Moim ulubionym pojedynkiem w całym uniwersum SW na zawsze pozostanie ten z "Powrotu Jedi". Wielokrotnie stykałem się z opiniami, że Luke w tej walce "machał mieczem jak cepem" i nigdy by nie wygrał, gdyby Vader naprawdę "był sobą". Dla mnie te twierdzenia to nonsens i zamierzam udowodnić, że Luke z RotJ naprawdę był potężniejszy od ojca, że to nie gniew dał mu zwycięstwo nad ojcem, Vader wcale nie był słabszy niż w "Imperium Kontratakuje" pomimo targającego nim konfliktu oraz wyjaśnię, czemu sama walka wyglądała dość drętwo nawet w porównaniu z pojedynkiem z TESB, który pod względem dynamiki stał na niezłym poziomie. A żeby udowodnić moje twierdzenia, zamierzam rozbić cały pojedynek na 2 Gwieździe Śmierci na czynniki pierwsze:

Faza pierwsza to jedyny fragment walki, który pod względem dynamiki stoi na tym samym poziomie, co pojedynek z TESB - ja tam widzę, że miecze poruszają się całkiem żwawo. Ten etap kończy się zwaleniem Vadera ze schodów. Według mnie, ten fragment ma pokazywać, jak bardzo młody Skywalker urósł w siłę w porównaniu z poprzednim filmem. Kiedy Luke wykonał kopniaka, Palpatine natychmiast nakazał mu poddać się nienawiści. No więc Luke, by być na przekór, wyłączył miecz. Walka zostaje wznowiona, gdy Vader mówi, że głupotą jest opuszczać broń. Luke natychmiast znowu odpala miecz, dosłownie w ostatniej chwili. W tej wymianie ciosów dostrzegam zarówno siłę, jak i ideały Luke`a - widzę u niego pełną kontrolę nad sytuacją, a dowodem na to jest fakt, iż nie pozwolił ojcu przejąć inicjatywy pomimo, że w ostatniej chwili odpalił ostrze. Jednocześnie samemu również nie przejął inicjatywy, co ma odzwierciedlać jego słowa, iż nie zamierza walczyć z ojcem, a przywrócić z powrotem na jasną stronę. To też piękne odbicie walki z TESB - tak jak wtedy Vader nie dawał z siebie wszystkiego, chcąc przeciągnąć syna na swoją stronę, tak samo teraz Luke również nie idzie na całość, gdyż chce przeciągnąć ojca na swoją stronę.

Druga wymiana ciosów również trwa krótko. I tu właśnie kieruję wyjaśnienie do tych, za zarzucają walce sztywność, a Luke`owi brak potęgi - skoro Luke co chwilę przerywał pojedynek, to jak niby miało się to rozkręcić. A nie rozkręcał walki po to, by zrealizować swój cel. Gdy młody Skywalker odskakuje na wyższą platformę, następuje krótka wymiana zdań, po czym Vader zwala syna poprzez rzut mieczem - uważam, iż to właśnie ma udowadniać, że Vader nadal jest na tym samym poziomie, co w "Imperium Kontratakuje".

I w końcu następuje ostateczne rozstrzygnięcie, gdy Vader grozi przeciągnięciem na ciemną stronę Leii, przez co Luke pogrąża się w gniewie i naciera na ojca. Mówiłem już, że to nie sam gniew pozwolił młodemu Skywalkerowi wygrać. Uważam, iż Luke miał w sobie tę potęgę od samego początku (co pokazywały wcześniejsze momenty tej walki), a pod wpływem gniewu po prostu przestał się hamować. I wiem, że w tej wymianie ciosów walił mieczem jak bejzbolem. Już spieszę z wyjaśnieniem - tu wcale niepotrzebne były wielce finezyjne ruchy, by pokonać Vadera, power level Luke`a tak wtedy urósł, że sama surowa siła wystarczyła do rozbicia gardy jego ojca. I czemu Vader ostatecznie przegrał? W mojej opinii przyczyna jest ta sama, co w przypadku jego wielkiego rewanżu z Obi-Wanem w 6 odcinku serialu "Kenobi" - po prostu nagły skok potęgi przeciwnika całkowicie go zaskoczył i przytłoczył, przez co nie udało mu się wykombinować skutecznej przeciwwagi.

To było by na tyle gwoli wyjaśnień, czemu Luke w RotJ był tak samo, albo nawet jeszcze silniejszy niż Vader. Na koniec jeszcze dodam, że mam nadzieję, iż kiedyś wyjdzie edycja specjalna "Powrotu Jedi", która zdecydowanie rozbuduje i wydłuży ten pojedynek i uczyni go najwspanialszą na walką na miecze w dziejach "Gwiezdnych Wojen" - ze świetną dynamiką (poprzez to stwierdzenie mam na myśli dynamikę na poziomie przynajmniej Sequeli lub nawet ciut mocniej, ale jednocześnie bez takiej przesady jaką były Prequele) oraz z wykorzystaniem wszystkich znanych technik Mocy, aby było widać, że to walka najpotężniejszego Jedi z najpotężniejszym Sithem.