Post pewnie będzie z lekka pokopany, bo zacząłem go pisać przedwczoraj ok 16:30 :D ale nic to :)
KAESZ - miło było Cię poznać, i kilka razy się z Tobą spotkać. Szkoda, że tak szybko od nas odeszłaś. I to tylko dlatego, że nie mogłem Ci pożyczyć jednej książki z biblioteki....
albo nie :P czekaj.....w końcu się jakoś do Toszka musze dostać :D dwa wolne miejsca mówisz :> ??
OLIMPIADA - jeśli chodzi o "dziwne" konkurencje - następnym razem więcej napiszę :P
OTAS - źle interpretujesz...to po prostu spisek państw, mający na celu wprowadzenie Cię właśnie w taki, pesymistyczno-senny nastrój :) a ty się dajesz jak mały Wookie....aha, no i to nie jest "Czy Androidy marzą o elektrycznych pajacach" jak wynika z Twojego akronimu, tylko czy marzą o Owcach
KSIĄŻKI - kiedyś to czytałem głównie przygodowe, podróznicze itp np serię o Panu Samochodziku, ksiązki Szklarskiego, Bahdaja, Maya, może też coś Twaina było. Ostatnimi czasy jednak czytamjuż praktycznie tylko fanatastykę. Szczerze, to nawet nie wiem czemu :) nie, że mi się bardziej podobały. Tak jakoś wyszło. Chciałem jak najwięcej o fantastyce widzieć, poznać, przeczytać, i tak już wyszło. I bardzo pozytywnie. Bo dopiero teraz zaczynam doceniać fantastykę, jako konwencję niczym nieograniczającą autora. To nie to, co sensacja, kryminał, czy jakiś tam obyczaj. Bo te, nawet jeśli sprawne napisane, muszą być naprawdę udane, by były oryginalne. A w fantastyce... :) zresztą, sami wiecie :P (tak napisałem, bo sam nie wiem, co napisać :) - to jeśli byście jednak nie wiedzieli). Ale ma to też minusy - jest taki ogrom DOBRYCH ksiązek fantastycznych (albo fantastycznych nawet ksiązek fantastycznych :) ), że żeby mieć oólne pojęcie na ten temat, to trzeba rzeczytać naprawdę duuużo. No i teraz nie mam czasu na SW :P a od tego się zaczęło u mnie z fantastyką. A już chyyba od początku roku nic nie przeczytałem. Może od ferii :) Tym bardziej, że z fantastyki chłonę wszystko - a więc i s-f, i fantasy, i grozę. Nie wiem, czy wchodzi w to coś jeszcze :) Jak tak, to dajcie znać ;) Dobra. Rozpisało mi się w wypowiedź fanatyka. :) Przechodząc do konkretów.
Agata Christy - czytalem rok temu w wakacje "Morderstwo w Orient Ekspresie (albo Expresie)". Bardzo mi się spodobało, nawet nieźle wciągnęło. Chciałem poczytać nawet więcej jej ksiązek, ale tak jakoś nie wyszło :)
"Opowieści z Narni" - czytałem wszystkie, trzy widziałem (mam nawet na kasetach). Są na prawdę fajne - przynajmniej kilka lat temu takie dla mnie były. Chętnie bym jeszcze raz przeczytał, ale na to muszę więcej czasu wygospodarować :)
Anor - no więc polecałbym Ci "Gwiezdny Pył" Neila Gaimana. Czytałem dwa tygodnie temu, z początku śmierdział o mi kaszaną, ale im dalej w las, tym było lepiej. Klimat, ogólnie baśń fantasy, ale za to jaka :) co prawda jeśli jesteś zwolenikkiem akcji i litrów krwi na..eee...okładce, to książka nie za bardzo, jednak jeśli chciałbyś coś spokojniejszego, to polecam. Co jeszcze ?? Dzisiaj zacząłem czytać "Limes Inferior" Zajdla. Doszedłem juz do 1/3 objętości (58/183), bo na prawdę miło się czyta. Podobna miała to byc powieśc katastroficzna (a może to nie ta ?? :) ), ale jak na razie ani widu tragedii. Jest za to całkiem ciekawa wizja społeczeństwa klasowego, oprócz tego na prawdę zadziwiające swoją dokładnością opisy np systemów komputerowych (choć tu akurat bym się do jednego przyczepił) albo tajników mrocznych procederów "liftera", które nadają całości złudzenie realizmu. Ne wiem, jak będzie dalej, ale na razie mnie wciągło :)
