Poza Peri Gilpin, w jednym odcinku gościnnie wraca też Bebe Neuwirth jako Lilith - fajnie, znów krew będzie się lała z kranów, a wulkany będą wybuchać lodem.

Nilesa rzeczywiście trochę brakuje. Podobno pierwoynym zamysłem na fabułę kontynuacji było prowadzenie przez Frasiesa i Nilesa teatru - kto wie, może David Hyde Pierce jednak zdecyduje się wrócić w dalszych sezonach, o ile do nich dojdzie. Nawet jeżeli nie na pełen etet, to jakieś cameo pewnie się pojawi.

Dwa pierwsze odcinki były ok - bez szału, ale dało się oglądać i śmiechnąć kilka razy. Nowe postaci ewidentnie potrzebują trochę czasu na odnalezienie tego co zadziała, i aktorsko i scenariuszowo. Ale jestem dobrej myśli - przy oglądaniu pierwszego sezonu z 93 roku też po oczach bije jak inne i niedopracowane są te postacie w porównaniu z dalszymi sezonami.

Po sezonie. Nie jest źle! Oczywiście to nie poziom "starego" "Frasiera", nie przekonały mnie postaci syna i sąsiadki, ale już np. Alan czy David byli świetni. No i oczywiście tytułowy bohater wciąż w formie! "Don`t You YALE at me!!"

"Frasier" powraca z drugim sezonem i od razu dwoma odcinkami, które trzymają poziom pierwszego sezonu, więc przyjemnie wrócić do tych bohaterów. Szkoda tylko, że znowu tylko 10 odcinków na sezon! Mało, jak na serial komediowy, ale biorę, co dają!