...czyli Opowieści dziwnej treści rodem ze Śródziemia...
Jakieś 66 tysięcy lat przed tym jak sierotka Gollum poślizgnął się; i wpadł do lawy z Jedynym...Gdy Mairon i Melkor byli bardzo młodymi szczylami. *bytami/duchami zrodzonymi z myśli Eru Ilúvatara.
[Arda Tolkienowska nie jest tak stara jak nasz świat. Ma prawdopodobnie, w przybliżeniu ok. Plus minus, Pi razy Oko = 66 tysięcy lat. Jeśli zakończymy liczenie na końcu powrotu Króla. :]
***
Mairon kładzie na Ardę ostatnie dwie góry swojego projektu i wykonania. Własnoręcznie wyrzeźbione. Był z nich szczególnie dumny, gdyż dopracował każdy najmniejszy szczegół; nic nie burzyło idealnej harmonii dzieła.
Uśmiechnął się do Melkora, który siedział z nachmurzoną miną; a jego brwi zgięły się w kształt błyskawic.
- O, spójrz tylko, Melkusiu. Elegancka górka mi wyszła. Postarałem się by wszystko w środku i na zewnątrz działało pierwszorzędnie. Będą mieszkały w niej jakieś ten tego śmieszne krasnale...
Melkor łypie spode łba.
- Tylko żartowałem! Przecież nie ma czegoś takiego jak krasnale. Tzn, tatuś Aulë ma jakąś koncepcję i chyba nadążam, ale to wielka tajemnica. Nikomu nic nie mów, dobrze? Zwłaszcza Najwyższemu Tacie. Poza tym, to jeszcze nic pewne...
- Ziewwww, nie przynudzaj Mairon. Lepiej zobacz to! Podoba mi się ta nowa piaskownica do naszej zabawy.
- Cooo? - Mairon zachichotał. - Czy ty właśnie powiedziałeś "piaskownica do naszej zabawy?"
- No. Duża jest. Stary jak ją nazywa? Artta...czy jakoś tak.
- Arda.
- Wiem Mairon, cicho bądź. Chcę się pobawić!
Wziął chlusnął Majarowi w twarz całą wodą z największego stworzonego jeziora.
- Ej, głupolku...Co ty wyrabiasz, teraz zostanie tutaj wielka, bezsensowna dziura. Manwë się wkurzy!
- Weź nie panikuj. - Melkor mrugnął okiem, a wtedy jezioro napełniło się po brzegi ponownie.
- Wow. Ale numer, też tak chcę. Pokażesz mi jak to się robi?
- Ciii...Pokażę Ci, ale nie teraz. Później, bo Stary patrzy nam na ręce...
Natychmiast wstali, by z szacunkiem powitać Ojca Najwyższego. Mairon szybciutko wytarł ręce w roboczy fartuszek.
Eru Ilúvatar zbliżył się, krocząc dostojnie z rękoma założonymi do tyłu:
- Jak tam, młodzieży, jak idą prace?
- Nic się nie martw, Tatusiu Ilúvatarze; już kończymy. Jeszcze tylko kilka drobnych poprawek i...
Nagle oczy Mairona zrobiły się okrągłe jak spodeczki od filiżanek, które Yavanna tak uwielbiała.
- Morguś, natychmiast odłóż je z powrotem!!! Nie kładź proszę wulkanów na tą Helcaraxë/Antarktydę.
- Czemu nie?
- 🤦Bo nie ma dżemu.
Ruszyłbyś tą makówką czasem. To miejsce nie jest dla nich odpowiednie. Psułyby nasz projekt!
Najwyższy Bóg omiótł spojrzeniem część wykonaną na spółkę przez Mairona i Melkora.
- Piękna robota, dzieciaki. Piękna robota, naprawdę. Mucha nie siada...
Eru Ilúvatar mruczał pod nosem, skubiąc zamaszystego białego wąsa.
-...prawie.
Mairon w jednej chwili stracił całe opanowanie. Niedostrzegalnie zarząsł się, a na całym jego "ciele" powstała gęsia skórka. Zakasłał z nerwów, tak bardzo po ludzku.
- Czy któryś z was dwóch może mi łaskawie wyjaśnić, czemu Arda jest płaska?
Mairon the Admirable zrobił się cały czerwony na twarzy.
Wiedział że się z tego nie wykaraska...
