-"Ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi."
Szanowni fani.
Wiele ciekawych kwestii zostało już powyżej poruszonych, pewnie nie wszystkie, ale na twórczość związaną z bardzo, bardzo odległą należałoby spojrzeć historycznie. Poza tym, już dokonała się wielka zmiana, nie wiem czy dobra, to się pokaże, i należy dzielić historię Star Wars na okres George`a Lucasa i ten drugi Disneya. To co się dzieje u Disneya, nie ma już związku z samym Georgem, bo nie może. Sprzedał i już.
Ale zacznijmy od początku. Film… ten pierwszy. Mówi się, że to Lucas stworzył „Gwiezdne wojny”. Tak, jeśli przyjmiemy, że pomysł i udane doprowadzenie do nakręcenia, zmontowania i emisji filmu to dzieło stworzenia. Bo tak było. Lucas był pomysłodawcą, reżyserem, montażystą , ale przede wszystkim kierownikiem projektu, zatwierdzającym wszelkie aspekty produkcji. Resztę wykonywali ludzie przez niego zatrudnieni. Wszelkie kreacje oraz sposób nakręcenia filmu, to dzieło „najemników”. Marketing i pomysł na gadżety, to także nie pomysł Lucasa. O tamtych ludziach dzisiaj nawet ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje, z archiwów Lucasa zostali w większości wymazani. Tu zawsze stosuję porównanie do Thomasa Alvy Edisona, genialnego menadżera, bazującego na pomysłach pracowników. I George Lucas jest taki sam. To on wszystko akceptował albo odrzucał. Tak więc miał PEŁNĄ kontrolę nad procesem twórczym.
A co z EU? Tu należy także sięgnąć po historię. Okres pierwszych trzech filmów oraz pewnej produkcji telewizyjnej, nie myślę o Mappet Show, to trochę jazda na wariackich papierach. George dopiero stawał się bogatym i niezależnym, nie na wszystko miał wpływ. Fakt, musiał wyrazić zgodę na to i owo, ale dalej to już była wolna amerykanka. Zresztą George nie specjalnie był tym wtedy zainteresowany. Dlatego dziś, do pewnych kreacji się nie przyznaje i najchętniej by je wymazał. Czy ja znów użyłem słowa wymazał?
Kolejny etap to okres „wymierania”. Na polu boju pozostał tylko West End Games. Zresztą to bardzo ciekawy okres. Z tym Lucas nie miał związku. Nie interesował się jakimiś tam grami, tak jak pewien inny gość, który obraca się tylko, wśród ludzi inteligentnych. Pewnie nie chciał, czekał na możliwość nakręcenia prequeli.
I nadchodzi czas „odrodzenia, Dark Horse’a, Bantamu, Tymoteusza Zahna i następców. I to też nie zasługa Lucasa, on tylko zezwolił ludziom pracującym u niego, którzy mieli pomysły, chcieli i czuli, że dłużej czekać nie można. Fakt, tym razem George, bogatszy w doświadczenia, zostawił sobie „działkę” podejmowania kluczowych decyzji, znaczy, nie wolno ubić… itd. itp. Ale autorzy poza tym mieli wolna rękę, znaczy miało się dziać po „Powrocie Jedi”. Co z tego wyszło? Cuda wianki.
I wtedy znowu ludzie pracujący dla Lucasa stworzyli Holocron. Od tej pory autor miał „wolną rękę” pod warunkiem, że przejdzie od „A” do „B” poprzez „C” i nie ubije… itd. itp. Wszystko zaś było weryfikowane poprzez „światło” holocronu. I tak było do „końca”. Tak, tak, to George Lucas kazał zabić „psa rodziny” zamiast…
No i są jeszcze prequele. Znów Maker we własnym żywiole kierowania i decydowania, co kto dla niego zrobi, aby zrealizować stary pomysł. Tu także miał pełną kontrolę. Nie mogło być inaczej.
Czemu więc bardzo, bardzo odległa galaktyka jest taka jak jest? Kto jest temu winien i czy na pewno? Jak sami zauważyliście „jest szkoła falenicka i otwocka”. Jedni, jak w armii, wieszają dowódcę. Inni, jak… szukają usprawiedliwień i najchętniej by zagłosowali w komisjach. Tylko po co? Nie pasuje, nie łykaj, ot co. „Gwiezdne wojny” mają być twoje, a moje są „najmojsze”. Dlatego co fan, to inny punkt widzenia. Vive la différence! A prawda nas wyzwoli.
[droid]