Podsumowanie pierwszego sezonu "The Acolyte".
 
 No to skończyliśmy sezon pierwszy i można już podsumować całość nie czekając, że coś wyjaśni się później. Mam problem z oceną tego serialu, bo z jednej strony ma masę rzeczy, które nie wyszły i mnie bardzo irytują, o które nie mogłem się nie czepiać, ale też zdecydowanie wzbudził więcej emocji niż pozostałe seriale aktorskie. Był "jakiś", a nie nijaki, jak chociażby totalnie zbędna "Ahsoka", gdzie jedynym plusem była para upadłych Jedi. Tutaj ponownie najmocniejszym punktem jest były członek Zakonu i tylko żałuję, iż to nie on (lub Sithowie ogółem, ich działania w cianiu oraz knowania również na polu politycznym etc.) był głównym bohaterem produkcji.
 
 Plusy:
 + jakby streścić ogólny zarys serialu to moim zdaniem pomysł bardzo dobry i lepiej rozwijający uniwersum niż niewiele wnoszące Mando, BoBF czy Kenobi;
 + postać Qimira;
 + bardzo dobre walki na miecze świetlne, takiego kontentu chętnie zobaczę więcej;
 + postaci UMIERAJĄ, ale naprawdę, a nie na niby, powracając w następnym odcinku. W epizodach prawie zawsze ktoś znaczący tracił życie, w końcu przetrwanie w niebezpiecznej odległej galaktyce to nie przelewki. Potem otrzymaliśmy cudownie zmartwychwstałego Maula, który przeżył przecięcie na pół i upadek w przepaść. Dobra, na jeden przypadek jeszcze mógłbym przymknąć oko, lecz wtedy wjechały na pełnej seriale aktorskie, gdzie ciachanie mieczem świetlnym nie zabija, bo ciągle ktoś "ożywa" (bardzo to irytujące i zmniejsza wagę poszczególnych scen), a QGJ wychodzi na cieniasa, którego jedno pchnięcie pozbawiło życia.
 + Rayencourt i polityczne rozgrywki wokół Jedi - oj zobaczyłbym tego więcej, Senator Palpatine vibe, aż można się zastanowić czy nie jest on podżegany przez Sithów. Chociaż mały czas ekranowy tego wątku równie dobrze mógłby trafić do minusów 
 + myślałem że po kasacji kolajnych filmów żaden serial nie wzbudzi nawet ułamku tego zainteresowania, spekulacji i dyskusji, a okazuje się, że jednak się da, po prostu dzięki usadowieniu w innych czasach, gdzie mamy więcej pustych plam i pola do popisu, a nie odcinanie kuponów.
 
 Minusy:
 - zarys dobry, ale niestety położono wykonanie, podzieliłbym sezon na dwie części, gdzie pierwsza połowa dużo słabsza (przez co negatywnie nastawiała na dalszą część), a można było ją skrócić do jednego odcinka i wybrać najlepsze rzeczy. Tak samo za zły pomysł uważam decyzję o dodaniu tylu punktów widzenia, budowaniu sztucznego napięcia, jakby kogokolwiek zaskoczyło ostateczne rozwiązanie, tylko zmarnowano czas ekranowy, jednocześnie nużąc widza;
 - słabe dialogi - gdy w odc. 5. było ich mało, poziom od razu skoczył 
 - drewniane aktorstwo, a najgorzej że najsłabszym punktem była główna bohaterka, na dodatek w podwójnych ilościach...
 - czasem niektóre sceny wyglądały dosyć tandetnie i sztucznie, w ogóle nie widać w nich było dużego budżetu;
 - motywacje niektórych działań kompletnie mnie nie przekonywały: niezrównoważony psychicznie Sol, chcący porwać dziecko od rodzica, bo matka go strofuje, więc "czuje że coś jej grozi" oraz poczynania bliźniaczek z najgorszym przejściem na CSM ever, no i nieużywająca Mocy Osha nagle skokowo robi się taka potężna, że dusi swojego byłego mistrza przy pomocy Mocy;
 
 Jeśli sobie przypomnę coś więcej, dopiszę 
 
 Jakbym miał podsumować całość w dwóch słowach, napisałbym: ZMARNOWANY POTENCJAŁ. Zamysł z potencjałem, położony przez wykonanie.
            
                
                
                
                    
                    
                    
 
                
                    
 =