AOTC wniosło w świat SW wiele nowych rzeczy. Nie wszystkie są ... moim zdaniem porządane. Generalnie chodzi mi o rasę, do której należał Elian - czyli zwykły człowiek z dodatkowymi czułkami na głowie. Dla mnie tworzenie setek nowych ras, z których każda różni się tylko szczegołem... jest jakimś nieporozumieniem. W Star Trek, zwłaszcza serialach to przechodziło (np. Klingoni w oryginalnym serialu niewiele różnili się od Ludzi, a Wulkanici czy Romulanie... uszami, podobnie np. Bajoranie mieli inne nosy). Tyle, że w Star Trek było tego tak wiele, że jak dla mnie przegięcie. W SW, zwłaszca starej trylogii tych ras przypominających ludzi praktycznie nie ma zbyt wiele - gdzieś tam pojawia się DR Evezan, ale kto wie, czy on nie był tylko mutantem jakimś, gdzieś pojawiają się Twi`lekkowie, niajbliżsi niby morfologicznie ludziom, ale tych zmian w budowie było trochę. Fakt, było mnóstwo ludzi, ale cóż to jescze "przeboleję". Problem w tym, że zwłaszcza w AOTC poajwia się dużo `udziwnionych" ludzi... Jak Wy to odbieracie?