Nowa odsłona.
Jeśli będzie ktoś chciał się wyżalić i potrzebuje, żeby ktoś poojojał albo poklepał po wirtualnych plecach to można tutaj.
Nowa odsłona.
Jeśli będzie ktoś chciał się wyżalić i potrzebuje, żeby ktoś poojojał albo poklepał po wirtualnych plecach to można tutaj.
Nasz Kubi przegrywa
https://twitter.com/DailyMantle3/status/1778794116198859120?t=vi5cOmDFcKLYOx74ouXKeQ&s=19
Weszliśmy na remis. Wszystkie ręce na pokład!
https://twitter.com/DailyMantle3/status/1778794116198859120?t=iDTCoyAPfoJnybMvv-2HCA&s=19
wspaniała historia, nie zapomnę jej nigdy
polski operator profilu organizującego głosowanie zbanował polski profil napędzający głosowanie na polskich manuluczestników
polscy koledzy profilu napędzającego głosowanie obrazili się i powiedzieli że w takim razie oni nie będą więcej uczestniczyć w tej zabawie
polski kot odpadł
1410% polskości
No i zdyskwalifikowano naszą Manię! Skandaral!!
I jeszcze się schował za kłódką. Skandal!!!
Nie jest do końca żalenie się, a raczej anegdotka kolejna.
Budują nam metro. No, może nie nam, ale im, bo nie wiem gdzie siebie widzę za kilka lat, gdy w końcu skończą, ale budują w pobliżu - pół kilometra od domu. Może mniej. Ciężko powiedzieć, bo część drogi prowadzi pod górkę. Więc to jakby dalej. Znacie ten dźwięk z bloków, gdy baba tłucze w kaloryfer? No to w moim kaloryferze łazienkowym słychać dzwony. Takie normalne, kościelne. Myślę, ki czort. Diabła uwolnili, jak rozkopali te kafelki. Albo ubora. Ubór to bułgarska wersja upiora, który miał na wsiach podmieniać przyprawy i smarować ściany kałem. Nie wiem, co oni tam wyprawiali, że takie coś im do głowy przyszło. Wiadomo, każdy inny winny. Kibel nadal się chybocze, bo trzeciej warstwy kafelek na razie nie położyli. Ale nie szkodzi, trochę gimnastyki i balansowania ciałem z rana zawsze spoko. Te dzwony zbiegły się właśnie z rozpoczęciem budowy metra, więc pewnie po rurach tak niesie. Ale to nie mogą być dzwony, bo tutaj dzwony nie biją. A przynajmniej nie słyszałem - poza tymi w kiblu. Akurat tam, gdzie budują stację, jest cerkiew. Jest też domniemane miejsce pochówku Wasyla Lewskiego, bułgarskiego bohatera narodowego. Może to też koparka tłuc po rurach. I chyba ta wersja jest najbardziej prawdopodobna, bo, niespodzianka, przecięli światłowody. W poprzedniej nitce wrzucałem, jak te kable są tu porobione i jak wiszą - więc nic dziwnego, pewnie i ziemne idą na pałę. Choć ostatnia teoria jest taka, że te kable to wcale nie kable, ale taki system przekazywania dźwięków - wiecie, jak dwie puszki połączone sznurkami. Bo cokolwiek się wyniesie do śmietnika, zaraz to znika. Niesamowitą siatkę informacyjną tu mają, by zaraz zgarniać co lepsze rzeczy. Na szczęście światłowody już naprawili. Nie ma to aż takiego znaczenia, bo ich wydajność jest taka, jakby je robili z azbestu. Pewnie na spawach dużo tracą. Albo nie wiem. No, i poza tym, podejrzewam że niejako przy okazji, byli panowie wymienić skrzynkę prądowa (nie wiem jak to się nazywa) i coś tam modernizować w bloku. Fajnie, bo tu jest taka elektryka, że aż nam do umowy wpisali zakaz korzystania z ogrzewania elektrycznego, bo "się spali". Na klatce też są okopcone ściany, ale nie wiem do końca od czego, równie dobrze mogło być od grilla. No i panowie ładnie, nową skrzynkę, podzielniki zamontowali, świecą się światełka, nowocześnie jest, kabelek poprowadzony zamiast przez ścianę do jakiegoś trafopostu, to po ścianie zewnętrznej i przykryty blachą. Działa? Otóż nie, bo krótko potem wysiadł prąd. Panowie przyjechali następnego dnia, coś naprawili. I tak naprawili, że teraz prądu nie ma codziennie o 23:52. Nie mam pomysłu dlaczego, ale mogła to być chociaż 21:37.
,
ja Ci dobrze radzę - weź i napisz książkę. Podziękujesz mi skromnym procentem od zysków
Był kiedyś "Pan Zdzich w Kanadzie" utrzymany w podobnej tonacji, taką opowieść z Bułgarii też bym chętnie zakupi.
-pada, pada śnieg. Jadę jadę w świat sankami, sanki dzwonią dzwoneczkami dzyń dzyń dzyń...
Aż chce się pośpiewać z prawie rana, normalnie. Nie pamiętam, czy rok temu o tej porze też było tak lodowato.
Trochę martwi, bo majówka tuż tuż, nie zapowiada się by było ciepło, a przecież dwa tygodnie temu człowiek w podkoszulce już chodził i kwiatki sadził, echhh
Jakieś ocieplenie klimatu by się przydało 😎
AJ73 napisał:
a przecież dwa tygodnie temu człowiek w podkoszulce już chodził i kwiatki sadził
-----------------------
Rozbestwił się od tego ocieplenia klimatu i chciałby full lato w kwietniu
Po raptem 18 latach wiernej służby zdechł mi aparacik fotograficzny. Drugi raz na wyjeździe, gdy jest potrzebny, aby uwieczniać piękne, acz odmienne okoliczności przyrody. ~
Za pierwszym razem, ładnych parę lat temu, padł silnik obiektywu. Własnoręcznie go wymieniłem i aparacik służył aż do dziś. Tym razem chyba naprawić się nie da. Padł półautomat przysłony lub jej napęd. Przed pstryknięciem w podglądzie wszystko wygląda OK (czas, przysłona), ale samo zdjęcie trwa dłużej niż powinno i wychodzi całkowicie prześwietlone, choć zapisane parametry odpowiadają tym z podglądu przed. ~
Zdjęcia wychodzą przy 3/4 powiększenia, czyli zoomie x9, gdy obiektyw jest cofnięty prawie na sam spod i sam się "zaciemnia".
Może tylko zdurniało coś w elektronice i może znajdę jakiś przepis na reboot z resetem. Ale pewnie skończy się na R.I.P. Conon PowerShot S3 IS. ~
Pewnie skończy si
Domyślam się że serducho boli...😔
Jak coś nam służy dobrze tak długo, to taki przedmiot zaczyna mieć "duszę"!
Dzięki za słowa współczucia. ~
W sumie powinno być w innym wątku, skoro na Bastionie nie ma FUT, ale co tam:
Informacje o śmierci aparaciku okazały się tymczasowo przesadzone. Mistrz Jan z Ulanowskiego wymienił cosie i aparacik znów robi prześliczne zdjęcia. Nawet wyraźniejsze niż ostatnio, bo zafundowałem mu nowy filtr chroniący obiektyw. ~
A to znaczy, że nie muszę tracić czasu na szukanie jaką lustrzanką (raczej bezlustrzanką) zastąpić coś co mi pasuje.
Dałem się namówić przyjaciołom na wyprawę na Rysy, po stronie słowackiej. Super przygoda, zdecydowanie jedna z najbardziej ekstremalnych rzeczy, jakie zrobiłem w swoim życiu, okupiona wielkim wysiłkiem, ale dokonało się: stanąłem na szczycie zarówno po słowackiej jak i polskiej stronie. Szkoda tylko, że - zupełnie tak samo, jak w trakcie podobnej, acz znaczniej mniej wymagającej wycieczki rok temu - poczułem ból w okolicy lewego kolana, patrząc od lewej, jak i tylnej strony. Teraz co jakiś czas smaruję to miejsce rozgrzewającą maścią i oszczędzam kończynę, jak mogę. Co ciekawe, rok temu ból ustąpił następnego dnia, mam więc nadzieję, że teraz też tak będzie. Ale jednak żałuję, że tak niesamowitą wyprawę popsuła mi ta, oby krótkotrwała, kontuzja, bo o swoje nogi dbam, ćwiczę je, a nawet nie stanąłem jakoś nierówno, ból pojawił się ot tak, zupełnie od czapy.
przy wchodzeniu czy schodzeniu?
Przy wchodzeniu, względnie blisko szczytu (gdy do końca została nam, mniej więcej, godzina), acz - paradoksalnie - stało się to w chwilę po tym, jak skończyliśmy nasz krótki popas, by coś szybko przekąsić. Gdy wyruszyliśmy znowu, nagle odezwał się ból, najpierw lekki, potem już bardziej odczuwalny. A, jak pisałem, nawet nie postawiłem krzywo tej nogi.
to trochę lepiej niz przy schodzeniu
Ech, wygląda na Pesel...
...albo sygnał że coś jest do konsultacji lekarskiej.
Btw czy na Rysy faktycznie warto zabierać kask czy to zbędne? Bo w tym roku w planach mam od polskiej strony pierwszy raz i czytałam, że tam jest tyle luźnego materiału, że bez kasku się nie wybierać.
Kumpel, doświadczony górołaz, nalegał, by wszystkie osoby z naszej ekipy miały ze sobą kaski. A ja nie miałem powodów, by go nie posłuchać, choć kasku nie kupiłem, tylko pożyczyłem od innego znajomego. Większość ludzi, zmierzających na szczyt, nie miała kasków, ale cóż, "przezorny zawsze ubezpieczony". Dobrze jest też mieć rękawiczki, przydają się do wygodniejszego przytrzymywania się łańcuchów i skał, gdy przychodzi taka konieczność.
W sumie też mogłabym wypożyczyć np. w schronisku hm. A szliście w jakich godzinach i było przed Wami dużo ludzi w górę? Bo jak jest się bardzo wcześnie i nie ma się przed sobą ludzi to teoretycznie kask jest zbędny, bo nie ma kto tych kamyków zwalać. Rękawiczki są fajne zawsze, choćby z powodu zmiany pogody, bo zawsze cieplej.
Generalnie powinno być zasadą, że jak na szlaku/tradie są łańcuchy i konieczność wspinaczki z zabezpieczeniem (wykraczające poza klasyczne "chodzenie po górach") to należy jednak kask posiadać. Choć oczywiście przymusu czy przepisu nie ma.
To było w sobotę, wyszliśmy w trasę jakoś po 5 rano, na szczyt dotarliśmy jakoś ok. 11:20. Ludzi było już wtedy dużo, bo pogoda naprawdę dopisała, dużo słońca. Acz błogosławiłem sam siebie, że nie zapomniałem wziąć zimowej czapki, bo były momenty, że się przydawała.
Wiesz, my szliśmy od strony słowackiej, tej łatwiejszej, ja na wyjście po polskiej stronie bym się nie porwał.
O 11:20 to mam w planach być już w zaawansowanym stopniu schodzenia, bo start z moka chcę jak najwcześniej, między 4, a 5 rano. A całość wyjdzie ok. 9h myślę, o ile nie zawrócę szybciej xD W tych godzinach powinno być pusto w górę, ale mnie przekonaliście do tego kasku. Mój ojciec zawrócił właśnie od słowackiej strony, bo się bał, że dostanie kamieniem. Tyle, że on wyszedł w szczycie sezonu i późno.
-ból w okolicy lewego kolana, patrząc od lewej, jak i tylnej strony.
Wygląda na łękotkę Tak mi się wydaje, bo miewałem podobnie.
Za bardzo obciążyłeś kolano i się odezwało. Ale spokojnie, jeśli nie masz obrzęku, usztywnienia stawu, zaczerwienienia, to po tygodniu-dwóch , dojdzie do siebie.
Obrzęku, ni opuchlizny nie mam, więc to dobry znak. Niemniej, żałuję, że na jakiś czas - przynajmniej na kilka dni, zobaczymy, co będzie - muszę odpuścić siłownię. Jestem już tak do niej przyzwyczajony, że chyba nie mogę bez niej funkcjonować.
Ale, cóż zdrowie najważniejsze.
Człowiek dopiero po latach zdaje sobie sprawę jak piękna i smutna jest ta czołówka: https://www.youtube.com/watch?v=MVDWP5BuEJs
Normalnie w lipcu były największe, a w tym roku zaczęły się już w czerwcu. Meteorologiczne 36 stopni dzień w dzień. Termometry w cieniu pokazują więcej, bo powietrze nagrzane. Na słońcu to nawet nie wiem ile. Ochłodziło się na parę dni do 32 i teraz znowu 36. I tak następny tydzień też ma być. Sofia ma sporo drzew i parków, więc trochę to łagodzi. My też mieszkanie całe odrzewione. Ale lezy w dolinie, wiec powietrze stoi. Zadnego wiatru, deszcze bokiem. Jest sauna. Bardzo.
U Polsce ostatnio w kratkę. Ostatnio było całkiem fajnie bo temperatura ok. 20 stopni, a dziś upał, w Wolbromiu grad ze śniegiem i tak jakoś się żyje.
Wszystkie okna otwieramy na maksa o 5 rano. Po godzinie zamykamy, rolety w dół. Wszystko co w płynie i do spożycia ląduje w lodówce. W zamrażarce wiadra lodu. I tak się żyje, niczym zombie. W mapki pogodowe zagląda się klęcząc na podłodze i modląc o niż z północy.
Ale 36 C to normalna temperatura. Ja rozumiem żeby jakieś upały były, ale tak...
