Który sezon był lepszy?
Oto jest pytanie i tutaj naprawdę każda opinia jest ciekawa i cenna. Z tego co już napisano na tym forum to szanuję wyraźne opinie Petera_D, Krogulca czy... Qel Asima
Przedstawię jednak swoją.
Dla mnie drugi sezon na chwilę obecną nie był lepszy od pierwszego. Był mniej więcej na jego poziomie. Może z czasem zmienię zdanie, zobaczymy. Kika powodów:
1. Mam wrażenie, że pierwszy sezon był jednak świeższy i bardziej wziął nas z zaskoczenia. Większy był ten efekt nowości i co 3 odcinki efekty wow. Skok na Aldhani, Narkina 5, bunt na Ferrix to były jednak rzeczy, których w Gwiezdnych Wojnach (zwłaszcza serialowych) tak zrobionych jednak nie było.
2. Sezon pierwszy był bardziej spójny. Klasyczna konstrukcja sezonu pozwoliła na bardziej naturalne prowadzenie fabuły. Koncepcja w drugim sezonie, arku na rok ma swoje plusy ale też jest trochę ograniczająca. Częściowo zabrakło rozwinięcia wątków pomiędzy tymi latami i ja mam trochę niedosyt. Przykładowo taki Lonni to była postać z potencjałem na wiele odcinków. Dostaliśmy niezbędne minimum jak na ograniczenia sezonu i spoko. Jest dobrze. Ale w idealnym świecie chciałbym więcej.
3. Pierwszy sezon miał lepszy core czyli rozumiem przez to wątek Cassiana, Luthena i ekipy Ferrix. Wątki Mothmy i Syrila były dopiero zarysowane i ja wiedziałem, że w drugim sezonie będą one rozwinięte i de facto bardziej miodne. Tu bym się zgodził z Qelem, że te postacie bardziej zyskały i ich watki były ciekawsze. Te rzeczy na plus wzgedem sezonu pierwszego. Jednak dla mnie trochę core serialu rozbił się na różne akcje i frakcje. Czułem, że oni muszą stawiać albo bardziej na Luthena albo na Andora albo na Mothmę. W 10 odcinku chyba nawet nie pojawił się Cassian bo nie było na to czasu. Mam wrażenie, że w pierwszym sezonie to bardziej naturalnie płynęło, było bardziej wyraziste i Cassian przez te wszystkie miejsca i wątki doświadczył pewnej podróży i na końcu był już innym człowiekiem niż na początku. W drugim poruszaliśmy bardzo różne sprawy, z bardzo różnych perspektyw, np ślub Mothmy, gwałt na Bix, Luthen, Kleya i podsłuch, ISB i Dedra, Dedra i Syril, Saw Gerrera (raczej oderwany) ale też oczywiście to było dobre. Może chciałbym więcej czasu na to wszystko bo zrobiła się masa super ciekawych rzeczy a czas bardzo ograniczony. Wstawisz do tego Ghroman i masz 5 odcinków całkowicie nowych postaci. Jednak jakoś to wszystko spięli i się udało (z małymi minusami).
4. W pierwszym sezonie finały wątków były petardami. Zawsze. Ktoś powie, że przed nimi były typowe wolne odcinki. Mi to odpowiada, podbudowa musi być ale bez finałowych odcinków poszczególnych arków ta ich rewelacyjność całościowa by nie istniała. Był payoff za każdym razem. W drugim sezonie odcinki były bardziej kameralnie a akcje krótsze. Dopiero na Ghorman i na Coruscant dostaliśmy dwa pod rząd odcinki w których przez większość czasu było napięcie, emocje i zwyczajnie działo się. Nawet w finale drugiego sezonu było skromniej. Gdyby nie Łotr 1 to cały projekt Gilroya a zwłaszcza sezon drugi nie miałby tego efektu wow, który by był jakimś jednak większym podsumowaniem (jak Ferrix w sezonie pierwszym).
Na razie te rzeczy jako pierwsze przychodzą mi do głowy z takich ogólnych. Generalnie oba sezony trzymają wysoki poziom i ten charakterystyczny ton i wydać, że to ta sama ekipa robiła. Nie ma tutaj jakiejś widocznej poprawy ani widocznego zjazdu. No ale są różnice. To jak, który sezon lepszy?