Feministycznym filmem roku zostanie "Cabrini", women power i kobiety mogą wszystko, i gdzie diabeł anioł nie może tam babę poślesz, a faceci wszelacy to tło i zuło (z wyjatkami jezeli chodzi o to drugie). Opowieść o kobiecie która z uporem odmawiała udania się "tam, gdzie jej miejsce". Ale tak świetnie pokazane, że prawie trzy godziny minęły nie wiem kiedy, taki feminizm to ja mogę oglądać i proszę o więcej.

Dodatkowo pięknie skręcone slumsy Five Points, przypomnienie że pewne rzeczy się nigdy nie zmieniają (Włosi, ale też i wspomniani Polacy, Irlandczycy itd. to przybłędy w świecie "bialego człowieka", że seksworking to nie jest najlepsza droga kariery a praca nieletnich to niekoniecznie najlepsze rozwiązanie społeczne.