Dlatego tylko spuścił głowę, czekając na reprymendę Ojca.
- Chyba sam przyznasz że troszeczkę was, chłopcy, poniosła wyobraźnia...- Eru Ilúvatar westchnął ciężko, a jego oblicze pociemniało delikatnie.
- Marion, wiesz że polegam na Tobie jak na nikim. Wiem jak kochasz porządek, i miałem nadzieję że chociaż Ty dopilnujesz Melkora. Że ty jeden będziesz w stanie go kontrolować i nie pozwolisz mu na przesadę. Na zbytnie popuszczanie jego wybujałej fantazji. Że osobiście dopilnujesz; aby kształt naszej wspaniałej Ardy odpowiadał jak najlepiej potrzebom wszystkich istot zamieszkujących tę planetę...Co ma więc znaczyć ten cholerny talerz?
Na czoło Mairona wystąpiły kolejne kropelki potu.
Ręce zaczęły mu się trząść, nerwowo przekręcał na palcach kolejno każdy Pierścień, wykonany na praktykach pod czujnym okiem Aulëgo. Podobały się Największemu Kowalowi. Lubił je podziwiać z bliska.
Cóż za potworny blamaż! Taki wstyd...Jak mogłem do tego dopuścić!? Jak mogłem pozwolić Melkorowi na takie przekroczenie granic??
Ainur nie miał pojęcia gdzie podziać własne oczy; nie mogąc spojrzeć w twarz Ojcu Najwyższemu.
- Ale...ale... kiedy ja właśnie tłumaczyłem Melkorowi że świat w płaskiej formie będzie wysoce niepraktycznym i nieekonomicznym rozwiązaniem. [Najsilniejszy Valar tymczasem mamrotał pod nosem coś niewyraźnie: "Ale mnie to *ebie..."]Że nadanie Ardzie kształtu kuli byłoby o wiele lepszym wyborem. Lecz on mnie jak zwykle nie posłuchał. Jest taki uparty...Rzadko słucha.
- Wyobrażam sobie...
Melkor, do tej pory bezmyślnie formuujący jakieś bezkształtne obłoczki na niebie i wybuchające gwiazdy; wycelował oskarżycielski palec w stronę Mairona.
- JA WSZYSTKO SŁYSZĘ, TY SKARŻYPYTO!
Mairon nie zwrócił na niego uwagi, skupiając się całkowicie na Ilúvatarze.
- Mogę...możemy jeszcze we dwójkę to naprawi...
Wtedy Melkor nie wytrzymał i biorąc się pod boki; wydarł się na całe gardło, gapiąc się ze złością na Admirable.
- Bla, bla, bla. Mądrala się znalazł. Czy ty wiecznie musisz się wymądrzać? A mi się podoba płaska Ziemia i *uj! - Odwrócił się na pięcie, w stronę Ojca.
- I co mi zrobisz starcze?!!!
Eru udawał że tego nie słyszy, i puścił uwagę Melkora mimo uszu, machając lekceważąco ręką.
- Nieważne, zrobi się kiedyś remont generalny, poprawi ten kardynalny błąd...Niech już na razie zostanie tak jak jest, mówi się trudno.
Mairon szybko próbował zmienić temat, czując jak narasta w nim niezręczność.
- Tato Ilúv, a to to tamto...Ta ciekawa wyspa o kształcie gwiazdy pięcioramiennej, nad którą pracuje Tulkas; jak się nazyw...
- A czym Ty się teraz interesujesz Mairon, jak macie z Melkorem pracę w 2 osobowej grupie TUTAJ, hm? Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?! Odpuść. Nie wciskaj swojego ładnego noska we wszystkie projekty, dobrze? To będzie niespodzianka. Niech cię o to głowa nie boli. Skup się na waszej z Melkorem części. Poinstruowałem już Tulkasa, jak ma Numenor wyglądać, i naprawdę nie musi...
- HA! NUMENOR. Dziękuję Tatusiu.
- Ych, nieważne...Pilnuj Melkora. Dałem was do jednej grupy bo on ma w głowie pusto...
- Tato, nie mów tak; ranisz go!
- ...choć mu dałem najwięcej narzędzi, największą ilość mojej własnej bożej iskry. A ty masz w rękawie mnóstwo pomysłów, i potrafisz improwizować w razie czego, szukając unikalnych rozwiązań.