E nie, nie jest normalna. Na pewno nie w PL. Nawet u Ciebie to nie jest chyba norma. Jak ja na FL mieszkałem 20 lat temu to lipiec - sierpień normą było tak pomiędzy 94 - 96 F. Oglądałem w lecie dużo The Weather Channel bo się na huragany czekało, i tzw triple digits to tylko gdzieś Arizona, Nevada. Nie pamiętam żeby było w moich ówczesnych okolicach więcej niż 98F. A PL jednak to inna strefa klimatyczna.
Generalnie człowiekowi trudno jest oszacować "normę", ponieważ nasza pamięć z jednej strony pamięta dobrze rzeczy "nieoczekiwane", z drugiej dobrze wycina "nieprzyjemności". Dlatego jeżeli chodzi o "normę", to tylko obserwacje, zapisy, średnie etc
No tutaj normalna to 34-36C, dzisiaj akurat chłodno bo "tylko" 90F, w weekend były upały bo dochodizło do 103F. Przy czym jednak róznica między 36C a 28C jest ogromna, choć to tylko niby dwa stopnie. I dużo zależy od tego czy wieje i od wilgotności. Triple digits w Arizonie czy Newadzie to norma, ale tam sucho i przezyć to łatwiej niż 94F latem na Florydzie. Gemeralnie Floryda najlepsza jest zimą
Za dzieciaka pamiętam, że upał powyżej 30 stopni to rzadko bywał dłużej niż po kilka dni w wakacyjnym miesiącu. Obecnie tyle to w maju-czerwcu się uzbiera, zaś potem większość lipca i sierpnia jest totalna masakra, a taka fajna pogoda była, ok. 20 stopni i wiaterek!
(drapie się po głowie) a to nie było kiedyś w książkach od gegry, że dla naszej części kontynentu uznawało się lipiec z temperaturą + 27 jako normę pełni lata, a 30-32 to już anomalia ?
A nie wiem, ale zapamiętałem, że kiedyś powyżej 30 stopni było dla mnie dużo większym wydarzeniem niż obecnie, gdy jest standardem utrzymywanie się takiej pogody przez dłuższy czas oraz kilka razy wywalenie mi termometru rtęciowego w kosmos, bo się mu skala kończyła xD
Żyjemy w klimacie umiarkowanym, więc żądam umiarkowanej temperatury, a nie upałów od maja do września! XDD
Ja z powodu dziecięcej fascynacji lotnictwem wcześnie się zacząłem interesować meteorologią. Prowadziłem nawet zapiski na moich starych komputerach i robiłem różne statystyczne obliczenia i triki. Trochę z tych danych mi zostało. Np wyjątkowo upalne lato 1992 - pożar w lasów w Kuźni Raciborskiej
https://pl.wikipedia.org/wiki/Po%C5%BCar_lasu_w_nadle%C5%9Bnictwie_Rudy_Raciborskie
Wtedy w moich okolicach (południowo wschodnia PL) temperatura powyżej 30 w ciągu dnia utrzymywała się z malymi przerwami przez 3 tygodnie, max to było 32 a i tak ludzie mówili "anomalia". Prawie całe lata 90-te były w tym zakątku Polski książkowym przykładem klimatu kontynentalnego (sucho i gorąco).
Dla odmiany lipiec 1993 był anomalią w stronę zimności (byłem wtedy cały miesiąc na obozie szybowcowym więc mieszkało się w namiocie, cały dzień na lotnisku, plus trzeba było pogodę monitorować).
W lipcu 1998 i 1999 zaczęło mi z obserwacji wychodzić coś dziwnego - przez kilka dni, do około tygodnia, temperatura w nocy nie chciała spadać poniżej 25C i było wrażenie "upalnych nocy". Tego wcześniej w moich stronach nie obserwowałem.
Potem kilka lat mieszkałem w klimacie subtropikalnym (Floryda) więc moje subiektywne odczucie gorąca zostało zaburzone.
Pod koniec lat dwutysięcznych mówiło się, że trwająca od lat 70-tych susza hydrologiczna w całej Polsce może się skończyć a potem przyszedł rok 2014 i się te przewidywania kompletnie wywaliły. Jesienią 2014 zaczęła się na tzw. niżu polskim susza i swoje ekstremum osiągnęła w lecie 2015, które też było mocno odchylone w stronę "cieplej niż zwykle". I od tamtego czasu co roku jest właściwie cieplej. Nie prowadzę już moich statystyk ale dane są publicznie dostępne i można to zweryfikować.
Generalnie - globalnie to ostatnie kilka lat to bardzo gwałtowne przyspieszenie ocieplenia. Większość znawców tematu uważa że to jest taki "lokalny pik", i że to "przyspieszenie przyspieszenia" jest jakimś lokalnym objawem wyjścia naszej planety z epoki lodowcowej, i że klimat będzie się dalej ocieplał, ale wolniej. Czyli będą kłopoty niejakie, ale cywilizacja i ekosystemy zdołają się przystosować. Są też niestety alternatywne interpretacje, m.in dyskusja się toczy na temat pewnego parametru nazywanego w uproszczeniu "czułością systemu", który jeżeli ma niedobrą wartość to możemy być w tzw czarnej d... Jest coś takiego co się nazywa OpenModelica, to język do modelowania matematycznego systemów złożonych, jak ktoś ma mocne nerwy to niech rzuci okiem na to:
https://modprodblog.wordpress.com/wp-content/uploads/2020/04/modprod20_talk4a_fritzon-tinnerholm_sustainability-dynamics-in-modelica.pdf
Takiej przyszłości sobie chyba nikt nie życzy, ciężka do wyobrażenia i zaakceptowania (MAD MAX).
Anyway gorąco jest, trzeba kupować klimatyzatory, inwestować w firmy je produkujące, i liczyć na to, że gorzej nie będzie. A ze swojej strony zrobić coś dla lokalnej przyrody - nie kosić trawników i apelować o nierobienie tego
I miasta. Na przykład Sofia w nocy jest około cztery stopnie cieplejsza od okolicy - beton się nagrzewa, w nocy oddaje ciepło. A ona jest zielona. Efekt miejskiej wyspy ciepła jest silniejszy w przypadku bardziej zabudowanych miast, pozbawionych zieleni. To też mocno wpływa na komfort mieszkańców - jednak parę stopni robi różnicę. No i miasta wpływają na otoczenie w rozmiarze jakoś trzykrotność własnej powierzchni. Małym wysiłkiem dałoby się choć trochę bardziej znośnie uczynić je do mieszkania. No ale trzeba chcieć xD
Ogólnie mam nadzieję, że ktoś pójdzie po rozum do głowy, wprowadzi zdalną pracę gdziekolwiek to możliwe, by drogie, gwarne, brudne, tłuste miasta stały się tylko fluktuacją w dziejach ludzkości.
Karaś napisał:
by drogie, gwarne, brudne, tłuste miasta stały się tylko fluktuacją w dziejach ludzkości.
-----------------------
Boję się, że akurat w Polsce zmierza to w innym kierunku, przynajmniej patrząc na obecne plany połączenia duże miasta w zasięgu 100 minut od Warszawy, zamiast decentralizować, czego jestem gorącym zwolennikiem, by ludzie mieli opcje. Obawiam się, że coraz więcej ludzi będzie iść za pracą do dużych ośrodków, ściągających okoliczną siłę roboczą
No tak jest od XIX wieku. Zdalna mogła to odmienić. Jasne, że nie wszystko da się robić zdalnie, ale większość prac biurowych z powodzeniem. Odciąża to duże ośrodki miejskie, decentralizuje, podnosi komfort życia. No ale cóż, knaga wolała zajechać dopłatami, a korpomenedzerowie nie wytrzymają bez wąchania pierdów podwładnych.
Ja dziś siedziałem 8h w biurze, swetr miałem a i tak zmarzłem, tak mnie wypizgało, jak wyszedłem to te 30+ to był jak Powiew Życia. Wchodzę do tramwaju... a tam klima :`( Słowo daję, tak mnie wypizgało dzis że teraz siedzę i się wygrzewam jak jaszczurka na kamieniu xD
Podbijam wątek i zwrócę uwagę na pewien "drobny szczegół", który umyka przynajmniej w głównym nurcie medialnych rozważań nad klimatem. Zmianami, znaczy.
Otóż, nie wiem czy wiecie , ale zbliżamy się do apogeum aktywności słońca, które swój peak będzie miało w przyszłym roku, w lipcu
Także tego, powiedzieć, że się tam kotłuje, to jak nic nie powiedzieć. Zorze w Polsce owszem są i ładne, ale trzeba mieć też gdzieś z tyłu głowy, że ma to swoją przyczynę, no i cenę - czyli piekielne upały.
Nie pocieszałbym się za bardzo, że zaraz będzie chłodniej, bo cykl aktywności Słońca trwa mniej więcej 11 lat, a ociepla się znacznie dłużej...
Jest kilka cykli słonecznych. no i takie minimum Maundera to przyniosło małą epokę lodową. Ostatnie setki lat to raczej zwiekszona aktywność w cyklach względem np. XV wieku. Jest szansa, że niedługo następne cykle będą spokojniejsze. Generalnie jest to fascynujący temat i szkoda, że bywa marginalizowany, bo choć samego ocieplenia nikt normalny nie neguję, a zanieczyszczenia to osobna kwestia, to jednak Słońce może mieć na to przyspieszenie więcej wpływu, niż się mówi.
Dziś o 18 było 40 stopni w tak zwanym "cieniu", tzn. po stronie mieszkania, na którą od 13 nie pada słońce. Był też wiatr. Gorący. Wczoraj też. Jakby stanąć pod silnikiem samolotu pry wychodzeniu na płytę xD
O ja cię ... co prawda tutaj "chłodniej" mamy, ale powietrze też jak z pieca.
W poniedziałek miałem dobre 40 w cieniu, bo koło 20 spadło do 39. We wtorek podobnie, aż się do wody nie chciało wchodzić. ~ Wakacje to ciężka harówka, dobrze że napoje chłodzące w zasadzie za friko.
Dzisiaj mieliśmy spory ubaw, jak w czasie przerwy leciały Newsy, w tym że w Brytanii był "Heat wave" i cały tydzień było aż 28 C. Choć w pewnym sensie rozumiem Brytyjczyków
Dziś w Rzeszowie zmierzone fachowo, w cieniu, +37C
Kawałek na dzionek na słoneczku:
https://www.youtube.com/watch?v=waqvPsB-cYk
Ciekawa sprawa dla zainteresowanych; od jakichś dwóch tygodni, amerykański (imperialistyczny, burżuazyjny, podżegaczo-wojenny) model atmosferyczny GFS prognozuje kilka turbo-mega upalnych dni, z temperaturą w całej Polsce przekraczającą (w cieniu) 40C. W tej chwili takie kasandryczne przepowiednie dotyczą (na szczęście) tylko 3 dni: 12 (pon), 16 i 17 (pon, sob) sierpnia. Czyli na długi weekend jak znalazł. Ponadto, model zweryfikował swoje szalone widzenia i teraz będziemy mieli "tylko" górne regiony 30-stek, czytaj 36-38, 40 tylko miejscami w centralnej PL. Na szczęście 15 sierpnia wygląda teraz dość bezpiecznie, z temperaturami w zakresie 26-28. Chodzi oczywiście o święto i te wszystkie towarzyszące temu imprezy pod gołym niebem. Mam nadzieję, że ktoś decyzyjny to monitoruje, i w razie W wydarzenia open-air odwoła, bo 35+ w cieniu to już nie jest drobna niedogodność tylko okoliczność zagrażająca życiu (szczególnie jak ktoś w pełnym słońcu stoi i defiladę ogląda).
ANYWAY! Model się wyraźnie w ostatnich dniach zastanawiał, czy tego upału będzie cały tydzień i 40-42 czy tylko kilka dni i to z nędznym 35-40. Każda kolejna iteracja oddala te ciekawe dni do przodu w kalendarzu, tak więc prognoza codziennie o nich mówi "tak, tak, to już niedługo, będzie za tydzień". Jaki z tego wniosek, to każdy może się na własną rękę zastanowić, moim zdaniem w dobie obecnych modeli i zasobów obliczeniowych "za tydzień" to nie jest niewyobrażalnie odległy termin dla sprawdzalnej prognozy (a był taki 25 lat temu). Znaczy to, że proces który do takiej pogody w naszym kraju może doprowadzić jest jak najbardziej realny z termodynamiczno-płynowego punktu widzenia, a nie jakimś zwariowanym artefaktem kumulacji błędu numerycznego. Mówiąc dosadniej, pojawia się widmo Miecza Damoklesa. To się niedługo wydarzy, bo może się zdarzyć, prognoza się trochę rozmija, ale to jest raczej łut szczęścia z naszej strony a nie wada samego modelu, metody, czy programu komputerowego który to wszystko liczy.
Jak ktoś chce, to może sobie poklikać tu:
https://www.wetterzentrale.de/en/default.php
Kiknąć na GFS z lewej strony, po lewej będzie kilka guziczków co ma być narysowane, na górze czas, można sobie poklikać, animację zobaczyć, jak to wszystko się kotłuje i bulgoce Chociażby dla walorów wizualnych
Czyli to jednak prawda, w Polsce będzie jak w Ameryce 😀
Ostatnio się polepszyło. Nadal jest 30-35 stopni, ale przyjemnych - w nocy temperatura spada do 13-15, więc nawet jak dowali za dnia, to zupełnie inaczej się to czuje, niż gdy w nocy było 28
Karaś napisał:
Nadal jest 30-35 stopni, ale przyjemnych
-----------------------
Ło Jezu :O Jak Wy w tej Sofii żyjecie. Klima jest? Sjesta w połowie dnia? Rozumiem że 13-15 w nocy to wytchnienie, ale czy budynek zdąży się cokolwiek ochłodzić?
