Odświeżam sobie TPM, oglądam scenę jak Qui-Gon próbuje wnegocjować Watto przyjęcie waluty Republiki i tak sobie zaczynam rozmyślać.
Watto jest odporny na sztuczki Jedi, ale czy wszyscy inni w okolicy też? Gdyby Qui-Gon znalazł jakiś punkt wymiany, przekonał jego właściciela żeby wymienił mu datari na coś akceptowalnego dla Watto...
...to odleciałby na Coruscant z Amidalą, nie oglądając wyścigu i nie zabierając ze sobą dziewięcioletniego byłego niewolnika, kandydata na Wybrańca .gif)
Przede wszystkim należy zacząć od tego, że Qui Gonn pierwsze co próbował zrobić, to oszukać typa. Wciskać mu jakąś walutę fiducjarną, śmieciową tam gdzie władza Republiki nie sięgała, a jak nie chciał przyjąć to próbował użyć na nim (prze)Mocy, naginając jego wolę. A nawet diabły nie potrafią wpływać na wolna wolę, to kim musieli być Jedi?
Potem jeszcze mu kulki przeturlał xD
Kłamca, oszust, manipulator i jeszcze potem miał czelność grozić mu Huttami xD
Jedi to naprawdę zaraza była.
Oo, gdybologia i historia alternatywna, lubię takie🙂
Ale w tym przypadku należy zacząć od tego, czy istniało coś takiego jak galaktyczne kantory. Prawdopodobnie nie, bo Qui-Gon skupiłby się na szukaniu takowego, zamiast kombinowania z częściami do statku i Anakinem.
A bez powyższego innych chętnych do pomocy z walutą Republiki nie było, zgodnie ze słowami Shmi. Obawiam się, że tutaj nawet użycie Mocy to byłoby zbyt mało by za jej pomocą zmusić kogoś słabego umysłem do niekorzystnej wymiany walutowej. Zresztą, równie dobrze w takim przypadku Qui-Gon mógłby próbować zamiast datari wcisnąć jakiś crap jak wzmiankowane w filmie ciuszki Amidali, wyszłoby na to samo.
Założenie że "skoro nie zrobił to widocznie się nie dało" jest zawsze dobre, w końcu wybrał sklep Watto wiedziony Mocą, czując że... to jedyny sklep w którym dostanie akurat te części, których potrzebował
