bartoszcze napisał:
ale generalnie zarzucanie projektów to nic nowego także w branży filmowej, zwłaszcza projektów które nie wyszły poza "a może ja bym se zrobił" (patrz "projekt Feige", o którym nigdy nie rozmawiano z LFL).
-----------------------
Wiadomo jakie są w tej branży praktyki, ALE teraz się okazuje, że publiczność SW to nie jest "typowy widz" , ludzie mieli swoje przyzwyczajenia, oczekiwania (nawet nie chodzi mi tu o te dotyczące treści, etc), rytuały. Po prostu Dżordż robił to wszystko INACZEJ. Albo - można powiedzieć, że nawet jeżeli za kulisami wyglądało to podobnie, albo i identycznie jak w całej branży (bo wiadomo, że też nie wszystko realizował), to jednak działał jako bufor i fani nie musieli tego syfu ogladać. To był zupełnie inny styl komunikacji z publiką. Bo i publika miała zupełnie inną relację z "dziełem", bardziej osobistą. Widz / fan wiedział, że gdzieś tam Mistrz siedzi i nad czymś móżdży, a co to było, to była Wielka Tajemnica. Teraz to wygląda tak, że za LFL - D całe to pranie brudów, ten cały syfiasty proces, to wszystko jest nagle na widoku. Nagle widzimy - o kurde, miało być 10 filmów, nie ma nic, pomysły są mielone, kanibalizowane, ubijane, wskrzeszane, etc etc. I znowu - za Dżordża było to samo, ale było ukryte. Te detale wychodziły po latach albo i dekadach, i podchodziło się do tego jak do historii starożytnej, ten proces powstawania filmów zaczynał być tak samo legendarny jak ich treść, był w pewnym sensie zintegrowany z historią, którą filmy opowiadały.
Teraz to wszystko dzieje się na naszych oczach, i wydaje mi się że SW zostało w pewien sposób "zdesakralizowane". Stąd te różne nieprzyjemne skojarzenia części fanów, że SW umarło, i tym podobne. To jest efekt wyjęcia procesu twórczego spod parasola ochronnego "religii". Widzimy nieprzyjemne, brudne szczegóły, i w połączeniu z zawodem części widowni (część treścią, część niezrealizowanymi projektami - to ja), to nic dziwnego, że wszyscy nagle stwierdzili, że SW straciło swoją magię. To była ta otoczka, tego teraz brakuje, zrobił się z tego po prostu kolejny długaśny ciąg filmowy.
Pytanie jest, czy to się da odwrócić. Moim zdaniem się da, ale to trzeba z powrotem zamknąć w jakiejś świątyni, z której dla zwykłego "ludzia" będą przez lata tylko dziwne dymy się ulatniać, jakieś dźwięki i osobliwe światła w nocy pokazywać, raz na 5 lat drzwi się otwierają i dostajemy to święto z procesją a potem cisza. Zwykły komercyjny proces produkcyjny temu nie sprzyja, i tyle.
Jak to Bismarck powiedział "ludzie nie powinni widzieć, jak się robi kiełbasę i politykę". Lucas dopisał "i starwarsy".