W Norwegii 24 stopnie były, i odkryłem że hotel nie ma klimy. Pomyśleć, że w październiku i marcu mi to zupelnie nie przeszkadzało. 😀
Jakiś tydzień temu wróciły gorące noce. Parę dni temu siedząc na balkonie przed pierwszą, termometr pokazywał 30 stopni. Teraz jest 22, jest 28 stopni. Popadało może ze dwa razy przez chwilę.
Jest to dość nietypowe. Upały nie należą tu do rzadkości, w końcu "ciepłe kraje", ale zazwyczaj było to przyjemne, stabilne 30 stopni od czerwca do września ze spadkiem do 5 w nocy, dwa-trzy tygodnie ciągłych upałów, kilka pojedynczych, letnie burze, zazwyczaj zaczynające się DOKLADNIE w momencie kończenia pracy...
A w tym roku idź pan, to już trzeci miesiąc taki leci. Jeszcze dzień w dzień koło 23 śmierdzi, jakby ktoś podpalił wiadro z biegunką.
Dobre jest to, jak koty to znoszą. Puchate, zimowe maine coony, a najchętniej cały dzień by na balkonie w tej saunie leżały XD a jak się robi zimniej, otwieram balkon a tam mróz i wiatr to tylko się nagle zatrzymują, mrużą oczy, otrzepują łapki i wracają do środka.
Mam już serdecznie dosyć tego piekarnika. Aby do zimy ...
Nie no, z dwojga złego wolę upały, zamkne okna i ujdzie, a zima to drogo ogrzać xD
Cóż, od dwóch dni mocniej wieje, przyszło ochłodzenie, somsiad znów sięgnął po wiertarkę...
To akurat logiczne. Nie wiesz, że w upały się nie majsterkuje ?
Żeby on chociaż majsterkowal, on wierci dla funu
Wzmacniacz na full, kolumny do ścian lub podłogi dociśnięte - w zależności czy somsiad obok czy pod, mieszka. Jakiś Napalm Death lub coś w tym stylu na full i zapętlić, bo to jednak krótkie utwory są, choć treściwe
I wychodzisz na zakupy, tak na godzinkę ...
Nie no, nie będę innych wkurzał przy okazji xD
Ale w Polsce za ścianą mieszkała taka kobita co w kółko puszczała na maksa Katowice nocą i kici kici miau. I to głośno.
Wtedy robiłem jak mówisz ale z tym: https://youtu.be/Ppm5_AGtbTo?si=ePcceUnfQbSRsDPq
Bardzo ładna piosenka
Gigantyczny ruch, korki, tłumy, sraczka w sklepach bo jeden dzień zamknięte więc zapasy jak na godzinę "W", na cmentarzach rewia mody, najwięcej nowych samochodów się w tym okresie sprzedaje bo przecież rodzina musi zobaczyć i ma im oko zbieleć. Hipokryzja i debilizm.
Już wolę przebrania i dzieci zbierające cukierki w Halloween, które jako święto "zaimportowane" jest moim zdaniem o wiele fajniejsze.
BTW ja z rodziną siedzę w chacie, olewamy masowy "grobbing"
W sumie jak jest tak jak w tym roku, że trzydniowy weekend, to śmiało można przełożyć na następne dni - na drogach i parkingach będzie luźniej
Tyle że dziś pogoda jak złoto.
Oj tam, oj tam...Tak jakby nie można było i świętować Halloween wczoraj (i np. przebrać się za czarownicę rodem z Totalnej Magii*), i odwiedzić miejsc pochówku ukochanych członków rodziny...Jak ja. 😉
Chociaż pluję sobie w brodę że poszłam na taką łatwiznę...Planuję w przyszłym roku się ogarnąć i wysmażyć jakiś kostium godzień Akolitki Sauronkowej! 😇
*Co prawda ubabrałam się sztuczną krwią - że niby Zigûr mnie pogryzł^^)
Przeca ZAWSZE tak było, kolega "wczorajszy" czy jak ?
TRADYCJA, rzecz święta. Jedyne co się zmieniło, to kobity nie zakładajo już futer na pierwszego . Teraz spodnie kończą im się przed kostką, co oczywiście wylezie im na starość, czyli w okolicach i po, czterdziestce - choroby stawów
Tłumy na cmentarzach były zawsze ale zgadzam się co do sraczki w sklepach, bo - o zgrozo - jeden dzień będą zamknięte. Bawi równie tak bardzo jak Lis narzekający, że jeśli Wigilia będzie wolnym dniem to nie będzie miał kiedy kuoić prezentów, bo zawsze kupuje 24.12, bo wtedy jest presja czasu i są emocje XD no ludzie kochani, trochę planowania i można wszystko kupić w inne dni tygodnia.
Hehe, jak w ogóle można kupować prezenty 24/12 ?... No, ale Lis to już dawno i tak odleciał, więc nie dziwi.
W sumie nie jeden, a trzy dni
No jak trzy, skoro dzisiaj w sklepach tłumy
Zepsuł się timer w piekarniku i co 12 godzin bzyczy. Trzeba wylaczac ręcznie. Trzeba by go rozkręcić i odłączyć. Kaptur w pralce się przesunął, plus cos się z bebnem stalo i pralka tlucze jak opętana, próbując uciec z kuchni. Poza tym pękł kran i leci woda. Dostał plasterek xD to teraz tylko cieknie a nie tryska.
A to dopiero 2 tygodnie roku xD
Wymiana kaptura w pralce to nie jest wielki wydatek czy problem. Dla sprawnego fachowca niecała godzinka roboty. Gorzej, że wali jej w bębnie, bo to oznacza, że poszły tam łożyska. Ponieważ producenci zalewają bębny plastikiem, przez co skutecznie zablokowali wymianę łożyska wartego paredziesiąt złotych, to musisz kupić nową pralkę ... No chyba, że jesteś szczęśliwym posiadaczem jednej z tych nielicznych pralek, gdzie taka możliwość jeszcze istnieje.
Ostatecznie, na upartego możesz oczywiście oddać ją gdzieś do serwisu, który podejmie się takiej operacji, czyli rozcinania bębna i ponownego go klejenia, jest to możliwe. Koszt takiej usługi, to więcej niż połowa ceny nowej pralki .
Cieszę się, że pomogłem
Ciekawe czy "wydłużona gwarancja" (czyli ubezpieczenie od zepsucia się po gwarancji) wyszłoby drożej niż nowa pralka.
Ciekawe też, czy obejmuje łożyska, bo zakładam z dużym prawdopodobieństwem, że jednak nie.
Ludzie często myślą, że jak wykupią taką gwarancję, to mają wliczone w to wszystkie usterki. A to guzik prawda. Nie twierdzę przy tym, że zawsze jest to robienie klienta w bambuko, no ale często tak właśnie jest 😁.
Ps, czas zbycia obecnych pralek to jakieś 5, 7 lat. Po tym okresie to w zasadzie pytanie nie czy, ale kiedy. Skutecznie też skracamy to życie, ustawiamy pralki na najwyższe obroty, czego powinno się unikać, obciążenia dla łożysk, są wtedy przeogromne. Niskie obroty ludzie, tylko niskie.
Nigdy nie czytałem ogólnych warunków ubezpieczenia, bo i nigdy nie skorzystałem
Przy pewnej dozie szczęścia może nie łożyska bębna, ale jego amortyzatory. Przynajmniej tak się łudzę w 15letnim produkcie firmy na B., który zaczyna u mnie wędrować po łazience. Ale nikomu nie chce się wezwać magika, a mi się nie chce grzebać.
Jest taka możliwość. W sumie, przy padniętych łożyskach pralka raczej nie skacze, tylko wali w bębnie jakby kamieni nawrzucał.
Z drugiej strony, jak pokręci bębnem "na sucho" i będzie łomot i wyczuwalny luz na bębnie, to na bank łorzyska.
Jak wiadomo, usterki chodzą parami, więc może być to i to. Ciekawe tylko, co mu ten kołnierz przesunęło, możliwe, że się wziął i wyrobił w eksploatacji. Zdarza się, może ten model akurat tak miał 😁
No chyba, chyba, ale w to akurat nie chce mi się wierzyć, choć słyszałem o takich przypadkach, że to nowa pralka (z opisu kolega nie pisze o wieku, więc wykluczyć nie mogę), że to nowa pralka i nie ma zdjętych śrub blokujących. Wtedy faktycznie skacze jak koń a i może szkód narobić 😁
Kiedyś dość sporo tabaki zażywałem, różnych się próbowało, pewnie coś koło trzystu różnych się przez nos przewinęło. Bardzo fajne hobby. Niestety, w pewnym momencie polski rząd zakazał sprzedaży tabaki przez internet osobom nieprowadzącym działalności gospodarczej, więc importerzy padali jak muchy, no ale zostawały jeszcze trafiki, które z hurtowni mogły pozamawiać m.in. Bernarda, producenta o trzystuletniej tradycji. Wyjeżdżając do Bułgarii w sumie przestałem, bo tutaj ciężko dostać coś innego niż mentolowe Poschle (nawet nie widziałem niczego innego niż Gawith i Ozona), kiedyś sobie kupiłem na wycieczce do Polski kilka ulubionych (Aecht Altbayerischer, Klostermischung, Magic Moments, Schmalzler, Zwiefacher, Postillion, Fichtennadel) i dzisiaj je wyciągnąłem z szafy. Nostalgłę strasznie i wszedłem na stronę Bernarda, a tu... zamknięta! Zamknęli się w maju 2024 roku, padli pod walcem unijnego Zwangswirtschaftu (Dyrektywa TPD3). Po trzystu latach.
Z tego co widzę, to próbowali to outsorcingować do McChrystalsa, mającego siedzibę w Wielkiej Brytanii. Ciekawy wybór, bo ciężko mi pomyśleć o producencie tabaki produkującym bardziej diametralnie różne produkty niż Bernard i McChrystals. Ale spróbowali. Jeszcze z sierpnia są informacje, że tak, że nauczyli nas robić, poznaliśmy już receptury... i cisza
Wielka to strata dla ludzkości, produktu, który powinien być chroniony na liście Unesco. Klostermischung co najmniej - peak tabaki, a i reszta topka światowa.
Zarówno ciepła woda jak i ogrzewanie w kaloryferach idzie w Sofii od jednego dystrybutora, Toplofikacji.
No i co roku, osiedle po osiedlu, latem, wyłączają ciepłą wodę na dwa tygodnie w miesiącach letnich w celu "konserwacji".
Dziwne, ale czort wie z czego to jest zrobione, pewnie i tak cudem w ogóle działa, a latem to niewielki problem, bo przy czterdziestu stopniach to nawet zimna woda leci ciepła.
Mimo tego, awarie są dość częste. Ostatnia w grudniu. Kiedyś wywaliło ciepłociąg, gejzer tryskał na wysokość drugiego piętra i z tego co słyszałem, to i tak mieszkańcy musieli płacić za zużycie xD bo przecież nabiło.
Parę dni temu miała miejsce awaria ogrzewania w południowej część, Mladost i Darwenica (po polsku - Młodość i Pluskwa).
Naprawili.
Tak naprawili, że przy okazji doszło do jeszcze większej awarii, która tym razem objęła dziewięć kwartałów i kilkadziesiąt do kilkuset tysięcy osób.
Tak więc od wczoraj nie mamy ogrzewania w kaloryferach, nie mamy ciepłej wody, myjemy się w wodzie o temperaturze górskiego potoku.
Kiedy naprawią - nie wiadomo - ponoć do poniedziałku. Wrzucili zdjęcie z akcji naprawczej, powycinali jakieś prostokąty w ciepłociągu, stamtąd leci para (nie zakręcili???), niby praca wre, kilkanaście osób zaangażowanych, ale podział pracy taki, że czternaście jest potrzebnych do obserwowania tej jednej, która coś tam dłubie. I pewnie okolicznym mieszkańcom naliczą za ponowne ogrzanie rur prowadzących xD
Nie jest to przyjemne, bo w nocy minus dziesięć, a elektryczne peczki... no, nie dają rady.
Niektórzy w blokach mają łatwiej, bo sobie po prostu poinstalowali kozy na węgiel więc ich to nie rusza.
My nie mamy. Marzniemy.
Chyba pójdę na basen się wykąpać xD
-mieszkańcy musieli płacić za zużycie xD bo przecież nabiło.
Hehe, to tak zwana woda "niezbilansowana", za którą muszą płacić lokatorzy
Poza tym dobre, dobre !. Nie zazdraszczam oczywiście, ale ku pokrzepieniu cytując z klasyka - https://youtu.be/VxoLyTKXsAc?t=33
Na szczęście, za niedługo już wiosna !
Wczoraj chciałem sobie kupić kabel USB C - Micro USB B, bo w Bułgarii albo takich nie ma albo są za 70-120 złotych, a w media Expert czilera 30 złotych odbiorę sobie jak będę w kraju.
Płatność bułgarską kartą nie przeszła.
Zapłaciłem revolutem, nie ma problemu.
Dwie minuty później telefon z banku - płatność zablokowana, bo podejrzana aktywność. Mówię wsiczko e na red, że to byłem ja, jest git, dzięki za czujność, okej miłego wieczoru (była 21, ktoś tam siedzi i obserwuje te transakcje??). No i w sumie fajnie, że czujni.
Dzisiaj chcę sobie kupić durnostojkę z jukeja (Ha`Tak Master Replicas) i płatność nie przechodzi.
No dobra. Nqma problem, prześlę sobie na revoluta.