Gaiman - komiksów niestety nie widziałem na oczy :P (a chętnie bym poczytał np "Sandmana" choćby z uwagi na kawałek "Eneter sandman" Metallicy :) Z ksiązek na razie tylko wspomniany już "Gwiezdny Pył" wchłonąłem. Ale mój umysł domaga się więcej :)
MEF - ale ten tekst nieśmiało wygląda :D w porównnaniu do wyżej zaprezentowanych wypowiedzi...choć może to tyko moje odczucia :)
poniżej vol.2 kroniki - zdaje mi się, że całkiem innym stylem naopisany, ale jeśli się nie kontroluję, to pisze tak, jak mi wychodzi :) a wychodzi zaleznie od czasu i przeżyć wcześniejszych. NOooo. A dzis w końcu 1 wrzesień, znaczy, traumatycznych krasanli przeżyć poczatek :)
KRONIKI VOL2
Taaak. Całkiem miły ten peron. No nic, fajnie jest, ale nie ma co się cieszyć. Na razie się tyłek jako tako do BIelska dowiozło, jednakże Szczyrku jeszcze nawet nie widać. Eeee...o czym to ja....a no tak. :) Dziarsko więc ruszyłem w drogę, gdyż wiedziałem, że gdzieś tam, za górami, czeka wybranka....eee...tzn rodzina bedzie na mnie czekać. Schodami w górę...i już widzę pierwsze znaki działalności Otasa. Po napisie "METALLICA" na poręczy estakady można poznać, iż kwitła tu kiedyś wysoko rozwinięta cywilizacja, kultura. A teraz ?? No nic. Nie można się rozczulać. To tutejszym mieszkańcom nie pomoże. Przez ulice, na przystanek PKS. Jak widze, najbliższy autobus do Szczyrku odjeżdża za pół godziny. Czekac?? Nie czekać?? A co mi tam. Idę pieszo (!BŁĄD:)!). Po krótkiej wizycie w Bielskim Domie Turysty ruszam z pieczątką w książeczce GOT PTTK w kierunku Olszówki Grn. Bez wahania zagłębiam się w jedną z mniejszych, bielskich uliczek, które, teoretycznie, biegną równolegle do głównej, wyznaczającej kierunek mojego marszu, ulicy. Gdy tak powoli zacząłem mijać kolejne budynki stojące przy tej ulicy (chyba Krasinskiego), zacząłem również się zastanawiać, jaki jest tu średni wiek budynku. Z tego co wywnioskowałem wychodzi, że jakieś 95 lat :) Wkrótce zbliżyłem się do jednej z baz Otasa - mozna to było poznać z daleka po kolejce biednych ludzi którzy ustawili się w kolejce do jakiegoś budynku. Chyba tam nawet coś rozdawali. Pewnie handgranaty :) Przeszedłem niezauważony, tak samo jak chwile później obok jakiegoś sklepu z dresem (dresami?) i czyms tam jeszcze. Jako, że pojawił się przede mną wielki plac z zamkiem (?? Bielsko to niby ta nowoczesna baza wypadowa Otasa ??), doszedłem do wnisku, że idę dobrze. Sam nie wiem, na jakiej podstawie. Bo na pewno nie na podstawie mapy :D Równie bezpodstawnie postanowiłem pójśc jakąs uliczką w lewo, zejść jakimiś schodami, i ogólnie mówiąc, kręcić się po Bielsku przez jakieś pół godziny. W końcu jakimś cudem znalazłem się koło jakiegoś pomnika, dzięki któremu mogłem zorientowac się, gdzie mniej więcej (skala mapy 1:75000) jestem. Po kolejnej już tego dnia radzie tzw tambylca trafiłem w końcu do tej Olszówki. Tu gdzieś powinien znajdować się początek szlaku...Ano, fakt. Już minąłem początek szlaku. Od tego momentu już się raczej uspokoiło. No bo tak:
szlak żółty - Mikuszowice->Kozia Góra ("Fajny ten las. W końcu jestem na szlaku. Co chwilę mijam te zielne....ZIELONE ??!! kurde, nie w ten szlak skręciłem"..."Hmm....i tor saneczkowy"..."Daleko jeszcze??")
szlak niebieski, potem żółty - Kozia Góra->prz Kołowrót->Szyndzielnia (Jasny gwint....po co mam tyle schodzić, jak zaraz i tak bedzie znowu podejście, i to dwa razy większe??"..."Prawda, że Szczyrk to już za tą Górą?? Prawda??")
Szyndzielnia ("G... Prawda"..."Gdzie ja mam tą komórkę podładować, żeby zadzwonić, że będę kilka godzin później..." <kibel> "a jak ktoś wejdzie??"...<ktoś wszedł>...<kuchnia turstyczna> "Ufff...")
Wybaczice, że tak urywam, ale już 17:15 :P Chyba mam 45 minut spóźnienia :D TYLe, MTFBWY, pa, może jutro ładniej i składniej :)