- Nie chwal mnie tak Tato; bo mi woda sodowa do głowy uderzy, pawie piórka wyrosną i będzie nieszczęście.
- Oj tam, oj tam. Przynajmniej nudy nie będzie na tej przestrzeni, jałowej jak pizd...
- TATO, JĘZYK!
- Echem, nie słyszeliście tego.
- Czego? - spytał Mairon z niewinnym uśmiechem.
- Właśnie, właśnie...- Ilúvatar uśmiechnął się.
- Szkoda tylko że musiałem ręcznie młotem machać...Ręce krwawią mi aż po łokcie, widzisz?
Syn podniósł obie ręce, by pokazać Ojcu spływającą po nich; wciąż czerwoną, krew.
- Morgothowi dałeś lepsze bajery, Tato. Wystarczyło mu 85000 razy okiem mrugnąć, i rzeczy się pojawiały. Stwarzały od tak! To nie fair, ja też tak chcę. To niesprawiedliwe że jemu wszystko przychodzi tak łatwo...
- CO? - Melkorowi z gniewu zapłonęły policzki. Mairona jego humory już w tym momencie nie obchodziły. Był wpatrzony w Eru, ignorując wszystko inne.
- Mairon...Czy ty właśnie powiedziałeś że ja nie umiem machać młotem?!!!! UMIEM LEPIEJ WYWIJAĆ NIŻ TEN TWÓJ AULË ZASRANY W KTÓREGO TAK SIĘ WGAPIASZ NA LEKCJACH!!!
Najwyższy i Majar nadal nie zwracają uwagi na coraz bardziej zirytowanego Valara.
Ilúvatar kładzie dłoń na ramieniu Mairona.
- Przykro mi synu. Zdradzę Ci sekret...Nie ma sprawiedliwości i nigdy nie będzie. To jedynie złudzenie. Pozór, który umieściłem w waszych umysłach.
- Jak to nie ma sprawiedliwości?! To ja zaprowadzę!
- Tak, ty zaprowadzisz...haha. Dobrze, żarty żartami, ale kończcie już. Czas nas goni.
- Czas? A cóż to takiego?
- Mój nowy koncept. Spodoba się wam.
Wreszcie do ich uszu dotarły wrzaski Melkora, który rozkręcał się już na całego:
- Na tej twojej gównianej Ardzie nie ma nic pięknego! SŁYSZYSZ MNIE STARCZE?
Jedyną piękną rzeczą jaką stworzyłeś jest... JEST ON! MAIRON!!!
Wywołany po imieniu, słysząc te bluźniercze słowa z przerażenia zasłonił sobie usta dłonią.
- Melkorze, nie bluźnij! Tato się obrazi!
- TO NIECH SIE OBRAZI, MAM TO W DUPIE!
Ilúvatar stał niewzruszony. Jego twarz niczym skała, zastygła w wieczności; niezmienna. Ani jeden mięsień nie drgnął. Nie pokazał po sobie niczego.
- A więc mówicie, że robota skończona.
- Skończona, Ojcze.
- Świetnie. A więc...
Jeszcze tylko jedno chciałem wam przekazać, chłopcy. Mała sprawa, nieistotna w zasadzie.
Melkor i Mairon wstrzymali oddech.
- Oddacie to wszystko co stworzyliście - ten osobliwy, młodziutki świat pod naszymi stopami - dzieciom moim, a braciom waszym; najmniejszym. Dzieciom Ilúvatara, ma się rozumieć...Jesteście starsi, musicie zrozumieć.
- CO TAKIEGO???!!! - Melkor i Mairon krzyknęli jednocześnie. Eru Ilúvatar zdawał się ich nie słyszeć; gdyż kontynuował z absolutnie niewzruszoną miną.
- Czas by zamieszkały na Ardzie stworzenia boże, które wybrałem. Moje umiłowane dzieci...Elfy, krasnoludy, i ludzie. Tak zdecydowałem.
- Al...ALE TATO! - Mairon zaczął, jąkając się trochę. - Przecież obiecałeś Ardę nam! Obiecałeś że będziemy mogli tam zamieszkać.
- Możecie. Dam wam mały kawałek. Nazwałem go Valinorem.
- Ale jak to? Takie maleństwo? A reszta...
- DLA ELFÓW, KRASNOLUDÓW I LUDZI.