Też nie przechodzi xD
Na koncie pokazuje karta aktywna, ale widocznie mi zablokowali międzynarodowe.
Wchodzę na czat - bot.
Dzwonię na infolinię - osiem minut - bot. Nie ma już ludzi na infolinii.
Muszę iść do banku.
Jak w latach dziewięćdziesiątych.
Nawet nie po to by załatwić - rozumiałbym pójść bo KYC by zweryfikować dane - ale by w ogóle WYTŁUMACZYĆ PROBLEM.
Te durne AI i boty cofają nas coraz bardziej. Wszędzie jest ten szajs już. Niczego nie da się zdalnie załatwić. Już wolałem jak łączyło z Dalekim Wschodem...
Dżizas, jak ja tęsknię do czasów nie tak odległych przecież, kiedy zwykłe, proste sprawy można było załatwić z żywym ludziem na słuchawce.
no to jest dramat, ja nie mam nic przeciwko przyblokowaniu, wolę w te stronę niż jakby mnie mieli okradać (gdyby było z czego w ogóle xD) ale sam fakt że coraz więcej miejsc całkowicie rezygnuje z jakiegokolwiek ludzkiego wsparcia to jest dramat jakiś, mam nadzieję że ktoś się w...i zrobi BotWatcha, w którym będzie wypisywał wszystkie firmy które próbują iść w ten sposób na łatwiznę żeby było wiadomo kogo unikać albo komu złośliwie jedynki wystawiać gdzie się da xD
Ale poważnie to strach jest jak człowiek gdzieś jedzie, czy mu system nagle transakcji nie odrzuci bo może właśnie jesteś okradany (przez siebie samego). Jak mi we Francji zajumali karty, to specjalnie się nie przejęli tym że zacząłem kompulsywnie robić transakcję za transakcją
oo, ale mnie w tym wkur...ą w PKO, jak sobie człowiek kulturalnie kupuje monetki do Pokemon GO, a tu przy trzeciej czy czwartej transakcji wywala błąd i już wie, że będzie wisiał zaraz na infolinii xD Tu jest jeszcze dodatkowy twist w postaci tego, że płacę w kazachskiej walucie (bo taniej), więc OK, rozumiem że kilka takich samych transakcji w kilkusekundowym odstępie czasu w dziwnej walucie może wzbudzić... zainteresowanie algorytmu, ale wciąż XD
W zeszły weekend siedziałem sobie w parku, piłem piwko, zamówiłem grilla z glovo i miło spędziłem. Nawet sobie pyszczek przypieklem. W ten weekend to już w ogóle - 29 stopni było. Gorąc mocno.
Dzisiaj w nocy minus 10 i spadl śnieg XD
Imagine migreny przy takiej amplitudzie.
Ugh, zupełnie mi umknęło, że to już tej nocy zmieniamy czas na letni... Szczerze nie cierpię tej praktyki; nie dość, że zostanie nam zabrana godzina snu, to jeszcze będzie trzeba przynajmniej przez kilka dni dostrajać się do nowych godzin (przynajmniej ja tak mam). Niech to odejdzie już w zapomnienie, bo naprawdę chyba nikomu to nie służy, poza przyprawianiem o irytację.
Patrz na to pozytywnie. Dobrze, że nie zmienia się z niedzieli na poniedziałek. To dopiero byłaby masakra
Ale może Polacy podczas prezydencji przeforsują jak w końcu przekonają Brukselę
https://www.infor.pl/prawo/nowosci-prawne/6898889,czy-to-juz-koniec-przestawiania-zegarkow-polska-prezydencja-kontra-bi.html
Nie ma takiej opcji . Wszystkie parlamenty krajów członkowskich muszą się zgodzić, a poza tym, wojna będzie o to, przy jakim czasie zostać. Zimowym czy letnim ?...
To akurat każdy kraj sam zdecyduje jaki chce mieć czas (de facto strefę czasową).
Hiszpania od 2026 olewa zmianę czasu nie czekając na zmianę przepisów unijnych.
Tylko przy jakim czasie zostać, skoro my wolimy letni, a już kraje bardziej na zachód zimowy (wystarczy rano sprawdzić jakąś kamerkę w Niemczech, gdy u nas rano o 8. już jasno, a u nich ciemno na ulicy),musiałyby nam się strefy bardziej rozjechać.
Jak przejdziemy na letni to też będziemy mieć ciemno rano. Nasz czas zimowy jest naturalnym czasem słonecznym dla Szczecina, letni - dla Kijowa.
Wiem. Ale jeśli my będziemy mieć ciemno o 8. rano to w Dortmundzie pewnie będzie ciemno jeszcze o ok. 9. XD
Także ten, z jednej strony nie lubię zmiany czasu, z drugiej rozumiem narzekania rodziców, że dzieci musiałyby po ciemku chodzić do szkoły. Najbardziej denerwuje mnie, że już w październiku przechodzi się na zimowy, a możnaby z miesiąc później.
Nie obchodzi mnie jaki chcecie mieć czas, ja chcę mieć czas, w którym będę się wysypiał
I za takim będę głosował jakby co.
A niemce to niech zawsze mają ciemno. Spoken, spoken 🤟
Tyle że oni mają większą siłę przebicia i prędzej nas zmuszą do przyjęcia ich czasu niż my naszego, zwłaszcza że ostatnio zgadzamy się na wszystko, co Berlin robi
Ale wiesz, że to od Ciebie zależy od której do której śpisz?
Ja wolę zimowy - nie potrafię wyjaśnić tego logicznie, ale przy czasie zimowym zdecydowanie lepiej mi się funkcjonuje.
W tej chwili zimowy mi nie przeszkadza, ale moment, gdy przechodzimy na niego i po chwili ciemno robi się o 15:20...aż chce się żyć XD
O 15:20 to się robi ciemno w grudniu w północno-wschodniej części Polski, a nie "zaraz po przejściu na zimowy".
-Pojęczę sobie o polityce; chciałabym powiedzieć że ostatni raz; ale nie mogę obiecać bo może zaraz mnie coś tak wkurzy że bedę musiała skomentować. 😅Ale wolałabym nie. Bardzo chciałabym żeby to było ostatni raz.
Szkoda czasu; energii i nerwów...
Zawsze mi się wydawało że człowiek
powinien się interesować tym co w kraju i na świecie. Że to takie cholernie ważne być na bieżąco z aktualnymi informacjami politycznymi. Ale szczerze mówiąc w naszym przypadku, na polskiej miedzy; czy jest w ogóle JAKIKOLWIEK sens śledzenia newsów? Co człowiek z tego ma prócz dodatkowych i zbędnych nerwów i stresu? No chyba kompletnie nic. W polityce u nas od wielu lat tak naprawdę nic się nie zmienia. Inni ludzie się dwoją; troją, starają a na końcu tunelu i tak stoi uśmiechnięty kawaler z Żoliborza w garniturku; z bananem na twarzy i się ze wszystkich śmieje. Wielkie analizy; prognozy; przewidywania, "WIELKIE NIEWIADOME CO TO BĘDZIE, KTO WYGRA MOŻE TYM RAZEM NIE PIS?"; sranie w banie, samooszukiwanie się, a wynik jest zawsze jeden. Bo PIS zawsze wygrywa tak czy inaczej. Tak naprawdę nawet jak przegrywa to wygrywa. Nie da się odciągnąć Kaczyńskiego od władzy; to jest monument w tym kraju. Można się łudzić; jak ostatnio przez dwie godziny...A i tak wszystkie nadzieje yebną w drobny mak. Bo tu nawet nie chodzi o samego Nawrockiego wcale. Chodzi o to że Kaczyński wystawia jak zapowiadał: "młodego; wysokiego; przystojnego"; OBOJĘTNIE JAKIEGO MOŻE BYĆ NONEJM Z PRAWIE ZEROWYM DOŚWIADCZENIEM W POLITYCE. KTÓRY KONKRETNIE NIE ODPOWIE NA ZADAWANE PYTANIA BO ZA BARDZO NIE WIE. NIE JEST W TEMACIE. [NIE MUSI] ZNA FORMUŁKI W SUMIE. Z HMMMMMM "CIEKAWYM" ŻYCIORYSEM, a ten naród; ci ludzie; to przyklepią. Czy to z wielkiej wiary, czy z przekory; dla fabuły; z trolstwa, czy kompletnie z dupy. Nieważne jest nic. Na końcu i tak wygra Jarosław; tak czy srak krzyczący : WYGRALIŚMY!!!
"POLSKA JEST MOJA I WSZYSCY MOGĄ MI NASKOCZYĆ ŁEHUEHUE A CO WY MYŚLELIŚCIE ŻE JAKIEŚ NIESPODZIANKI SZOKUJĄCE* TUTAJ BĘDĄ? NIEDOCZEKANIE JA MAM ZAWSZE OSTATNIE SŁOWO! IHIHIHI"
Ile można tego kurła oglądać na loopie w nieskończoność? Ile razy można się dać wkręcać, przeżywać; analizować; trzymać kciuki, robić z siebie durnia wierząc że TYM RAZEM rezultat może będzie inny, "a może zwrot akcji", a potem dostać mentalną lepę na twarz? To już jest nie do zniesienia ten nudny do porzygania scenariusz.
No jpr.
Wiecznie te same pierdy. Te same argumenty.
Te same zagrywki, te same "zwroty akcji nie będące żadnymi zwrotami akcji".
Zupełnie jak w piłce nożnej repry.
Od meczu z Niemcami 74` o którym opowiadał mi dziadek.
Bojowe nastroje wiecznie: "WYGRAMY TO".
Mecz o wszystko: Sru.
Mecz o honor: "NIC SIĘ NIE STAŁO POLACY, NIC SIĘ NIE STAŁO".
Wiecznie to samo guano. Nic się nie zmienia.
DOSYĆ.
***** to wszystko.
PS. Przerzucam się na śmieszne jajcarskie edity z crack shipem stulecia = Trzaskowski × Nawrocki. 😂 TO JEST DOPIERO SHIP CO SIĘ ZOWIE. Bo tylko poczucie humoru nas uratuje
*Ja wiem jak wygrana Trzaska byłaby ryzykowna, i że nawet bardzo; Tusk na fotelu premiera, a jego człowiek na stołku prezydenta. TAKI ZONK😅
ALE DLACZEGO NIE MOGŁAM ZOBACZYĆ MINY JARKA I JEGO WYZNAWCÓW KIEDY BERŁO WYSMYKŁO MU SIĘ Z RĘKI? I tego niewyobrażalnego kwiku? Przecież to by było BEZCENNE.😂😂
Ech. Nie w tym życiu.
Ja byłem dużo zdrowszy psychicznie, gdy nie interesowałem się polityką i mam postanowienie od niedzieli wrócić do tego stanu, bo wiem, że inaczej czekają mnie lata pełne zawodów i oburzeń. Ciekawe czy mi się uda.
Jarkowi zostały miesiące, parę lat góra. Ale nie wiem czy bym wypatrywała zmiany, bo jak na jego miejsce wskoczy Czarnek, albo Ziobro ze swoimi czeczenami (tekst o Czeczenach nie jest mój, to jest ksywka wewnątrzpartyjna na to stronnictwo) to może zrobić się ciekawie.
Ogólnie masz rację, dlatego ja podszedłem do wyborów wiedźmińsko. "Zło to zło. Mniejsze, większe, średnie, wszystko jedno, proporcje są umowne, a granice zatarte. (...) Ale jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale." Tym bardziej, że wciąż nie wiem po co jest długopis z dworem. ~
Aha, repra miała jeszcze piękne Mistrzostwa w 1982. ~
Długopis jest po to żeby podpisywać. Lub nie.
Co do dworu, to już nie wiem
Kiedyś nie miałem Twittera, a moje zbieranie bieżących wiadomości sprowadzało się do jednej-dwóch rundek dziennie po jakimś portalu typu WP. Zajmowało to pewnie kilka minut dziennie, w zależności czy było coś wartego przeczytania poza samym nagłówkiem. Zapewne sporo rzeczy mi umykało, ale te najważniejsze raczej nie.
Polecam taką metodę. Przede wszystkim samemu sobie xD Bo zgadzam się - na koniec dnia wiele z tych prześwietnych analiz, komentarzy, memów nie ma większego znaczenia i szybko się starzeje.
https://www.ign.com/articles/the-expanse-osiris-reborn-from-the-developer-of-warhammer-40000-rogue-trader-looks-a-lot-like-a-new-mass-effect-and-yes-there-is-romance
Owlcat Games to studio o bardzo sympatycznej nazwie, i niebrzydkim portfolio... Ale. Założone w Moskwie, teraz wygodnie przeniesione na Cypr (jak wiadomo, wysepka jest outpostem dla rosyjskich biznesów, ale zyski i podatki idą do wrogiej nam kieszeni) oraz z paroma skandalami na tle developerów którzy wypowiadali się "obraźliwie" o Ukrainie i jej mieszkańcach (nie chwyciło na zachodzie, bo nie są kolorowi xd).
Także ;_;
Elegancko. Spiraci się, studio nic nie zarobi, a człowiek pogra w (miejmy nadzieję) fajną gierkę
kluczowe, nie dawać pieniążków :v
Cholera, przecież ja tak zawsze robię. To dopiero wyższa moralność - jeśli kiedyś wyjdzie, że jakieś studio było uwikłane w niemoralne rzeczy, to ja jestem kryty
...to jak moja relacja z Potterem xD
(I się ich boję)
Właśnie zapierałam coś w umywalce (dzieci +czekolada) .i kątem oka zobaczyłam ruch. Patrzę, zasuwa w wannie duży grubas. Chyba kątnik (staram się zbytnio nie studiować ich na zdjęciach i na żywo). Krzyknęłam, bo tak reaguję na większe i on się tak gwałtownie zatrzymał. To nie pierwszy raz jak pająk reaguje na mój krzyk. To takie dziwne i niefajne (wiem już, że uszu nie mają, ale wyczuwają wibracje czy coś takiego). No i musiałam go usunąć... meh...
