RTS z 2000 roku. Wcielamy się w niej w niejakiego Brenna Tantora, który wraz z bratem służy w imperialnym wojsku. Zaczynamy od poszukiwania pewnego escape poda na Tatooine... i tak wypełniamy misję za misją ku chwale Imperium, czasem w oryginalnym settingu (Ruul, Sarapin), czasem gdzieś naokoło filmów - Yavin IV, potem mamy przeskok czasowy i lądujemy na Hoth, już jako generał. Potem - to chyba nie spoiler, jeśli gra ma 25 lat i nikogo nie obchodzi? xD - odkrywamy że ojezus Imperium jest złe, przechodzimy na stronę Rebelii i tam już pomagamy na Endorze, odkręcamy trochę rzeczy które nawywijaliśmy po imperialnej stronie, aż ku wielkiemu finałowi przy... tak! Zdobywaniu Coruscant! Czad.

Misje są dość zróżnicowane, czasem jest to typowe - rozbuduj bazę, zdobądź punkty żeby móc stworzyć więcej jednostek, powolutku czyść mapę po drodze do celu; czasem jest to - masz tu trochę jednostek i wykonaj nimi misję.

Poziom trudności jest wysoki, z początku odbiłem się od gry mocno, potem trochę, potem okresowo co jakiś czas. Poświęciłem jej z 30h, czyli bardzo dużo. Trzeba być cierpliwym, trzeba myśleć strategicznie, gra nie wybacza zbyt wielkich błędów. Mimo to, było warto - trochę się miejscami frustrowałem, ale to fajna historia, a mechaniki nawet po czasie dają radę (a co dopiero kiedyś!). Fajna rzecz.

Są niestety też minusy, np, Jurek w Bastionowej recenzji zwrócił uwagę na największy:
Przede wszystkim od razu uderzają straszliwe wymagania sprzętowe - przynajmiej 266MHz i 64MB RAM.

Pod recką w komentarzach znalazłem swoją wypowiedź z 2004, cytuję:
FC? O, fuj...
Po tym wykwicie elokwencji wnioskuję, że kiedyś to zainstalowałem, dostałem w d... przy pierwszej misji i się zniechęciłem xD

Tak czy siak - jak macie dużo czasu, no i jak ja, zacięcie żeby przejść wszystkie gry SW, no to warto.