają. Ale z pewnością nie ma go tu, na tym forum, nie pisze tego posta. A kim jest? Kim się stał? Gdzie pracuje? Szczerze, próbując spojrzeć na swoje życie w perspektywie ostatnich 15 lat i wycinając z niej Gwiezdne Wojny i całą przyczynowo-skutkowość jaką przyniosły, trudno znaleźć jakąkolwiek stałą. Brakuje myśli, brakuje ludzi, brakuje wydarzeń i marzeń, które pchają do przodu. To byłaby ciekawa wizja do obejrzenia, ale nie wiem, czy potrafiłbym się w niej odnaleźć. Biała tablica zapewne byłaby już dawno zapisana, tylko nie wiem, czy ja potrafiłbym to odczytać. I czy by mi się to podobało.
Lord Sidious napisał(a):
Gwiezdne Wojny powstają w drugiej połowie pierwszej dekady XX wieku.
________
Tak tylko nabiję posta.
Przy takich rozważaniach zawsze w pierwszej chwili myślę o swoim życiu, a nie kinematografii czy popkulturze.
Tak samo jak Ty mam olbrzymią świadomość tego jak zainteresowanie Gwiezdnymi Wojnami wpłynęło na to jak wygląda moje życie. Na linii szkoła-studia-praca pewnie potoczyłoby się wszystko podobnie, ale reszta...
to nie maco gdybać. Ale za to można wymyślać tematy. Więc . George Lucas trwoży pierwszą cześć trylogii w latach 90-tych XX wieku. Powstaje "Nowa nadzieja". Jest bardzo nowocześnie nakręcona, jak na swe czasy, więc spotyka się z uznaniem i wieloma fanami. Okazuje się że staje się kasowym hitem. Więc Lucas postanawia nakręcić dalsze części i nazwać te trylogie "Gwiezdnymi Wojnami". Po latach powstają następne części "Imperium kontratakuje" i "Powrót Jedi". Które trzymają poziom poprzednich. George spotyka się z problemami po nie wasz powstają równie dobre filmy (przecież tylko Lucas [przełożył] nakręcenia filmu świat nie stał w miejscu). Chcąc zarobić więcej kombinuje i powstaje w pełni trójwymiarowy hit pod tytułem "Mroczne widmo" jest pierwszym filmem tego rodzaju. Zaczyna się szał technologia filmowa idzie w stronę 3D. Powstaje w tym czasie "Władca pierścieni" ale nie jet taki zjawiskowy po nie wasz bazuje na starych już technologiach. Jeszce przed premierom "Ataku klonów", Pieter Jakson poprawiają cie znacznie tworzy dwie następne części (Władcy) które ratują go przed bankrutem, jedna z części [Dwie wieże] dostaje wiele Oskarów. Lecz następna część musi walczyć z (Atakiem klonów) i przegrywa bo Lukas ustanowił nowe granice w trwożeniu filmów 3D. W miedzy czasie powstaje "Awatar" ale jet on potraktowany z umiarkowanym optymizmem {bo to już było}, miażdżącym ciosem okazuje się "Zemsta Sithów" a wszelkie jęczenia sceptyków że np:[czemu Lucas nie zrobił po kolei części filmu] zamilkły gdy obejrzeli film .... Pewnie chcielibyście wiedzieć dla czego zmilkły? Ale to koniec Historii która w tym alternatywnym wszechświecie zakończyła sagę "Star Wars" dopiero w roku 2038. Ja mam 49 lat (w tamtym świecie, a od 35lat jestem fanem SW). Trochę straszna perspektywa ale tak by było.
... życie było by nudne, smutne i głupie.