I teraz czuję się obleziona i zastanawiam sie skąd wylazł, a trzeba iść spać
Pająki bywają odpychające (choć ja, widząc czasem jakiegoś w kącie pokoju, pozwalam mu zazwyczaj tam pozostać, bo zawsze może przyczynić się do złapania w sieci jakiegoś dokuczliwego komara czy muszkę), ale za to jakie mają nierzadko oryginalne i zabawne polskie nazwy!
Nasosznik trzęś.
Strojniś nadobny.
I - mój ulubiony - zyzuś tłuścioch.
Był taki moment, lata temu, że próbując walczyć z lękiem, pozwoliłam mieszkać jednemu, w kącie przy oknie. Nie łaził, za duży nie był. Nazwałam go Bolek. Dość długo koegzystowaliśmy.
Ale już mi przeszło. I tak wiem, że zawsze jakieś są gdzieś po kątach, w każdym pomieszczeniu. Wystarczy, że muszę żyć z tą świadomością
Taaa, kojarzę te nazwy. Może i zabawne, ale ciałka za nimi się kryjące już nie :/ No może trzęś jest ok. Te na chudych nóżkach najlepiej znoszę, albo tak malutkie, że ciężko gołym okiem rozróżnić szczegóły anatomiczne… ech… zaczynam się znów drapać jakby mnie coś oblazło :/
Kasis napisał:
Był taki moment, lata temu, że próbując walczyć z lękiem, pozwoliłam mieszkać jednemu, w kącie przy oknie. Nie łaził, za duży nie był. Nazwałam go Bolek.
-----------------------
Czy ma to jakiś związek z naszym Bolkiem z redakcji?
.
jak byłem w podstawówce, to znajdowaliśmy takie szczeliny w murach szkoły, patrzyliśmy, czy są tam gęste pajęczyny. Wiadomo, jak gęsta to i duży pająk musiał być. Tak to sobie tłumaczyliśmy w tych naszych głowach, i o dziwo się sprawdzało !.
Skąd wiem ?, bo do tych pajęczyn wrzucaliśmy muchi które wcześniej łapaliśmy. I robiliśmy takie oczy - o takie O_O, bo pająki były tam naprawdę ogromne, no i zjadały te muchi od razu. Fajne to było
Okrutne...
Robiłem tak samo xD
A robiliście walki na arenie? W sensie w słoiku...
Jak coś to dzisiaj nie pochwalam takich praktyk i uważam je za wysoce naganne!
Na arenie, znaczy w słoiku to nie. W słoiku to jednak za mało miejsca więc mucha jest na przegranej pozycji, bo nie ma jak uciec. Najlepsze były jednak takie duże pajęczyny, czasem nawet w śmietnikach osiedlowych bo tam najlepsze muchy były. Wiadomo, im bardziej śmierdzący śmietnik, to lepsze muchy. Tak działa przyroda .
No i kładliśmy taką muchę gdzieś na środku takiej pajęczyny, tak by mogła chodzić, ale polecieć to już nie za bardzo. Chociaż niektórym się udawało w ostatnim momencie, dziwne....
No ale jak ta mucha chodziła po tej pajęczynie, i ten pająk wyłaził, taki duży, no to wtedy się działo 🤟
Mój świętej pamięci dziadek miał posadzone obok siebie krzaczki bukszpanu, które różne pająki upodobały sobie na miejsca plecenia swoich sieci. I też chętnie podrzucałem im tam różne owady, obserwując, jak pająki wyskakują ze swoich norek, zatapiając szczękoczułki w tych "daniach na wynos".
Kasis napisał:
w wannie duży grubas. Chyba kątnik
-----------------------
Miałem kiedyś dokładnie taką samą sytuację. Jak go usunęłaś? Od pająków bardziej brzydzi mnie jedynie ich zabijanie na ścianie/podłodze/wannie/itp., więc wziąłem wąż prysznicowy i skierowałem go wodą do odpływu, a tam już potraktowałem największym ciśnieniem wody, żeby go odesłać do Posejdona...
Odpływ mniej więcej tego kształtu: https://i.imgur.com/i8Xexw5.png
Może te dziurki nie są zbyt duże, ale kątnik też nie ma odwłoku specjalnie grubego.
No to się zdziwiłem, bo zapierał się nóżkami tak kilka długich sekund! A gdy w końcu się poddał, to zniknął tak szybko, jakby się teleportował.
Szklanka, kartka...
Proszę Cię, co to za humanitarne metody? Dobre na pszczołę lub motyla
Wyznaję zasadę, że jak jesteś pająkiem na moim terytorium to giniesz Dlatego nie wzywam promila na pomoc (chyba, że pająk jest NAPRWDĘ duży), bo on je wypuszcza. Żeby potem kurde wróciły :/ Dawniej też tak podchodziłam do tematu, ale już mi przeszło. Tutaj są jakieś większe pająki niż tam gdzie dawniej mieszkałam.
Wczoraj to popędziłam po papierowe ręczniki. W przypadku tej wielkości pająka sprawdziły się trzy, złożone, żeby go nie poczuć I plask! Ładnie sprzątnięte do kosza. Takie topienie to chyba bardziej okrutne. I ten wczorajszy, nie wiem czy nie wymagałby popychu
Zawsze jest jeszcze odkurzacz. Przydaje się zwłaszcza na spacerujące po suficie. ALE po tym jak poczytałam trochę o tej metodzie, zawsze na wszelki wypadek wymieniam worek w odkurzaczu
MZLP też się boi pająków i też wydaje nieartkuowane dźwięki radości na ich widok. Jedyny plus jest taki, że ani sama ich nie zabija, ani mi nie każe (czego bym nie robił, bo staram się je ukrywać i dokarmiać). Mam je wypraszać za balkon, choć ostatnio serce Jej mięknie i jeśli jest zimno, to zostawia je w domu. ~
Bo szczęśliwy jest dom, gdzie pająki są. ~
Aha, gdy jest ciepło, to wieczorami można podziwiać śliczne i dorodne okazy na Moście Tumskim we Wrocku. ~
SW-Yogurt napisał:
Bo szczęśliwy jest dom, gdzie pająki są. ~
Ale one zawsze są. Zawsze. Nawet jak jakieś załatwię.
Ja nawet nadałam temu mieszkaniu nazwę związaną z pająkami krótko po wprowadzeniu się
Aha, gdy jest ciepło, to wieczorami można podziwiać śliczne i dorodne okazy na Moście Tumskim we Wrocku. ~
O matko, to już tyle lat, a ja się dalej wzdrygam na to wspomnienie. Musiałam iść środkiem mostu
He he ja też za nimi nie przepadam. W sensie jest pewna graniczna wielkość, powyżej której do ręki nie wezmę. Ale lubię na nie patrzeć. Są straszne, ale fascynujące. Składają się z samych ostrzy, oczu, zębów. Wspaniałe maszyny do mordowania. W pewnym sensie piękne (takim lekko psychopatycznym albo odjechanym sensie).
W moim rodzinnym mieście była wystawa pająków. Było tam ze 20 - 30 taki terrariów gdzie sobie te stwory siedziały. Patrzeć na nie to jest jakaś niesamowicie fascynująca sprawa. Byłem tam ze 2 czy 3 razy, za którymś była tam wycieczka szkolna, dzieci brały te potwory na dłonie! A to sobie tylko spokojnie siedziało 0.o - - - szacun, ja bym się w życiu tak nie zmobilizował (próbowałem). Myślę , że opublikuję galerię zdjęć dla chętnych xD
Na tej wystawie się dowiedziałem ciekawych rzeczy. Dla ludzi bez porównania groźniejsze niż pająki są pszczoły. Mnóstwo ludzi jest na jad pszczół uczulonych, użądli jedna takiego frajera, i bum, kaplica. Nikt nie jest uczulony na jad pająków. Ukąszenia ogromnej większości są zupełnie nieszkodliwe. Tych naprawdę potencjalnie niebezpiecznych jest może jeden czy dwa gatunki (australian funnel spider i coś jeszcze). Jeden jest zabawny bo jak chłopa użądli, to nieszczęśnik może umrzeć od wzwodu, albo mu "odpadnie" LOL!!! xD
Jeszcze jedna ciekawostka, jak blisko ćwierć wieku temu byłem w USA i pracowałem w tzw "lendskejpingu" to mnie użarło dużo różnych rzeczy, m.in. jakiś pająk, któraś ze tzw "wdów" (brązowa? Czarna?) bo akurat w tych chaszczach siedział. Kumple przerażeni wiozą mnie na pogotowie, badają mnie tam, nic mi nie było. No i okazało się, że mam jakąś nadludzką odporność na jady i trucizny. To może dzięki temu mogę koegzystować z niektórymi osobami, he he
Mój brat pozwolił ptasznikowi chodzić po ręce (dla mnie mega wyczyn). Tuptuś się zwał Kolega brata kolekcjonował swego czasu pająki. Co było dla mnie źródłem stresujących sytuacji (zdążyło się, że coś do nas przyniósł, albo uciekł mu jadowity, który miał kilku hodowców na sumieniu).
Generalnie ja wiem, że w Polsce większość nie jest dla nas niebezpieczna (chyba tylko 2-3 są dla nas jadowite z czego jeden występuje tylko w jaskiniach). Ale moje lęki nie są racjonalne Zresztą mam w pamięci historię z Rzeszowa, jak kobitę ugryzł w domu jakiś egzotyczny (nie wiadomo skąd się wziął, ani go nie znaleziono, ustalili jaki po badaniu toksyn) i źle z nią było, a w ręce straciła kawał mięcha :/ Ludzie hodują, podróżują, towary jeżdżą, w Polsce coraz cieplej... Nigdy nie wiadomo gdzie spotkasz przyjemniaczka jakiegoś.
Ja bym padła na serducho jakby mnie coś takiego ugryzło. Masakra...
No i okazało się, że mam jakąś nadludzką odporność na jady i trucizny. To może dzięki temu mogę koegzystować z niektórymi osobami, he he
Mam nadzieję, że nie pijesz do rzeszowskich spotkań
Kasis napisał:
Mój brat pozwolił ptasznikowi chodzić po ręce (dla mnie mega wyczyn). Tuptuś się zwał Kolega brata kolekcjonował swego czasu pająki. Co było dla mnie źródłem stresujących sytuacji (zdążyło się, że coś do nas przyniósł, albo uciekł mu jadowity, który miał kilku hodowców na sumieniu).
-----------------------
OMG lekki hardkor :O
Ja bym padła na serducho jakby mnie coś takiego ugryzło. Masakra...
-----------------------
No, nie dla każdego to by było wesołe doświadczenie xD
Mam nadzieję, że nie pijesz do rzeszowskich spotkań
-----------------------
LOL nie, moja przedłużająca się nieobecność to rodzinne priorytety, bez obaw
Ale on wcale nie musiał wyłazić z tej umywalki czy nawet wanny.
Czasem zamieszkują sobie pod łóżkiem, i zwiedzają mieszkanie. Nie, żebym straszył czy coś... 😁
u mnie w domu pająki znikają... pożerane. A potem są awantury pod znanymi pajęczynami następnego dnia, że nie ma nowego...
Kasis napisał:
To takie dziwne i niefajne (wiem już, że uszu nie mają, ale wyczuwają wibracje czy coś takiego)
-----------------------
To Ty nie wiesz? :O
Pająki mają Pajęczy Instynkt. Szósty Zmysł. Wiedzą, kiedy się na nie patrzysz. Spider-Mana się nie czytało/oglądało? Ten jego "instynkt" to właśnie to
https://www.youtube.com/watch?v=71y5BnQG8Ik
Wiem, że nie ten film, ale kawałek pasuje słuchania po ciemku i wyobrażania sobie tego pajączka, który chodzi w nocy po Twoim domku i Cię widzi. O tak, on Widzi. Patrzy na Cię tymi Wieloma Oczkami, Które Nigdy nie Mrugają i WIDZI.
PS. tak zupełnie na poważnie, polecam super film pt "ARACHNOPHOBIA" który jest i śmieszny i straszny, i niektórym pozwolił się z tego głupiego lęku przed małymi zwierzętami wyzwolić
Akurat, jak na ironię, Spider-man to mój ulubiony amerykański superbohater amerykański
PS. tak zupełnie na poważnie, polecam super film pt "ARACHNOPHOBIA" który jest i śmieszny i straszny, i niektórym pozwolił się z tego głupiego lęku przed małymi zwierzętami wyzwolić
Widziałam kiedyś kawałek. Na razie podziękuję. Wystarczy, że dałam radę obejrzeć te wszystkie Szeloby I Aragogi.
2025-06-24 18:14:25
ideologii jaka powstała współcześnie?
Mała próbka:
https://ibb.co/nqPStgLv
Rozumiem dobrze że ktoś może się potwornie rozczarować związkowo, ale do Jasnej Anielki...
Jak można nosić w sobie AŻ TAKĄ POGARDĘ do całej płci przeciwnej?
I jeszcze radośnie roznosić tę ideologiczną zarazę.
2025-06-24 20:22:39
Takie pytanie wstępne: zderzyłaś się już ze ścianą?
2025-06-24 20:33:14
Uderz w stół...🤣🤣🤣 Oj Smoczku.
Z cyklu jak rozpoznać Red/Black Pilowca w 3 sekundy?
Np: Używa określeń typu: kobiece zderzenie ze ścianą.
