Nie jest AŻ TAK źle, ani TAK DOBRZE jak hejterzy życzyli tej produkcji, a fani mieli oczekiwania. Po pierwszych dwóch odcinkach jest takie 7/10 moim zdaniem.
Zacznę od plusów. Oczywiście choreografia walk stoi na wysokim poziomie, pojedynek Mae vs Indara jest po prostu świetny. Podobnie Mae vs Sol. Tu napiszę, że obsadzenie w tej roli Jung-Jae Lee to strzał w dziesiątkę, i chyba każdy oglądając miał tu skojarzenia z Qui-Gon Jinnem. No, przynajmniej u mnie tak było.
Nie rozumiem tylko dlaczego, DLACZEGO u licha początek spoilera ubito Carrie-Anne Moss już w pierwszej scenie ?!!. koniec spoilera
Kolejny plus, to jak w "Mando" - wreszcie i przy Akolicie ktoś tam zauważył, że są też inne rasy w galaktyce.
Chyba klimat HR. Piszę "chyba", bo owszem jest zauważalny, ale oczekuję go w kolejnych odcinkach o wiele więcej.
Świat, planety, miejscówki, galaktyka można powiedzieć tu żyje choć w małej skali wynikającej z ograniczeń finansowych bądź też umiejętności pokazania tego na ekranie - pick one.
Muzyka. Podobno wtedy jest dobra, gdy się jej nie zauważa a robi klimat i dopełnia całość. Mam wrażenie, że tak właśnie jest.
Dobra, a teraz minusy,
dlaczego to wszystko takie szybkie ?. Już to, za chwilę tamto, psuje to okropnie odbiór całościowo.
Poza Mistrzem Sol, Indarą, Mae/Osha, pozostali kompletnie mnie tu nie przekonują. Rebecca Henderson jako Vernestra to pomyłka, tak samo jak chyba najbardziej irytujący Yord Fandar. Gdybym mógł decydować, to właśnie jego powinna ubić Mae, na początku pierwszego odcinka.
Dialogi ?. jakie dialogi ?. Kto to pisał w ogóle ?
No, to tak na szybko wrażenia, bo naście minut temu dopiero obejrzałem. Ogólnie to podoba mi się pomysł z twin sisters. Trochę szkoda, że od razu jest to ujawnione, choć podobny tłist zrobiono i w "Dark Matter" więc pewnie jest to celowy zabieg. Zobaczymy, jak rozwiną to dalej.