Niski pokłon.
"Ostatnia część" Vadera połączyła się z Mocą.
Kilka dni temu oglądałem Jamesa Earla Jonesa w TBBT i zastanawiałem się wówczas ile w tamtym gościnnym występie było gry aktorskiej, a ile prawdziwego pana Jonesa, pogodnego, otwartego na innych, lubiącego wygłupy. Z dzisiejszych wspomnień tych, którzy go znali wychodzi, że nie napracował się i po prostu był sobą.
R.I.P.
Bardzo smutna wiadomość, ale spodziewana ze względu na sędziwy wiek. To był wspaniały aktor, ale ze wspomnień ludzi, którzy znali go od strony prywatnej, przebija się narracja, iż odszedł cudowny człowiek.
Dla mnie umarła dusza Dartha Vadera, całe jestestwo tej postaci, które bardziej niż zewnętrzna powłoka, przemawiało do mnie charakterystyczną intonacją słów.
Tamtą rolą, J. E. Jones pokazał co znaczy potęga głosu, jak można nim grać, emanować i wpływać na wyobraźnię całych pokoleń odbiorców. Scena z pojedynku na Bespin i dialogów następujących po nim, będzie dla mnie jedną z największych scen w dziejach kina i będzie ze mną zawsze.
Dzięki Mistrzu, MTFBWY.