To dalsza część tematów związanych z jakością edycji powieści spod marki SW.
Chciałbym byśmy spróbowali wybrać obecnie różne wszechswiaty, które występują w sadze.
Mamy wszechswiat Lucasa - bazujący na filmach, trochę na serialach. Główną przesłanka jego jest teoria Mitu Campbella, na której ejst skonsturowany i to podwójnie. I pierwsza i druga trylogia to wariacja tej samej opowieści. To w tym wszechświecie się zakochałem i nim chcę podążać.
Wszechswiat Jude Watson - u nas niedocenionej autorki, ale jedynej prawdzie rozwijającej nam starą Republikę. To ona ukazuje na przykładzie Obi-Wana z Qui-Gonem czy Anakinem życie Jedi. Którzy służą, którzy walczą, w najdalszych zakątkach galaktyki, o których niejednokrotnie nigdy wcześniej nie słyszeli i nigdy później nie wrócą. Z czasem autorka się wyrobiła i nie miała potrzeby pisania o powrotach na Tatooine, wyprawach na Hoth. Sama nie tylko rozszeżyła wszechświat, ale umiała wpasowac się w resztę. Fakt czasem jej nazwy sa śmieszne np. planeta Avon albo Junction. Ale to są małe, odlegle fragmenty galaktyki, o których nikt wi ęcej nie usłyszy. I bardzo żałuję, że pisze ona nowelki dla dzieciaków, bo kogoś z jej uporem na prawdę trzeba by w sadze dla dorosłych.
Wszechświat KJA - rozległy na tysiące lat, setki planet z wielkimi wydarzniami. Tyle że jego ogrom nie jest w stanie być opisany przez samego twórcę. Uważam, że KJA jako autor piszacy jest średni, ale jako twórca wszechswiata - to jeden z najwybitniejszych autorów jakich mieliśmy u siebie. Szczerze powiedziawszy poza Moestą, najbliższy temu klimatowi jest moim zdaniem Salvatore!
Wszchstwiat Stovera - inny ale nie przez miejsca, a przez sposób pisania. Doroślejszy, chłodniejszy, mroczniejszy.
Wszechstwiat Zahna - niestety dość hermetyczny i prawdę powiedziawszy ograniczający się do 3 autorów. Oprócz Zahna można tu wrzucić jeszcze Allstona i Stackpole`a. Ci autorzy trzymają się razem, ale nie potrafią wyjść poza schematy. Mało tego, postacie które stworzyli są niejako ich alter ego i bardzo się o nie obawiają. Sam Zahn stworzył bardoz dobrą trylogię ze wspaniałym przeciwnikiem jakim był Thrawn, ale potem sam nie chciał by Thrawn był zly. Prróbował go odbarwić, usprawiedliwić. To nie jest chyba najrozsadniejsze, bo powinien rozwinąć SW, a nie barbrać się ciągle w tym samym.
Wszechswiat Ostrandera i Duursemy - głównie komiksy - autorów którzy się mocno sprawdzili, którzy się rozwineli. Którzy podobnie jak Watson mają już olbrzymią bazę do nawiązań do samych siebie ale potrafią rozwinąc się np. przez przejmowanie informacji z gier.
Wszechświat wyjadaczy - jak Luceno czy Denning - autorów, którzy już napisali nie jedno i doczytali nie jedno. Którzy potrafią rozwinąć skrzydła ale nie poszybują za daleko. Może to ktoś im podcina te skrzydła, a może nie sa po prostu w stanie.
Wszechświat Sue ROstoni i jej dworu - niestety największy ale i obecnie moim zdaniem najgorszy, bo najbardziej ograniczony czasowo i przestrzennie. Wciąż te same planety te same postaci, te same nawiązania. Stagnacja. Obawy przed pójściem dalej :/.
Z pewnością uda się Wam jeszcze opisać inne wszechswiaty - np. KOTORa czy Davidsów które są mocno inne od reszty. Namawiam Was do tego, oraz do oceny wszechswiatów które już wymieniłem. Opisując je byłem dość mocno subiektywny co zresztą widać.