Polska wielokulturowa tradycja opiera się w zasadzie na tym, że u nas specjalnie nie było pogromów, palenia na stosie i prześladowania. Moim zdaniem to nie była tradycja pozytywna - ona po prostu nie była negatywna. Szczególnie Druga Rzeczpospolita była przesadnym tyglem narodowości, w której do głosu dochodziły różne nacjonalizmy. Piłsudski miał w tym swój znaczący udział, bo przecież był odpowiedzialny za zajęcie Wileńszczyzny i Zachodniej Ukrainy. Nie widziałem żeby realizował jakąś koncepcję federacji, choć on i jego ludzie byli u władzy w ciągu 13 z 21 lat istnienia II RP. Tymczasem działał na odwrót - trzymał wszystkich silną ręką - nie tylko Litwinów, Ukraińców i Białorusinów, ale nawet Polaków. Skąd się wzięły te zbrodnie, które popełniono na Kresach w czasach II wojny? Przecież część Ukraińców siekła Polaków jak mogła, sąsiedzi mordowali sąsiadów - widać od lat drzemała w nich jakaś złość i frustracja, przekazywana z pokolenia na pokolenie. A skąd u starszych Polaków niechęć do Żydów? Widać też były niesamowite napięcia, zawiść, krzywdy. Taka jest niestety polska tradycja - ludzie jakoś starali się ze sobą żyć, ale było wiele negatywnej energii między nimi, która w końcu się ujawniła i ciągle się ujawnia. Mam wrażenie, że Polska dosyć źle się kojarzy wśród wschodnich Słowian. Już chyba bliżej nam na Zachód (bo tam paradoksalnie jest mniej napsutej krwii, nawet Niemcami) niż do jakiejś federacji ze Wschodem. Piłsudski się pomylił myśląc inaczej, a później sam to zrozumiał rezygnując z federacji, ale daleko na pewno nie zaszedł.