Pojedynki na miecze świetlne to jeden z głównych powodów, dla których uwielbiamy "Gwiezdne Wojny", czyż nie? Na pewno tak jest u mnie. Dostrzegłem, że aktualnie istnieją dwa style takich walk, które nazywam "prequelowym" i "sequelowym". Postanowiłem podzielić się z wami moją opinią, która koncepcja bardziej mi się podoba.
Muszę przyznać, że podobają mi się pojedynki w stylu prequelowym i przyznaję się bez bicia, iż potrafią przyprawić o opad szczęki. Tym niemniej ja osobiście wolę walki po sequelowemu. Czemu? Pojedynki w stylu prequelowym może są widowiskowe, ale druga strona tego medalu to fakt, że są również przez to za bardzo pokazowe, dostrzegam w tym za dużo zbędnego popisywania się. Walki w stylu sequelowym są dla mnie dobrym kompromisem (podkreślam - dobrym, nie idealnym) między sztywnością z Oryginałów i akrobatycznymi wygibasami z Prequeli - pojedynki z Sequeli nie są drewnem, ale też widzę, że są toczone "na serio", że w nich każdy cios jest zadawany na pokonanie przeciwnika, widzę w nich więcej prawdziwej szermierki, a mniej popisywania się. Prequelowe walki to dla mnie bardziej przedstawienie, a w skrajnych przypadkach nawet występy cyrkowe, co najlepiej można dostrzec w walce Obi-Wana z Anakinem na Mustafarze, jak huśtają się na linach, czy najlepszy przykład, jak kręcą młynki przez 2-3 sekundy - ktoś walczący po sequelowemu zdołałby w tym czasie ze 3 razy wbić im miecz w pierś. W pojedynkach prequelowych po prostu za dużo niepotrzebnych akrobacji, ciosów zadawanych tak, by było widowiskowo, ale już niekoniecznie skutecznie.
No i teraz najważniejsze, czemu wolę styl sequelowy - Moc. Jednym z głównych powodów dlaczego bardzo lubię Trylogię Sequeli jest fakt, że to właśnie ona wprowadziła na ekran najwięcej technik Mocy, dla mnie to właśnie w Sequelach sama Moc jest najlepiej pokazana. Ale wracając do pojedynków. W Sequelach walczący po prostu częściej korzystają z samej Mocy, co z automatu lepiej podkreśla, jakie znaczenie ma potęga tej mistycznej energii. Styl prequelowy po prostu za bardzo skupia się na samym mieczu i efektownych akrobacjach, marginalizując przez to znaczenie Mocy.
Analizując to, co wyżej wymieniłem, wolę pojedynki ze "Skywalker Odrodzenie", "Ahsoki" czy "Kenobiego" od tych z Prequeli czy "Akolity". Ale rzecz jasna, moim ulubionym pojedynkiem na zawsze pozostanie walka Luke`a z Vaderem w "Powrocie Jedi", ale to rzecz jasna zasługa ładunku emocjonalnego, jaki ze sobą niesie.