Ten serial zasługuje na osobną nitkę
Trzeci sezon we wrześniu tego roku. Pierwszy na Netflixie, drugi na Maxie. Odnowiłem na miesiąc subskrypcję tylko po to, by go obejrzeć.
Wciąga niesamowicie. Dawno żaden serial mnie tak nie zaangażował. Nawet jeśli "nic się nie dzieje", to nie wiadomo kiedy mija te pięćdziesiąt minut odcinka.
Mimo korzystania z pewnych schematów, jest to zupełnie świeże. Mamy potwory przychodzące nocą (vide Hex Heuvelta), wrażenie obserwacji (Truman Show), runy (Malowany Człowiek Bretta, Zapomniana Księga Hendel), małe miasteczko pełne tajemnic (Twin Peaks), której nie da się opuścić (Czarny Wygon Dardy) - ale nie jest to młócenie po raz wtóry tych samych rzeczy, ba, tu nawet nie ma nawiązań.
Ogólny premise: rodzinka utyka w miejscowości, z której nie mogą się wydostać. Z czasem dochodzą kolejne tajemnice, problemy, bywa straszno, bywa onirycznie. Scenarzyści odwalili kawał kapitalnej roboty wodząc widza za nos - co najmniej kilka razy powiedziałem, że może to jest tak lub inaczej, by dosłownie w tym samym odcinku, ten sam pomysł miała jakaś postać in-universe i został rozbrojony. Wszystko ładnie z siebie wynika, a to co nie wynika, nie potrzebuje wyjaśnienia. Drugi sezon skupia się bardziej na wielu postaciach, ale nie sądzę, bym tracił - są barwne, dobrze zagrane i dobrane w taki sposób, że większość z nich każdy z nas spotkał kiedyś w życiu i potrafiłby przypisać zachowania, mimikę i gesty postaci do jakiegoś wnerwiającego typa z licbazy, albo wariatki z gimnazjum. Główny bohater wygląda jak Szakal z Kilerów Dwóch.
Choć ostatni odcinek nieco rozczarował, to łudzę się, że to było celowe zagranie - w końcu przez tyle odcinków scenarzyści kapitalnie prowadzi narrację, tempo, pace historii, więc w trzecim sezonie czekam na dalszą jazdę.
To jest dobre, to jest świeże. Dla mnie dziesięć na dziesięć.