Do tej pory serial ten nie doczekał się osobnej nitki, a posty są rozsiane po całym forum. A że wychodzi nowy sezon...
Do tej pory serial ten nie doczekał się osobnej nitki, a posty są rozsiane po całym forum. A że wychodzi nowy sezon...
O pierwszym odcinku drugiego sezonu drugiego rebootu Doktora pisałem w wątku o serialach, więc krótko teraz o kolejnych dwóch.
S02 Interesujące spojrzenie na burzenie czwartej ściany - na wielu płaszczyznach. Podobał mi się początek spoilera wątek fanów Doktora, którzy przestają istnieć, gdy Doktor znika z kadru - fajne spojrzenie na to, odwrotne do najczęściej podejmowanego, że to bohaterowie żyją dzięki widzom (e.g. Huberath - Gniazdo światów koniec spoilera. Dobrze wykorzystany pomysł.
Z jednej strony może być pewien problem ze skalą początek spoilera bóstwa i tak dalej koniec spoilera ale przecież w poprzednich sezonach całe uniwersum było kasowane co najmniej parokrotnie, z tym całym Tardis-słoncem etc, więc problem nie istnieje.
S03 Kolejny już space horror. początek spoilera Nawiązanie do Midnight z Tennantem, ale zamiast klepania znów tego samego motywu, jedynie powiązanie przestrzenią - i oderwanie jej o pół miliona lat co samo w sobie jest fajnym zagraniem - i stworzenie nowego wroga. "Inkluzywność" nie służy jedynie jakimś tokenom i checkboxom, ale ma tu bardzo istotne znaczenie fabularne. koniec spoilera Podobał mi się.
Cokolwiek powiedzieć o erze Jodie, to jednak za Capaldiego zaczął się spadek jakości. Sama Jodie była w porządku, ale nie mając dobrych scenariuszy, to co ona tam mogła zrobić więcej? Większość odcinków była albo pretensjonalna, albo głupia, albo zwyczajnie nudna lub wkurzająca. I to już dawało się zauważyć u Capaldiego - tam na przykład bardzo nie lubiłem tych dram z Klarą, ciągle wrzeszczeli na siebie, jasne, "zgorzkniały doktor", ale still. I odcinki też mniej pomysłowe.
A teraz?
Trzy odcinki specjalne z Tennantem były świetne, a te są co najmniej na tym samym poziomie. Poprzedni sezon był... no, lepszy od Jodie i na poziomie powiedzmy Capaldiego, ale to wciąż nie było to, brakowało odwagi, wiele rzeczy było na skróty, na chybcika, niedokończonych, jakby ktoś ich hamował.
W tym sezonie już tego nie ma. Wszystko się świetnie zgrywa, są głupoty, są pomysły, Gatwa jest świetnym Doktorem, Melinda (z Andora!) też całkiem daje radę, choć więcej sympatii miałem do Ruby, ale zobaczymy co dalej. Nie ma już łopatologicznego tłumaczenia co się dzieje na każdym kroku, nie ma buksowania z akcją, jeśli chcą coś "przekazać" to dzieje się to w sposób fabularny początek spoilera np. ciało pozytywizm - gdy Melinda sprawdza kosmitę rentgenem odkrywa, że nie mają wątroby, ale inne narządy, pyta Doktora które rozwiązanie jest lepsze, on na to że to niebezpieczna droga myśleć które ciała są lepsze koniec spoilera. Do tego mamy znów!!! jakiś leitmotiv, zarówno tę staruszkę (choć ona była i w pierwszym), jak i początek spoilera brak ludzkości!!! koniec spoilera. Big Bad Wolf! Ale chyba zapomnieli o mavity, chyba że teraz to wyjaśnią
Na razie zapowiada się na najlepszy sezon od jakoś 2013 roku oby tak dalej!!!
Karaś napisał:
Podobał mi się początek spoilera wątek fanów Doktora, którzy przestają istnieć, gdy Doktor znika z kadru - fajne spojrzenie na to, odwrotne do najczęściej podejmowanego, że to bohaterowie żyją dzięki widzom (e.g. Huberath - Gniazdo światów koniec spoilera.
-----------------------
A nie pojawili się w scenie po napisach, zadowoleni że jednak nie zniknęli?
Co do odcinka trzeciego - łał, moim zdaniem razem z "73 jardami" to najlepsze odcinki Who od lat. Co robi dobry pomysł, nie potrzeba milionów budżetu, by zbudować napięcie. Świetne.
W czwartym odcinku jednak brakowało mi Doktora, chociaż lubię Ruby. Dobrze widać, że najlepiej wychodzi podróżowania Doktora z jednym towarzyszem (właściwie towarzyszką), a nie całą bandą, co w ogóle nie zdawało egzaminu.
-początek spoilera Z jednej strony fajna zabawa współczesnymi problemami, dodatkowy plus za brak kaznodziejstwa i wplecenie tego w fabułę i alegorie, zamiast łopatologicznego tluczenia widzom co mają myśleć i o czym jest odcinek. Ruby lubię, więc przykro mi się zrobiło. "Przemiana" zbyt Meepowa, to już było w nowej erze. Klasyczny motyw "sprawdzenia" co robią bohaterowie, co się chyba zawsze pojawia (SG-1 i kontrole z senatu etc), dobra zabawa dezinformacją - uśmiałem się, że wymyślili ufo, by przykryć coś innego (choć to robi sens w kontekście badań militarnych więc mamy meta-meta). Ale ogólnie bardzo chaotycznie skonstruowany, od momentu ujawnienia się go nie miało to wiele sensu, a sam animal horror choć stanowił tu jedynie pretekst do innej historii, to też sredni. To, że znał prawdę a mówił co innego akurat jest spoko, bo w zamiarze scenarzystów było - podejrzewam - pokazanie szarlatanów, a nie ludzi o innych poglądach i ten zabieg był akurat bardzo dobry. jako całość był na poziomie poprzedniego sezonu, czyli w sumie spoko, ale na tle poprzednich trzech jednak nieco odstaje koniec spoilera