Zgadzam się z Anorem. Jedi ze Starej Republiki byli produktem maszyny, która organizowała się przez tysiące lat. Tam naprawdę nie było przypadku: proces szkolenia rozwijano z pokolenia na pokolenie, młodzi adepci mieli kontakt z wielkimi mistrzami, specjalizującymi w różnych dziedzinach sztuki Jedi - w walce, w dyplomacji, w opanowaniu Mocy, w taktyce bitewnej. Nic dziwnego, że jeśli ktoś pobierał takie nauki, to dysponował później wysokimi, wszechstronnymi umiejętnościami. Tymczasem w Nowej Republice ten cały interes jest dopiero w fazie rozruchu. Kadra nauczycieli startowała z zerowego punktu, bez doświadczenia, nie miała na kim się wzorować. W Wektorze Pierwszym Luke ciągle się zastanawia jak zorganizować szkolenie, kto ma to nadzorować... Ja u niego nie widzę pewności, ciągle się waha. Rycerze Jedi robią co chcą i gdzie chcą, nikt ich nie kontroluje. Można sobie spojrzeć na dzieciaki Solo jakie są rozszczekane, wszystko wiedzą najlepiej, a Skywalker się przypatruje
. Nie tak łatwo doszukać się między nimi relacji mistrz-uczeń. Mam wątpliwości czy tak da się na dłuższą metę wyszkolić świetnych rycerzy i to się potwierdza, skoro rozmawiamy o ich stosunkowo słabym poziomie. Trzeba dużo czasu i kogoś zdecydowanego, kto uporządkuje cały system. Wojna raczej temu nie służy, więc może w okresie poNEJ coś się ruszy. W końcu ci, którzy przeżyją, będą już doświadczonymi ludźmi, mogącymi sporo nauczyć przyszłych Jedi.