Może zacznijmy od tego - na DUŻE spotkania, w stylu konwentu a`la StarForce, brakuje mi czasu i pieniędzy niestety Ale tak - bardzo chętnie bym pojechał na takie coś (i z pewnością - pojadę kiedyś , chciałbym być częścią takiego czegoś, oraz poznałbym się (uchlał ? ) chętnie z osobami z Bastionu w realu W końcu 7 roczek mi na forum leci, wypadałoby w końcu
INNĄ KWESTIĄ są małe spotkania na miejscu. W tym miejscu chciałbym uprzedzić Selera, jeżeli to czyta : NIE MÓWIĘ O UTAPAU, BO TAM JESZCZE NIE BYŁEM, I DALSZY TEKST W ŻADNYM WYPADKU DO TEJ ORGANIZACJI NIE NAWIĄZUJE Od małych spotkań odrzuca mnie niejako ... doświadczenie... Otóż małe grupki, powiązane przez wspólne hobby, często okazują się ... bandą lamusów Ludzie dzielą się na ogarniętych i nieogarniętych, a fani SW to również ludzie, prawda ? Więc zapewne sa gdzieś tam świetne, zakrapiane alkoholem (albo i nie) spotkania, gdzie ludzie moga się dzięki hobby zapoznać, i pogadać zarówno o tej pasji, która ich łączy, jak i o sobie samych nawzajem. Zapewne nawiązują się tam wspaniałe przyjaźnie.
Ale w małych miejscowościach, takich jak moja często takie spotkania wyglądają inaczej. Chciałbym napomknąć, o kiedyś istniejącej enklawie fanów ciężkiej muzy w moim mieście. Sam takiej muzy słucham, i (mimo, że sam nie ubieram się jak metalowiec, i chodze obstrzyżony na krótko) nie znoszę, gdy tacy ludzie wyzywani są od "brudasów". Jednak właśnie po kontakcie z nimi ... sam zacząłem tę grupę (daną grupę, nie środowisko metalowe jako cąłość ) wyzywać od brudów Otóż ekipę zaczęło kołować paru kolesi, którzy naprawdę znali się na muzyce (i to nie tylko na metalu czy rocku - słuchali wszystkiego co dobre, niezależnie od gatunku). Zaczęły się spotkania, organizowanie koncertów, częste popijawy i rozmowy o muzyce. Nie wiedzieć kiedy grupa stała się pożałowania godna. Otóż tępione nastoletnie nolify, które jeszcze niedawno słuchały Dody, nagle zaczęli nosić czarne ciuchy i długie kudły, tylko po to, by uzyskać przynależność do grupy. Sami nie mieli pojęcia o muzyce, zaczęli słuchać ciężkiej muzy np od pół roku, a nosili koszulki/bluzy Sepultury. Najlepsze jest to, że byli tró fanami, a nie znali np dyskografii, ani nawet nazwiska wokalisty (lol), ale z fanowstwem bardzo się obnosili. Dochodziło nawet do sytuacji, że puszczając piosenkę UKOCHANEJ KAPELI nie znali jej tytułu ! Dostawali od kogoś płytę z empetrójkami bez nazw, jedynie w folderze SEPULTURA albo ZIELONE ŻABKI i wrzucali na telefon, bez ładu i składu Dodatkowo, tego rodzaju domorosłe tró metale, potrafili innym odbiorcą muzy mówić jacy to są "nie tró" bo słuchają np Sweet Noise albo Prodigy. A jeżeli POZA metalem słuchałeś innego gatunku ... to biada Ci
A najlepsze jest to, że Ci wielcy "tró", którzy "żyją i odychają muzyką" nie zapłacą nawet 10-20 zł, by wejśc do klubu we własnym mieście, gdy gra jakiś punkowy albo metalowy zespół, bo im szkoda hajsu -_-"
Przez swoją tolerancję, tego typu grupy (szczególnie w małych miastach, gdzie nie zawsze mają do zorganizowania sobie czegoś fajnego) stają się szybko ostoją dla brzydkich, smutnych, durnych małych nolifów (no może nie małych ... powiedzmy 12-32 lata), którzy chca dusić się we własnym sosie, i tak naprawdę szukają znajomych (bo w szkole ich napi***lali), a o hobby, które w teorii miało być spoiwem grupy nie mają pojęcia (bądź też mają - ale wypaczone przez swoje ujowe umysły - nie mające pojęcia o niczym, ale krzyczące jak to zjedli wszelkie rozumy).
... i dlatego Matek jest zrażony do wszelakich spotkań tematycznych w małych miejscowościach Ale na Utapau kiedyś się może i tak wybiorę, ot tak, z ciekawości Mam nadzieję, że ludzie się zmieniają, i teraźniejsze 15-20 latki okażą się nieco bardziej ogarnięte, i grupy "tematyczne", które obecnie tworzą się od nowa są serio grupami "tematycznymi", a nie kółkiem pomocy dla lamusów.