Dekada minęła od premiery Epizodu VII, świat starwarsowy zmienił się nie do poznania.
Jeżeli ktoś oglądał TFA będąc 8 letnim dzieckiem zabranym do kina przez rodziców, braci, siostry, kuzynki, kuzynów, wujków, ciocie, Księdza Proboszcza, to dziś jest dorosłym człowiekiem. Można już zupełnie poważnie mówić o pokoleniu Sequeli. U nas na forum nie bardzo widać młodzież ale tu i ówdzie na Fejsie widzę głosy osób, dla których pierwszym doświadczeniem Gwiezdnowojennym były filmy Trylogii Sequeli. Trochę dziwne wrażenie, ale to w sumie najbardziej naturalna rzecz na świecie, że czas leci
Macie jakieś fajne wspomnienia związane z tamtą premierą? Wiadomo, że film miał bardzo różny odbiór, ale po 10 latach na pewno coś miłego się przypomni
Ja byłem bardzo szczęsliwy z powodu faktu, że w Polsce możemy oglądać film równocześnie z widzami ze Świata Cywilizowanego. Przypominałem sobie czasy premiery Epizodu 1, gdzie film dotarł do nas po 4 miesiącach, co trochę zepsuło zabawę. TFA było naprawdę przeżyciem zbiorowym.
Pamiętam, że w czasach zamierzchłych, krótko po finiszu Prequeli, często dyskutowaliśmy przyszłość Gwiezdnych Wojen z moim już niestety Ś.P kumplem Wojtkiem, wyobrażając sobie potencjalne następne części SW, o których oczywiście wówczas nikt nie śnił, a nawet sam George Lucas od pomysłu się odżegnywał. Ja się odgrażałem, że "jeżeli będą następne starwarsy, na premierę idę w pełnym rynsztunku z mieczem świetlnym etc etc." Niestety planu nie zrealizowałem! Taka okazja zmarnowana. I czekaj teraz znowu nie wiadomo ile!
Czekałem na TFA jak chyba na żaden fim w historii. Nawet Prequele takiej ekscytacji u mnie nie wywołały (niewiele mniejszą). Nauczony doświadczeniem starałem się studzić swój entuzjazm, i spodziewać się raczej czegoś przeciętnego, albo i słabizny. Począwszy od czasów Epizodu II, trzymałem się tradycji nie oglądania trailerów, nie czytania dyskusji przed-filmowych, wprowadziłem zasadę "idę w ciemno". Z TFA nie udało mi się do końca! Poszedłem do kina z żoną na "Marsjanina" o ile dobrze pamiętam pod koniec listopada 2015 i tam mi ten trailer puścili "z partyzanta". Byłem jednocześnie i zły, i zachwycony. Nie mogłem oderwać wzroku od ekranu. Ale więcej już tego trailera przed obejrzeniem samego filmu nie widziałem. Poszedłem w ciemno, jedyne co zarejestrowałem, to fala pierwszych recenzji na RottenTomatoes, i o ile dobrze pamiętam 80% recenzji było pozytywnych, co było dla mnie ogromnym szokiem, jest tu na forum nawet mój lekko niedowierzający post. Osobiście spodziewałem się (a nawet nastawiałem się) na o wiele gorszy odbiór (krytyków z branży). To był drugi szok w roku 2015, pół roku wcześniej tak samo zaskoczył mnie wynik FURY ROAD. Wyglądało to wprost nierzeczywiście.
Bilet kupiłem chyba miesiąc wcześniej, poszedłem do kina sam, bo moje pokolenie fanów wykruszyło się na Prequelach, wykosiło ich "życie", więc to była samotna misja w godzinach około-południowych w jakiś dzień w środku tygodnia o ile dobrze pamiętam (czy to możliwe?), krótki grudniowy dzień, suche, wietrzne zimno.
Nie było fanfary FOXa! Dziwaczne uczucie, ale potem starwarsy się rozkręciły na dobre. Pamiętam, że byłem zachwycony - podobało mi się WSZYSTKO, wyszedłem z uczuciem że SW nie tylko stanęło na nogi, ale wprost wystrzeliło się na filmową orbitę. To był też moment, w którym dotarło do mnie w pełni, że SW jest czymś w rodzaju TOY STORY. Od tamtej pory widzę te filmy inaczej, raczej jako utwór symboliczny, przemawiający raczej do "wnętrza" widza, niż próbujący powiedzieć coś o "zewnętrzu" - czy to prawdziwym, czy fikcyjnym.
10 lat później ciągle siedzę w tych SW i nie zanosi się, żebym z tego wyrósł. Były inne filmy, inne materiały, było dużo ubawu z tym wszystkim a ja mam wrażenie, że pojawiła się w tej bajce jakaś Głębia czy może nawet Głebina, inaczej też patrzę na Prequele które ostatnio "gadają" do mnie o czymś innym, niż 26 (olaboga!!!) lat temu.
Przed nami kolejny film, w zapowiedziach następne, i tak "se" myślę, że będę narzekał, ale i tak na to pójdę do kina, pewnie więcej niż raz, bo to chyba jednak nałóg który w życie wrósł na dobre.