Powiedziałem i zdania nie zmienię. Jesteście starsi, podzielicie się.
- Ale tato...To nie jest po równo. Jeśli my dostaniemy tylko Valinor, a oni całą resztę.
- CO TATO, CO TATO???
- Myśmy się tak napracowali...Urobili po łokcie. Spójrz na fundamenty Ardy które wykułem. Wiesz ile razy krwawiły mi przy pracy ręce? A te elfy, krasnoludy, ludzie...To świeży koncept. Ty dopiero je stworzysz, one nic nie zrobiły. Dlaczego mamy im oddać prawie wszystkie owoce naszych rąk?
Melkor dołączył.
- No właśnie, Mairon ma rację. TO POWINNO BYĆ NASZE!!
- Obiecałeś nam coś więcej, Ojcze. - Mairon dodał, choć głos mu drżał.
Ilúvatar wreszcie stracił cierpliwość
- CISZAAAAA! - zagrzmiał, aż zatrzęsło się wszystko, co do tej pory zostało ukształtowane.
Będziecie mi tu pyskować? MNIE???! OJCU WASZEMU NAJWYŻSZEMU??? Pogięło was?
Mairon natychmiast poczuł jak cała jego cielesna forma zastyga, przerażony wybuchem Eru Ilúvatara. Nigdy jeszcze nie widział Jedynego prawdziwego Boga w takim stanie.
I czego tyle jęczysz, Mairon? Ustanowiłem cię sługą. ROBOLEM! CO ZNACZY ŻE MASZ ZAPIE*DALAĆ! Koniec dyskusji! Jeszcze jedno słowo sprzeciwu ty zepsuty bachorze, a przysięgam że...
- Al..
- Dobra. Sami tego chcieliście! Wypie*dalać mi stąd smarkacze przeklęte, ale już! Zjeżdżać na dół. BIERZCIE SOBIE TĄ ARDĘ, W DUPIE TO MAM. Róbcie sobie co tam chcecie, nawet na was nie spojrzę. ZGNIJECIE TAM, SŁYSZYCIE?!
NIC NIE DOSTANIECIE, WSZYSTKO CZEGO DOTKNIECIE ZGNIJE WAM W RĘKACH, ROZUMIECIE MNIE???
NIC NIE DOSTANIECIE. DOSTANĄ ELFY, KRASNOLUDY I LUDZIE. DOSTANĄ MALUTCY. BRACIA WASI NAJMNIEJSI, ZROZUMIANO GÓWNIARZE? KAZAŁEM SIĘ DZIELIĆ. A NIE ŻE WSZYSTKO BYŚCIE BRALI DO SIEBIE. I NIE JESTEŚCIE JUŻ MOIMI SYNAMI. PRZEKLINAM WAS NA WIECZNOŚĆ.
Mairon na te słowa Ojca wybuchnął płaczem.
- TAAAAK? A my nic z tego nie dostaniemy, starcze? - wtrącił się Melkor.
- Wy dwaj? NIC.
- No I *UJ!!! MAIRON PODAJ MI MŁOTA. JA TO WSZYSTKO ZARAZ ROZPIE*DOLE. NIE BĘDZIE MI JAKAŚ HOŁOTA PO MOJEJ WŁASNOŚCI BIEGAĆ!!!
- Ale...ale tylko po twojej? A może przypadkiem naszej?
- Naszej, naszej. Podaj mi młot, powiedziałem.
Admirable podaje. Mały młoteczek.
- Co to ku*wa ma być? Co ty mi tu podajesz za ustrojstwo? Czemu taki mały, zwariowałeś???!
Nie wkurzaj mnie Mairon, tylko podaj mi GRONDA! Bo mnie zaraz COŚ STRZELI!!!
Muszę zrobić porządny zamach...o.
- MELKORZE NIEEEE!
Morgoth uśmiechnął się:
- MELKORZE TAK. Podaj mi rękę, spadamy stąd. Moja noga nie postanie dłużej w miejscu w którym nami GARDZĄ! I nie maż się, co ty baba jesteś?
***
KONIEC BAJKI. Znaczy początek. I koniec. Jakoś tak.
PS. Tak było, nie zmyślam.
PPS. Arda to jest Ziemia Tolkienowska. Mairon to jest wczesny Sauron, Melkor to jest wczesny Morgoth. Eru Ilúvatar to jest bozia Tolkienowska. No. 😜