Dziś chciałem poruszyć powolą śmierć przygodówek która nie tyle że jest nieunikniona ale w dodatku zgotowali ją sobie prekursorzy i pionierzy tej dziedziny.
Na pierwszy ogień idzie:
Escape from monkey island IV
Gra mimo iż była w 3D to nie straciła wszystkiego co było w poprzednich częściach i nadal zachowała stary klimat.
Myśląc że wszystko już stracone i że przygodówki zawsze już będą 3D na horyzoncie pojawiła się "Road adventure" to w jakiś sposób mnie pocieszyło gdyby nie to:
Broken Sword 3: The sleeping dragon
Gra nie dość że jest w 3D to zawiera elementy zręcznościowe
Postacie są bardzo zmienione niż w poprzednich odsłonach, gra przestaje być przygodówką.
Za jakiś czas ujrzymy to:
Lesiure Siut Larry: Magna Cum Laude
Poprzednie części Larrego bawiły graczy wyrafinowanym humorem, jednak w tej odsłonie autorzy postawili na mniej inteligentny humor wzorując się na "American Pie" co jest porażką dla gry.
Następną wadą jest 3D. Wiem że twórcy idą z duchem czasu lecz nie zdają sobie sprawy że robią źle.
W tej grze NIE ma Larrego Laffera (!!!) tylko jest jego siostrzeniec, to nie dopuszczalne!
Dialogi gry prowadzi się za pomocą znaków a nie jak dawniej za pomocą kwesti.
(Jestem fanem Larrego i grę na pewno zakupię ale wątpie czy będzie godnym następcą :\ )
Więc zastanówmy się, czy warto wskrzeszać dawne hity?
I czy zawsze to wskrzeszanie odbywa się kosztem poprzednika?
A czy śmierć przygodówek to już fakt czy jeszcze nie?
P.S w ramach żałoby nowy avatar