Prawie całe NEJ za mną więc tak sobie zacząłem kombinować czy jednak
moja ulubiona seria nie jest trochę za długa i wyszło mi na że jest kilka książek które bym z niej wykopał. Wątki w nich umieszczone niczemu praktycznie nie służą. Według mnie takie książki to:
Michael Stackpole "Szturm" - pomijając moją niechęć do Stackpole musze przyznać że tom II trzyma poziom jest w nim dużo ciekawych rzeczy-zagłada Ithoru, wspólne działanie imperium i rebeli, Shedao Shai
i jego cenne kości, przepyszna śmierć tego głupka Elegosa którego nienawidze od czasu ręki thrawna (właśnie za nią kocham Shedao ),
wyprawa do ogrodów garqui, jagged fel i chissowie...Niestety nie da się tego powiedzieć o poprzedzającym to wszystko tomie I "Szturm" w którym mamy trzy nudne i monotonne wątki - Luke/Jacen na Belkadan,
Horn?Ganner na Bimmiel, Mara/Anakin na Dantooine które kończą się
średniawą bitwą o Dantooine. Wszystko to nie pcha zbytnio akcji NEJ do przodu i moim zdaniem Stackpole mógł oszczędzić nam tego i napisać tylko jeden tom - II
Kathy Tyers "Punkt równowagi" - jeszcze jeden przykład wydłużania bez sensu akcji. O zdobyciu planety Duro możnaby napomknąć na początku
"Ostrza zwycięstwa" ale nie zamiast tego mamy nic nie wnoszące do akcji knowania Noma Anora, obrady władz NR i przede wszystkim bezsensowne opisy przeżyć uchodźców na Duro wokół czego ogniskują
się działania głównych bohaterów - Lei,Jacena, Jainy i Hana. Jedyny ciekawe fragment to ujęcie przez Jeedai szpiega yuuzhańskiego ale
wątek ten pozostaje bez żadnej łączności z resztą fabuły.
Walter Ion Williams "Recovery" - kontynuacja punktu równowagi opowiada dzieje Lei i Hana na Korelii. Williams wiadomo, klasa ale moim zdaniem to wątki z tej ksiązki możnaby przenieść gdzie indziej - tym bardziej żę jedynym naprawde waznym jest wątek Yuuzhan na Korelii.
Elaine Cunningham "Mroczna podróż" - o tej powieści nie bede sie rozwodził, każdy fan NEJ musi ją niestety zaliczyć i dzięki temu dowiaduje się że cierpienie naprawdę jest esencją życia. Jedynie wątki z Hapanami przypadły mi do gustu ale można je przecież zawrzeć w Liniach Obrony.
Matthew Stover "Zdrajca" - nie lubię pseudofilozoficznego ględzenia Stovera bo gdzie tam się ono umywa do dialogów platońskich. Star Wars to przede wszystkim baśń i mit a więc akcja i heroizm. Przykro mi ale na psychologie nie ma tu miejsca. Informacje o Yuuzhanach mozna by porozdzielać na inne powiesci Wątke Vergere-Jacen można było w skróconej formie zawrzeć na początku szlaku przeznaczenia.
Walter Ion Williams "Ilezja"-książka świetna ale to właściwie przedłuzenie Szlaku Przeznaczenia więc powinna znakleźć się właśnie w Szlaku jako dodatkowe 120 stron (a skondensowany zdrajca jako pierwsze 50 stron)
Trylogię Heretyk mocy spokojnie można przrobić na duologie...
Niektóe fajne książki możnaby połączyć - zawsze mnie wkurzało że Ostrze zwycięstwa jest bez sensu w dwóch cienkich tomach za które trzeba płacić wiecej niż za jeden gruby tom...to samo odnosi się do
Linii Wroga. Ewentualknie Zdrajce i Mroczną Podróż możnaby skonstruować w jedna ksiązke - tyle że obie musialby napisać Stover który i tak bylby lepszy niż Cunningham...
A jak wy uważacie? Mam rację czy nie? A może przedstawcie własne alternatywne listy zbędnych powieści NEJ?