2025-06-24 21:21:41
Tam jest bardzo dobre ich samopodsumowanie, że nawet na kompost się nie nadają.
2025-06-24 21:27:14
Naiwnie chcę wierzyć że może pomógłby bardzo dobry i doświadczony terapeuta. 🫤
2025-06-24 21:38:24
Zacznijmy od warunków starej poczciwej spowiedzi, czyli żalu za grzechy i mocnego postanowienia poprawy
2025-06-28 17:44:51
bartoszcze napisał:
Zacznijmy od warunków starej poczciwej spowiedzi, czyli żalu za grzechy i mocnego postanowienia poprawy
-----------------------
Plus nie zapominajmy o zakazie dostępu do neta przez miesiąc na początek, tylko łopata, taczki, laga. Na pewno by niejeden znormalniał
2025-06-24 21:41:30
To jest faktycznie straszliwie syfiaste i tak jak mówisz Princess BARDZO szkodliwe społecznie. Moim zdaniem może nawet na 1szym miejscu, bo to może być odskocznią do jeszcze bardziej chorych "systemów wartości".
To co pokazujesz na skrinszocie to już jakaś skrajna patologia, ale w nieco mniejszym natężeniu słyszałem NA WŁASNE USZY coś podobnego nie dalej niż 2 tyg temu.
A więc zbieram się do wyjścia z "pakerni" (wiadomo, ma się tę sylwetkę Adonisa xD) a tu obok mnie słyszę konwersację 2 chłopaków na oko ćwierć wieku młodszych ode mnie. Jeden z nich bardzo gniewnym tonem stwierdzał, że "baby są wyrachowane i to straszne drapieżniki" - to zapadło mi w pamięć. Generalnie ton wypowiedzi był blackpillowy, brzmiała w nim straszna rezygnacja i jakaś skrzywiona wizja kobiet, jakby to były jakieś Ksenomorfy conajmniej. Drugi z tych młodzieńców tylko mu rację przyznawał z dużym przekonaniem.
Patrze na tych gości, przystojne młode typy, żadnych brzuchów piwnych czy podwójnych podbródków (ale nie takie Karki żeby przystanek autobusowy na Klatę brały) ubrani elegancko jak ludzie, wyglądali albo na studentów albo na ludzi pracujących - myślę sobie skąd taka wrogość i straszna rezygnacja? Co się dzieje? Za "moich czasów" tak nie było. W porównaniu z tymi osobnikami ja wyglądałem raczej nędznie, ot chuderlawy okularnik w czarnych (niezbyt czystych) ciuchach z dziwną fryzurą i tępawym wyrazem twarzy. Nie miałem szalonego powodzenia (xD) ale też wcalnie nie miałem poczucia jakiejś totalnej rezygnacji i przegrania w wyścigu ewolucyjnym, a to właśnie przebijało z podsłuchanej wymiany zdań.
Co się dzieje kurde z tymi chłopami młodymi. Moje młode (25-26) koleżanki z pracy mówiły mi dokładnie to samo. Jakaś katastrofa mentalna. Może to jest jakaś odmiana tego sposobu myślenia (z którym ja prawdę mówiąc nie miałem za dużo do czynienia ale koledzy dziadersi z przemysłu mi raportują), że każdy nowy w firmie od razu chce być "DREKTOREM". He he. A po drabinie podobno piąć się nie chcą
2025-06-25 00:34:11
Yup. Jako GenX mogę potwierdzić, że drzewiej tego nie było. Trafiały się różne przypadki, ale to był margines, jakieś dziwadła na krawędzi rzeczywistości.
Jak czytam co młodzieńcy wypisują w Internetach to stwierdzam, że z takim podejściem do życia większość się nigdy nie rozmnoży.
Wszystkie ich doświadczenia z płcią przeciwną polegają chyba na byciu przewiniętym w złą stronę na Tinderze. Nawet im nie przychodzi do głowy egzotyczna koncepcja posiadania życia towarzyskiego. Nie - wszystkiemu są winne złe kobiety, które wymagają wielkich mięśni, kwadratowych szczęk i dwóch metrów wzrostu. A jeśli uda im się jakimś cudem pójść na randkę to potem twierdzą, że zostali okrutnie wyzyskani, bo zapłacili za frytki i nie było seksu.
2025-06-28 11:25:57
Asfo napisał:
Nie - wszystkiemu są winne złe kobiety, które wymagają wielkich mięśni, kwadratowych szczęk i dwóch metrów wzrostu. A jeśli uda im się jakimś cudem pójść na randkę to potem twierdzą, że zostali okrutnie wyzyskani, bo zapłacili za frytki i nie było seksu.
-----------------------
Dokładnie.
Niestety. Redpill to sztuka skrajnego męskiego egocentryzmu. Tam uczą że jeśli jaśnie wielmożny pan królewicz mężczyzna dokona już tego niesamowitego wysiłku i zaprosi jakąś wybraną [no kurde prawie jak przez boga^^] szczęściarę na randkę; to jeśli ona nie okaże wdzięczności wobec tego niebagatelnego aktu zainteresowania. Jeśli nie będzie seksu; albo nie pozwoli się chociaż pomacać tu i tam; to wg redpila znaczy że kobieta jest niewdzięczna, nie szanuje delikwenta, nie rokuje; ta inwestycja jest nieopłacalna i nie ma sensu kontynuować znajomości. 🤦♀️🤦♀️🤦♀️
Oni sami fantastycznie się autują. 😊
2025-06-28 15:03:27
Tak, najlepsze co można zrobić to zignorować kompletnie, niech się kiszą we własnym sosie i przezabawnych stowarzyszeniach praw chłopców.
2025-06-28 15:58:29
Niezbyt rozumiem konieczność zagłębiania się w nomenklatury. Sprawa jest prosta - buce, które kobiety znają tylko z ekranów (tu wyrazy współczucia dla rodzicielek i ich porażki wychowawczej, choć stanowią pewnie niejednorodną grupę), którzy się nie rozmnożą i wkrótce wymrą, z powodu braku elementarnej higieny psychicznej która rzutuje na stronę fizjologiczną.
Ewolucja jest nieubłagana ;b
2025-06-28 18:14:54
Zapomniałaś dodać że godzą w ekonomiczne podstawy onlyfansiar
2025-06-28 19:40:04
Czemu ma służyć ten argument tak konkretnie?
2025-06-28 20:00:54
Precyzyjnemu oddaniu rzeczywistości. Redpilowcu mniemaja bowiem, że nie należy wchodzić na onlyfansa bo to bez sensu.
2025-06-28 20:03:11
Więc niech nie wchodzą. Nie widzę związku z tym co napisałam.
2025-06-29 10:58:36
Jaszcze simpiarstwo. Koniec z darmową atencją czyli z simpiarstwem
2025-06-29 12:24:20
dyskutujesz z chochołem, nie ze mną.
2025-06-29 02:29:44
DNA nie ma z tym nic wspólnego, ani też nie przenosi się to drogą płciową, tak więc nie, nie wymrą, będzie jeszcze gorzej. A wszystko przez taką postawę właśnie; walić ich, niech się kiszą, cierpią i w końcu zdechną. To po co, zastanawiam się, cała ta gadanina o traumach, depresjach, nerwicach, beznadziejnej edukacji i trzymającym za ryj patriarchacie? To są w większości zagubione i cierpiące dzieciaki, wykorzystywane przez różnych hochsztaplerów, bo rodzina i społeczeństwo zawiodło ich na całej linii. Naprawdę będziemy się obrażać jak piętnastolatki i wyrzucać chłopców zaplątanych w blackpille poza nawias, bo ktoś chytrzejszy od nich tak im świat pokolorował i nazywają nas szmatami? Jezusieńku słodki, lukrem polewany.
2025-06-29 09:02:31
ratha-raczek napisał:
wyrzucać chłopców zaplątanych w blackpille poza nawias, bo ktoś chytrzejszy od nich tak im świat pokolorował i nazywają nas szmatami?
-----------------------
W każdym przypadku indoktrynacji powrót do społeczeństwa zaczyna się od uznania, że robiło się źle.
Jak odetną się od pigularstwa i zaczną mieć szacunek dla reszty, to zapraszamy. Ups.
2025-06-29 10:54:54
Z całą pewnością natomiast miejscem do edukacji jak żyć w społeczeństwie nie jest Bastion Polskich Fanów Star Wars.
2025-06-29 10:57:12
bartoszcze napisał:
W każdym przypadku indoktrynacji powrót do społeczeństwa zaczyna się od uznania, że robiło się źle.
Jak odetną się od pigularstwa i zaczną mieć szacunek dla reszty, to zapraszamy. Ups.
-----------------------
@ratha-raczek ma trochę racji, że takie dodatkowe wyśmiewanie może jednak doprowadzić do jeszcze większej radykalizacji i utwardzenia stanowiska, czyli osiągnąć odwrotny efekt.
2025-06-29 11:37:27
Ale jakiego wyśmiewania? Po prostu stwierdzam prosty fakt, że jak komuś źle w sekcie, to musi się od sekty odciąć i dostosować się do powszechnych norm.
2025-06-29 12:03:07
Jestem generalnie przeciwnikiem sztywnego trzymania się tych samych metod w każdej sytuacji, zamiast dostosowywać do konkretnego przypadku (dlatego razi mnie zapisywanie się do lewicy czy prawicy, skoro różne sytuacje wymagają raz rozwiązań potocznie zwanych lewicowymi, innym razem prawicowych; analogicznie nie zachęcały mnie subkultury, bo co z tego, że lubię ostre gitarowe granie, skoro jednocześnie przepadam np. za delikatnym ambientem albo - dajmy na to - Depeche Mode). Zatem o ile wyśmiewanie i krytykowanie na każdym kroku np. antyszczepionkowców uważam nie tylko za obowiązek, ale i przyjemność, bo ich postawa wiąże się z brakami podstawowej wiedzy, o tyle gdy w tej sytuacji rolę odgrywają raczej emocje, a nie twarde dane, nie jestem przekonany czy izolacja pomoże, czy bardziej zaszkodzi i wyalienuje takie osoby.
2025-06-29 12:09:44
rebelyell napisał:
Jestem generalnie przeciwnikiem sztywnego trzymania się tych samych metod w każdej sytuacji
-----------------------
Ty jesteś w ogóle Polakiem?
2025-06-29 13:51:27
Kiedyś sekta kwestionowała sojusz robotniczo-chłopski i przewodnią rolę partii a tera to.
2025-06-29 13:00:33
ewolucja polega nie na tym, że DNA się zmienia, tylko że jednostki niekompatybilne z środowiskiem giną, a zostają te, które są w stanie w jego ramach funkcjonować. I tu druga uwaga - środowisko samo w sobie jest również formacją ewoluującą, i może zmienić się we wrogie dla dotychczas dobrze funkcjonujących istotek. Wystarczy popatrzeć na Iran w latach 70 a teraz Ludziom się wydaje że progres jest rzeczą daną raz na zawsze. Ale to taka dygresja.
Tak jak bartoszcze napisał niżej, wyjście z tego zamkniętego okołosekciarskiego kręgu wymaga wystawienia nosa poza prostą definicję _baby złe, ja dobry_ tylko przyjęcie, że istnieje rozwiązanie które może w pierwszej chwili przysporzyć bólu - i wystarczającej odwagi by się tego podjąć. Szeroko pojęta manosfera ofiaruje rozwiązania prostsze i doraźnie pewnie efektywniejsze dla odbiorcy. Ale nie odbierajmy nikomu godności i nie upupiajmy go, rozczulając się nad tym, jaki on jest biedny, niezrozumiany, i niezdolny do decydowania o sobie, bo to jest protekcjonalizm i traktowanie z wyższością. Jeśli ktoś mimo prób perswazji upiera się przy swoim światopoglądzie, że baby to najwyżej samobieżny wór na jego płyny ustrojowe, jeśli każda próba wejścia w dyskusję to odbijanie w kółko tymi samymi frazesami czy randomowymi linkami z internetu które nijak się mają do istoty dyskusji, to nie widzę powodu, by inwestować czas i zaangażowanie, niech siedzi we własnej piwnicy, odpowiedzialny za swoje złe życiowe decyzje. Pomagać, jasne, ale jeśli pomoc opiera się o krawędź ubezwłasnowolnienia, a nic nie daje, to nie da się zrobić więcej. Bo ty mówisz o dzieciakach, a ja mówię o całym przekroju wiekowym frustratów, którzy prędzej zejdą na zawał z powodu zatoru cholesterolowego niż zjedzą zielone warzywo czy umyją dupę (bo wiesz dotykanie swoich pośladków jest niemęskie). Bo są i tacy faceci, niestety. I nie mówię tego w ramach wyśmiewania, jedynie dla zobrazowania jak szerokie jest spektrum problemu, i w jakie rejony on sięga.
No, zrobi się niewiele, oprócz zapisania córki na sztuki walki, bo frustracje ze strony niektórych samców piętrzą się do niebezpiecznych rejestrów.
@rebellyell
Zatem o ile wyśmiewanie i krytykowanie na każdym kroku np. antyszczepionkowców uważam nie tylko za obowiązek, ale i przyjemność, bo ich postawa wiąże się z brakami podstawowej wiedzy, o tyle gdy w tej sytuacji rolę odgrywają raczej emocje, a nie twarde dane, nie jestem przekonany czy izolacja pomoże, czy bardziej zaszkodzi i wyalienuje takie osoby.
Nie bardzo widzę różnicę. W obu przypadkach są ludzie budujący światopogląd o zafałszowany obraz rzeczywistości. I nie chodzi o wyśmiewanie, tylko pragmatyzm - oferować wyjście z tego sekciarstwa, ale nie kosztem ustępstw czy "kompromisów" które naruszają bezpieczeństwo innych, szukać źródeł problemu a nie powierzchownych rozwiązań.
