"Do nieba leci mały rycerz..."
Jacek Kaczmarski, poeta i pieśniarz, bard Solidarności, zmarł dzisiaj po południu w gdańskim szpitalu. Dla pokolenia ludzi dorastających w latach 80. był symbolem buntu przeciw reżimowi i walki z systemem, głosem młodego wtedy pokolenia. Utalentowany i wiecznie zbuntowany, podejmował w swoich pieśniach tematy zarówno patriotyczne, jak i egzystencjalne. Niezwykle płodny w sensie twórczym, był autorem ponad 1000 utworów, z których większość okraszał oprawą muzyczną.
"Nim odejdę niech pokrzyczę krótką chwilę"
Dla wielu był polskim odpowiednikiem Leonarda Cohena, Włodzimierza Wysockiego i Bułata Okudżawy. Jego ascetyczny, charakterystyczny głos, przy akompaniamencie gitary, rzardziej dwóch i fortepianu, w jego interpretacji zyskiwały wspaniały, wręcz metafizyczny wymiar. Od dwóch lat jednak nie wykonywał on jednak na scenie swojej poezji, z powodu tej samej choroby, która męczyła Czesława Niemena - raka krtani.
"Więc jesteśmy, a jakby nas brak
w tej krótkiej, danej nam chwili,
której jutro nie będzie i tak"
Teraz Jacek Kaczmarski nie żyje. Jego pieśni zostały niejako zapomniane przez pokolenie lat 80., odrzucone w przeszłość wraz z dawnym ustrojem. Paradoksalnie, trafiły one do młodego pokolenia, mojego pokolenia, nieznającego tamtych realiów, ale mimo to utożsamiającego się z tymi tekstami. Dlaczego? Ponieważ w każdej piosence Kaczmarskiego był bunt, brak pokory, ten młodzieńczy niepokój czy nawet gniew. To wszystko trafiało do ludzi. W moim pokoleniu Kaczmarski jest już zakorzeniony bardzo głęboko i trwa w świadomości młodych Polaków.
"A śpiewak także był sam"
Dla mnie Kaczmarski był symbolem najwyższego talentu i elokwencji artystycznej. Wzorowałem swoje wiersze na jego utworach, a on sam stanowił mój niedościgniony wzór w operowaniu słowem i rytmem. Jego piosenki nieraz wyznaczały mi drogę, a pogoda ducha i wola walki z chorobą stanowiły symbol wiary w człowieka. Był dla mnie mistrzem i autorytetem, jego wielkość nie podlegała dyskusji. Zawsze, gdy słyszałem jego pieśń, serce mi się rwało i śpiewałem wraz z nim, mając nadzieję, że kiedyś usłyszę go na żywo.
A teraz Jacek Kaczmarski nie żyje... chciałoby się powiedzieć, żeby Moc była z Nim, ale obawiam się, że to za małe słowa...