Skończyłem dwa sezony.
Zacząłem oglądać głównie przez tematykę i Tudyka. Komiksów nie znam, więc zupełnie na świeżo. A jak widzę tego ziomka to od razu mi się śmiać chce, zaginiony Monty Python normalnie.
Iiii mam mieszane uczucia. Pierwszy sezon - świetny, 9 na 10. Sheriff`s balls are also his nuts i masa innych głupot, szczególnie w pierwszej połowie, która dość zgrabnie przeszła do bardziej thrillerowej koncepcji. Bawiłem się doskonale.
Drugi sezon to bardzo mocny zjazd. Pierwszy odcinek mnie bardzo wymęczył, drugi trochę lepszy, ale dopiero potem zrozumiałem, czemu - odejście od serialu tematycznego na rzecz space opery. Często to się dzieje, ale po paru sezonach - i wątki obyczajowe/personalne nadal dotyczą głównego bohatera, a nie wszystkich jego sąsiadów. Rozumiem, że być może chcieli tu nawiązać mniej lub bardziej świadomie do Twin Peaksów; może to nadużycie i nie wszystko się do tego sprowadza, ale jednak Twin Peaksy stworzyły pewien topos amerykańskiego miasteczka ze zbrodnią. Czy tam King, też. Ale w TP wszystkie postacie były komiksowe, dobrze napisane; tu w pierwszym sezonie również. W drugim głównie smęcą, a choć jest to często cute, hope-y, heartwarming etc, to jednak nuży.
Oglądam. To. Dla. Śmiesznego. Kosmity.
Nie obchodzi mnie sto milionów wątków pobocznych, dwadzieścia postaci i ich problemów. Chyba, że są - właśnie - wątkiem pobocznym, z którymi interakcja posuwa postać Harrego do przodu. Jak w pierwszym sezonie. No.
Do tego dochodzi odcinek trzeci, po którym prawie odpuściłem oglądanie, bo to co się tam odwala, to ja nawet nie xD poziom tego: https://www.youtube.com/watch?v=a9bBEbAO8Ik ale na poważnie xD początek spoilera dziewczyny się upijają, znajdują listę płac, podają dokładne procenty różnic, wbijają na chatę a potem zrzucają ulotki z helikoptera koniec spoilera xDDD podobny zły scenariusz był potem w bodaj 12 odcinku, choć niepolityczny, to równie źle napisany: początek spoilera jedna babeczka jest za resortem, jej trzy przyjaciółki są przeciw, przychodzą ją pocieszyć, mówię narzeczonej "i co hehe pewnie to podpucha żeby ją przekabacić", "nie no, to by było tak słabe" i dosłownie potem pada tekst "zabraliście mnie tu żeby mnie przekonać - no tak" xDD pokazują miejsce pod mostem, ona się uśmiecha w pubie i gada "dziękuję ze mnie zabraliście, przekonało mnie to do waszego zdania" xDDDD i zbijają piątki xD koniec spoilera Autentycznie groteskowe pisarstwo. Nie w temacie - to znaczy, jak tak czytam, to ludziom też się nie podobało, że durr ekopropaganda, ale dosłownie w pierwszym odcinku było powiedziane, że muszą uratować planetę zabijając wszystkich ludzi, poza tym zrozumiały jest opór ludzi przed budowaniem w ich mieście resortu, ale sposób w jaki to pokazali XD jest równie zły jak w tym wage gap. Nie wiem od czego to zależy, bo przez całą resztę potrafią normalnie wplatać te ekoelementy i spór o resort w fabułę, ale jak już dowalą to klękajcie narody.
Dalej - zepsucie postaci Maxa. Dzieciak dosłownie rozgryzł spisek kosmitów, okej, przez mutację, ale dzięki niej tylko widział, a całą resztę ogarnął inteligencją i sprytem. Przecież on nawet deep state ograł. I wtedy na scenę wchodzi Sahar - i nagle Max jest totalnym przygłupem śmiejącym się z kupy (okej, ja też, ale nie w tym rzecz xD), niczego nie rozumie, zachowuje się jak Luke w Modern Family; pewnie by lepiej wyeksponować postać "mądrej dziewczyny", głupiomądrej, zarozumiałej, w dodatku gadającej bzdury nawet o własnej religii - na przykład o goleniu się jako "narzuconą przez Zachód przemoc wobec kobiet i nienaturalne kanony piękna", podczas gdy to w jej religii muszą się kobiety od tysiąca lat golić co 40 dni i nie rzadziej. Takich kwiatków jest masa, potem płacze, że w islamie kobieta nie może chcieć rozwodu, podczas gdy do żądania talaku jest nawet osobna nazwa - chul - kiedy kobieta może i całkiem sporo jest tych powodów. Serio, czy tym sfrustrowanym społecznie scenarzystom tak trudno zapytać Ahmeda z sąsiedztwa o takie rzeczy, albo zatrudnić kogoś, zamiast wiecznie gadać kucupały? xD
No i początek spoilera Harry jako Goliath koniec spoilera. No to już jest przegięcie. W 2005 roku byłoby spoko. Tutaj to jest takie leniwe pójście na łatwiznę, że aż mi się przykro zrobiło. Nie wiem, czy ten serial wychodzi na palę jak Battlestar Galactica (nie mieli pojęcia co robią i z grubsza wymyślali na bieżąco - i, o dziwo, wyszło doskonale), i po prostu po reakcjach ciągną serial w inną stronę, a ten hehe plot twist wymyślili, by obudzić widzów znudzonych jakimiś zmaganiami i miłostkami, czy o co chodzi.
Poza tym podobał mi się powrót do wrogów rządowych - ostatnio to głównie z korporacjami walczą - choć i motyw korporacji się pojawił, a wróg rządowy nie był jednoznaczny, bo przecież chcieli zapobiec zniszczeniu świata. Z drugiej strony, byli makiawelistyczni i to zapobieżenie to tylko tak przy okazji. początek spoilera daddy Issue generałki to bardzo fajny motyw dla tajnej komórki rządowej! nareszcie coś innego niż durr broń hurr władza, no i pod koniec drugiego sezonu się okazuje, że ten antagonista może być protagonistą koniec spoilera
Trochę też Bena spłaszczyli, w pierwszym sezonie wyglądał na takiego, co ma tam najbardziej narąbane pod kopułą z nich wszystkich, nice guy, wpadający ze skrajności w skrajność i jak tylko zasmakuje postawienia się, to przegina, czujecie klimat. Komiksowe postaci, każdy taki był, Big Black też świetny, w drugim każdy jest mocno spłaszczony. I wnerwiający.
I, ponownie, nie wiem które z tych zarzutów są wobec scenarzystów, a które wobec komiksu, ale oglądał serial, to piszę o serialu
Trzeci sezon też obejrzę. Wszystkie sceny z Tudykiem dają radę, serialu nie zniszczyli jak niektórych innych, tylko zaliczyli mocny zjazd i trzy absolutnie tragiczne momenty. Ogląda się to dobrze, jeśli zapomnieć o tych dwóch odcinkach, choć momentami nuży, ze względu na zrobienie z tego opery mydlanej o smutkach bogatych wieśniaków. Zobaczymy co trzeci sezon przyniesie, bo właśnie wychodzi. Jakby pierwszy był taki drugi, to pewnie bym nie oglądał dalej. Z nudów.