2025-06-29 13:35:12
Kathi Langley napisał:
Nie bardzo widzę różnicę. W obu przypadkach są ludzie budujący światopogląd o zafałszowany obraz rzeczywistości. I nie chodzi o wyśmiewanie, tylko pragmatyzm - oferować wyjście z tego sekciarstwa, ale nie kosztem ustępstw czy "kompromisów" które naruszają bezpieczeństwo innych, szukać źródeł problemu a nie powierzchownych rozwiązań.
-----------------------
Moim zdaniem różnica wynika z tego, iż jedno można udowodonić suchymi danymi, a drugie jest bardziej ulotne i subiektywne. Statystyką emocji nie zmienisz. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że również antyszczepy dają się zmanipulować przez wzbudzające emocjone artykuły/filmiki krzyczące o spiskach, ale je łatwiej obalić tak, by nie można temu zaprzeczyć, a w oparciu o same emocje dowód anegdotyczny może wydawać się niepodważalny i całym światem.
2025-06-29 13:43:44
Otóż nie, równość ludzi i szacunek wobec ludzi to nie "same emocje".
2025-06-29 14:09:33
to jest jedna kwestia. Druga jest taka, że rebelyell - co bardzo szanuję, ale już jest zweryfikowane w sposób naukowy - zakłada że ludzie nie będą dyskutować z faktami. Tymczasem nasza obecna rzeczywistość jest jak widać inna :b
https://www.instagram.com/p/DA_x_EJNFE7/?img_index=1
ale polecam całe konto.
2025-06-29 14:31:53
Kathi Langley napisał:
zakłada że ludzie nie będą dyskutować z faktami. Tymczasem nasza obecna rzeczywistość jest jak widać inna
-----------------------
Nie uogólniajmy, są różne stopnie otwartości/zamkniętości (nie podkreśliło! właśnie odkryłem nowe słowo!) umysłu.
Taki nietypowy przykładzik: https://www.paranormalne.pl/topic/23230-chemtrails-ae-cos-wisi-w-powietrzu/
Zwracam uwagę na opcję 2 i 4 w ankiecie - część ludzi próbuje oceniać argumenty obu stron. Plus sam fakt, że na stronie o takiej domenie najwięcej osób uznało, że Chemtrails to ściema.
PS: tak wiem, dopiero sam pisałem, żeby nie otwierać portalu na inne fora Mam sentymencik do VRP.
2025-06-29 15:00:42
ja nie uogólniam, ja wskazuję że są stany radykalnego odrzucenia faktów, i to nie jest coś marginalnego i pomijalnego, tylko coś immanentnego dla rasy ludzkiej, jest natomiast gradacja, gdzie dla nas jest wartość graniczna, większość z nas ma dość duży zasięg podporządkowania się zasadom ogólnym, ale gdzieś zawsze pojawi się ten punkt, gdzie tym gorzej dla faktów, jak nam nie pasują :b
2025-06-29 15:27:07
Kropla drąży skałę. Niektórzy w dyskusji z oponentem nie ustąpią nawet o krok, żeby nie przegrać, ale potem w rozmowie z kimś podzielającym ich skrajne poglądy, podzielą się wątpliwościami, które zasiał ów oponent.
Choć faktycznie są też tacy, którzy niby wycofają się, przyłapani na opowiadaniu bzdur, w obliczu bezlitosnych faktów, a potem, w rozmowie z kimś innym, znowu wrócą do swoich obalonych już tez Tutaj kojarzę taki przykład, że ktoś opowiadał, że 11 września Żydzi nie poszli do pracy (czyli spiseg), a jak pokazano mu listę ofiar, na której ewidentnie byli Żydzi, to przytaknął, spasował, a w kolejnej rozmowie znowu wrócił do tego argumentu
2025-06-29 15:32:07
no więc właśnie.
Ja, z faktów, odmawiam uznania że kasza gryczana jest wartościowym jedzeniem : D
2025-06-29 21:13:13
Pisałam w nocy, byłam zmęczona i śpiąca, ale to ty pisałaś o tym DNA i to mi się nie śniło. Zedytowałaś swój post. Trudno, bywa i tak.
Doskonale wiem, że progres nie jest stałą zmiany a środowisko ewoluuje, wiem czym jest manosfera i jakie przekonania i atmosfera panują na redpilworldach i innych tego typu formacjach. Naprawdę nie musisz mi tych rzeczy tłumaczyć, zarzucając niebezpośrednio protekcjonalizm i chęć upupiania kogokolwiek, bo tym akurat min, jest dyskusja z zaburzonymi osobami w necie i objaśnianie im świata. Widzę, że razem z bartoszcze proponujecie innym chwycić się za sznurówki i podnieść w górę, tyle że to tak nie działa. Autorefleksja że problem który się ma ze światem leży w nas samych, wcale nie jest łatwa (co znam z doświadczenia), czasem prawie niemożliwa bez nacisku z zewnątrz, bo egzystujemy w zależności od nieuświadomionych procesów psycho i neurobiologicznych, zdolności intelektualnych, kapitałów kulturowych, środowisk z których się wywodzimy i innych rzeczy na które nasz wpływ jest żaden lub minimalny. Dodaj do tego zaburzenia i choroby psychiczne które są na dzień dzisiejszy istną pandemią. Obawiam się, że tzw. wolna wola jest o wiele mniejsza niż sądzimy i lubimy myśleć że jest i uważam, że oceniając innych i optując za takim czy innym rozwiązaniem ewentualnego problemu który stwarzają, należałoby tę świadomość mieć gdzieś tam z tyłu głowy, bo to zmienia percepcję a co za tym idzie, przynajmniej tak mi się wydaje, postawę wobec powyższego. O tym był mój post.
2025-06-29 21:35:40
ratha-raczek napisał:
Widzę, że razem z bartoszcze proponujecie innym chwycić się za sznurówki i podnieść w górę
-----------------------
Nie. Pokazujemy, że droga do światła jest w górę, a nie w dół. Ale jak ktoś woli w dół, to niech nie marudzi, że mu ciemno.
2025-06-29 21:45:15
Ja ci zwracam uwagę że zmiana nie wyjdzie nigdy od zewnątrz, wymaga od strony zawsze minimalnego wysiłku i chęci podjęcia zmian. Nie wyciągniesz osoby za uszy, jeśli ona nie będzie chciała być wyciągnięta. Każdy terapeuta ci powie, że nie zmusisz nikogo do terapii, że praca zawsze musi zacząć się od samego siebie. Jasne, można dawać motywatory czy próbować kogoś zachęcić, można mu truć całymi dniami o tym co może się zmienić, można wyciągać rękę codziennie, ale dopóki ta osoba tej ręki nie złapie, nie zastanowi się nad tym co jest do niej mówione, nie pomyśli "a może by jednak dziś coś zmienić" - to nic nie zrobisz i nie osiągniesz. Przeze mnie i przez bartoszcze przemawia doświadczenie, przeze mnie nawet bezpośrednie (w szczegóły wchodzić nie będę, ale wbrew pozorom mam pewien zakres kompetencji). I jak napisałam wyżej, biorę pod uwagę, że są ludzie którzy pomocy nie chcą, którzy działają autodestrukcyjnie, i za pewnym progiem nie tylko niszczą samych siebie, ale też wciągają w tą niszczarkę innych. I jest różnica między rozpoznaniem przyczyn systemowych a zdejmowaniem z ludzi odpowiedzialności za to co robią i czynią. Szczególnie ludzi dorosłych i dojrzałych, bo do nich też się odnosiłam prowadząc swój wywód.
Łatwo jest powiedzieć "zaburzony/a, mam taki albo inny problem i wszyscy mają to znosić a ja nie zrobię nic, bo w końcu mam zaburzenie". Gorzej, że z takich indywiduów nie skleisz społeczeństwa i jest pewna granica za którą nie można już być wyrozumiałym, a trzeba egzekwować.
... i ja nic nie edytowałam, serio. Może prowadziłaś polemikę w głowie z tym co napisałam i tam to przeszło przez myśl, ale nic podobnego nie padło z mojej strony.
2025-06-29 23:12:11
Ależ ja się z tobą zgadzam, że jak ktoś nie chce, to go nie zmusisz i że to jest problem systemowy. To o co ja się tutaj indyczę, to postawa osób, grup, które mają jakąś możliwość wpływu na zmiany. Uważam, że Patrycja Wieczorek, razem z tą drugą dziewczyną (nie pamiętam nazwiska), zrobiła i chyba robi do tej pory świetną pracę, jeśli chodzi o środowiska inceli w Polsce. Pamiętam jaka była reakcja - oburz, ale przede wszystkim ściana milczenia, niechęć, tylko dlatego, że babka ośmieliła się w ogóle pochylić nad tematem. Ile było komentarzy, delikatnie mówiąc, niegodnych osób które chwalą się posiadaniem nietuzinkowej empatii i wiedzy o psychologii, to aż strach było czytać. To było dla mnie całkowicie niezrozumiałe, bo o ile tych starszych mizoginów nie da się już odratować, ale o tych młodych trzeba walczyć, bo społeczeństwo które "obraża się" na jakąś kłopotliwą grupę, samo sobie robi kuku.
Dodam tylko jeszcze to, że naprawdę, to że ktoś pisze mi per zdziro czy wypisuje jakieś z tyłka wyjęte teorie o kobietach, też mi i przykrość sprawia i wkur..ia, ale za chwilę mi przejdzie i wrócę cieszyć się moim spokojnym żyćkiem, tymczasem statystycznie, wielu z tamtych targnie się na swoje życie, albo zniszczy je w inny sposób. Zagubieni, oderwani od rzeczywistości, a co najgorsze, nie doświadczający w codziennym życiu nawet odrobiny miłości i ciepła - los nie do pozazdroszczenia. Mimo wszystko, ja im naprawdę współczuję.
Ok, może mi się coś pomieszało z tym DNA. Jeśli tak, to przepraszam. Dzięki za rozmowę. Idę spać, bo mi się za chwilę zapałki w oczach połamią.
2025-06-30 11:46:51
ratha-raczek napisał:
że Patrycja Wieczorek, razem z tą drugą dziewczyną (nie pamiętam nazwiska)
-----------------------
Patrycja Wieczorkiewicz i Aleksandra Herzyk
https://krytykapolityczna.pl/kraj/incele-i-przegrywi-cierpia-patrycja-wieczorkiewicz/
https://www.youtube.com/watch?v=zZ_kIo9OBWI
Po pobieżnym zapoznaniu się z tematem muszę powiedzieć, że problem jest realny i ma podłoże ekonomiczno - społeczno - systemowe.
Ciężka sprawa naprawdę
2025-06-28 17:40:57
Asfo napisał:
Yup. Jako GenX mogę potwierdzić, że drzewiej tego nie było. Trafiały się różne przypadki, ale to był margines, jakieś dziwadła na krawędzi rzeczywistości.
-----------------------
GenX albo neta nie mieli, albo mieli w postaci proto-neta, gdzie nie można się było podłączyć pod jakiś prąd wspólnego dołowania siebie. Ja myślę że większość tych Red/Black to są ludzie w głębokiej depresji nieleczonej, która poszła jeszcze w coś gorszego. Sieć dzisiejsza w zaburzeniach nastroju nie pomaga (kiedyś może pomagała, bo nie było tylu debilnych/dołujących/toksycznych treści).
A dziwadła na krawędzi rzeczywistości, wiadomo, komputerowcy, rpg-owcy, bywalcy konwentów fantastycznych. A mimo wszystko żadne toksyczne autodestruktywne idee tam nie kwitły xD
2025-06-25 10:32:41
https://youtu.be/eRKTtl8iMPE?si=hWqWFne3Sa9rpQ9c
Chyba że trzeba przemiany społeczne wziąść pod uwagę
Swoją drogą Gonciarz kontratakuje. Szczegóły wkrótce.
2. Pisanie redpill/blackpill w ten sposób świadczy o mizernej orientacji w rzeczywistości. Jest to bowiem coś zupełnie innego. I odmiennego.
3. Mamy rok 2025 a nie 1995 i takie jest źródło postaw owych gosci.
Smok Eustachy napisał:
Swoją drogą Gonciarz kontratakuje. Szczegóły wkrótce.
-----------------------
Chłopie powołujesz się na gościa który małoletnim dziewczynom mefe i klefe serwował.
Tera pora na Gargamela. I nie powołuję się na Gonciarza, tylko informuje o jego działaniach. Poświeciłem mu bowiem wpis na blogu:
https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/1328523,z-zycia-lewicy-gargamel-i-gonciarz
Krytyka Polityczna, pomna afery z Dymkiem, zamieściła text, który przekazuje. Jest on bowiem przykładem działań Krytyki Politycznej:
W obliczu przedstawienia przez Krzysztofa Gonciarza 18 czerwca 2025 roku dowodów na manipulacje, których dopuściły się kobiety oskarżające go o nadużycia, Maja Staśko przeprosiła w mediach społecznościowych za powielanie krzywdzących go informacji. Krytyka Polityczna także pragnie przeprosić Krzysztofa Gonciarza za przywołanie zmanipulowanych zarzutów na jego temat w artykule Mai Staśko „Zyski z oskarżeń o przemoc? W #PandoraGate zgarniają je youtuberzy. Ofiary są atakowane”, opublikowanego 28 października 2023 roku. Zachęcamy również do lektury refleksji, którą podzieliła się na Facebooku nasza redaktorka, Patrycja Wieczorkiewicz.
Fabrykowanie oskarżeń o przemoc krzywdzi nie tylko oskarżanych, ale i prawdziwe ofiary przemocy.
Wspomniana Patrycja Wieczorkiewicz:
Obejrzałam film Gonciarza o Mai Staśko. Będę potrzebować paru dni, by ułożyć sobie w głowie wszystko, czego się dowiedziałam z całej tej serii, ale jako ofiara zmasowanej, wielomiesięcznej przemocy psychicznej i cyberbullingu Krzysztof Gonciarz nie może ani chwili dłużej czekać na przeprosiny od każdej jednej osoby, która przyłożyła rękę do jego traumy. Część feministycznej bańki nadal przekonuje, że ma on na koncie toksyczne, krzywdzące zachowania w życiu osobistym, więc nie zasługuje, by się nad nim litować, wytykając przy tym jego działania, które nastąpiły w reakcji na pomówienia i medialną nagonkę. To przykład szukania ofiary idealnej, która nie istnieje. Gratuluję każdemu, kto nie ma na koncie toksycznych i krzywdzących zachowań w bliskich relacjach, kto zawsze we w pełni zdrowy sposób radził sobie z własnymi demonami. U mnie by się trochę nazbierało i mimo to nie sądzę, bym zasługiwała na, przykładowo, opublikowanie przez któregoś z moich byłych zrobionego bez zgody nagrania mojego załamania psychicznego, na którym wyję, że się z*biję, ku uciesze milionów ludzi w kraju - jak ktokolwiek w środowisku mającym empatię i troskę na sztandarach mógł uznać, że to w porządku, nie mieści mi się w głowie, i czuję ścisk w gardle na myśl, że coś takiego mogłoby mnie spotkać.
Nie znałam szczegółów sprawy Gonciarza aż do ubiegłego tygodnia, gdy ukazał się poprzedni film z serii. Moja wiedza o niej ograniczała się do tego, że był niegdyś słynnym polskim youtuberem wspierającym strajki kobiet, którego byłe partnerki oskarżyły o prz*moc i został cancelled. Nie wnikałam, bo dawno odcięłam się od tematów związanych z nadużyciami seksualnymi i rzadko do nich wracam - po prawie dwóch latach pracy nad książką o gw*łtach (którą napisałam z Mają Staśko) miałam dość, czułam, że wchłonęłam cudze traumy, do dziś się z tego do końca nie odkopałam. Piszę o tym, by wyjaśnić, dlaczego wcześniej nie zareagowałam na to, czego doświadczał Gonciarz.
Chcę go przeprosić, bo swoje dwa grosze do jego krzywdy dorzuciłam - to ja redagowałam artykuł Mai, w którym przytoczyła tę sprawę, opublikowany w Krytyce Politycznej. W tekście było co prawda napisane, że część dowodów przeciwko niemu została zmanipulowana, co daje pozór rzetelności, ale ogólny wydźwięk jest taki, że te kobiety przeszły przez niego przez piekło, a teraz są uciszane - podczas gdy w rzeczywistości to on był uciszany, to on przechodził wtedy przez piekło. To on był ofiarą prz*mocy. Również seksualnej, bo tym jest wyjawianie sextingu bez zgody, i to zmanipulowanego.
Jako redaktorka nie jestem ekspertką od każdego tematu, którego dotyczy redagowany tekst, nie śledzę wszystkich wydarzeń, o których piszą nasze autorki i autorzy - jeśli coś przychodzi z zewnątrz, od kogoś, z kim nie współpracujemy na stałe, to co innego, ale jest też dość wąskie grono osób współpracujących, którym co do zasady ufamy w dziedzinach, w których się specjalizują. Tekst Mai niczego przy tym nie wyjawiał, był opisem wydarzeń, o których pisały inne media, co dodatkowo uśpiło moją czujność - powinnam była przynajmniej upewnić się, że Maja skontaktowała się z Gonciarzem, by poznać jego perspektywę, zwłaszcza po tym, jak wyszło już na jaw, że jedna z oskarżycielek spreparowała screeny rozmowy. Nie zrobiłam tego ze względu na nieznajomość sprawy i pełne zaufanie do autorki, która napisała mnóstwo świetnych tekstów w tematyce zarówno prz*mocy, jak i uniwersum polskiego YouTube`a. Nie miałam złych intencji, ale popełniłam błąd. Przepraszam.
Jednocześnie nie mogę się zgodzić z demonizującą Maję Staśko perspektywą ukazaną w filmie Gonciarza. Ma on do niej prawo - bo to on jest główną ofiarą tej sytuacji, to jego historia. Główną, nie jedyną, bo jak sam zauważa, doszło też do nadużyć zaufania między kobietami, o czym napiszę innym razem. Znam Maję od ośmiu lat, wierzę, że dosyć dobrze. Nie mam powodów, by wątpić w jej szczere oddanie sprawie walki z prz*mocą i zaangażowanie we wspieranie ofiar. Widziałam, jak przypłaca własnym zdrowiem psychicznym i fizycznym to ciągłe chłonięcie cudzych traum, kiedy sama już dawno odcięłam się od tego i skupiłam na zdrowieniu. Widziałam, jak zadręcza się, że nawet pracując 16 godzin na dobę nie jest w stanie pomóc wszystkim. Latami chodziła z ofiarami na komisariaty, by zgłaszać gw*łty, pomagała im zdobyć pomoc psychologiczną, robiła zbiórki, wysyłała obcym ludziom zarobione przez siebie pieniądze na leki, jeździła na rozprawy. Spalała się w tym i czasem gubiła, popełniała masę błędów wizerunkowych, a udział we freak fightach był najpewniej najpoważniejszym z nich. Brała na siebie za dużo i nie zawsze dowoziła. Choć spotykała się często z konstruktywną czy po prostu uzasadnioną krytyką, znosiła przede wszystkim zmasowany, mizoginistyczny hejt - w filmie Gonciarza zostaje to pominięte i można odnieść wrażenie, że na wszystkie ciosy sobie zasłużyła, co budzi mój sprzeciw. Wierzę, że Maja nie skrzywdziła go ani celowo, ani świadomie. Nadużyto jej zaufania, co nie zwalnia jej z odpowiedzialności. Nie mam wątpliwości, że wyciągnie z tego odpowiednie wnioski.
Polski feminizm bez wątpienia ma sporo do przepracowania, ale pamiętajmy, że to nie jest historia uniwersalna. Pod parasol otworzony przez Gonciarza zechcą wejść nie tylko niewinni. Choć powinno nas to tylko uwrażliwić na różnorodność doświadczeń ofiar przemocy, to nagonka na nie zapewne tylko się rozkręci i, kto wie, może da początek antyfeministycznej kontrrewolucji rodem z Korei Południowej. Nie wiem, ile mamy czasu, by przemyśleć, jak temu zapobiec, ale bez wątpienia warto zacząć teraz.
2025-06-28 11:37:23
Kurcze Numbers. 😃
Autentycznie zastanawia mnie ile lat zajmie Smoczkowi i podobnie zindoktrynizowanym dojście do tak właściwych i logicznych wniosków...
I boję się poznać odpowiedź.
Ksenomorf - no dokładnie taki obraz kobiety pielęgnują redpilowco-blackpilowcy w swoich serduszkach.
Przynajmniej do takiego wniosku można dojść przy obserwacjach tego środowiska. Oczywiście większość może i użyje łagodniejszych okresleń. Niemniej wybijać się będzie obrazek w którym kobiety to tak naprawdę najgorsze zło jakie po ziemi chodzi. Że:mityczne 99% kobiet - bezwzględnych predatorek - dąży do niemal absolutnego wyzysku jednostek męskich. Że jak kobieta to prawie zawsze kłamie, manipuluje. Że zrobi wszystko by osiągnąć cel. Którym to w opinii redpilowców jest najczęsciej dążenie do jak najwygodniejszego życia, najlepiej z milionerem, szejkiem arabskim, szerokoszczękim Chadem badboyem zapewniającym emocje. Czy jakoś tak.🤣🤣🤣
I żeby nie dać zrobić z siebie przystanku do tego rzekomego "celu wszystkich kobiet".🤣🤣🤣
Jpr.
2025-06-24 23:43:33
masz tam napisane wyraźnie 99% a nie że wszystkie.
https://www.tiktok.com/@optymalna_zmiana.pl/video/7352878907357400353?is_from_webapp=1&sender_device=pc&web_id=7442435390625170966
2025-06-25 10:40:47
to jest twoja linia obrony?
2025-06-25 11:57:32
To jest uściślenie też zawartych w inkryminowanym materiale.
O blackpillu pierwszy raz usłyszałem w dzieciństwie. Próbowałem go, starając walczyć z pewnymi problemami, ale nie działał. Co wypaczyło moje myślenie - nie tylko o blackpillu, ale innych tego typu metodach. Dlatego opowiadałem ludziom bzdury, że to nie działa i nie warto tym sobie głowy zawracać.
Wszystko się jednak zmieniło w marcu tego roku. Otóż wtedy właśnie pojawiła się ONA, a ja desperacko potrzebowałem metody, by ją powtrzymać. I znowu, po tylu latach, sięgnąłem po blackpill. Nie był to jednak tym razem zwykły blackpill, ale coś co się nazywa "węgiel aktywny" - podobno dużo skuteczniejszy od zwykłego, który - jak wspomniałem - w dzieciństwie niezbyt mi pomagał w czasie grypy jelitowej czy biegunki. Podobnie Smecta - też zero efektu. Przez co miałem jakiś zafałszowany obraz leków, a przynajmniej tych na tego typu dolegliwości. Jednak teraz mogę potwierdzić, że węgiel aktywny serio działa i gorąco polecam.
Uroczo żartujesz sobie.
Jeśli można powiedzieć o black/redpillu coś dobrego to tylko to że zachęca do autorozwoju.
Niestety; cele jakie temu przyświecają; + pielęgnacja egozimu absolutnego...
Kurde, a to nie są najczęściej clickbaity, by zdobywać zasięgi przez komentarze oburzonych? Bo tak niestety ustawiono algorytmy w społecznościówkach.
https://x.com/MattLech23/status/1936793025314762968?t=K_Rk0N0WqSEN7pGOWpX6tQ&s=19
Też, ale niestety nie tylko.
Są tacy którzy kręcą na tym biznesie gruby szmalec.
Princess Fantaghiro napisał:
Uroczo żartujesz sobie.
-----------------------
Trochę tak, trochę nie. O ile kojarzyłem mniej więcej czym jest redpill, to o blackpillu pierwsze słyszę i tak mi się to skojarzyło... Ile jest jeszcze tych kolorków opisujących to samo zjawisko?
blackpill to jest to co Princess nazywa redpilem. Najboleśniejszą tezą redpila jest natomiast utrata zdolności do wchodzenia w związek długoterminowy przez kobietę która miała 3-5 partnerów. Drugą najboleśniejsza to nieglądanie porno. Trzecia to tzw wykres cyckowy z którego wynika ściana.
🤣🤣🤣🤣
Tymczasem moja starsza 43 letnia siostra przyrodnia, ze swoim drugim mężem, wiosen 23...
NA PEWNO BĘDZIE PŁAKAŁA ŻE JUŻ NIE URODZI ALBO ŻE JĄ POTEM ZOSTAWI DLA MŁODSZEJ !!!11!!!1! #ściana
Zjawisko statystycznie nieistotne
2025-06-30 14:49:45
Rozumiem, że za tak samo szkodliwą ideologię uważasz tę lustrzaną, skrajnie feministyczną, która uważa mężczyzn za niepotrzebnych do niczego, a wręcz wrogów kobiet i nie ma nic przeciw ich całkowitemu zniknięciu? Szczególnie tych białych z jakiegoś powodu?
2025-06-30 15:00:30
Oczywiście.
2025-06-30 15:01:44
To dobrze.
2025-06-30 17:10:31
Redpill nie uważa kobiet za niepotrzebne i nie postuluje ich całkowitego zniknięcia. Dostrzega jedynie obecny brak korzyści z małrzeństwa.
Cóż, wczoraj całe północne Włochy w godizanch wieczornych były odcięte od samolotów z powodu awarii radaru. Niestety, byłem jedna z osób którym skasowano lot xD zamiast Azorów utknelismy w Bergamo. Następny lot dopiero 1 lipca z Bolonii, więc sobie czlowiek skoczył do Mediolanu, teraz siedzimy w Bolonii, więc jakoś może dolecimy, ale zamiast tygodnia na Sao Miguel zostaną nam trzy dnj z planowanego od dwóch lat urlopu. )))
https://tvn24.pl/swiat/wlochy-awaria-w-centrum-kontroli-lotow-w-mediolanie-wstrzymane-i-odwolane-loty-na-polnocy-kraju-st8533387
Patrz pozytywnie, trzy dni to nie jeden
No, ja tam się cieszę, bo w momencie odwołania zostaliśmy sami. Przedstawiciele linii zniknęli z lotniska, w aplikacji wszystkie opcje wyszarzone, infolinia zamknięta, wszystkie loty wykupione albo za 600 euro w jedną stronę z przesiadkami xD ale udało się następnego dnia na czacie ogarnąć przebukowanie. Teraz tylko złożyć o zwrot za hotel xD
Moja żona to chyba kazałaby wracać do domu z tej Bolonii...
Brr. To są te rzeczy na które nie ma się wpływu, ale ma się nadzieję, że się ich uniknie.
Bolonia... Lata temu miałem żal do Yossariana, że przesunął linię frontu i nie zbombardowali miasta. Utknęliśmy w jakimś wielkim korku na autostradzie przed Bolonią, upał, Fela nie miała klimy, a tu rezerwa się kończy. Po godzinie ci na początku chyba się nagadali i korek się rozjechał. ~
Patrz a tak Strapa by cię dowiozła do Łupkowa bez problemu